Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

''~59~''

~ Piekło ~

~ Nicole's P.O.V ~

- Nie odwiedzisz Damona na Ziemi? - spytał Dylan, przerywając ciszę między nami.

Nie była ona niezręczna, wręcz idealna, cudownie było słuchać jedynie tykania zegara w gabinecie oraz wypełniania różnych dokumentów. Ostatnie było jednak odrobinę męczące, jednakże wolę robić to, niż słyszeć w kółko 'Powinnaś zrobić to! Tam to! Jeszcze tam! Zrób to!'.. To takie wkurzające..

- Nie rozumiem po co - wzruszyłam ramionami, nie odrywając wzroku od dokumentów.

- Może czuje się samotny i trzeba dać mu buziaka, przytulić, aby lepiej mu się pracowało? - zachichotał, a ja spojrzałam na niego niewzruszonym wzrokiem.

- Chcesz stracić posadę, mój prywatny strażniku? - spytałam poważnie, a ten energicznie pokiwał głową na prawo i lewo. - Właśnie, więc takie komentarze możesz zostawić dla siebie, Dylan.

- Oficjalnie jestem tylko strażnikiem, jednak dobrze wiemy oboje, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od przedszkola, prawda? - spytał z uśmiechem na ustach. - Za taki komentarz powinnaś mi porządnie przywalić, jak to zawsze robiłaś.

- W sumie mogę, ale nie chce mi się - mój wzrok powędrował na biurko, gdzie znajdywały się ważne papiery.

- Papierkowa robota czy może powstrzymałaś się? - wypuściłam powietrze z płuc. Zaczął mnie odrobinę irytować. - A może po prostu zmieniłaś się?

- Zmieniłam się? - prychnęłam. - Zawsze byłam zimną wampirzycą i nie chodzi mi tutaj o krew. Nawet nazywali mnie 'zimną suką', nieprawdaż?

- Pamiętam - zaśmiał się. - Pamiętam również, jak im porządnie przyłożyłem, za tą obrazę skierowaną w twoją stronę.

- Też pamiętam - również zaczęłam się śmiać. - Zostałeś zawieszony na tydzień, ale nie usłyszałam już więcej tego przezwiska. Byłeś wtedy naprawdę niesamowity.

- Byłem? - prychnął. - Nadal jestem!

Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi, a po chwili wszedł Matthew. Zbliżył się do mojego biurka, a ja spojrzałam uważnie na niego, wyczekując pewnych słów..

- Mam to, o co prosiłaś, Wasza Wysokość - powiedział, podając mi papiery.

- Świetnie - z uśmiechem odebrałam co moje. - Dzięki Matthew.

- Dla ciebie, Wasza Wysokość, wszystko - ukłonił się teatralnie, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Matthew stał się królewskim wampirem na posyłki. Przynosi listy, papiery i inne duperele, o które prosimy wraz z Damonem albo innymi szlachetnymi wampirami. Jego moc, szybkość, naprawdę pomaga mu w tym, dlatego jest idealny do tej fuchy.

Zaczęłam wertować papiery, a mój wcześniejszy uśmiech znikł. Wszystko zgadzało się, a we mnie zaczęło się gotować. Wszystkie przypuszczenia, teorie - wszystko jest prawdą.. Bolesną, krwawą prawdą..

- Nicole? - odezwał się Dylan, jakby odrobinę zaniepokojony. - Co jest?

- Królewska rada, godzina 20 - spojrzałam się na wampira. - Przekaż wszystkim.

- Mogę wiedzieć chociaż o co chodzi? - spytał zaniepokojony, ale również odrobinę wkurzony.

- Gabriel Moore - przeczytałam z kartki. - Urodzony 19 czerwca, lat 40. Żona oraz dwójka dzieci; chłopiec i dziewczynka. Pewnie wiesz, kto to, prawda?

- Moore.. - zdziwił się i to mocno. - Ojciec Aurelie i Luke'a?

- Dokładnie - kiwnęłam głową. - Zbierz tą cholerną radę, a tam wszystkiego się dowiesz..

- Tak jest, Wasza Wysokość! - odpowiedział, po czym wyszedł, a ja wypuściłam głośno powietrze z płuc, opierając się o fotel.

- Moore.. hmm..


________________________

Chyba odrobinę przyśpieszę akcję.. >.<

Głosujcie i komentujcie
- to motywuje!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro