Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

- Dziękuję za podwiezienie, wujku. - powiedziała Stella, gdy auto Hogana zaparkowało pod odpowiednim budynkiem. Spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się delikatnie.

- Nie ma sprawy, mała. - odparł jej z szerokim uśmiechem. Dziewczynka wysiadła z pojazdu i okrążyła go, by znaleźć się przy szybie od strony kierowcy. - Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz chciała wrócić. - dodał Happy, wskazując na telefon.

- Zapamiętam. Pa, Happy.

Chwilę później siedmiolatka patrzyła, jak auto coraz bardziej się oddala. Nie czekając ani chwili dłużej, odnalazła odpowiednie drzwi i zapukała w nie lekko, czekając, aż ktoś jej otworzy.

Nie czekała długo, bo zaraz we framudze stanęła tak dobrze znana jej kobieta.

- Cześć, Pepper.

- Cześć. Wchodź do środka. - odparła jej jedynie Potts, otwierając szerzej drzwi, by dziewczynka bez problemu weszła do środka. Gdy zamknęły się za nią drzwi, Pepper od razu zadała to nurtujące ją pytanie. - Co się stało, że chciałaś pogadać?

Stella westchnęła, opadając na wygodną sofę w niewielkim salonie blondynki. Ta usadowiła się tuż obok, obserwując ją. Stark ukryła twarz w dłoniach.

- Tata chce mnie wysłać do szkoły. - mruknęła w końcu, nawet nie patrząc na swoją rozmówczynię. Pepper zdziwiła się, bo nie do końca rozumiała to wszystko.

- Ale przecież to nic złego. Chciałaś iść do szkoły. Pamiętasz? Mówiłaś mi to. - powiedziała, kładąc dłoń na ramieniu brunetki.

- No tak, i nadal chcę. - odpowiedziała Stella, wreszcie patrząc w stronę kobiety. Chciała iść do szkoły, choćby dlatego, by nie siedzieć cały czas w domu sama. Wystarczyłoby jej nawet osoba, do której po prostu mogłaby się odezwać, pogadać, a w ostatnim czasie nie miała za bardzo na to okazji. - Tyle, że tata chce mnie wysłać do szkoły w Chicago.

- Co? Jak to? Czemu aż do Chicago? - zdziwiła się, wycofując nieco w siedzeniu. W końcu zrozumiała, dlaczego Stella chciała pogadać. Nie chciała uczęszczać do szkoły, aż tak daleko od domu.

- Też chciałabym wiedzieć. - westchnęła ciężko siedmiolatka, opierając się wygodnie o oparcie. - Chciałam, żeby to była szkoła gdzieś tutaj, w okolicy. Nawet New Jersey byłoby dobre. Ale Chicago?

Przez chwilę obie milczały, każda patrząc zupełnie gdzie indziej. Stella wzięła poduszkę w ręce i przytuliła ją do piersi. Pepper natomiast analizowała wszystkie za i przeciw.

- A próbowałaś go jakoś namówić do zmiany decyzji? - zapytała nagle. Dziewczynka spojrzała na nią swoimi brązowymi tęczówkami.

- Próbowałam, ale on się uparł. Mogę protestować, ale on i tak zrobi to co chce.

- Typowe dla niego. - mruknęła Pepper bardziej do siebie, niż do dziecka. - Dobra, a mówił coś jeszcze? Dlaczego chce Cię tam wysłać? Podał jakiś konkretny powód? - dopytywała, chcąc uzyskać jak najwięcej informacji. Chciała pomóc Stelli i nie było w tym nic dziwnego.

- Twierdzi, że chce mojego bezpieczeństwa, chce, żebym była bezpieczna. - powiedziała, przypominają sobie słowa ojca wypowiedziane dzień wcześniej. Rozumiała go, nie mogła powiedzieć, że nie. Ale bolało ją to, że wysyłał ją tak daleko.

- To zrozumiałe. Nie chce Cię stracić. - Pepper zamilkła na moment, zastanawiając się nad czymś intensywnie. Stella czuła pewien uścisk w żołądku, bała się, że Pepper nie będzie w stanie w jakikolwiek sposób pomóc jej ze zmianą decyzji swojego taty. Chciała iść do szkoły, nie chciała natomiast uczyć się tak daleko. - Porozmawiam z nim. Może uda mi się go namówić na szkołę gdzieś bliżej Nowego Jorku. - powiedziała wreszcie kobieta, a wielki kamień spadł z serca dziewczynki. Chociaż w niej miała wsparcie.

- Zrobisz to dla mnie? - spytała z nadzieją w głosie. Jej oczy zaświeciły się, co Potts doskonale zauważyła z takiej odległości.

- Dla Ciebie wszystko, Stella. - stwierdziła z uśmiechem. Wtedy Stark wręcz rzuciła się jej na szyję, ściskając mocno. Entuzjast, jaki od niej bił, był ogromny.

- Dziękuję.

Blondynka, chcąc, nie chcąc, odsunęła od siebie delikatnie siedmiolatkę i spojrzała jej w oczy. Intensywne brązowe tęczówki.

- Choć nie obiecuję, że się uda. Stark jest uparty.

- Ale i tak dziękuję, że się starasz. - powiedziała niewzruszona tym Stella, ponownie przytulając się do kobiety. - Za to Cię tak lubię. Pomagasz mi, choć nie musisz. - dodała nieco stłumionym głosem, ze względu na to, że całą twarz ukryła w zagłębieniu szyi Potts.

- Oczywiście, że muszę. - odparła oczywistym tonem. - A kto postarał się o podwyżkę dla mnie? - zapytała z uśmiechem. Brunetka zaśmiała się, ponownie tamtego dnia spoglądając na twarz swojej rozmówczyni. 

- Tata dał Ci ją, bo jesteś dobra. To nie była moja zasługa. Sama to zrobiłaś. - wskazała na nią palcem, uśmiechając się szeroko. Po tej przygnębionej Stelli nie było już nawet śladu. - Z resztą, słyszałam, że jesteś nową panią prezes Stark Industries. Gratulacje.

Pepper ukłoniła się teatralnie, śmiejąc pod nosem.

- A dziękuję bardzo.

Resztę dnia obie spędziły na rozmawianiu, a także wygłupianiu się i gotowaniu. Godziny leciały, aż w końcu Stella musiała wracać do domu. Tony - który wiedział, gdzie była jego córka - martwił się o nią, bo to była ich pierwsza poważniejsza kłótnia.

Chwilę przed ósmą wieczór po dziewczynkę przyjechał Happy, który odwiózł ją bezpiecznie do domu. Równo o ósmej wchodziła do budynku, gdzie czekał na nią Stark. Kolację - o ile można było to tak nazwać w ich towarzystwie - zjedli w ciszy, choć Tony co chwilę posyłał ukradkowe spojrzenia córce. Ta jednak starała się nie zwracać na to zbytniej uwagi.

W milczeniu i ze łzami w oczach kładła się do łóżka. Miała żal do swojego taty za tą decyzję, którą podjął bez zapytania jej. Aczkolwiek gdzieś w sercu znajdowała się nadzieja, że uda się go przekonać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro