40
Pov. Tom
Wszedłem do tego ogromego domu i weszliśmy do kuchni. Siedziała tam prześliczna blondynka o niebieskich oczach. Ale ona jest zajebista. Cos tam gadali o czekoladzie ocknąłem sie dopiero jak ta dziewczyna powiedziała.
-A ty co sie tak na mnie gapisz?
-Sorki emm... przypominasz mi kogoś-powiedziałem zmyślając.
-No spoko.
-A tak wogole jestem Tom.-przedstawiłem sie- A ty jak sie nazywasz piękna?
-Jestem Lucy- zarumieniła sie na slowa piękna. Chyba nie często to słyszy.
-kochanie tu masz czekoladę.-powiedział John i podał mi ją.
-Dzięki skarbie.-odrzekla. Oni są parą czy jak?
-John jak tam twoje sprawy sercowe?-zapytałem tak w sumie z zastanowienia bo nie wiem cxy są razem.
-No w sumie kluby i laski na jedna noc co nie kochanie?-usiadł obok dziewczyny.
-No tak debilu przecież nie umiesz być z jedną.-powiedziała karcąc go.
-No w sumie myślałem na początku że wy jesteście razem.-oboje sie zasmiali.
-coś ty ja i ta kurwa?-powiedziała Lucy
-Ja i ta sunia?-zasmiali sie oboje
Pov. Lucy
-Jestem już!-krzyknął Chris w ogóle nie słyszałam otwierania drzwi.
-Też jestem Lucy skarbie.-powiedzial Mike i podszedł do mnie. Pocalował mnie w policzek.-Siemka Mike.-podał rękę Tomowi.
-No hej Tom.-odpowiedział mu i oddał gest.
-Mysia idziemy do ciebie do pokoju?-zapytał mnie, a ja sie posniosłam.
-To pewnie my za godzinke zejdziemy.
-Obiad bedzie za godzinkę więc akurat-powiedzial Chris- bawcie sie dobrze i nie zróbcie dzieci
-Bardzo śmieszne-powiedziałam, a Mike wziął mnie na ręce bo wiedział że będę chciała jeszcze podyskutować.
-To co chciałaś mi powiedzieć?-zapytal mnie
-No bo wydarzyło się coś o czym chce żeby mój najlpeszy przyjaciel wiedział. Byłam w szpitalu...
-Kiedy jak co po co?-przerwał mi
-No kurwa debilu nie przerywaj mi ok?- kiwnał głowa na zgodę- bo wymiotowalam bardzo w ostatnim czasie. I okazało sie że jestem w 5 tygodniu ciąży.
-Bede kurwa wujkiem.-przytulił mnie
-A Alex tatą -powiedziałam-Nie wiem czy sobie poradzimy.
-Lucy damy radę masz mnie Chrisa Bena Johna i co najważniejsze masz Alexa. On cie nie zostawi. A wie o tym?-zapytał mnie
-Wie i wspiera mnie.
-To napewno bedzie dobrze.
Pov. Tom
Siedzę z Chrisem i Johnem i myślę o tej zajebistej lasce. Chris robi naleśniki i telefon do niego dzwoni.
-Halo... no hejka... dzieciaku weź picolo... bedziemy opijac to... no poważnie... o której będziesz?... to wieczorkiem może gdzieś koło 19?... no dobra to bądź... kup jakieś kwiaty do wazonu ok?... poważnie mówię... Też Cię kocham... no siemka pa...-odłożył słuchawkę.
-Ja spadam bo Benia napisała że ma wolną chate więc ja wrócę jutro. Miłej zabawy.-powiedział John.
-Nie chce być wujkiem wiec używaj gumek.-zasmiali się
-Żart ci się wyostrzył. Narka.-powiedział i trzasnął drzwiami.
-Na dlugo przyjechałes do LA?-zapytał mnie Chris.
-W sumie wróciłem na stałe. Udało mi się pozbyć reszty ludzi Grega i teraz już wchodzę na normalną drogę. A wy jak długo tu mieszkacie?-zapytalem.
-W sumie 3 rok w tym domu.
-Chyba willi a nie domu.-zasmialem się, a wtedy Lucy z Mikem zeszli na dół.
-Dzięki ci wielkie kocham Cię bardzo pa-powiedziała i dała mu buziaka w policzek.
-Ja ciebie też pa-wyszedl z domu.
-Jak się czujesz?-zapytał Chris Lucy.
-W sumie jest całkiem znośnie.-powiedziała siadając obok mnie przy wysepce kuchennej.
-przypilujesz bo musze iść zadzwonić do Bena.
-No spoczi-powiedziała i stała na miejscu Chrisa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro