Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

-A jak mam się czuć. Mój brat jest w szpitalu Nie wiem co Powiem moim rodzicom po prostu czuję się do bani. pomimo tak fajnie rozpoczętego dnia. Ten cholerny telefon którego mogło by nie być- miałam w oczach łzy.

-Lucy kochanie nie płacz jest w porządku. Nic mu się wiele nie stało.

-Jak on mógł się odowodnić. Przecież dużo pił.

-On ostatnio też dużo wymiotował bo mu coś zaszkodziło jak jedliśmy sushi to znaczy on jadł bo ja wolałem pizze a Mike kebaba.

-Cholera...-przytuliłam się do Alexa.

-Spokojnie Lu wszystko bedzie dobrze. Wiesz że jest silny.

-Wiem ale i tak się martwie.

-Najważniejsze że żyję i będzie mógł wyjść niedługo ze szpitala.

Po 20 minutach wróciliśmy mojego brata. Nie spał. Przytuliłam go, a on pocałował mnie w czoło.

-Młody-powiedział do Alexa dość wycieńczonym głosem- Opiekuj sie nią. Zamieszkaj na jakiś czas u nas.

-Spoko Chris. Możesz na mnie liczyć.-powiedział Alex a Chris się uśmiechnął.

-Jak sie czujesz?-zapytałam

-Głowa mnie boli i nie czuje nogi.

-Biedny.

-Zrobiłem to z własnej głupoty. źle sie czułem ale wsiadłem do auta. -powiedział z wyrzutem do siebie.

-Teraz już nie ma co się obwiniać. -powiedział Alex.

-Idźcie już ja muszę się przespać przyjdźcie jutro po szkole.-powiedzial Chris.

-No dobra pa.

-Kocham Cię bracie pa.-powiedzialam i wyszliśmy.

Pojechaliśmy prosto do domu i zrobiliśmy sobie kolację. Po posiłku poszliśmy się ogarnąć i ułożyliśmy sie w łóżku.

-Jest już w porządku?-zapytal Alex.

-Teraz tak ale wiem że teraz Chris bedzie miał rehabilitację i to ja się bede musiała nim zająć.

-Pomogę ci nie zostawię Cię samej.

-A co mi chciałeś wczesniej powiedzieć? -zapytałam bo przypomniałam sobie rozmowie z nad jeziora.

-w sumie to zapomniałem.- powiedział i wziął telefon z szafki.

-No dobrze.-też wzięłam telefon i  wtedy do pokoju wpadł John

- Gdzie jest Christian i gdzie jest auto?-zapytał.

-Chris jest w szpitalu a auto na parkingu policyjnym. To znaczy z auta nie ma co zbierać- ładnie ujął w słowach wszystko Alex.

-Co?!

-To co słyszysz.-powiedziałam.

-Wytłumaczcie o co chodzi bo jakoś dziś do mnie mało dochodzi.

-A ty wgl kiedyś dochodzisz?-zasmialismy sie z Alexem na moje słowa.

-Bardzo śmieszne wytłumaczycie?

-Usiądź.-powiedziałam i tak też zrobił.-Chris ostatnio źle sie czuł i dziś musiał gdzieś jechać i wsiadł do auta a czuł sie źle poprostu. Pojechał kawałek i zasłabł. Wjechał autem w drzewo. Spokojnie drzewo bardziej ucierpiało. Chris miał operacje prawej nogi i ma lekkie wstrząśnięcie mózgu.-odpowiedziałam Johnowi.

-A kiedy wyjdzie ze szpitala?-zapytał.

-Może za tydzień.-powiedziałam.

-A on co tu robi?

-Będzie tu mieszkał i mi pomagał i opiekował się mną.-powiedziałam- Teraz już możesz wyjść.

-W którym szpitalu jest?-zapytał stając przy drzwiach.

-Na West 277 nie jest daleko. Jutro po szkole idziemy do niego.-powiedziałam a on wyszedł.

-Dzięki!-krzyknął z korytarza.

-Spoko!- odkrzyknęła.

-Nie drzyj się kobieto bo oguchne.-zaśmiał się Alex

-Oj będę będę...

-Lubisz mnie wkurzać.-powiedział i odłożył telefon.

-Oj bardzo...-Niespodziewanie Alex mnie pocałował i nie skończyło się tym razem tylko na tym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro