2
☪
Z cichym przekleństwem puścił paczkę zawiązaną z boku czarną wstążką i z małą karteczką u boku. Podparł swoje dłonie o kolana i wypuścił powoli powietrze ze swoich zmarnowanych płuc. Zmęczenie ogarniało całe jego ciało, zaczynając od pulsujących z bólu nóg aż po przeciążone mięśnie ramion. Pogoda też nie dopisywała, ostre słońce raziło Jeona w oczy, a ciepło powodowało wodospad potu.
Wczorajszego wieczora został wybrany przez Hobiego aby doniósł duszę dla demona, który ich wcześniej odwiedził. Kłócił się z grymasem, nie mając ochoty na takie wycieczki, jednak jego zdanie nie miało tam wartości. Oczywiście, starszy zapomniał wspomnieć że jego pałac mieści się daleko od ich interesu,a paczka zawierała dodatkowy bonus. Chłopiec był początkowo zdumiony, nigdy nie dawali takich rzeczy dla klientów, jednak skoro starszy tak zrobił znaczyło jedno. Chciał mieć z tej znajomości korzyści.
Jęknął pod nosem i podniósł paczkę, mając już ruszyć ku dalszej drodze, ale zatrzymał się gdy usłyszał z dala chukot wozu. Obejrzał się i na końcu polnej drogi, wokoło usłanej czerwonymi kwiatami, czarnego konia i wóz. Szybko zmierzał w jego stronę, coraz bardziej zbliżając się ku zestresowanemu Ggukowi.
Po przemyśleniu sytuacji zszedł na bok, a jego stopy zniknęły w zielonej trawie, sięgającej mu do kolana. Przeczekał kilka sekund i zawiesił głowę, kiedy pędzące konie migneły mu przed oczami.
- Cholerny wóz - westchnąwszy wyszedł na kamienną drogę, jednak stanął jak słup soli gdy ujrzał stojący pojazd- co jest?
Mocniej złapał za krawędzie paczki, po czym z szybko bijącym sercem zrobił krok do przodu. Nagle drzwi od strony pasażera z hukiem się otworzyły, powodując mini zawał u Jeongguka. Momentalnie złapał się za serce, zapominając o przedmiocie który wcześniej trzymał, teraz leżący na jego stopach. Syknął z bólu i wolno wysunął bolące kończyny spod ciężaru.
- Kurwa.
- Nie, Kim Taehyung.
Chłopiec zmarszczył brwi na niespodziewany głos. Przed nim stał ten sam facet, który pomagał wybrać duszę Yoongiemu, temu demonowi. Przynajmniej tak mu się zdawało, ponieważ gdy Hoseok mówił mu jego imię, zbytnio go nie słuchał.
- Nie rozumiem, znam pana? - zapytał, przyglądając się mężczyźnie. Ten zaśmiał się tylko i przekręcił głowę.
- Idziesz z paczką do Min Yoongiego, prawda?
Przytaknął głową.
- Właśnie tam jadę. To co, wsiadasz?
☪
- Kurczę Jimin, nie jestem pewny czy to dobry pomysł.
Jimin pakując ryż do buzi, podskoczył z dziwną miną, przybliżając się do Hoseoka i zaglądając mu w oczy. Jedną z małych dłoni położył na czole, a drugą zaczął ciągnąć jego policzki. Chłopak zaczął się wyrywać, kręcąc we wszystkie strony głową oraz szarpiąc nogami. Nie miał pojęcia co odbiło młodszemu, który jeszcze kilka chwil wcześniej wcinał ugotowany pokarm z warzywami.
- Dobrze się czujesz? Nie masz gorączki, nie zaraziłeś się jakimś paskudztwem od tych starych bab z rogu?- odsunął się od Junga na bezpieczną odległość, chociaż nie groziło mu nic że strony starszego, aktualnie wycierającego z grymasem kawałki ryżu którym został opluty - ten pomysł jest tak genialny, że lepszego nie wymyślę już więcej w moim życiu!
- W to nie wątpię - rzucił chłopak, walcząc w myślach czy nie opowiedzieć całych swoich zmartwień na ten temat- ale..
- Ale?
- Czy to jest...no wiesz, w porządku?
Blondyn pokręcił z niedowierzaniem głową. Nie mógł uwierzyć, że czasami Hobi zachowywał się jak przestraszony dzieciak, który ma pierwszy raz ulec presji rówieśników i nie wrócić do domu na noc. Widać było po nim że w środku truje go coś, co powoli zapuszczało korzenie niepewności, aby coraz głębiej sięgać jego duszy. Mało osób znało prawdziwego Jung Hoseoka, nie tego sprzedawcę dusz, który jednym swoim spojrzeniem mógł z tobą zrobić co chciał, a tego chłopaka który uwielbiał nocne spacery, gdzie wiatr rozwiewał mu włosy, jadł tony słodkich ciasteczek z jabłkami od babci Jimina i płakał nad smutnymi książkami.
Poklepał mu miejsce obok siebie, a starszy korzystając z okazji ułożył swoją głowę na jego kolanach. Jimin przeplatał między palcami jego włosy, nucąc cichą piosenkę.
- Co ja mogę ci powiedzieć? Dasz radę tu chyba nie wystarczy. Więc trzeba użyć bardziej radykalnych środków- Hoseok rzucił mu zdziwione spojrzenie - jak nie ruszysz dupy, to wielka okazja przejdzie obok! Chyba tego nie chcesz? Jesteś Jung Hoseok, możesz wszystko a teraz idź mi zrób piciu.
- Sam sobie zrób!-zaśmiał się, by po chwili pogrążyć się w swoich myślach.
Słodka gorycz tej jednej decyzji rozeszła się po jego ciele, czekając na żniwa.
☪
Powóz z kolejnym metrem coraz bardziej się trząsł, co nie podobało się Jeonowi, muszącemu znosić nierówności siedzenia, które wbijały się w jego miękki tyłek. Co chwilę marszczył brwi, próbując ignorując siedzącego przed nim Taehyunga wgapiając się w widoki. Ciemne lasy, wijący się mały strumyczek, nad którym bawią się dzieci wieśniaków, słomiane domki i zarumione twarze ludzi pracujących w polu. Mocny podmuch wiatru wtargnął do środka, powodując ciarki na ciele młodszego.
- Ten wysoki sprzedawca wywarł na moim panie dobre wrażenie, mogę powiedzieć że nawet spore zainteresowanie - Kim w końcu przerwał ciszę, wbijać spojrzenie w duże oczy niższego.
- Oh, to chyba dobrze?
Taehyung zaśmiał się, kręcąc z politowaniem głową. Chociaż spotyka tego chłopaka zaledwie drugi raz, jego zachowanie rozbraja go na kilka kawałków. Był jak mały, głupiutki i naiwny królik. Nie przejmujący się niczym, wesoło biegając po łące, nie zauważywszy czujnego spojrzenia wilka. Boleśnie słaby i nie mający szans w starciu z napastnikiem.
- Aż bardzo dobrze. Praktycznie graniczy to z cudem, jest on osobą zimną, wyniosłą, nieznająca zasad moralnych głoszonych na świecie. Zniszczony do dna, w głębi dusza posiadający tylko bezkresny gniew, i strach. Strach, którego przyczyny nie jestem nawet w stanie podać.
Jeon otoworzył usta w zdziwieniu, próbując ułożyć sensowne zdanie ale bystrość mężczyzny odebrała mu racjonalne myślenie. Miał odpowiedź dlaczego demon tak bardzo zainteresował Hoseoka, tak szybko i tak podejrzliwie. Cichy głosik w głowie powtarzał mu co chwilę mantrę że wyjdą z tego kłopoty.
I miał rację, gdy przy boku Taehyunga szedł do kosztownego pałacu, z paczką gdzie mieścił się zalążek całego chaosu który powstanie.
I wszyscy spojrzeli na siebie z przestrachem. Pierwszy akt przed nimi.
☪
Powoli zaczynamy się zbliżać do właściwej akcji, mam nadzieję że was nie zanudziłam xD mogą być błędy, bo poprawiam tono drugiej w nocy
czy mój styl pisania jest w miarę ok?
Chce przypomnieć że wszystkie postacie które się pojawiły w rozdziale " postacie" mają ważny udział na fabułę ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro