8
Dzisiejszy wieczór, jak i noc, można było nazwać decydującymi dla Północnego Królestwa. Bo to właśnie dzisiaj, miało się odbyć przyjęcie zaręczynowe księcia Park Jimina oraz królowej Kim Hyun-ah'y. Tylko po to, aby zawrzeć sojusz. Czy oboje tego chcieli? Oczywiście, że nie. Całe królestwo żyło tym, że starsza królowa ponownie wychodzi za mąż, przez wzgląd na to, że jej syn jest jeszcze niepełnoletni. Lecz ileż było takich przykładów, że dzieci zasiadały na tronie? Chociażby sam Tutenchamon, który zaledwie w wieku dziewięciu lat został faraonem. Wtedy nikt się nie przejmował, że ten jest na to stanowczo za mały. Więc dlaczego tutaj Sejm nie mógł przeboleć jeszcze tego pół roku, aż młody Min Yoongi skończy te osiemnaście lat? Przecież za ten czas nic by się nie stało, a matka naszego młodego królewicza nie musiałaby wychodzić za nikogo z przymusu.
Jednakże słowo się rzekło, a królewski podjazd zapełniały teraz liczne karoce zaprzątnięte w najpiękniejsze gniade rumaki. Ich czarne i gęste grzywy mieniły się w światłach królewskich latarni, sprawiając wrażenie, że te wydawały się być jeszcze dostojniejsze. Zaś na królewskiej sali balowej roiło się od pięknie ubranych dam i przystojnych dżentelmenów, którzy nie grzeszyli dobrym wychowaniem. W tle grała jedna z etiud Bethoveena, a przyszła para królewska witała nowo przybyłych gości. Więc czego brakowało w tym, poniekąd "szczęśliwym" obrazku?
Otóż brakowało w nim Yoongiego, który to aktualnie przebywał u siebie w komnacie. I to nie dlatego, że szykował się na przyjęcie, które zaczynało trwać w najlepsze. Co to to nie. Wyszykowany był już niemal od godziny, jednak poczucie winy oraz wstydu pomieszanego ze zniesmaczeniem doprowadził go do takiego rozstroju emocjonalnego, że aktualnie leżał na swoim łóżku i zalewał się łzami. Czuł się brudny. Zbrukany. Wykorzystany. Poniżony.
Czuł się fatalnie z myślą, że jeszcze chwilę temu, narzeczony jego matki, pozbawił go dziewictwa wbrew jego woli, a potem zostawił go takiego obolałego. Po prostu wyszedł, kiedy wszystkie emocje opadły, a młody królewicz pozostał sam. Jak pies. Cały poobijany i krwawiący z miejsc, które były zdecydowanie za delikatne na tak mocny stosunek. A teraz bezkarnie zabawia towarzystwo, śmiejąc się i tańcząc z jego najukochańszą mamą, która nie ma o niczym pojęcia. Nie wiedziała jakim potworem okazał się Jimin. Pewnie nadal uważała go za dobrego chłopaka, który jest oddany swojemu królestwu i wypełnia swój obowiązek. Ale nic bardziej mylnego.
Tak naprawdę młody Park był bezwzględny i siłą brał, to co chciał. Yoongi by się nawet nie zdziwił, gdyby się okazało, że to z własnej inicjatywy chciał przejąć jego rodzime królestwo. Wykorzystał go, do swojej fantazyjnej zachcianki. Zbrukał go, by już nikt go nie chciał. Żeby JeongGuk już go nie chciał. Bo gdyby się dowiedział, co się stało, na pewno by go zostawił. A tego Yoongi nie chciał. Nie chciał tracić jedynej bliskiej mu osoby, którą kochał na swój własny sposób. Może nie miłością romantyczną, ale naprawdę szczerzą i oddaną.
Ale teraz na pewno już wszystko przepadło.
Pukanie do drzwi rozległo się tak nagle, że młody Min nie był w stanie tego zarejestrować. Pojawiło się nagle, niczym błyskawica podczas burzy. A zaraz potem głos. Głos, który był jak ciepły karmel, a który niósł za sobą ukojenie i miłość. Ten, który Yoongi kochał, tak samo jak jego właściciela. Bo to właśnie młody Jeon przyszedł do jego komnaty, ponieważ się martwił. Bał się, że coś mu się stało i to dlatego jeszcze nie zjawił się na dole. Chciał wiedzieć co się stało, że jego prywatnego słońca nie było razem z nim. Bo to zupełnie nie tak, że Jeon miał w planach uczynić ten wieczór jednym z ich najlepszych. O ile nie najlepszym.
Chciał mu wynagrodzić wszystkie wyrządzone krzywdy i sprawić, że zapomniałby o całym złu tego świata. Po prostu chciał, aby był tylko i wyłącznie jego. Na zawsze i na wieczność, bez uciążliwych ludzi wokół. Byliby tylko oni i ich miłość, która rosłaby z każdym kolejnym dniem. Lecz niestety życie, to nie bajka, a on doskonale o tym wiedział. Dlatego teraz stał przed drzwiami komnaty i starał się dowiedzieć, dlaczego Yoongi ignoruje go od dłuższej chwili. Albo dlaczego zza drzwi słychać stłumiony szloch, który łamał mu serce. Oddałby wszystko, żeby wiedzieć, kto i dlaczego skrzywdził jego kruszynę. Ale aktualnie nie miał jak, bo młody Min zabarykadował się na dobre i ani myślał ulec namowom Jeona, chociaż chylił drzwi.
- Yoongi skarbie, daj sobie pomóc - zawołał, traktując drewnianą powłokę po raz kolejny pięścią.gdyby mógł, to już dawno wyważyłby te cholerne drzwi z zawiasów, ale po pierwsze nie chciał wystraszyć młodego księcia, a po drugie nie umiałby ich potem wstawić. No i obawiał się też możliwej kontuzji, ale zrobiłby wszytko, byleby tylko dowiedzieć się co się stało.
- Nie trzeba. Zaraz zejdę, potrzebuję tylko trochę czasu.
A JeongGuk nie mógł już nic zrobić, oprócz oparcia się o ścianę obok i czekania. Długiego czekania, aż ten się uspokoi i będzie w stanie mu wszystko wyjaśnić. Miał tylko nadzieję, że to nie było nic strasznego, anie nic, co sprawiłoby, że Yoongi by z nim zerwał. Bo tego na pewno by nie przeżył.
xxx
- Yoongi, gdzie się tak długo podziewałeś. Martwiłam się o ciebie - zatroskany ton królowej oraz jej smutne spojrzenie, zatrzymało się na osobie czarnowłosego księcia, któremu autentycznie zrobiło się głupio. Mógł uprzedzić swoją rodzicielkę, że się spóźni na tak ważne wydarzenie, a nie wylewać hektolitry łez w jedną z poduszek. Jednak co poradzić, skoro wyrzuty sumienia zjadały go od środku, ale również i lęk, że Park zdążył się już wszystkim pochwalić o swoim haniebnym czynie. W tym i JeongGukowi, który był dziwnie smutny i gdyby nie to, że aktualnie trzymali się za ręce, Yoongi byłby pewien, że brunet nawet nie chciałby wchodzić z nim w żadna interakcję.
- Przepraszam mamo - westchnął smutno i mocniej zacisnął swoje palce na tych drugiego chłopaka. - Naprawdę sam nie wiem, kiedy usnąłem. Ale na szczęście Guk mnie obudził i jestem.
Jak to mówią kłamstwo ma krótkie nogi. Jednak tym razem, królowa widząc te zaczerwienione oczy i napuchnięte policzki, była skłonna uwierzyć, że jej pierworodny mógł przysnąć. Znała go bardzo dobrze i wiedziała, że ten niekiedy potrzebuje trochę czasu na regenerację. Dlatego też nie dopytywała o nic, a w zamian za to porwała swojego syna w ramiona, uwalniając go tym samym, od smutnego Jeona. Jeona, który w tej chwili nie wiedział co ze sobą zrobić i gdzie się podziać, ponieważ nie rozumiał jakie plany wobec niego ma młody królewicz. Nie wiedział czy ich relacje można było nazwać poważną, czy też ten tylko się nim bawił. Bo ten ewidentny brak zaufania, jaki miał miejsce tuż przed komnatą, dał mu dużo do myślenia.
Zaś w tym samym czasie, kiedy JeongGuk rozmyślał tak nad tym wszystkim, młody Min wraz z matką zawędrował na drugi koniec sali. Królowa Hyun-ah, bowiem miała pewien plan. O ile tak można to było nazwać. Koniecznie chciała kogoś Yoongi'emu przedstawić. Kogoś szarmanckiego, ale i również oczytanego i inteligentnego. Kogoś, kto podzielał jego pasje i mógłby być, jego dobrym przyjacielem. Kogoś, kto na pewno zrozumiałby jego artystyczną duszę i dziecięce, niemal naiwne, spojrzenie na świat.
- Synu, pozwól, że ci kogoś przedstawię - sympatyczny uśmiech rozciągnął się na jej ustach, kiedy to stanęła wraz z młodym Minem na przeciwko pewnego rudowłosego młodzieńca. - To jest Jung Hoseok, syn mojej najlepszej przyjaciółki z Zachodniego Królestwa. Pozwól, że cię z nim zostawię, bo ja aktualnie muszę wracać do gości. Niemniej, jednak mam nadzieję, że się polubicie - zaśmiała się dźwięcznie, by już po chwili skinąć na nich głową i oddalić się w tylko sobie znanym kierunku.
- Bardzo miło poznać - zawołał rudzielec, który skłonił się lekko, zaraz wyciągając rękę na przywitanie. - Nazywam się Jung Hoseok, mam nadzieję, że się dogadamy.
- Mi również - skinął smętnie Min, zaraz ściskając dłoń swojego kolegi. Kolegi, który uśmiechnął się ciepło w jego kierunku, tak, że Yoongi'emu zmiękły kolana, a w głowie już zaczynał pisać się wiersz o jego wspaniałej osobie.
Lecz nie przewidział tylko jednego. Mianowicie tego, że z drugiego końca sali obserwował go pewien szaro-włosy mężczyzna. Mężczyzna, który powoli zaczynał planować to, w jaki sposób ukarze swojego maluszka...
a/n: oto jestem i chyba jeszcze żaden rozdział mi się nie podobał, tak jak ten dzisiejszy... grrr.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro