Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝒰𝓃𝒷𝑒𝒶𝓇𝒶𝒷𝓁𝑒 𝒫𝒶𝒾𝓃

Posłusznie usiadłem na fotelu przesłuchań. Nie chciałem robić kłopotów, jeszcze bym oberwał zbyt wcześnie. Kylo przykuł mnie do fotela i przygotowywał sesje tortur.
- To zaczynamy delikatnie, czy jedziemy ostro od razu? - spytał mnie.
Nic nie powiedziałem, siedziałem tylko z poważnym wyrazem twarzy, żeby wyglądało, jakbym nie stracił swojej pewności siebie. Chociaż... po co? Skoro i tak on doskonale wie, ze wystarczy wspomnieć o przesłuchaniu, będę się zachowywał jak przerażony przedszkolak.
- Wnioskuje, ze ostro. - odparł Ren i zaczął się śmiać.
Wziął strzykawkę i małą buteleczkę z jakąś substancją.
- Ren, ty masz swoje zadania - do pokoju przesłuchań wszedł nagle Hux. - Ja się nim zajmę.
- Dobrze. - odparł Ren zły i wyszedł. Wychodząc, przekazał Armitagowi strzykawkę i buteleczkę.
- Hmm.... No to nieźle. Tak mocno? Na sam początek? - powiedział sam do siebie Hux, patrząc na buteleczkę z substancją.
- Jeśli masz zamiar gadać, to mów do mnie, mam swoją godność. - prychnąłem.
- Ciekawe gdzie, podludziu. - zaszydził ze mnie i zaczął się śmiać.
Poczułem, ze straciłem swój honor już z kretesem. Kiedyś najlepszy pilot w galaktyce, a teraz...? Zwykły śmieć.
- Co jest w tej strzykawce?! - ryknąłem nagle nieopanowany.
- Heroina. - odparł Hux z bardzo dziwnym spokojem i dalej majstrował coś przy strzykawce. - I to bardzo mocno skoncentrowana.
Zacząłem się miotać w tym fotelu.
- Wypuście mnie! Na pomoc! - zacząłem krzyczeć i w oczach miałem łzy. - Proszę!
- Nikt nie usłyszy twojego skowytu, więc nie wiem, po co się starasz. - prychnął Hux i odłożył buteleczkę na stolik.
Zaczął podchodzić do mnie coraz bliżej z przerażająco spokojnym uśmiechem.
- Odsuń się ode mnie! - krzyknąłem gniewnie.
- Bo co mi zrobisz? - fuknął Hux.
Zabrakło mi argumentów w tym momencie. Czułem narastająca w sobie złość i agresje. Chciałem się wyżyć za to wszystko co ci dwaj mi zrobili. Ten ból, trauma, poniżanie, szydzenie...
- Nie będzie bolało... aż tak bardzo. - powiedział Hux i zaczął przybliżać igle do mojej ręki. - Lepiej zapnij pasy, bo czeka cię ostra jazda. Dziś mam humor by być brutalny.
- Zabieraj to ode mnie! - warknąłem wściekle.
Jednak igła strzykawki wbiła się w moja rękę i poczułem, jak do moich żył dostaje się substancja ze strzykawki.
Po kilku minutach, poczułem straszliwy ból w mojej klatce piersiowej.
Krzyknąłem w niebogłosy. Hux tylko rozkoszował się moim cierpieniem z uśmiechem satysfakcji na twarzy.
- Dobrze, idziemy dalej. - powiedział Hux i podszedł do fotela do przesłuchań. - Co powiesz na małą sesje elektrowstrząsów?
- Nie... zgadzam.... się... - ledwo co mogłem wypowiedzieć te słowa, bo czułem, ze zaczyna mi się robić słabo.
- Trudno, ja tu teraz rządze, Dameron! Rozumiemy się?
- Tak... - powiedziałem, powoli odchodząc od logicznego myślenia.
- Świetnie. - uśmiechnął się Hux szyderczo. - No to ustawiam moc wstrząsów na maks! Spróbuj to przeżyć.
Po jakiejś chwili, poczułem wstrząsy elektryczne przechodzące przez moje całe ciało. Strasznie bolało. Krzyczałem z bólu, z każdym wstrząsem.
Nagle w drzwiach stanęła postać dziewczyny, skrytobójczyni.
- Oh! Devika, wreszcie przyszłaś! - powiedział Hux wyraźnie  zmieszany i wyłączył generator wstrząsów. - Nie wiedziałem, ze zamierzasz przeprowadzić egzekucje już dziś.
- Nie. - powiedziała Devika, choć jej głos wydawał się dość znajomy - Egzekucja będzie dopiero za pięć dni.
- Rozumiem. - odparł Hux. - Ten tutaj delikwent jest cały twój, rób z nim co chcesz.
- Dzięki. - odparła dziewczyna chłodno.
Hux wyszedł i zamknął drzwi.
Devika podeszła do mnie bliżej i zaczęła mi się przyglądać.
- Jeśli chcesz mnie zabić, to to zrób i tyle. - powiedziałem i w oczach zebrały mi się łzy.
- Co?! Nie, nie. Nie po to tutaj jestem. - odpowiedziała mi. - Chce ci pomóc!
- Nie jestem już dzieckiem. - prychnąłem - Nie dam się nabrać.
- Proszę, uwierz mi! - powiedziała głosem, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Nie i koniec. - odparłem i odwróciłem głowę.
- A chciałam cię wziąć na detoksykację, żebyś mógł dojść do siebie. - powiedziała i odwrocila się na pięcie. - Niby najlepszy pilot, a zachowanie jak u zwykłego gnoja.
- Słucham, co?! - krzyknąłem zdziwiony.
- To co słyszałeś.  - odparła.
- Zabierz mnie stąd, proszę! Może być nawet detoksykacja, może być nawet moja cela! Po prostu mnie stąd zabierz! - krzyknąłem błagalnie.
- No dobrze. - powiedziała, odwróciła się i odpięła mnie z fotela. - Dasz radę iść?
- Niezbyt.... - mruknąłem.
- W porządku, w takim razie zabiorę cię do twojej celi i wtedy poproszę kogoś z detoksykacji o pomoc. - powiedziała i pomogła mi wstać.
Pomogła mi ostrożnie dojść do mojej celi i położyła mnie na pryczy.
- Za jakiś moment będę z powrotem, obiecuje! - krzyknęła i pobiegła.
Ja leżałem na łóżku, i czułem, ze chce mi się spać. W końcu, mimowolnie odpłynąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro