Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

- Gotowa, Stella?

Dziewczynka odwróciła się w stronę drzwi, pakując do małego plecaka najpotrzebniejsze rzeczy. Stał w nich jej ojciec z torbą przewieszoną na ramieniu.

Zarówno Stella, jak i Tony zdążyli się pogodzić - choć przez tydzień się do siebie nie odzywali. Mężczyzna nie zmienił swojej decyzji, nawet mimo poważnej rozmowy z Pepper. Siedmiolatka jednak zdążyła się z tym pogodzić i obiecała, że nie zawiedzie oczekiwań ojca.

A teraz oboje pakowali najpotrzebniejsze rzeczy, by wyruszyć na wakacje. Na zgodę Stark postanowił zabrać swoją córkę na jej wymarzone wakacje - pozwiedzać trochę miast.

- Idę już! - odparła, biorąc w dłoń plecak. Choć wciąż nie była zbytnio zadowolona z decyzji Tony'ego, nie potrafiła odmówić mu wyjazdu na wakacje. Pierwszych i zapewne jednych z ostatnich, które mieli razem spędzić.

Oboje udali się do samochodu, a później - z lekkim piskiem opon - ruszyli w drogę.

~*~

Na pierwszy ogień udali się do Nowego Jorku - do miejsca, gdzie najczęściej byli razem. Pierwszą atrakcją była Statua Wolności, wielki posąg na wyspie Liberty Island.

- Widziałam ją z daleka, ale jeszcze nigdy z tak bliska. - powiedziała Stella, patrząc w górę na statuę. Tony objął ją ramieniem, również patrząc tam, gdzie ona.

- Chodź, pojedziemy dalej. - oznajmił. - Dzisiaj Nowy Jork, a później...

Wzruszył ramionami, w głowie mając już cały plan. Stella uśmiechnęła się i dała prowadzić dalej. Wiedziała, że te wakacje mogą być dla niej niezapomniane.

Kilkanaście minut później wciąż byli w Nowym Jorku, ale w zupełnie innym miejscu. Most Brooklyński, przez który właśnie przejeżdżali, był kolejnym punktem, który mieli zobaczyć.

Siedząca na przednim siedzeniu Stella, wpatrywała się w krajobraz z takim zainteresowaniem, którego Stark jeszcze nigdy u niej nie widział.

- Staniemy gdzieś na Brooklynie i ja zrobię zdjęcie temu mostu, dobra? - spytała, nie odrywając wzroku od szyby. - Chciałabym go narysować.

- W Twoim wykonaniu napewno wyjdzie wspaniale. - skomentował, uśmiechając się pod nosem.

- Słodzisz, tato. - zaśmiała się Stella. Po chwili odwróciła się do ojca i również uśmiechnęła. - Chyba wiesz, że będziemy musieli kupić wyprawkę, nie? Nie mogę jechać tam bez niczego.

- To mam już załatwione. A bardziej będę miał, kiedy panna Potts się zgodzi.

- A nie możemy jechać tylko we dwoje? Wiesz, jak ojciec z córką?

Tony westchnął, zanim odpowiedział.

- Jesteś moim skarbem, ale także tajemnicą dla wszystkich. Jeśli poszedłbym z Tobą na zakupy, szczególnie takie, do napewno wszyscy dowiedzieliby się, że mam dziecko. Chciałbym Ci zaoszczędzić tych wszystkich spojrzeń i jakiś ataków na Ciebie.

Stella nie odpowiedziała, ponownie wracając do mijającego krajobrazu. Wiedziała, że miał rację. Gdyby ktoś - spoza zaufanych osób - dowiedział się o jej istnieniu, to nie tylko ona byłaby atakowana przez resztę społeczeństwa, ale także jej ojciec.

I oboje woleli tego uniknąć.

Na razie.

~*~

Kolejne dni i tygodnie były dla rodziny Stark nieco męczące. Wyjeżdżali co kilka dni, zwiedzając miasta Stanów Zjednoczonych.

Zaraz po Nowym Jorku było New Jersey, które znajdowało się najbliżej ów miasta. Udali się tam z samego rana, by resztę dnia spędzić na zwiedzaniu.

- Wstawaj, Stella. Już dojeżdżamy.

Siedmiolatka leniwie otworzyła powieki, przecierając je rękoma, by wyostrzył jej się nieco wzrok. Uniosła głowę do góry, zauważając wokoło wysokie budynki, a na ulicach mnóstwo ludzi. Nie było jednak żadnego porównania z Nowym Jorkiem.

- Gdzie mnie zabierasz tym razem? - spytała z uśmiechem.

- Wszędzie, byleby z Tobą.

Uśmiech dziewczynki poszerzył się jeszcze bardziej, a serce zaczęło się topić. Pomimo tych wszystkich nieprzyjemnych sytuacji, które razem przeżyli ostatnimi czasy, kochała go najbardziej na świecie. W końcu miała tylko jego.

- To ruszajmy.

~*~

Zwiedzili całe New Jersey. Potem jeszcze Miami ( Miami Beach - słynny kurort ), Las Vegas (  superluksusowy hotel i kasyno Bellagio, położony przy ulicy Las Vegas Strip w Paradise, w stanie Nevada ), San Francisco ( Golden Gate Bridge - most wiszący łączący San Francisco z hrabstwem Marin ), aż dotarli do Chicago.

Stella poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku, gdy tylko się tam zjawili. Wiedziała, że został jej tylko miesiąc i zamieszka tu, będzie się uczyć ( nie tylko w szkole, ale także swoich nowych mocy ), że będzie tu sama. Nie była na to gotowa, mimo że się z tym pogodziła.

Tony widział, że nastrój jego córki nieco się pogorszył, ale się nie odezwał. Złapał ją jedynie za dłoń, ściskając lekko. Chciał dodać jej otuchy.

- Dlaczego tutaj przyjechaliśmy? - spytała dziewczynka, przełykając ślinę.

- Muszę załatwić jeszcze jakiś formalności w szkole. - odparł, choć słowa z trudem opuszczały jego gardło. Momentami zaczynał żałować swojej decyzji, ale nigdy by się do tego nie przyznał. - Ale później pójdziemy pozwiedzać. Musisz mniej więcej wiedzieć, gdzie co jest i wogóle.

Formalności załatwili stosunkowo szybko, co uszczęśliwiło obojgu. Po tym udali się prosto na Willis Tower - wieżowiec w centrum Chicago, w stanie Illinois. Ów budynek miał 108 pięter i ponad 442 metry wysokości.

Gdy Stella i Tony jechali na górę windą, w głowie mężczyzny narodził się pewien pomysł. Spojrzał na córkę z uśmiechem, po czym nachylił się w jej stronę, by tylko ona go słyszała.

- Co powiesz na jeszcze jedną atrakcję, na samej górze?

Siedmiolatka była zdziwiona, bo nie miała pojęcia, co takiego siedziało w głowie jej ojca. Ale przecież, kto nie ryzykuje, nie pije szampana.

- W sensie na dachu?

Stark nie odpowiedział, ale zamiast tego przytaknął skinieniem głowy.

- Okey.

~*~

Stella miała złe przeczucia, co do pomysłu Tony'ego, ale i tak już się zgodziła. Wiedziała, że ojciec nie zrobi jej krzywdy, za bardzo ją kochał.

Ukradkiem udali się na sam dach budynku. Wiał wiatr, który rozwiewał brązowe włosy dziewczynki. Nie było tam nikogo, prócz ich dwójki. Stanęli przy krawędzi, co nie było za dobrym pomysłem. W każdej chwili mogli spaść.

- Ufasz mi, skarbie? - spytał Tony, stojąc ramię w ramię z córką. Ta odwróciła się do niego i kiwnęła głową. Ufała mu, ale coraz bardziej żałowała zgodzenia się na pójście na dach tak wysokiego budynku.

Mężczyzna wziął na ręce Stellę i stanął jeszcze bliżej krawędzi. Siedmiolatka zaczęła piszczeć i nikt normalny nie dziwiłby się temu.

- Tato, co ty robisz?

Ale już nie uzyskała odpowiedzi.

Nie czuła już ramion ojca, nie widziała go. A jedyne, co słyszała, to swój krzyk.

Spadała w dół, zbliżając się coraz bardziej w stronę ziemi. Przechodnie zaczęli krzyczeć, widząc ją. Krzyczała także ona. Zaczęła przygotowywać się do bliskiego spotkania z ziemią i swoją śmiercią, ale ona nie nastąpiła.

- Mam Cię.

Znów czuła ramiona na swoim ciele, ponownie słyszała jego głos. Lecz nie widziała twarzy, widziała zbroję Iron Mana. Nie była w stanie nic powiedzieć, wciąż czuła swoje szybko bijące serce, które wręcz obijało się o jej płuca i żebra.

- Jesteś już bezpieczna. - powiedział Tony, odstawiając ją bezpiecznie na ziemię. Stella ledwo trzymała się na nogach, czuła, jakby zaraz miała się wywalić. Patrzyła na swojego ojca, a bardziej na bohatera, którym był.

Po chwili Stark odleciał, zostawiając ją samą wśród ludzi, a ona po chwili pobiegła do miejsca, gdzie zostawili swój samochód. I spotkała go tam.

I choć chciała na niego wrzeszczeć i bić go pięściami, jedyne co zrobiła to... Przytulenie się do niego mocno.

- Nie rób tak więcej. - wyszeptała, a Stark ucałował ją w głowę, nic nie mówiąc.

~*~

Wakacje pomału dobiegały końca, ale oni i tak się tym nie przejmowali. Ostatnie miasto na ich liście - Los Angeles. Udali się tam z samego rana. Nie obyło się od śpiewania po drodze, co nie wychodziło im najlepiej, ale przynajmniej było śmiesznie.

- Fałszujesz! - zawołała Stella, śmiejąc się w głos. Tony nie przejął się i "śpiewał" dalej, jeszcze bardziej rozśmieszając tym córkę.

W końcu dojechali w docelowe miejsce, gdzie od razu udali się na przechadzkę. Aż doszli do tej jednej ulicy.

Aleja Gwiazd, czyli aleja wzdłuż Hollywood Boulevard oraz Vine Street w Los Angeles, w dzielnicy Hollywood, zawierająca ponad 2600 pięcioramiennych gwiazd, upamiętniających znane osobistości świata show-biznesu. Miały tam swoje gwiazdy nawet kilkanaście fikcyjnych postaci Disneya.

- Wow!

Właśnie takie słowo opuściło usta Stelli, gdy podeszła do jednej z gwiazd - Mickey Mouse.

- To niesamowite. - skomentowała, podchodząc także do innych i przyglądając im się. - Też będę miała taką w przyszłości, zobaczysz.

- Napewno. - przytaknął Stark, uśmiechając się pod nosem.

Miał nadzieję, że te marzenie Stelli rzeczywiście się ziści. Wierzył, że tak się stanie. Wiedział, że było ją na to stać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro