Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝒲𝒽𝑜'𝓈 𝓁𝒶𝓊𝑔𝒽𝒾𝓃𝑔 𝓃𝑜𝓌?

Devika pov.;
Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu. Próbowałam wstać, jednak nie mogłam. Byłam przykuta do jakiejś dziwnej koszetki. Na stoliku obok mnie leżało pełno noży, igieł z nitkami, strzykawek i buteleczek z różnymi substancjami. „O mój... nie!" Domyslalam się co ma się święcić.
Rozejrzałam się po tej dziwnej sali. W jej drugim końcu, była komora testowa. Był w niej nieprzytomny Poe. Zrobiło mi się przykro. Tyle złego przeżył, a teraz jeszcze to... to moja wina. Gdybym nie wcisnęła tego guziczka, nie stałoby się to. Poczułam, że po moich policzkach spływają łzy.
Po jakimś czasie, usłyszałam pukanie o szybę. Podniosłam głowę i ponownie się rozejrzałam. To był Poe. Wstał. Nareszcie, myślałam że go zabili.
- Poe? - spytałam. - O co chodzi?
- Klucze! - powiedział dość głośno. - Za tobą są klucze!
Odwróciłam głowę. Faktycznie, na ścianie, na małym haczyku wisiały klucze.
Odwróciłam głowę w stronę chlopaka i kiwnęłam porozumiewawczo głowa. Zaczęłam używać Mocy, by otworzyć komorę testową, w której był Dameron. Udało się! Klucze posłusznie przyfrunęły do mojej ręki. Potem próbowałam otworzyć kluczami tą komorę testów. Sprawdziłam kilka kluczy i żaden z nich nie działał.
Nagle usłyszałam kroki. Puściłam Mocą klucze. Dameron tylko w odpowiedzi spojrzał na mnie dziwnie i wzruszył ramionami.
- Ktoś tu idzie! - powiedziałam.
Poe się przeraził.
Po chwili, pojawił się doktor Rugor z maseczką higieniczną na twarzy i rękawicami na dłoniach.
- Oh, oboje wstaliście... - powiedział i zaśmiał się podle.
Nagle zauważył klucze leżące przed komorą testów.
- Ups, zapomniałem, ze jesteś czuła na Moc i włączyć blokowanie Mocy.... - powiedział i zaczął majstrować przy mojej koszetce. Poczułam po chwili mocne ukłucie w moim sercu. Krzyknęłam z bólu.
- Jeśli jej coś zrobisz, policzysz się ze mną!- krzyknął Poe wściekły.
- A co ty mi zrobisz, rebeliancki śmieciu? - odparł doktor i zaczął się śmiać.
- Oj, dużo. - powiedział i zaczął walić pięścią w szybę od komory testowej.
- Mam dla was bardzo ciekawy układ... Jeśli chcesz uciec, Deviko, to puszczę cię wolno, ale Dameron dostanie zawartość tych strzykawek na stoliku. Jeśli chcecie uciec obydwoje, to ty musisz przyjąć zawartość strzykawek.
- A co w nich jest? - spytałam.
- Trzy najmocniejsze trucizny wszech czasów.
Spojrzałam na Poego ze smutkiem.
- Nie rób tego, Devika.... - powiedział.
Zaczęłam się zastanawiać. Po jakimś czasie, podjęłam decyzje.
- Dawaj mi pan te trucizny. - powiedziałam stanowczo.
- Jesteś pewna? - spytał i wziął strzykawki ze stolika.
- Tak. - poweidzialam i poczułam, jak po policzkach spływają mi łzy.
- Devika!!! Nie rób tego!!! Błagam!!! - krzyczał Poe z płaczem.
Ja w odpowiedzi uśmiechnęłam się bezradnie.
- Zaczniemy delikatnie... - powiedział pan Rugor i wbił igłę od strzykawki w moje ramię.
Po chwili, poczułam że robi mi się słabo.
- Idziemy dalej? Jak coś, w każdej chwili możemy przestać i resztę tego dostanie Dameron. - powiedział lekarz.
- Devika!!! Przestań!! Proszę!! - błagał Poe zrospaczony.
- Dalej... - powiedziałam słabo.
- No to teraz trochę mocniejszy kaliber...
Znów poczułam ukłucie igły, tym razem na mojej szyi.
Po chwili, poczułam straszne ukłucie w mojej klatce piersiowej. Krzyknęłam z bólu.
Poe zaczął płakać. Nie mógł znieść mojego cierpienia.
- Tak! Rozkoszuj się jej bólem, Dameron! - krzyknął pan Rugor.
- Nigdy!! - odparł. - Kocham ją, nie zrobiłbym czegoś takiego!!
- Ah, więc aż tak ci na niej zależy? - spytał doktor. - To co powiesz na coś takiego?
Lekarz zdjął maseczkę higieniczną z twarzy, gwałtownie zbliżył swoje usta do moich i mnie pocałował, wbrew mojej woli.
Po chwili, przestał. Poe tylko bezradnie upadł na kolana.
- To... ja miałem być pierwszy.... - powiedział i zaczął płakać jeszcze bardziej.
Lekarz zaśmiał się szyderczo i założył swoją maskę higieniczną z powrotem na twarz.
- Później się z tobą policzę, Dameron. A teraz, dokończę z ową panienką nasz interes... To jak, dalej czy on dostaje ostanią?
Spojrzałam na Poego. On tylko spojrzał na mnie zapłakany i załamany.
- Nie... Proszę.... - wyszeptał.
- Dawaj ostatnią... - powiedziałam powoli odchodząc od logicznego myślenia.
- Wedle życzenia.... - powiedział i wkuł igle w miejsce blisko mojego serca.
Ból, który nastąpił po chwili, był nie do zniesienia. Zaczęłam krzyczeć.
- To coś wypala mnie od środka!!! - krzyknęłam i zaczęłam płakać.
Poe załamał się już ostatecznie.
Doktor Rugor wziął nóż i skierował się do komory testowej.
- Poe, za tobą! - Krzyknęłam ostatkiem sił. Dameron przechwycił jego nóż i trafił nim w jego serce.
- Mówiłem że się z tobą policzę! - ryknął wściekły.
Wybiegł prędko z komory testów i desperacko próbował mnie uwolnić.
- To na nic... - powiedziałam zrezygnowana.
- Zawsze jest jakieś wyjście! - powiedział zrospaczony Poe.
Po przeszukiwaniu laboratorium, znalazł siekierę. Odrąbał obejmy na ręce i nogi. W końcu byłam wolna, jednak nie byłam zdolna by iść sama.
- Po prostu daj mi umrzeć... - powiedziałam i uśmiechnęłam się bezradnie.
- W żadnym wypadku. Potrzebuje cię! - powiedział Poe i w oczach zebrały mu się łzy.
Wziął mnie na swoje ręce i zaczął nieść.

(Poe pov.; )
Czułem się rozszarpany od środka. Devika może w każdej chwili umrzeć, a ja tego nie chce. Szkoda, że nie można cofać się w czasie... W sumie, czułem się trochę winny za to co się stało. Gdybym nie zauważył tego guzika na tym wisiorku, nie stałoby się to. Teraz jedynie liczy się dla mnie to, by Devika wytrzymała, dopóki nie znajdę pomocy....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro