Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝒮𝓊𝓅𝓇𝑒𝓈𝓈𝑒𝒹 𝒻𝓁𝒶𝓂𝑒

Minęło już kilka tygodni,a może nawet miesięcy, (nie wiem, nie liczyłem, straciłem poczucie czasu...) od kiedy jestem niewolnikiem. Czuje, jak mój organizm i psychika są wyniszczane od środka, gniją wręcz. Z każdym dniem staje się coraz słabszy. Przeżyłem tyle okropności... Hux już dwa kolejne razy kazał mnie torturować, i oczywiście Kylo nie śniło by się nawet, by te okazje przeoczyć. Tyle igieł, krwi, elektrowstrząsów... już nie mogę. Codziennie wszyscy ze mnie szydzą i wyśmiewają. Staram się zrobić wszystko, by o tym zapomnieć. Jednak ciężko zapomnieć o okropnościach jakie tu przeżywam, skoro nadal jest mi to wypominane. Sięgnąłem nawet po żyletki, ale to też nie pomogło.... Załamuje się coraz częściej i zacząłem płakać w samotności. Chce uciec. Jak najdalej. Mam dość, i to tak serdecznie. Potrzebuje pomocy. Tylko... nikogo innego nie mam... Zostałem sam. Całkiem sam.
Jednej nocy, kiepsko spałem. Obudził mnie ze snu kolejny już koszmar. Leżałem na mojej pryczy już kilka dobrych minut, gdy nagle usłyszałem dość znajomy głos, mówiący:
- Mój mały synek! Choć nie już taki mały...
Podniosłem się prędko i rozejrzałem. Nie wiedziałem co się dzieje.
Ujrzałem ducha mocy, który wyglądał zupełnie jak moja matka. Otaczała nas tylko ciemność.
- M... mama? - wyjąkałem i w oczach zebrały mi się łzy.
- Tak, synku. - odpowiedziała.
Rzuciłem się w jej ramiona.
- Czemu ja muszę tak cierpieć? - spytałem i pozwoliłem by łzy toczyły się po moich policzkach. Za dużo przeszedłem. Emocje po prostu wzięły nade mną górę.
- Tez musiałam cierpieć, kochanie. - odparła Shara. - Musisz to wytrzymać. Wiem, że dasz radę.
- Kiedy oni mnie wyniszczają od środka... - powiedziałem i starałem się uspokoić. - Nie zniosę tego dłużej.
- Nigdy cię nie zostawię, tak na dobre. - powiedziała moja mama. - Daj mi swoją dłoń.
Jak powiedziała, tak się stało.
W mojej dłoni, po chwili, pojawił się wisiorek.
- Jeśli będziesz potrzebował mojej pomocy, chwyć ten kamień i pomyśl o mnie, a postaram się jak najszybciej pojawić. - wytłumaczyła mi.
- Dobrze... - powiedziałem i otarłem w końcu łzy. - A gdzie tata?
- Tatuś się pojawi, tylko później. - powiedziała Shara.
- Tęsknie za wami. Wiesz o tym? - spytałem.
- Tak, wiem. - odparła - Jeśli chcesz stąd uciec, musisz mieć pomoc.
- Kiedy Ruch Oporu został pokonany... - powiedziałem i znów w oczach zebrały mi się łzy.
- A ta twoja znajoma dziewczynka? - spytała mnie moja matka -Jak jej było?
- Mówisz o Tracy? - spytałem. - Opuściła nas, wiec zapewnie nie wie, ze tu jestem. - poczułem jak załamał mi się głos. Jak ja ją cholernie kochałem i tęskniłem za nią...
- Skarbie, jeśli cię kocha, znajdzie cię. Nieważne co was dzieli. Zawsze będzie się starała być przy tobie.
- Tak myślisz?
- Jestem tego nawet pewna, kochanie. W końcu jak myślisz, jak wytrzymałam z twoim ojcem? - i zaśmiała się.
Nagle obudził mnie hałas.
- Co jest?! - zerwałem się nagle.
Okazało się, ze Hux walił w kraty od celi.
- Masz tu żarcie. - powiedział oschle - Tylko się nie udław - rzucil na odchodne i poszedł.
Nie kłamał. Przed wyjściem leżała tacka z jakimś jedzeniem, które nie wyglądało specjalnie apetycznie. Byłem jednak cholernie głodny, głodzili mnie już kilka dobrych dni. Instynkt przejęły kontrolę i wręcz rzuciłem się do jedzenia i zacząłem jeść. Smakowało okropnie, nie umiem nawet opisać jak. Jednak zjadłem wszystko pędem i oblizałem po sobie tackę.
- Czyli jednak nie widziałem się z moją mamą na serio... To był tylko sen... - posmutniałem po chwili i kilka łez poleciało mi z oczu, jednak prędko je otarłem. Wstałem z zamiarem rozprostowania kręgosłupa, jednak usłyszałem stukot. Odwróciłem się. Na ziemi leżał mały kryształek, zupełnie taki sam jak ten, który dała mi we śnie moja mama.
Podniosłem go i obejrzałem.
- Czy aby napewno to był sen? - spytałem sam siebie zdezorientowany.
Schowałem go do kieszeni, myśląc o mojej mamie cały czas.
Po tym jak zjadłem, przyszedł Kylo.
- Gotowy na kolejną dawkę bólu?! - ryknął i zaczął się śmiać.
- Ja nie chce! - powiedziałem ze strachem i w oczach ponownie zebrały mi się łzy. Musiałem wyglądać żałośnie, jak takie małe, bezbronne dziecko.
- Nie obchodzi mnie to! - krzyknął Kylo i wytargał mnie z celi. - Ruchy.
Prowadził mnie do pokoju przesłuchań. Już się bałem, na jaki pomysł może wpaść ten potwór. Nie wiem, trucizna? Jakiś cholernie mocny narkotyk? Mnóstwo igieł? Jakiś trujący gaz? Nie wiem, i wolałem o tym nie myśleć. Chciałem już mieć to za sobą, by nie musieć o tym myśleć.
- Siadaj na tronie, królewiczu. - zaszydził ze mnie i się zaśmiał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro