Shipy i kotlety (nie wnikajcie, przeczytajcie)
Heloł. Dzisiaj z Fredem zdecydowaliśmy że zaprosimy do czatu Annabeth, Percy'ego, Franka, Hazel, Jasona i Piper. Leona nie bo smaży mi kotlety na obiad (tak tak, o tobie mówię, smaż dalej) choć może czasem się odezwie. Z naciskiem na MOŻE...
--------------------------------
Ja: Hejooo!! Co tam u was herosi? Hera was jeszcze nie zgniotła jakimś hmmm... ogromnym pawiem?
Percy: Nie, narazie jedyna rzecz która mnie zgniotła (prawie) to nieboskłon
Annabeth: Pijona :*
Frank: Czy tylko was coś zgniatało?
Ann&Percy: Najwidoczniej tak
Apollo: Wcale nie!!!
Apollo: Kiedyś Ares przypadkiem na mnie usiadł...
Piper: Na stringi Afrodyty!!! CO?!?! HAHAHAHAAHAHA!!!!
Apollo: Nie śmiej się ze mnie! Jak ty byś się czuła jakby to ciebie zgniótł Ares?
Piper: *śmieje się pod nosem* Tak tak, sorry *dalej się śmieje*
Jason: Ale dlaczego pawiem?
Ja: No, bro, rusz głową. W końcu to jej święte zwierzę
Jason:...
Jason: Muszę iść na korki do Ateny...
Ja: Tsa, a pomijając korki:
Ja: (Teraz bardzo afrodyciątkowe fangirlsowe pytanie) Wasz ulubiony ship?
Hazel: Nasze się liczą?
Ja: Nope
Hazel: Hmmm... to chyba... Reynico...
Nico: Hazeeel... co ty do cholery masz z mózgiem?!?!
Wszyscy: Nico?!?!?
Nico: Nieeee...
Nico: *aktywny 1 sekundę temu*
Ja: Dobraaa... to było dziwne... ale... Frank, a twój ulubiony ship?
Frank: ... Percabeth
Ann&Percy: Pijona
Jason: Mój ulubiony ship?
Jason: Nie, nie Brason. Co to w ogóle za porombany ship? Ja z cegłą? NIE!
Jason: Frazel. Są tacy słodziutcy >3<
Hazel: Ooooo, to miłe
Piper: A pomijając te zasłodzenia: mój ship to Tratie
Percy: Ekhm, teraz ja. Jasper
Piper&Jason: Pijona
Annabeth: A ja lubię... Oktachel *unika lecącego w jej stronę noża rzuconego przez Rachel*
Apollo: A mnie nikt nie lubi
:'(
Ja: A ciebie w ogóle ktoś z kimś shipuje?
Apollo: Ta... czekaj *przegląda szybko wszystkie książki PJiBO i OH*... jednak nie
Ja: No widzisz, więc nie masz się co czepiać.
Ja: Co macie na obiad?
Wszyscy (poza mną):...
Ja: JAK NIE WIECIE TO WBIJAJCIE DO MNIE!!! Leo zrobi więcej kotletów!!!
Leo: CO?!?!? NIEEEEE!!!
Ja: Tak tak kochany *wyprowadzam Leona do kuchni*
Apollo: Czekaj ziomuś! Ja ci pomogę! *biegnie za Leonem do kuchni*
Apollo: *aktywny 1 sekundę temu*
Percy: I takim sposobem straciliśmy Freda...
Ja: O nie...
Ja: Czuję smród spalenizny...
Ja: Apollo!!! Spalisz mi kuchnię!!!!!!!!!!
Ja: *aktywna 1 sekundę temu*
Hazel: A morał z tego: nigdy nie wpuszczaj Freda do kuchni...
Hazel: Ba Dum Tsss
---------------------------
Tak jak obiecywałam rozdział pojawił się wcześnie. Mam nadzieję że Wam się podobał
:*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro