Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Khloe na wieść o tym, że jej ukochany podopieczny jednak doczekał potomstwa poczuła się tak jakby zabrany jej kawałek serca, poczęści wrócił na swoje miejsce. Poczuła się tak jakby ktoś ponownie odpalił w niej iskierke nadziei, którą tak samo łatwo zgasił tego pamiętnego dnia.

Tuż po zaginięciu Snowflake'a Khloe udała się do swojej siostry. Starszej o dwa lata, samotnej pani biznesu, która wieczory, ba, całe życie chciała spędzić jak w wyidealizowanych książkach czy filmach dla kobiet, gdzie główna bohaterka mieszka w wielkim mieście, w wielkim, wyłożonym marmurami domu, gdzie wieczory spędza w towarzystwie swojego kota z kieliszkiem czerwonego wina, przy świecach odpoczywając oraz (o czym nie wiedzieli jej znajomi i rodzina) łkając oglądała jakieś dołujące filmy rozmyślając czemu ciągle jest samotna, albo trafia na facetów lecących na jej pieniądze lub nachalnego szefa.

Ale wracając do rzeczy.

Khloe wiedziała, że Sandy przyjmie ją jak zwykle serdecznie. Mimo tego i tak nie chciała się jej "wpraszać", ale wiedziała że prędzej czy później skończy się to jak się skończy, a gdyby nie obecność drugiej osoby - nawet tragicznie.

Jeszcze tego samego dnia wypłakała się siostrze w ramie. Brunetka mimo iż nie podzielała jej miłości do wyścigów i koni to od czasu do czasu przyjeżdżała na jakieś gonitwy, w eleganckiej sukni obserwując wszystko z trybun.

Od tego czasu młodsza popadała ze skrajności w skrajność.

Na ten czas zamieszkała w pokoju dla gości. Elegancki, z dominującym beżem i bielom, przytulny, z kominkiem.

Dziewczyna całą noc przepłakała w poduszkę. Gdy około pierwszej nad ranem zaniosła się histerycznym szlochem, Sandy przyleciała do jej pokoju ze szklanką wody i lekami na uspokojenie, po czym tłumacząc, że wszystko się jakoś ułoży wróciła do swojego pokoju.

Sama najchętniej zażyłaby hydroksyzyne na uspokojenie, ale o tej porze od razu by po niej usnęła, ale na wszelki wypadek wolała nie, jakby musiała znowu interweniować.

Dni mijały, Sandy wychodziła codziennie do pracy zostawiając Khloe samą ze swoimi problemami. Nawet zastanawiała się nad wzięciem wolnego, jednakże miała na głowie jeszcze bardzo ważny projekt, który wraz z niedokończeniem na dany termin czy przepadnięciem ciągnąłby za sobą przepadnięcie dużych pieniędzy. Jak sama wolisz. Na twoje miejsce czeka jeszcze pięć innych osób i zgarnięcie posady.

Nie czuła się z tym dobrze, że zostawia siostre samą. Wręcz przeciwnie. Czuła się fatalnie. Nie wiedziała czy dobrze robi, ale nie miała wyboru. Nie chciała tymi problemami zadręczać rodziców i targać ich z drugiego końca kraju czy odwrótnie i wysyłać tam Khloe.

Natomiast w tym czasie Khloe leżała w łóżku jak wrak człowieka. Którym w sumie się czuła. Źle sypiała, była blada, miała podgrążone oczy, a każda drobna czynność była dla niej jak zdobycie Mount Everestu. Nie dbała o sobie przez ten czas. Nie myła się od kilku dni, a dawniej długie platynowe włosy przypominały bardziej strączki. Siostra regularnie przynosiła jej wykwitne dania, a ta regularnie odmawiała. Jedynie od czasu do czasu, gdy niemiłosierne ssanie w żołądku przeszkadzało jej pogrążanie się w depresji skósiła się na małą kanapke z serem. Tak samo, gdy nie miała już wyboru, gdy wyczołgała się spod kołdry odwiedzała toalete, po czym znowu zaszywała się w pokoju.

Dwa tygodnie, które ciągnęły się jak dwa lata, później Khloe po raz pierwszy wstała z łóżka tłumacząc sobie że świat toczy się dalej i trzeba poskładać się w całość choć jak bardzo było ciężko i jak bardzo bolało. Wzięła z torby czyste ubrania, bielizne oraz kosmetyczkę i poczłapała do łazienki.

W progu drzwi Sandy złapała ją w ramiona i wyszeptała jedynie ciche "No wreszcie"

Gdy w końcu blondynka wskoczyła pod prysznic poczuła jak ciepła woda koi jej napięte i zszargane nerwy. Tego jej było trzeba. Wreszcie się ogarnęła i wyglądała jak człowiek.

Włosy związała w kitke i ubrała jakiś zwykły, sprany podkoszulek i szare dresy.

W kuchni czekała na nią Sandy smażąca jajecznice. Khloe usiadła na jednym w krzeseł przy stole. Siostra podsunęła jej pod nos ciepłą herbatę z cytryną, po czym każdej nałożyła śniadanie.

Niedługo potem brunetka znowu wyszła do pracy. I Khloe znowu została sama. Nie licząc białej kotki.

Westchnęła ciężko jakby tym samym powietrzem chciała wyrzucić z siebie wszystko co ściskało jej klatke piersiową i nie dało swobodnie odetchnąć.

Zrobiła sobie gorącej malinowej herbaty po czym wyszła na balkon, usadowiła się na szarym fotelu z wikliny i myślała co będzie dalej...

I od tego czasu dziewczyna znowu zaczęła popadać ze skrajności w skrajność.

Nastroje przeplatały się ze sobą, a Sandy przestała radzić sobie z życiem idealnej, niezależnej bizneswoman. Idealnej.

Khloe raz przez tydzień zachowywała się normalnie, ale praktycznie obojętnie. Następnie na kolejne dwa tygodnie wracały do niej demony przeszłości i ponownie zaszywała się w swoim pokoju.

Pewnego razu, gdy wszystko znowu zaczęło się układać, Sandy wyszła do pracy, a Khloe usadowiła się przed ogromny telewizorem. Zaczęła skakać po kanałach. W pewnym momencie o jej uszy, między jednym kanałem, a drugim obiło się słowo "wyścig". Może nawet nie chodziło o konny, a sprawił, że dziewczynie ponownie coś pękło. Ponownie się rozpłakała, a jej oczy powędrowały przez przypadek na barek z alkoholem. Wcześniej go nie zauważyła lub może nie chciała zauważyć.

Podniosła się z pozycji siedzącej i chwiejnym krokiem podeszła za barek. W gablotce znajdowały się kryształowe kieliszki oraz wszelkiej maści alkohole. Dziewczyna chwyciła za whisky. Nie zwracała uwagi na jakieś szkliwo czy godność. Skrzywiła się po pierwszym łyku, ale uznała to za jedną ucieczke, więc zaczęła pić "na hejnał".

Nigdy nie lubiła się upijać, ani nigdy wcześniej tego nie zrobiła, rzadko kiedy alkohol chociażby zaszumiał jej w głowie. A teraz nie mogąc znaleźć resztek godności siedziała z głową nad toaletą i ze wstydem wymalowanym na policzkach mając wrażenie i chęć że za chwile umrze. Obok niej na krawędzi wanny siedziała zdenerwowana do granic możliwość Sandy co chwilę rzucając pod nosem przekleństwa.

I tak mijały tygodnie, a nawet i miesiące. Sandy założyła łańcuch z kłódką na gablotke, a Khloe nawet nie miała chęci tam sięgać. Od razu oczyma wyobraźni widziała tą  żenującą scene z łazienki i wstyd palący jej policzki.

Pewnego dnia jej telefon od dawien dawna dał o sobie znak życia. Nie wiedziała nawet kto dzwoni, ale nie miała nawet odrobiny chęci, żeby odebrać.

- To, że czujesz się beznadziejnie, nie oznacza, że ludzią na tobie nie zależy. Życie toczy się dalej i chociaż próbujesz się tego wyprzeć to musisz to wreszcie przyjąć do świadomości. I może z łaski swojej wreszcie odbierzesz!- wrzasnęła na nią Sandy, która szczerze powiedziawszy miała już tego po dziurki w nosie.

Khloe burknęła coś pod nosem nawet nie myśląc by odebrać czy nawet odzwonić. Obróciła się jedynie na drugi bok.

Poirytowana brunetka odebrała za nią.

- Halo? Tak jest tu, ale udaje, że zaszycie się pod kołdrą na kilka miesięcy załatwi sprawę. Już ci podaję tego debila.- powiedziała, a za ten czas Khloe zdążyła się ponownie obrócić.

- No chyba cię...- nie dokończyła, bo starsza przyłożyła jej telefon do ucha, który niechętnie musiała trzymać. Posłała Sandy mordercze spojrzenie.

- Czego chcesz?- powiedziała najoschlej jak potrafiła.

- Przyjeżdżaj tutaj szybko. Royal Song urodziła. Ojcem jest Snowflake.- rzucił Roberto, po czym rozłączył się.

Khloe natomiast poczuła się tak jakby dostała otwartą ręką w twarz. Snowflake? Nie mogła w to uwierzyć. I jednej chwili, poczuła jakby cały ten szary otaczający ją świat zaczął wreszcie odzyskiwać barwy. Przez jedno krótkie zdanie.

***

1186 słów. wow.

dobry wieczór, tęskniliście coś za mną? bo ja na przykład w sumie cieszę się, że wróciłam na wattpad. przez poprzedni rozdział czuję się jak grgml- nie było mnie długo, wreszcie coś wrzuciłam związanego z moim odejściem i znowu mnie nie było. no cóż, ale wypada jednak wyjaśnić parę spraw, na które (((mam nadzieję))) czekaliście

no i branoc♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro