Rozdział 1
Każda sprawa miała jakieś inne podobieństwo. Wszyscy chcieli złapać przestępcę i najlepiej wsadzić go od razu do więzienia, ale nie wiedzieli, co naprawdę było dowodem, a co tylko ich domysłem. Szukali igły w stogu siana i prawdopodobnie zawsze byli o krok od znalezienia sprawcy. Za początek morderstw uważano dzień, kiedy zgłoszono do nich pierwszą zbrodnię jednak to zaczęło się o wiele wcześniej niż myśleli.
Dowody były porozwieszane po całym mieszkaniu Kim Taehyunga. Radość młodego detektywa z każdym nowym znalezionym przez niego śladem wytwarzała w nim nieposkromioną euforię i chęć złapania najgorszego mordercy w historii Korei, jednak znalezienie go nie było wcale takie łatwe. Gra toczyła się o dużą stawkę, a brali w niej udział nie tylko prywatni detektywi.
Kim Taehyung był marionetką w rękach policji, dostarczał im dowody, chociaż nic z tego nie miał. No może jedynie pozwolenie na przeszukiwanie miejsc zbrodni wtedy, kiedy tylko chciał. Niektórzy chcieli z nim współpracować, ale nie umieli. Chłopak skupiał się w swojej pracy tylko i wyłącznie na intuicji. Był niezwykle dokładny w tym co robił, a każdy jego ruch był roztropny i odważny.
Jednak znalazło się kilku chętnych, którzy chcieli z nim walczyć i na własną rękę zaczęli szukać swoich własnych dowodów, skupiając się tylko i wyłącznie na nich.
Jednym z nadzorujących zespołem, który chciał utrzeć mu nosa był Jeon Jungkook we własnej osobie. W swoich sprawach posługiwał się on zebranymi przez siebie i swój zespół dowodami, nie mogąc znieść tego, kiedy ktoś posługiwał się tylko swoją intuicją, która mogłaby zaciągnąć każdego w ślepy zaułek.
Nie dbał o to czy ktoś go lubił, zbierał twarde dowody, które łączyły się w jedną całość nie dając żadnych obaw przed nierozwiązaniem zagadki. Jeon Jungkook był niezwykle utalentowanym człowiekiem, ale nie rozumiał pewnych istotnych szczegółów podczas swoich śledztw. Nie umiał posługiwać się ostrożnością, a jego cały zespół musiał pracować w ekspresowym tempie.
Nieraz niektórzy z członków jego zespołu, którzy analizowali wszystko i wpadali na kolejne ślady nie mogli w nocy zaznać snu. Wykończeni do granic możliwości tracili swój zdrowy rozsądek, skupiając się tylko na dowodach, a chociaż było ich mało, wciąż drążyli temat, aż w końcu znajdywali ten jeden szczególny trop, który doprowadzał ich do końca śledztwa.
Kim Taehyung nie zgadzał się z ich zasadami, intuicja prowadziła go zawsze tam, gdzie było trzeba. Nigdy nie żałował popełnienia jakiegoś kluczowego błędu w swoich sprawach, a radość z wykonywania zawodu popędzała go do przodu. Jego mocną stroną była logika, której u swojego przeciwnika nigdzie nie widział.
Zapytany o chęć przyjęcia się do zespołu Jeona Jungkooka od razu odmówił. Nie było mowy, aby ta dwójka zaczęła ze sobą współpracować, oni nie umieli się nawet nawzajem dogadać, doprowadzając przy każdym możliwym spotkaniu do kłótni.
Wracając do Taehyunga od rana nie wiedział w co ma ręce wsadzić. Jego sprawa morderstwa ciągnęła się już od dwóch lat, wciąż nie wiedział do czego jeszcze będzie mógł posunąć się morderca. Nikogo nie obchodziły jego przypuszczenia, a ten drugi idiota był bliżej rozwiązania niż sam Kim.
Niby policja kazała im ze sobą współpracować, ale oni się na to stanowczo nie zgadzali ze sobą, a pewność siebie Jungkook'a jeszcze bardziej odpychała od niego Taehyung'a. Już raz próbował z nim pracować i skończyło się to tragicznie. Poza tym Taehyung miał dość kłótni z chłopakiem.
Jeszcze raz spojrzał na zdjęcie ciała zrobionego dzień wcześniej. Wszystkie szczegóły, blizna na ramieniu ofiary wskazywały, że to dzieło należało do mordercy, który ciągle nie dawał za wygraną, chcąc ukazać światu swoje cudowne morderstwa.
Ciała ofiar były dokładnie umyte, a ich twarze wyglądały jakby spały. Nie miały nawet krwi na sobie jakby ktoś pragnął, aby wyglądały na osoby żywe, które zapadły w śpiączkę.
Jedynym podobieństwem w tych wszystkich zbrodniach była blizna na prawym ramieniu zmarłych. Każda ofiara posiadała ten szczególny znak, który odznaczał się takim samym kształtem.
Chociaż była to blizna w kształcie przypominała płatek śniegu, który chociaż malutki był zjawiskowo piękny i dokładny. Nikt nie wiedział, co było motywem przewodnim zabójcy, jednak intuicja Taehyunga podpowiadała mu aby ten jeszcze raz wrócił na miejsce zbrodni. Wiedział jednak, że nie będzie to takie łatwe jak mu się zdawało.
Ominąć rozstawioną policję po wszystkich kątach było trudno, ale jeszcze trudniej było mu ominąć węszącego niczym pies Jeona Jungkooka.
Taehyung musiał więc zrezygnować ze swojego własnego transportu, dlatego musiał użyć kamuflażu. Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer, który jak najbardziej w tej sytuacji mógł mu pomóc.
— Witam z tej strony starszy detektyw Kim Taehyung rozmawiam z panem Lee? — zapytał z chrypką w głosie.
— Tak, czego dusza pragnie? Czyżby słynny detektyw potrzebował mojej pomocy? Nie zdarza się to zbyt często, właściwie to nigdy. Ty przypadkiem nie pracujesz z najbardziej agresywnym detektywem stąpającym po tym świecie, słynnym patologiem Min Yoongim? — zapytał z wyraźnym rozbawieniem w głosie.
— Nawet sobie nie żartuj. Yoongi jest poza moim zasięgiem wziął urlop w pracy i tak jakby zniknął, nie odpowiada na żadne moje telefony ani na smsy. Jakby wyparował, a ja teraz go najbardziej potrzebuję. Czuję, że jestem blisko rozwiązania tej całej zagadki. Powinieneś to wiedzieć pracujesz ze mną nielegalnie od dwóch lat — powiedział z wyczuwalną irytacją.
— Myślę, że po prostu stchórzył i nic na to nie poradzisz. Boi się odpowiedzialności i kary za wszystkie swoje zbrodnie.
— Wiesz, że bez tych jego zbrodni nie zaszlibyśmy tak daleko w tej sprawie? Zabójca już prawie jest złapany, wystarczy tylko moment jego nieuwagi, a będzie nasz, a raczej mój.
— Nie bądź taki pewny. Prawdopodobnie to jest dopiero początek, a te dwa lata niczego nam nie dały ani tobie. Wiesz, że Jungkook jest bliżej tej całej sprawy niż ty. Jeśli się nie pośpieszysz on zgarnie całe twoje zasługi, ty jak zwykle zostaniesz pominięty — powiedział z przekąsem, jakby wierząc w prawdziwość swoich słów.
— No dobrze może i masz rację, ale nie poddam się tak łatwo, ta sprawa jest moja tylko jest jeden problem. Z uwagi na to, że nie dostałem nakazu, a Yoongiego wcięło nie mam pozwolenia na przekroczenia miejsca wczorajszej zbrodni. Zostałeś mi tylko ty dlatego proszę rusz tyłek i przyjeżdżaj po mnie — powiedział błagalnym głosem.
Wiedział, że Lee był bardziej skory do pomocy jemu, aniżeli ktokolwiek inny znajomy z policji.
— Kto dostał więc nakaz, przecież od wielu lat to ty go dostajesz i nikt inny. Nawet Jeonowi się nigdy nie udało jego dostać. Policja go nie lubi. Wiem, bo pracuję w niej od dziesięciu lat.
— Więc lepiej przyjrzyj się temu, co dzieje się u ciebie w pracy, bo widocznie jesteś źle poinformowany. Jungkook po raz pierwszy w jego karierze dostał te cholerne pozwolenie, a role się odwróciły. Jednak nie sądzę, że jest nadzorującym głównym zespołem, aż tak bardzo policja go nie lubi. Nie wiem dlaczego oni mnie już nie lubią to ty powinieneś mi o tym powiedzieć. Spróbuj się tego dowiedzieć, a ja spadam. Za dziesięć minut widzę cię pod domem.
Taehyung rozłączył się. Był strasznie wkurzony, ponieważ musiał kombinować jak dotrzeć do miejsca zbrodni, a Jeon mógł sobie legalnie na spokojnie pracować.
Coś było nie tak, a Taehyung miał nadzieję, że przy pomocy Lee będzie mógł szybciej dowiedzieć się o co chodziło z oddaleniem go od tej sprawy. Może też przy okazji dowiedziałby się coś nieco o Yoongim?
Gdzie on był, skoro Taehyung tak bardzo go potrzebował
***
To jedyna książka, która została przeze mnie napisana i nie wstydzę się za nią, więc dodaję ją jako autorskie opowiadanie.
Wiem, że niektórzy z was ją czytali już, ale będzie mi miło, jeśli coś po sobie jeszcze raz tutaj zostawicie.
Rozdziały będą się pojawiać codziennie o 17.
Okładka została wykonana przez: NODEOFSCHERZO. Dziękuję Ci kochanie za współpracę, mam nadzieję, że okładki do tłumaczeń też wyjdą Tobie fantastycznie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro