Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

''~60~''

~ Dwa dni później ~

~ Luke's P.O.V ~

Spojrzałem na zegarek. 22:00. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdyż ta godzina oznaczała skończoną pracę i powrót do domu. Spakowałem swoje rzeczy, po czym opuściłem gabinet.

Dawno nie rozmawiałem ani nie widziałem się z żadnym wampirem, ewentualnie widziałem gdzieś w tłumie Violett, ale nie odważyłem się do niej podejść. Nie po tym, co mi powiedziała..

Postanowiłem podejść jeszcze do gabinetu ojca. Słyszałem, że on również kończy dziś o tej godzinie, więc chętnie wróciłbym razem z nim. Ostatnio nienawidzę sam wracać do domu o późnej godzinie, bo cały czas myślę, że mógłbym spotkać jakiegoś wampira, czyhającego na moją krew..

Gdy namierzyłem wzrokiem gabinet ojca, zdziwił mnie fakt, iż były one uchylone. Nikogo o tej godzinie prawdopodobnie nie było, ale może mieć jeszcze jakiegoś gościa lub po prostu zapomniał zamknąć.. Zerknąłem do środka, a to, co ujrzałem, przyprawiło mnie o lęk oraz strach. Moje ciało nie mogło się poruszyć - stałem wgapiony w leżącego na podłodze mężczyznę oraz stojącą obok niej dziewczynę.. Nie, to była wampirzyca i to ta, którą znam..

- Powiesz nam w końcu prawdę? - spytała wampirzyca, a ja upewniłem się..

To była Nicole..

- Nic wam nie powiem - ojciec splunął krwią na podłogę.

- Cóż.. - kopnęła go prosto w brzuch. Strasznie się na to patrzyło, jednak moje ciało znieruchomiało.. Nie mogłem nic zrobić.. Znów jestem bezużyteczny. - Gadaj, Gabriel.

- Od kiedy jesteśmy na Ty? - prychnął mężczyzna. - Nigdy wam tego nie powiem.

- Dobra, to chociaż odpowiedz, czy wszystko zgadza się z prawdą - kucnęła obok niego, a mój ojciec spojrzał się na nią lekko zdziwiony. - Urodziłeś się wampirem, kiedy to wampiry i ludzie nawiązywali pokój. Ukrywałeś swoje kły oraz moce jak tylko mogłeś, jednak kiedy twoi rówieśnicy się o tym dowiedzieli- odrzucili cię. Żyłeś samotnie, a wszyscy wokoło cię obrażali, wyzywali, poniżali. Znienawidziłeś siebie samego, dlatego postanowiłeś żyć jak człowiek pozbywając się boleśnie kłów. Poznałeś dziewczynę, zakochałeś się, ożeniłeś się.. Chociaż wyglądałeś na człowieka i zachowywałeś się jak człowiek, twoja krew nadal była wampirza, więc kiedy dowiedziałeś się, że będziesz miał dziecko, bardzo to przeżywałeś.. Bałeś się, że też będzie miało zrujnowane życie, jak ty w dzieciństwie, a żona dowie się całej prawdy o tobie i odejdzie, zostawiając lub biorąc dziecko ze sobą w zależności jakie się urodzi. Na twoje szczęście urodził się zdrowy syn, a ty mocno dziękowałeś Bogu każdej nocy. Kolejne dziecko również urodziło się zdrowe, bez jakichkolwiek wampirzych oznak.. Wszystko się zgadza, prawda?

- T-Ty.. Skąd wiesz?! - wrzasnął, a wampirzyca uderzyła go w twarz.

- Odpowiedz - kazała, a ten kiwnął głową.

- To.. prawda.. - odpowiedział skruszony.

- I myślałeś, że uda ci się uciec od przeszłości? - prychnęła. - Wybacz, ale nie da się i po to tu jestem.

- C-Co zamierzasz? - spytał wystraszony.

- Proste - wstała. - Zabieram ciebie oraz twoją rodzinkę do Piekła. Twoja córka i ojciec już tam są..

- I co potem?! - wrzasnął, próbując wstać z ziemi. Na marne.. - Co nam zrobisz?!

- Co zrobię.. cóż.. - zamyśliła się. - Pojmę was, poznęcam się i w tym samym czasie zniszczę całą rasę ludzką, proste.

- P-Przecież mamy pokój.. Nie możesz--

- Mogę - przerwała mu. - Jestem królową wampirów i już zdecydowałam. Pokoje między naszymi rasami są strasznie nudne, nie uważasz? Takie rozwiązanie będzie o wiele lepsze.

- Lepsze jedynie dla wampirów..

- Widzisz? - czułem, że w tej chwili uśmiecha się.. - Gdybyś postanowił nadal być wampirem, nie byłoby tej szopki i spokojnie żyłbyś w gronie wampirów, ale na pewno wojna nie dosięgłaby ciebie i twojej kochanej rodzinki.

- Jesteś potworem.. Najgorszym ze wszystkich! - ton ojca stał się mocniejszy.

- Czas zmienia wszystkich, a my nie mamy na to wpływu - wzruszyła ramionami.

Postanowiłem uciekać. Pozbierałem swoje myśli i chciałem pobiec do domu, ostrzec moją mamę.. Ostrzec całą ludzkość, jednak kiedy się odwróciłem, napotkałem kolejną wampirzycę..

- Witaj, Luke - odezwała się z uśmiechem na ustach. - Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy, prawda?

- C-Co chcesz..? - spytałem niepewnie.

- Cóż, jak pewnie podsłuchałeś, muszę wziąć cię do niewoli.. - na jej ustach nadal był uśmiech.

- N-Nie uda ci się! - krzyknąłem dosyć głośno.

- Jak to nie? - zaśmiała się, po czym szybko złapała mnie za szyję i pociągnęła do gabinetu ojca.

Powoli zaczęło kręcić mi się w głowie, a kiedy miałem zemdleć, dziewczyna akurat mnie puściła. Zacząłem gwałtownie kaszleć, a kiedy podniosłem głowę, ujrzałem stojącą nade mną Nicole. Moje serce biło bardzo szybko i nie wiem, czy z miłości, czy jednak ze strachu..

- Nie zabijaj go jeszcze, Violett - odezwała się Nicole, kierując słowa do wampirzycy obok.

- Spoko loko - odpowiedziała, po czym zaczęła chichotać. - Ale zamawiam sobie, że ja zabijam tego tutaj - wskazała na mnie.

- Okey - odpowiedziała, a ja zacząłem odliczać ostatnie minuty swojego życia. - Ja zamawiam sobie Aurelie.

- Czemu ją?

- Mniej roboty - wzruszyła ramionami wampirzyca, lekko się uśmiechając. - Cóż, Violett, zabierz ich do jakiejś cali, ja skoczę jeszcze po ich matkę.

- Nie możesz! - wrzasnąłem. Nicole spojrzała na mnie. - Przecież znamy się.. Nie możesz mnie zabić!

- Po pierwsze, to nie ja cię zabiję tylko Violett - przewróciła oczami. - Po drugie, sam chciałeś zacząć naszą znajomość od nowa, dlatego jesteśmy dla siebie obcy, nieprawdaż?

Tu mnie zaskoczyła. Moje serce pękło.. Przez rok Nicole naprawdę się zmieniła.. Już nie jest tą wampirzycą, z którą zacząłem znajomość.. To nie ta dziewczyna, z którą pisałem SMS-y.. To nie ona.

- Zabierz ich - rozkazała, a Violett kiwnęła głową.

Co teraz ze mną będzie..?


___________________________

Jakie chcecie zakończenie? :x

Głosujcie i komentujcie -
to motywuje!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro