Parodia typowego FanFiction [1]
Był piękny, słoneczny dzień w małej miejscowości gdzieś w Ameryce.
Mary wstała i założyła szybko biały top crop, czarne rurki i czarne conversy.
Była zwykłym dzieckiem, o nietypowej, białej jak alabaster skórze i czarnych włosach.
Wszyscy myśleli ze jest psychopatką, bo rysowała krew w zeszytach szkolnych.
Mary nienawidziła swoich rodziców - najchętniej by ich zabiła, ale za to kochała Harry'ego z 1D.
Słuchała głownie popu i nightcore.
Poszła do szkoły ale niechetnie bo grupa bogatych dziwek z jej szkoły ją prześladowała za nic.
Wszedła do szkoły.
Zaczepił mnie szkolny Bad boy, Marek.
- o chej mery. - muj Boże ten uśmiech.
- chej dżon - odparłam zmieszana.
- Jezu mery ja jestem Marek.
- Jezu przepraszam kochaj mnje.
- nie wgl jestes głupia i dziwna ić stond.
Zaczęłam płakać i uciekłam do lasu.
*****
Oto pierwsza część mojej parodii w ramach specialu na 100 rozdziałów!
Dajcie znać jak wam się podoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro