Rozdział 14
Tego wieczoru i nocy Stella nie spała, a przynajmniej nie za długo. Przez kilka godzin pomagała ewakuować mieszkańców kamienicy, a później jeszcze gasiła pożar w niektórych miejscach. Kiedy kładła się spać było już nad ranem, ale na szczęście kolejnego dnia miała wolne od szkoły.
Kiedy wstała, dochodziło już południe, więc leniwie podniosła się z łóżka i udała do łazienki w celu skorzystania z toalety. W lustrze zobaczyła nie za wysoką dwunastolatkę z rozczochranymi brązowymi włosami i równie brązowymi - podkrążonymi i nieco zaczerwienionymi - oczami.
- Wyglądam, jak potwór. - mruknęła do siebie Stella, po czym opłukała sobie twarz wodą.
Ubrała się, uczesała i zjadła śniadanie. Mimo że wciąż była zmęczona, wyszła na spacer, by nieco się dotlenić. Nogi same zaprowadziły ją do miejsca, gdzie dzień wcześniej palił się budynek. Wszystko było już opanowane, a wokół nie kręcił się nikt, nawet mieszkańcy ów budynku.
Stella ruszyła dalej. Ale kilkadziesiąt metrów od miejsca zdarzenia stały wozy strażackie, a wokół nich mnóstwo ludzi. Dziewczyna zatrzymała się na moment, przy okazji zatrzymując także jakąś kobietę.
- Przepraszam bardzo. Wie pani, co się tutaj dzieje? - spytała uprzejmie brunetka, wskazując głową w bok. Kobieta uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Służby ratownicze, szczególnie straż pożarna, postanowili zorganizować przyjęcie w podzięce za pomoc we wczorajszej akcji. Tu niedaleko był pożar w pewnym budynku. - odpowiedziała, odwracając głowę w odpowiednią stronę. Stella, choć nieświadomie, również spojrzała w tamtym kierunku, przypominając sobie całą sytuację. - Pomogła im Snow. Taka bohaterka, zapewne ją kojarzysz. - dodała, wytrącając brązowooką z chwilowego transu.
- Tak, tak, jasne. - przytaknęła od razu Stark, zakładając kosmyk włosów za ucho. - A ona wie, że to przyjęcie jest na jej cześć? - zapytała, niezwykle zaciekawiona.
Oczywiście, że nie wiedziała, w końcu nią była. Przyjemne ciepło jednak rozlało się w jej ciele, gdy zrozumiała, że wreszcie ktoś ją docenił.
- Tego Ci już niestety nie powiem, bo sama nie wiem.
- No dobrze. Dziękuję za informacje. - odparła ponownie Stella, uśmiechając się do kobiety. Dzięki niej przynajmniej wiedziała, co robić. - Do widzenia.
- Do widzenia.
Stark od razu zawróciła do swojego mieszkania, niezwykle uradowana. Kobieta patrzyła na nią przez chwilę, aż zniknęła jej z pola widzenia, potem sama udała się w tylko sobie znaną stronę.
~*~
- Witajcie, kochani! - odezwał się jeden ze strażaków wprost do mikrofonu. Wszyscy obecni ludzie niemal do razu zamilkli, skupiając swoją uwagę na mężczyźnie, który uśmiechnął się, widząc, że go słuchają. - Jak już zapewne wiecie, to przyjęcie jest zorganizowane w podzięce za pomoc, którą wczoraj otrzymaliśmy od pewnej osoby. Nie mieliśmy jej nawet, jak podziękować, a odwaliła naprawdę kawał dobrej roboty. - powiedział z uśmiechem. Nie miał nawet pojęcia, że jest obserwowany z góry przez pewną osobę. - Jeśli gdzieś tu jesteś, Snow, pokaż się. Chcielibyśmy podziękować Ci osobiście. - dodał, rozglądając się po tłumie. Rozległy się ciche szmery wśród tłumu, każdy zaczął się rozglądać w poszukiwaniu Snow, ale nikt jej nie widział.
Stella, z szerokim uśmiechem, wytworzyła nieco śniegu w swoich dłoniach, który później wyrzuciła w powietrze. Płatki śniegu zaczęły spadać na dół, osadzając się na chodniku i głowach mieszkańców Chicago.
- Śnieg! - zawołał jakiś chłopiec, patrząc w górę. Zachichotał, gdy płatek śniegu wylądował na jego nosie.
- Spójrzcie, tam jest! - krzyknął ktoś inny, wskazując na dach, gdzie stała Snow. Uśmiech ozdabiał jej twarz, a mimo to nie był dla nich widoczny, nie tylko przez maseczkę, którą miała, ale również przez wysokość, na jakiej się znajdowała.
- Snow!
Wszyscy zaczęli skandować "Snow", ku wielkiej uciesze Stelli. Dziewczynka od razu podleciała na dół i stanęła koło przemawiającego strażaka.
- Mogę? - spytała cicho, choć na tyle głośno, by mężczyzna ją usłyszał wśród tego hałasu. Strażak pokiwał jedynie głową i podał jej mikrofon do ręki. - Naprawdę mi miło, że tu przyszliście. - powiedziała do wszystkich, ale zamilkła, gdy znów rozniosły się krzyki w jej stronę. Było jej naprawdę miło, czuła się w końcu doceniona. - Większość z was we mnie nie wierzyła, obgadywała, nie ufała. I okey, każdy myśli na mój temat, co tylko chce, naprawdę. - dodała po chwili, gdy tłum nieco ucichł..Stella rozejrzała się wokoło, dostrzegając już dość znajome twarze. Nikt się nie odezwał, każdy miał sobie za złe za to, że dotychczas tylko narzekali na Snow, choć tak naprawdę próbowała tylko pomóc. - Chciałam jednak powiedzieć, że jest mi niezmiernie miło, że jesteście tutaj dzisiaj, bo znaczy to dla mnie dużo. Dobrze widzieć twarze osób, które człowiek uratuje. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak jest się usatysfakcjonowanym, gdy się komuś pomoże.
- Pokażesz, co potrafisz?! - zawołał ktoś z tłumu. Dziewczynka prędko wyłapała wzrokiem wysokiego nastolatka, którego widywała na szkolnych korytarzach. Wiele osób go poparło, na co Stella się uśmiechnęła.
- To żaden problem. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Ale chciałam jeszcze powiedzieć, żebyście nie oceniali ludzi po wyglądzie. To czyny i zachowanie pokazuje, jacy ludzie są naprawdę. Docieniajcie szczegóły, drobnostki, a zobaczycie, że świat nie jest wcale taki zły, jak się może wydawać.
Rozległy się brawa, ale Stark już nie zwracała uwagi na ludzi. Odwróciła się do mężczyzny, który wciąż stał obok, i oddała mu mikrofon.
- Piękne słowa. - skomentował strażak, uśmiechając się szeroko. Nie dowierzał, że tak młoda dziewczyna może się tak wypowiadać. On sam, w jej wieku, nie potrafił dobrze się wypowiedzieć, gdy nauczycielka go przepytywała.
- Dziękuję panu bardzo. - podziękowała Stella, czując w środku przyjemne ciepło. Choć wciąż była zmęczona, nie było tego po niej widać, bo euforia płynęła w jej żyłach. - Pana koledzy spisali się wczoraj na medal. Wy także powinniście zostać za to nagrodzeni. - dodała, splatając razem palce za plecami. Tak naprawdę, gdyby nie strażacy, ratownicy i policjanci, trudno byłoby jej opanować całą sytuację i pomóc poszkodowanym. Mimo wszystko wciąż była dzieckiem.
- Ale to ty wykonałaś wczoraj najlepszą robotę. Nikt z nas, w Twoim wieku, nie dałby rady zrobić tego, co zrobiłaś wczoraj ty. Jesteś niesamowita.
- Dziękuję jeszcze raz. - powiedziała ponownie, poprawiając swoje włosy. - No, ale chyba na mnie czas. Ktoś miał w końcu zrobić mały pokaz, nie? - zaśmiała się, wzbijając metr nad ziemię. Mężczyźnie również udzielił się jej dobry humor i zaśmiał się cicho, miała sporo racji.
- Leć, młoda.
Stella odwróciła się jeszcze do mężczyzny, zasalutowała i poleciała do góry. Chwilę później zaczęła niewielki pokaz swoich umiejętnościach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro