𝒯𝒽𝑒 𝒷𝒾𝑔𝑔𝑒𝓈𝓉 𝓈𝒶𝒸𝓇𝒾𝒻𝒾𝒸𝑒 𝒶𝓃𝒹 𝒾𝓉'𝓈 𝓋𝑒𝓃𝑔𝑒𝒶𝓃𝒸𝑒
Devika pov;
Byliśmy w naszym nowym domu już dość długi czas. Wszystko było w porządku. Ale... żal mi Poego, musi tak cierpieć przez to, że jest wampirem. Chciałabym go pocieszyć... Ale przecież go nie zrozumiem... Pewnie nienawidzi siebie nawet bardziej niż ja siebie...
Jednego wieczoru, weszłam do kuchni i zastałam w niej Poego, który był okropnie blady i siedział w kącie.
-Poe, coś nie tak? - spytałam i podeszłam do niego bliżej.
-Jestem... tak... głodny... - powiedział, trzesąc się.
-Ostatnio mnóstwo jadłeś... - zaczęłam - Jak to możliwe, że jesteś głodny?
-Krew... - powiedział.
-A No tak! - powiedziałam i uderzyłam się ręką w czoło. - Głównym pożywieniem wampira jest ludzka krew.
-Nie masz może na zbyciu ludzkiej krwi, co? - spytał Poe i wstał.
-Niestety, nie mam... - zaprzeczyłam.
Zastanowiłam się i nagle wpadłam na pomysł.
-Możesz napić się przecież mojej krwi... - zaproponowałam.
-Nie mogę! - krzyknął Dameron - Nie mogę cię tak zranić!
- A ja nie będę mogła znieść myśli, że umrzesz z głodu ! - odparłam.
Poe spojrzał na mnie. Ja tylko wystawiłam rękę i odwróciłam nieznacznie głowę.
- Pij! Pij ile chcesz! - krzyknęłam.
- No dobrze... - powiedział i chwycił moją rękę.
Poe wysunął swoje kły i zaczął pić krew z mojej ręki. Jęknęłam cicho.
Po jakimś czasie, przestał.
Oblizał się i spojrzał na mnie.
- Twoja krew... jest taka pyszna... - jęknął - Dziękuje.... Czuje się o wiele lepiej...
- N—nie ma sprawy... -odparłam i usiadłam, bo poczułam, że robi mi się słabo.
Poe tylko na mnie patrzył. Jego oczy były czerwone, a nie tak jak zawsze brązowe.
-Poe? -spytałam przestraszona - Co się dzieje?
- Daj mi więcej swojej krwi! - krzyknął z agresją.
- Nie mogę dać ci jej więcej! - odparłam ze łzami w oczach. - Mogę umrzeć, jeśli oddam ci jej więcej...
- Mam to gdzieś! Dawaj mi twoją krew! - krzyknął zły.
W tej chwili zrozumiałam, że to nie był Poe. Tylko zwykły wampir, zaślepiony, lub tez nawet opętany pragnieniem krwi.
- A myślałam, że coś dla ciebie znaczę.... - powiedziałam i kilka łez popłynęło mi po policzkach. - Myliłam się jednak.
Poe potrząsnął głową i jęknął.
- Devika...- powiedział i w oczach miał łzy. - Nie mogę tego powstrzymać! To pragnienie jest zbyt silne! Przepraszam...
- Za co? - spytałam smutno.
- Za to! - krzyknął i się na mnie rzucił.
Dameron powalił mnie na podłogę i ryczał wściekłe. Siłowałam się z nim, jednak wiedziałam, że nie mam szans.
Nagle, Poe zaczął mnie hipnotyzować. Starałam się odwrócić wzrok, żeby nie popaść w trans. Udało mi się. Dameron tylko syknął zły.
- Oddaj mi krew i dam ci spokój! - powiedział
- Nigdy! Potrzebuje jej! - odkrzyknęłam.
Po chwili siłowania się, chłopak przydusił moje ręce do podłogi i nie mogłam nimi ruszyć. Zaczęłam się szarpać.
- Przestań! - krzyknął rozjuszony - Dlaczego mi to utrudniasz?!
- Bo nie dam sobie odebrać życia! - odkrzyknęłam, nieprzystając się szarpać.
Nagle poczułam, ze nie mogę się ruszyć.
- Coś ty zrobił?! - krzyknęłam. - Dlaczego nie mogę się ruszyć?!
- To nie ma znaczenia... -odparł Poe i uśmiechnął się podle - Wreszcie dokonam tego, co chciałem!
Zaczął się niebezpiecznie zbliżać do mojej szyi. Wysunął swoje kły, wbił je w moją szyje i zaczął pic z niej moja krew. Jęknęłam z bólu i przerażenia.
Co jakiś czas, Dameron podnosił głowę, by się oblizać i jęknąć.
W końcu, po jakimś czasie, podniósł głowę.
- Oh, jakie to było pyszne... - jęknął i rozmarzył się - Chciałbym jeszcze...
- Nie ma więcej... - jęknęłam słabo.
Nie mogłam zmusić żadnej części ciała do ruchu. Poczułam, że moje serce bije wolniej.
Nagle, Poe potrząsnął głową i jęknął.
- Co jest? - spytał zdezorientowany- Co się... O NIE! Tylko nie to! Nie znowu!
Wziął mnie na ręce i przytulił mocno.
- Ja... tak przepraszam! - zaczął i się rozpłakał - Proszę, nie odchodź! Potrzebuje cię! Błagam! Nie mogę bez ciebie żyć! Nie możesz mi tego zrobić!
Ja tylko uśmiechnęłam się bezradnie.
- Ale... - zaczęłam - Ja... nie dam rady...
- TY nie dasz rady?! - spytał. - Jesteś najsilniejszą dziewczyną, jaką znam! Musisz dać radę!
Poczułam ze mimowolnie zamykają mi się oczy i słabnę...
(Poe pov. )
Devika zasłabła w moich rękach. Zacząłem krzyczeć i jeszcze bardziej płakać.
„Co mogę zrobić?!"
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej łóżka. Chyba nic lepszego nie mogłem zrobić....
Postanowiłem, ze się zdrzemnę, by zapomnieć o tym okropieństwie, które zrobiłem.
Zaciągnąłem nogi do mojego pokoju i padłem na łóżko. Nagle zauważyłem Devikę i jakąś inna postać. Dziewczyna była przerażona i krzyczała:
- Nie! Proszę! Nie tob tego, Poe! Nie jesteś potworem!
„Zaraz, Co?! To nie może być..."
- Nie jestem Poe! - krzyknął mój sobowtór i wyciągnął nieco zakrwawiony nóż - Zniszczyłem go, bo był żałosny i słaby! I cię kochał! A ja, nie znajdę dla ciebie litości i cię zniszczę!
- Proszę! Nie rob tego! - krzyknęła Devika i w oczach miała łzy. - Ja cię kocham! Tylko po prostu wstydzę ci się przyznać!
- Mam to gdzieś! - krzyknął i złapał dziewczynę za szyje - Idź spać, złotko...
Wziął zamach i przebił serce Deviki nożem.
- Miłych snów, skarbie. - powiedział i ja puścił.
Dziewczyna upadła na ziemie z hukiem.
- Poe... - powiedziała - Dlaczego ty to robisz?
- Dla krwi, kochaniutka...
Zbliżył się do jej rany i zaczął wypijać z niej krew.
Zacząłem krzyczeć i upadłem na kolana.
Nagle się obudziłem. Podniosłem się gwałtownie i rozejrzałem się. Serce biło mi jak szalone, oddychałem głęboko i szybko.
- Dlaczego ona?! - krzyknąłem i w oczach miałem łzy.
- Poe? Co się stało? - usłyszałem głos.
Podniosłem głowę. To była Devika.
- Ty żyjesz! - krzyknąłem i ja objąłem.
Bicie jej serca, to jedyna rzecz która była w stanie mnie wtedy uspokoić.
- No tak.... - powiedziała i odwzajemniła uścisk. - A czemu nie miałabym?
- Bo miałem zły sen i... - zacząłem.
- Nie musisz kończyć. - przerwała mi dziewczyna - Wiem co ci się śniło.
- Jak?! - odsunąłem się od niej zdziwiony.
- Wiesz przecież, ze jestem czuła na moc. Poczułam nagle jakaś obecność Mocy i okazało się, ze ta osobą byłeś ty i..
- Chwilka! - przerwałem jej wywód - Ja nie jestem czuły na moc!
- Tak pewnien jesteś? - spytała Devika.
- No... nie... - zaprzeczyłem.
- No wiec widzisz. - powiedziała - Dobra, porozmawiamy później, jest dość późno.
- Która konkretnie?
- Chyba 4 nad ranem.
- Dobra, spróbuje się jeszcze przespać, do ranka.
- Do ranka! - pożegnała się, pomachała mi ręka i wyszła z pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro