Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

-Pani choroba to nie jest wcale żadna choroba.-powiedział lekarz patrząc na mnie

-Jak to?-zapytałam zaciekawiona

-Jest pani w  5 tygodniu ciąży.-popatrzyłam na niego jak na głupka.

-Czy pan sobie żartuje?-zapytałam.

-Z takich rzeczy się nie żartuje. Zrobimy pani USG i wyposcimy do domu. Musi pani się oszczędzać.-powiedział i wyszedł.

-Chris kurwa co ja mam teraz zrobić?

-Siostra urodzisz to dziecko.-powiedział stanowczo.

-Wiesz że Alex nie chce teraz dziecka jak ja mu to powiem. Spodziewam się jego niechetnej reakcji. Pewnie mnie zostawi.

-Lucy nie myśl tak pesymistycznie. To nie tak działa. On Cię kocha może i będzie tak samo zszokowany jak ty ale napewno Cię nie zostawi samą.-powiedział mój brat i mnie przytulił.

-Lucy jak tylko się dowiedziałem że jesteś w szpitalu to tu przyszedłem.-powiedział Ben czyli mój tata ten biologiczny.

-Hej tato już jest ok.-powiedziałam mu.

-Chris dzięki i jakbyś mógł zwołać Alexa. Tato potem ci wszystko powiem.-powiedziałam i oboje wyszli a wszedł mój chłopak.

-I co jest kochanie?-zapytał

Pov. Alex
Chris powiedział abym wszedł do Lucy i nie przestraszył się tego co mi powie.

-I co jest kochanie ?-zapytałem calujac ją w czoło.

-Kochanie bardzo Cię kocham-powiedziała zestesowana bo bawiła sie palcami.

-Ja ciebie też ale mów prosto z mostu.

-Bo ja... ymmm... emmm... no... bo my... będziemy.... emmm... mieć dziecko. To znaczy... jestem w ciąży...-wydusila to z siebie.

Jestem kurwa tak zszokowany że nie wiem co powiedzieć. Kocham ją i napewno nie zostanie sama z tym dzieckiem.

-Czyli... nie wiem co powiedzieć.

-Nie uciekniesz?-zapytała zasmucona

-Nawet mi to do głowy nie przyszło. Kocham Cię i tą fasolkę.-powiedziałem i ją przytuliłem

-Ja ciebie też kocham.-szepneła mi na ucho- Nie wiem czy dam radę.-zapłakała

-Damy radę. Nigdy nie zostaniesz sama.-Powiedziałem.

Wracaliśmy już do domu trzymałem Lucy za rękę. Chris prowadził auto. Nikt sie nie odzywal bo nikt nie wiedział co w takiej sytuacji można powiedzieć. Wszyscy już wiedząc co jest Lucy.

-Chris zawieź mnie na grób mamy.-powiedziała Lucy, a on to zrobił bez zawachania.

Chciałem wyjść z auta aby iść z nią na grób.

-chce zostać sama. Wrócę później do domu.-rzekła Lucy.

-Poczekamy na Ciebie-powiedział Chris.

-Wrócę sama czy wy tego nie rozumiecie! Mam niedaleko.-podniosła głos i wyszła z auta zatrzaskując drzwi.

Pov. Lucy
Usiadłam na grobie mamy i zapłakałam.

-Mamo tak bardzo mi Cię brak. Zawsze byłaś przy mnie. Wychowałaś mnie nigdy tego nie zapomne. Jesteś moją mamą i zawsze nią bedziesz. Chodź już mi nie pomożesz rozmową nigdy więcej. Wierzyłam w to zawsze że ty pomożesz mi wychować moje dzieci ale teraz wiem już że życie to nie jest bajka. Ciebie już ze mna nie ma a ja muszę sobie z dzieckiem poradzić sama.-łzy splywaly mi po policzkach strumieniami- Mamo wróć do mnie proszę. Wolałabym żeby to życie było inne.-wstałam z jej grobu i poszłam ulicą w stronę mojego domu.

Doszłam do domu po 45 minutach. Usiadłam na ławce przed domem i w pewnym momencie poczułam że ktoś siada obok mnie i mnie przytula. Poczułam znajome perfumy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro