Rozdział 11
Wiedza dziesięcioletniej Stelli była naprawdę spora, jak na jej młody wiek. Dziewczynka wielokrotnie miała jedne z najwyższych wyników w swojej klasie. Co roku zdawała szkołę z najlepszymi wynikami. Tony Stark był z niej naprawdę dumny.
Ale to nie podobało się uczniom z klasy Stelli.
Dziesięciolatka była szykanowana przed to w klasie. Większość z nich nie lubiła jej od początku, choć nie zrobiła im nic złego. Niektórzy po prostu zazdrościli brunetce jej osiągnięć. A inni nie zwracali nawet na to uwagi.
Nauczyciele nic nie zauważali, Stella też nic nie mówiła. Dzielnie zbywała złośliwe uwagi uczniów, nie dając po sobie poznać, jak bardzo ją to rani. Nie chciała pokazać swojej słabości przy innych.
Zadzwonił dzwonek na przerwę, a uczniowie natychmiast zaczęli się pakować, by czym prędzej wyjść ze sali. Stella nie była wyjątkiem. Nie spieszyła się, jak inni, wolała wyjść ze stali w spokoju, bez żadnych przepychanek przy drzwiach. Tym razem jednak nie dane jej było wyjście z pomieszczenia.
- Stella, zostań, proszę Cię, na chwilę. Muszę z Tobą porozmawiać. - odezwała się nauczycielka, widząc, jak brązowooka skierowała się do drzwi. Dziewczynka nie odezwała się, ale podeszła do kobiety.
Gdy ostatni uczniowie wyszli ze sali, wychowawczyni Stelli zamknęła drzwi i wróciła do swojego biurka, przy którym wciąż stała brunetka.
- Usiądź proszę. - poprosiła kobieta, wskazując dziewczynce krzesło, na którym ta posłusznie usiadła. - Chciałam z Tobą porozmawiać. Na osobności.
- Coś się stało? - zapytała zaniepokojona Stella. Tak naprawdę nie miała pojęcia, dlaczego musiała zostać. To była jej ostatnia lekcja i miała zamiar wrócić do domu, odrobić lekcje i, tak jak codziennie, wyjść na miasto, by możliwie kogoś uratować.
- Trudno nie zauważyć, jak dobre oceny masz. - zaczęła kobieta, na co dziewczynka spuściła wzrok, uśmiechając się pod nosem. - Inni nauczyciele kazali mi z Tobą porozmawiać na temat konkursu wiedzy. Wydajesz się idealną kandydatką.
Stella nie odpowiedziała, choć poczuła przyjemne ciepło w środku. Nie sądziła, że ktokolwiek kiedykolwiek zaproponuje jej udział w konkursie wiedzy. Nie uważała, żeby była, aż tak mądra.
- A jak wogóle wyglądałby ten test wiedzy? - zapytała Stark, zaintrygowana ów konkursem. Kobieta uśmiechnęła się szeroko, wiedziała, że Stella mogła nawet wygrać. I zamierzała tego dopilnować osobiście.
~*~
Kolejne tygodnie pani Flores, wychowawczyni Stelli, przygotowywała ją do konkursu. Dziewczynka wiele godzin spędzała przy książkach, ucząc się. Nauczyciele starali się ją odciążać ze sprawdzianów i kartkówek, za co była im naprawdę wdzięczna.
Miała tylko jeden problem: uczniowie z jej klasy kłócili się, dlaczego Stella nie pisze sprawdzianów, a oni muszą. Wielokrotnie patrzyli na nią z mordem w oczach, a zamiast jej pogratulować, że bierze udział w konkursie wiedzy, oni jeszcze bardziej ją szykanowali.
Stark nie miała też zbytnio czasu, by pomagać innym. To, co było jej rutyną, poszło w zapomnienie, choć nie raz miała wielką ochotę rzucić to wszystko, wyjść na miasto i po prostu polatać, może kogoś uratować. Zaciskała jednak zęby i pilnie się uczyła.
- Stella, zostań na chwilę.
Brunetka zatrzymała się i podeszła do kobiety. Była już naprawdę zmęczona tym wszystkim, ale nie chciała nikogo zawieść. Ani swojej wychowawczyni, ani swojego taty, a przede wszystkim, samej siebie.
- Jutro o 10 w auli odbędzie się konkurs. Zjaw się kilka minut wcześniej, będę tam na Ciebie czekać.
- Dobrze. Na pewno przyjdę. - przytaknęła od razu Stella, uśmiechając się na pokaz. Coraz trudniej było jej udawać, że wszystko jest w porządku. - Do widzenia.
- Do zobaczenia.
~*~
- Pytanie do Stelli. - odezwał się jeden z nauczycieli, prowadzący szkolny konkurs wiedzy. Dziewczynka poprawiła się na siedzeniu, by lepiej słyszeć mężczyznę. - Krowa stała na granicy czesko-francuskiej. Do którego państwa należy?
Podchwytliwe.
Stella nie musiała się długo zastanawiać. Geografia nie była dla niej trudna. W dodatku ten test wiedzy przypominał bardziej test na inteligencję. A inteligencję odziedziczyła przecież po ojcu.
- Nie należała do żadnego. - odparła oczywistym tonem, wzruszając ramionami.
- Dlaczego? - dopytywał mężczyzna, obserwując bacznie brunetkę. Dziewczynka czuła na sobie wzrok niemal wszystkich znajdujących się na sali, ale ignorowała to.
- Nie istnieje granica czesko-francuska. To proste.
Po sali rozniosły się oklaski, na co tylko się uśmiechnęła. Szło jej nieźle, była jedną z niewielu, którzy wcale się nie pomylili. A była najmłodszą uczestniczką, wśród wszystkich.
Pytania do innych leciały dalej i były - przynajmniej tak wydawało się Stelli - coraz trudniejsze. Ona sama, w duchu, odpowiadała sobie i za każdym razem dobrze trafiała. Niestety niektórzy nie znali odpowiedzi.
- Brian, ostatnie pytanie do Ciebie. Słuchaj uwaznie. - odezwał się nauczyciel, a wszystkie pary oczu poleciały na blondyna. Chłopak patrzył dumnie przed siebie, zadowolony, że udało mu się dojść tak daleko. - Był sobie lord, który miał dwóch synów. Po jego śmierci został odczytany testament, w którym było napisane, że cały majątek otrzyma ten syn, który przebędzie, jak najwolniej określoną trasę przez puszczę. Każdy z synów wybrał jak najwolniejszego konia i ruszyli w drogę. Po przejechaniu około połowy trasy, zatrzymali się w chacie starszej kobiety, by odpocząć. W pewnym momencie bracia wybiegli z chaty, wsiedli na konie i popędzili, ile sił. Staruszka coś im powiedziała. Pytanie brzmi: Co im powiedziała starsza pani, że bracia nagle tak popędzili? Testamentu przecież nie można zmienić.
Mina chłopaka zrzedła, a Stella słyszała, jak przełknął głośno ślinę. Przez chwilę na sali panowała nienaturalna cisza, każdy z wyczekiwaniem wpatrywał się w Briana, czekając na jego odpowiedź.
- Jaka jest odpowiedź?
- Ja... - zaczął nastolatek, spoglądając po innych. Zatrzymał swój wzrok na Stelli, która uśmiechnęła się do niego. Wiedział, że znała poprawną odpowiedź. - Jeśli nie odpowiem, to co się stanie? - zapytał nagle, dziwiąc tym grono pedagogiczne, które robiło za jury.
- Odpadasz, a pytanie przechodzi do kolejnej osoby. - odpowiedział spokojnie mężczyzna. W duchu wierzył, że jednak Brian odpowie. Nie wiedział, że chłopak nie zna odpowiedzi. - Czyli...
- Nie wiem. Nie znam odpowiedzi.
- Dobrze. - przytaknął powoli nauczyciel, odwracając się do Stelli. To ona była kolejną osobą. - Stella, to samo pytanie. Co im powiedziała starsza pani, że bracia nagle tak popędzili? - powtórzył, patrząc wyczekująco na dziewczynkę. Ta tylko przełknęła ślinę i uśmiechnęła się, spoglądając kątem oka na Briana.
- Starsza kobieta powiedziała: "Spadek waszego ojca jest obciążony długami". To dlatego bracia uciekli.
Na sali zapanowała niezręczna cisza, aż w końcu mężczyzna oznajmił, że jest to dobra odpowiedź, a widownia zaczęła klaskać. Uśmiech na twarzy Stelli poszerzył się, choć serce wciąż waliło jej w piersi.
- Jeśli jeszcze raz odpowiesz dobrze, wygrasz. - powiedział mężczyzna, uśmiechając się delikatnie. - Postaraj się. - dodał ciszej, nachylając się nieznacznie w jej stronę.
- Powodzenia. - mruknął Brian do Stelli, posyłając jej szczery uśmiech. Choć sam walczył do końca, trzymał kciuki za dziewczynkę, która, jego zdaniem, nie miała z nikim szans. - Uda Ci się.
Stella nie odpowiedziała, lecz odwzajemniła gest chłopaka.
- Pewien poszukiwany przestępca był cały ubrany na czarno. Czarne buty, skarpetki, spodnie, sweter, rękawiczki, kominiarka. Skradał się czarną ulicą, na której nie świeciła żadna lampa. Nie widać księżyca, a niebo zachmurzone. Naprzeciw niego idzie uzbrojony żołnierz. Nie ma przy sobie żadnej latarki ani innego światła, jednak w jakiś sposób zauważył przestępcę i go złapał. Jak to możliwe?
- Zauważył go, bo był dzień. - odparła od razu Stella, bez żadnego zastanowienia. Miała szczęście, bo już kiedyś słyszała tą zagadkę i pamiętała jej rozwiązanie.
- Pani dyrektor, chyba możemy ogłosić zwycięzcę. - stwierdził nauczyciel, odwracając się do wspomnianej kobiety. Ta podeszła do niego z uszykowanym dyplomem w dłoni.
Wszyscy wstali, łącznie z uczestnikami konkursu, którzy ustawili się w szeregu przed gronem pedagogicznym. Stella myślała, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi, gdy stała centralnie naprzeciw dyrektorki szkoły, która patrzyła na nią z uśmiechem.
- Stello, wystąp, proszę. - poprosiła kobieta, a brunetka niemal od razu wykonała jej polecenie. Dłonie zaczęły jej się trząść, a ona usilnie starała się to ukryć. - Gratuluję wygranej. Naprawdę na to zasłużyłaś.
- Dziękuję bardzo. - odezwała się Stella, ściskając dłoń kobiecie. Chwilę później odebrała od niej dyplom i nagrodę w postaci książki.
Reszty uroczystości Stark nie słuchała, zbyt szczęśliwa, by wyłapać jakiekolwiek słowa. W uszach jej wręcz szumiało od ekscytacji.
~*~
- Plotki szybko się rozchodzą. Słyszeliśmy, że wygrałaś.
Stella ledwo doszła pod odpowiednią salę, a już została otoczona przez uczniów swojej klasy. Wywróciła oczami, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że tak będzie.
- Nie musicie gratulować. Nie zależy mi. - odparła od razu, patrząc na nich obojętnie. Przez te kilka lat z nimi spędzonych, nauczyła się ignorować zaczepki, choć te wciąż ją bolały.
- Nie gratulujemy. - odezwał się jeden z chłopaków, zakładając ręce na piersi.
- Mówię, że nie musicie. - powiedziała Stella spokojnie, mierząc chłopaka spojrzeniem. - Z resztą, zdaję sobie sprawę, że po prostu mi zazdrościcie. To widać na kilometr.
Brunetka zarzuciła swoimi długimi włosami do tyłu i wyminęła grupkę uczniów, stając kilka metrów dalej. Nikt więcej się nie odezwał. Wszyscy weszli w ciszy do sali, gdy tylko zadzwonił dzwonek na lekcje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro