𝒫𝑜𝓈𝓈𝑒𝓈𝓈𝒾𝑜𝓃
Wszedłem do sali tronowej. Devika stała przed tronem Rena i słuchała jego wywodu na jakiś temat.
- Devika? - powiedziałem i spojrzałem na nią ze zdziwieniem. - Chodź, wracajmy.
Odwróciła się do mnie twarzą.
- Nie słuchaj go.... - powiedział Ren. - On w ogóle cię nie docenia.
- Zamknij się! To nieprawda!
- Boi się... ze będziesz od niego ważniejsza i ze jesteś od niego potężniejsza.
- Nie słuchaj tych kłamstw! On kłamie!
- Zazdrości ci twojej mocy i zdolności.
- Wcale nie! Nie słuchaj go!
- On chce przejąć władze nad twoimi mocami.
- To wszystko kłamstwa! Devika!
- Ja... - zaczęła Devika.
- Możesz to zmienić - powiedział Ren i do niej podszedł. - Weź mnie za rękę, wtedy pokażesz mu na co cię stać!
- Devika!!!! Nie!!!! Błagam!!! - krzyknąłem i zacząłem biec, by ja uratować.
Jednak było już za późno. Devika wzięła go za dłoń i rozległo się strasznie jasne światło. Usłyszałem krzyk dziewczyny.
- Nie!!! - krzyknąłem i z oczu zaczęły mi lecieć łzy.
Po chwili, Devika wyglądała inaczej. Miała strasznie bladą skórę, i czarne włosy. Nie miała kaptura, jednak nie rozpoznałem jej twarzy. Była ubrana w ciemne ubrania. Poczułem ukłucie w sercu. Straciłem ją.
Zaśmiała się złowieszczo.
- Chodź słabeuszu! Chodź i walcz! - krzyknęła, ale nie swoim własnym głosem, tylko głosem Kylo Rena.
Wyjąłem mój blaster. Devika wyjęła miecz świetlny.
- Uprzedzam cię, to nie będzie równa walka. - powiedziała i uśmiechnęła się podle.
Zacząłem strzelać. Nie chybiłem ani razu, ale Devika odbijała wiązki laserowe swoim mieczem, nic sobie z tego nie robiąc.
Przypomniałem sobie, ze zdołałem wziąć miecz świetlny Rey, zanim zostałem pojmany. Dalej miałem go przy pasie. Nie jestem zbyt dobry w walce na miecze, ale warto było spróbować.
Udało mi się usunąć w bok i uciec z pola widzenia Deviki na krótki moment, w którym zdołałem wyjąc miecz i go odpalić.
- Oooo! Mały chłopczyk chce się bić na mieczyki. Jak strasznie! - powiedziała cynicznie i się zaśmiała.
- Zamknij się i walcz! - krzyknąłem i trochę mi było przykro ze musiałem się tak do niej odnieść.
- Ooo! Chcemy się bić, tak? Dobrze wiec.
Wziąłem mocny zamach i trafiłem w ramie Deviki.
- Au... - powiedziała własnym głosem.
- Próbujesz zranić mnie, ranisz tylko ją! - krzyknęła głosem Rena.
- Devika?! Jesteś tam?! - spytałem z nadzieją.
- Poe, ratuj! On mną zawładnął! - powiedziała Devika własnym głosikiem.
- Pomogę ci... - powiedziałem i zbliżyłem się do niej.
Ta tylko mnie kopnęła i powaliła na ziemie.
- A teraz spotkasz się z rodzicami! - powiedziała dziewczyna głosem Kylo i przyłożyła nieuruchomioną klingę miecza do mojego gardła. - Tylko jeden ruch i ich zobaczysz. I w końcu się zamkniesz!
Prędkim ruchem podniosłem się i powaliłem skrytobójczynie na ziemie.
- I co? Teraz ja jestem nad tobą. I ja mogę sprawić ze się zamkniesz i dasz jej spokój!- powiedziałem i przyłożyłem nieaktywną klingę miecza do jej serca. - Mój jeden ruch i nie żyjesz!!
Zacząłem czuć w sobie coraz większa złość.
- Poe... - powiedziała Devika własnym głosem, bardzo słabiutkim. - Zabij... mnie....
- Nie ma mowy! Nie zrobię tego!
- Dzięki temu mnie uwolnisz.... - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Musi być inny sposób by to zrobić.... - myślałem na głos.
W końcu Devika zadała mi mocny cios w brzuch. Odrzuciło mnie na pół sali, z bólu nie mogłem niczym poruszyć i nic powiedzieć.
- I co!? To twój marny koniec! - odparła Devika głosem Rena.
- Devika.... - powiedziałem słabo i poczułem, jak zaczyna mi się w ustach zbierać krew, wiec ją wyplułem.
Dziewczyna się przeraziła i zaczęła walczyć z Kylo w swoim umyśle.
- Daj mi spokój! - krzyknęła i zalała się łzami.
Jakimś cudem udało mi się wstać.
- Devika... przepraszam.... - powiedziałem i zakaszlałem krwią.
- Za co? - spytała zdziwiona.
- Za to. - szepnąłem, zbliżyłem się do niej i nasze usta złączyły się w pocałunku.
Po jakiejś chwili, odsunąłem się od niej.
Dziewczyna padła na ziemie jak rażona piorunem.
- Devika!!! - krzyknąłem.
Poczułem ze zaczynam słabnąć i zaczęło mi się kręcić w głowie. W końcu, upadłem na ziemie, i straciłem przytomność.
Obudziłem się w centrum medycznym. Nade mną stała Devika, w kapturze.
- Poe! - krzyknęła i mnie przytuliła.
- Tez się cieszę ze cię widzę. - powiedziałem i odwzajemniłem uścisk.
Dziewczyna odsunęła się i usiadłem. Poczułem lekki ból na moim brzuchu. Był cały obandażowany, i na bandażu byla plama z krwi.
- Oh! Wstałeś już! - powiedział doktor Rugor. - Wszystko okej?
- Trochę boli mnie brzuch, ale oprócz tego wszystko w porządku.
- Brzuch, powiadasz? - powiedział doktor- Mogę przeprowadzić operacje i sprawdzić, czy wszystko jest w twoim brzuchu jest w porządku.
- O nie nie. - powiedziałem - Operacja nie jest koniecz...
Urwałem, bo lekarz przyłożył mi do ust inhalacje z gazem usypiającym.
- Będzie dobrze... - powiedział pan Rugor.
W końcu, zasnąłem przez ten gaz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro