𝒫𝓇𝑜𝓁𝑜𝑔𝓊𝑒
Usłyszałem wycie syren w bazie. Alarm. Zacząłem szybko się zbierać pod wpływem impulsu. Po kilku minutach, wyleciałem z pokoju jak na sprężynie. Biegłem przed siebie, nie zwracając uwagi na nic innego. Najwyższy Porządek ostrzelał naszą bazę, dlatego musiałem szybko reagować. Słyszałem za sobą krzyki: „Dameron, Nie! To nie jest bezpieczne!", jednak nie obchodziło mnie to. Moi najbliżsi są zagrożeni, nie zamierzam stać bezczynnie i czekać na zmiłowanie!
W pewnym momencie, oberwałem czymś w głowę i straciłem przytomność. Nie mogłem zmusić żadnej części ciała do ruchu. Słyszałem tylko krzyki, strzały i błaganie o pomoc. W pewnym momencie, obudziłem się. Podniosłem się i rozejrzałem się wokół. Wszędzie tylko same zgliszcza i martwe ciała. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Chwyciłem się za nią, i poczułem coś wilgotnego obok mojej skroni. Poczułem lekki niepokój. Spojrzałem na swoją dłoń. Krew... Pełno krwi. Wstałem niepewnie. Wszystko mnie bolało, a każdy ruch był ciężki, jakby moje kończyny ważyły z kilkanaście kilogramów więcej niż normalnie. Po pewnym czasie błądzenia tu i ówdzie, zauważyłem kogoś mi bliskiego, tym kimś była Leia. Podbiegłem, lekko kuśtykając.
- Pani Generał? - powiedziałem. Nie odpowiedziała mi. Przyklęknąłem obok niej.
- Pani Generał? Wszystko w porządku? - zaczął mi się załamywać głos. - Proszę, niech mi pani odpowie...
Położyłem rękę na jej ramieniu i odwróciłem ją w moim kierunku. Okazało się, ze nie żyła.
- Słodki Yavinie! - zakląłem cicho i wstałem.
Kawałek dalej, leżał martwy Finn, na lewo martwa Rey, a obok Finna - martwa Rose.
„Czyli zostałem sam..." pomyślałem.
Nagle usłyszałem duży zgrzyt, i poczułem jak ziemia pod moimi stopami się trzęsie. Po plecach przeszły mnie ciarki.
„O nie..." pomyślałem, bo podejrzewałem, co się stało.
Moje podejrzenia były słuszne. Najwyższy Porządek wylądował na planecie by sprawdzić, czy wszystkich zabili.
„Muszę się schować!!"
Rozejrzałem się ponownie. Nie widać było żadnej kryjówki. Kurde bele.
„A może lepiej po prostu grać trupa?"
Położyłem się szybko ma ziemi, i postanowiłem udawać, ze nie żyje. Czułem, ze ktoś idzie w moim kierunku.
- Wszyscy nie żyją, doskonale - powiedział Hux. Poznałem od razu jego głos.
- A ten, panie? - spytał zapewne jakiś szturmowiec.
- Hmm... nie jest taki blady.... - zaczął Armitage. - Mam sposób, by to sprawdzić....
Nagle poczułem mocne uderzenie poniżej mojego pasa.
- Ugh! - syknąłem cicho.
- Żyje... - powiedział z obrzydzeniem Hux. - Brać go na pokład.
Podniosłem się gwałtownie i zadałem Hux'owi perfekcyjny cios w brodę.
- Najpierw musisz mnie złapać! - odparowałem mu perfidnie.
Hux warknął i zaczął wrzeszczeć, by w końcu mnie pojmali.
Niestety lub też stety, jego żołnierze byli dość nieudolni. Każdy cios uniknąłem bez większego problemu.
Nagle z frachtowca najwyższego porządku wyszedł Kylo Ren.
„No nie" przeszło mi przez głowę. „Tylko tego brakowało"
- Poe Dameron... - powiedział Ren zimno i aktywował swój miecz świetlny - Spotykamy się znowu....
- Tyle ze tym razem mogę walczyć! - odparowałem mu i sięgnąłem po mój blaster.
- Nie zupełnie... - odparł i nagle poczułem, że nie mogę się ruszyć. Nie mogłem nic powiedzieć. Cholera. Znów wykorzystał na mnie te swoją sztuczkę z Mocą.
- Zakuć go i brać na pokład. - zakomendował Ren.
Po chwili, straciłem przytomność, bo Kylo użył Mocy. Nie wiem, ile byłem nie przytomny...
Obudziłem się w celi, strasznie pobity, obolały, poraniony, obdarty, i byłem zakuty w kajdany.
Do celi podszedł Kylo z Huxem.
- A o to proszę państwa, najlepszy pilot w całej galaktyce! - szydzili ze mnie i obaj zaczęli się rechotać.
- Czego wy ode mnie chcecie? - spytałem.
Otworzyli cele i wyciągnęli mnie z niej.
- Za mną. - powiedział ozięble Hux i ciągnął mnie za sobą.
Zaprowadził mnie do schowka i popchnął mnie.
- Masz wyczyścić cały pokład, rozumiesz? - powiedział.
- Nie ma mowy, nie jestem sprzątaczką - odparowałem i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- No to do pokoju przesłuchań... - zaczął Hux. - Tym razem, nie będę delikatny...
Nagle przypomniała mi się katorga, która przeżyłem na przesłuchaniu.
- NIE, BŁAGAM! - krzyknąłem wbrew woli. Trauma po ostatnim przesłuchaniu dalej się nade mną znęcała.
- To się bierz! - ryknął Hux i rzucił mi ścierką w twarz.
Nie miałem nic innego do zrobienia, wiec zabrałem się do roboty.
- Widzisz, Ren? - powiedział do Kylo Hux. - Strachem można wiele zdziałać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro