𝒴𝑜𝓊 𝑔𝑜𝓉𝓉𝒶 𝒽𝒶𝓋𝑒 𝒻𝒶𝒾𝓉𝒽
Udało mi się wydostać z tej okropnej sali. Na szczęście, była to tylko piwnica w bazie Najwyższego Porządku. O dziwo, korytarze były puste. Pewnie było już po dwudziestej drugiej, o tej godzinie zawsze korytarze były już puste i gaszono światła. Miałem wtedy cholerne szczęście. Wystarczyło tylko przemknąć do centrum medycznego i wtedy, już tylko czekać.
Na szczęście, nikt mnie nie zauważył i wszedłem prawie niezauważony do centrum medycznego.
Lekarz siedzący na recepcji skierował na mnie swój wzrok i się przeląkł.
- Dobra Mocy! A co jej się stało?! - spytał i do mnie podszedł.
- Mogę wszystko panu opowiedzieć, tylko niech pan jej pomoże. - powiedziałem i w oczach zebrały mi się łzy.
- Oczywiście! - odparł i pobiegł na oddział, prawdopodobnie po resztę lekarzy i po nosze.
Po chwili, przybiegł z powrotem z noszami i innym lekarzem.
Położyłem Devikę na noszach. Strasznie się o nią martwiłem.
- Chodź z nami, opowiesz co jej się stało. - powiedział jeden z lekarzy.
- W porządku. - odpowiedziałem i poszedłem za nimi niepewnie.
Po chwili krępującej ciszy, jeden lekarz zwrócił się do mnie.
- Mów co się stało.
- W porządku... Zostaliśmy pojmani i zamknięto nas w piwnicy tej bazy. Po chwili, przyszedł jakiś szalony psychopata i powiedział, ze ma jakiś układ dla nas.... Że jeśli tylko ona chce uciec, to może, ale to wtedy ja dostałbym zawartość strzykawek, a jeśli chce żebym ja tez uciekł, to ona musiałaby wziąć zawartość strzykawek. A w strzykawkach były trzy najmocniejsze trucizny wszech czasów. Resztę chyba można się domyślić....
- Myślisz że to był Rugor? - spytał jeden z lekarzy.
- A kto by inny?! - oburzył się drugi doktor- Tylko on kocha siedzieć w piwnicach i majstrować przy najróżniejszych truciznach!!
Nagle potwornie się przestraszyłem i jakby wryło mnie w ziemie. Przecież ten wariat dał mi jakąś substancje, żeby heroina którą dostałem w torturach przestała działać. A co jeśli to była trucizna?!
- Młody, wyglądasz nie najlepiej... - zwrócił się do mnie jeden z lekarzy. - Strasznie zbladłeś... Wszystko okej?
- Bo wcześniej doktor Rugor dał mi jakąś substancje, by zneutralizować odczyn narkotyku, bo dostałem podczas jednej z sesji tortur.... I się boje ze to mogła być trucizna...
- Spokojnie, jak chcesz, możemy tobie zrobić pobieranie krwi żeby się upewnić. - uspokoił mnie doktor.
- Dobrze. - odparłem i odetchnąłem z ulgą.
- No to bierz ja na kontrole, Kade. Ja zrobię mu pobieranie krwi. - powiedział Lekarz.
- Ale ja... - chciałem protestować.
- Spokojnie. Będziesz mógł przyjść do tej swojej kochanki. - uspokoił mnie pan Kade. - Ruszaj się, Rhys. Czuje ze te dwójkę coś łączy.
- Nie ma problemu. - odparł pan Rhys. - Chodź, młody.
Niechętnie i z wielkim bólem ruszyłem za lekarzem. Cały czas moje myśli błądziły przy Device.
- Kochasz ją? - spytał mnie po chwili marszu doktor Rhys. - Widać, ze znaczy dla ciebie wiele.
- No cóż... - zacząłem i podrapałem się w szyje. - To skomplikowane... Fakt faktem, znaczy dla mnie wiele. Jest jedyną bliską mi osobą. Uratowała mnie.... i to już ile razy....
- Rozumiem... - odparł lekarz - Wiesz, o związkach to ja akurat co nieco wiem. Byłem kiedyś w podobnej sytuacji. Kiedy nadarzy się dobry moment, wyznaj jej, co do niej czujesz.
- To coś da? - spytałem.
- Oj, dużo. Zrozumie, ze ja kochasz i nie będzie mogła ci odmówić.
Po jakiejś chwili, doktor Rhys skierował się w do drzwi i zaczął je otwierać.
- Dobra, wejdź. Zrobimy ci szybko pobieranie krwi i pójdziesz do tej twojej ukochanej. - powiedział i zaśmiał się lekko.
Wszedłem do tego laboratorium bardzo niepewnie. Obawiałem się, ze to może być kolejny podstęp.
- Usiądź na tym krześle. Ja sprawdzę czy mam wszystko, co potrzebne. - powiedział lekarz i zaczął szukać rzeczy po szufladkach.
Po jakimś czasie, doktor Rhys położył igły, fiolki, waciki, plaster, jakąś butelkę z rozpylaczem i stazę na biurku, które stało obok krzesła, na którym siedziałem.
- Okej. Po pierwsze, nie denerwuj się. - uspokoił mnie pan Rhys i założył rękawiczki sterylne na ręce - Nie jestem taki jak Rugor. Jestem normalną osobą, nie musisz się obawiać. Po drugie, połóż rękę na oparciu pod łokieć. Obiecuje, nic ci nie zrobię. Narazie muszę zaciągnąć stazę na twojej ręce, był mógł pobrać krew. W porządku?
- Okej... - powiedziałem bardzo niepewnie.
Położyłem rękę na oparciu i podciągnąłem rękaw mojej koszuli. Zacząłem nagle żałować, ze nie ma przy mnie Deviki, ona by mnie uspokajała....
Doktor Rhys zaciągnął stazę na mojej ręce i wziął do ręki butelkę z rozpylaczem. Popsikał mi mniej więcej środek mojej ręki i wytarł delikatnie wacikiem.
- Dobrze, teraz spokojnie. - powiedział lekarz - Wbije teraz igłę, nie rób żadnych gwałtownych ruchów tą ręką.
Odwróciłem głowę. Nie chciałem patrzeć na moją krew i na te cholerną igłę. Igły kojarzą mi się z bólem.
Po chwili, poczułem delikatne ukłucie i jak pan Rhys odpiął stazę z mojej ręki.
- I po krzyku. - powiedział, przyłożył wacik do miejsca wkłucia igły i zakleił plastrem - Zegnij teraz rękę, inaczej zrobi się tam krwiak.
Posłusznie zgiąłem rękę i dla pewności przytrzymałem drugą ręką wacik.
- Już możesz wyprostować rękę. - powiedział pan Rhys po chwili. - Wszystko okej? Nie kręci ci się w głowie albo robi słabo?
- Nie, wszystko jest w porządku. - odparłem i uśmiechnąłem się lekko. - A tak z czystej ciekawości, to kiedy będą wyniki?
- Za jakieś pół godziny maksymalnie. - powiedział lekarz. - Leć już do tej twojej kochanki. Sala w której prawdopodobnie jest, to sala numer 156.
Wyszedłem prędko i zacząłem biec. Miałem nadzieje, że da się ją uratować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro