𝒩𝒾𝑔𝒽𝓉𝓂𝒶𝓇𝑒𝓈 𝒶𝓃𝒹 𝑔𝑜𝑜𝒹 𝒻𝒶𝒾𝓉𝒽
Devika pov:
Skierowałam się wprost do mojego łóżka i położyłam się na nie. Przez jakaś dłuższą chwile, nie mogłam zasnąć. Zawsze miałam problemy z zasypianiem...
Nagle usłyszałam szyderczy śmiech Kylo i Hux'a.
Rozejrzałam się. Byłam skuta w kajdany i nie mogłam ich przerwać. Nie miałam tez przy sobie żadnej broni. Byłam po prostu bezbronna...
Nagle, przede mną pojawiły się sylwetki Rena i Armitage'a.
- Gdzie teraz znajdziesz ratunek? - spytał generał i zaczął się śmiać wraz z Kylo.
- Poe mnie znajdzie i mnie ocali! - krzyknęłam - I skopie wam tyłki!
- Dameron już cię nie ocali... - powiedział Ren. - Z resztą, zobacz...
Zza jego pleców wyszedł Poe, jednak nie był sobą. Wyglądał jakby był opętany lub zahipnotyzowany.
- Poe? - spytałam niepewnie.
On tylko bezgłośnie i bezwolnie uniósł lufę blastera i przyłożył do mojej skroni.
- Poe, nie! Proszę! - do oczu napłynęły mi łzy. - Nie rób tego!
- Tak! - krzyknął Hux - Zrób to! Zabij ją! Zniszcz ją!
- Poe, ty taki nie jesteś! Obudź się! - zawyłam z płaczem. - Błagam cię!
Dameron tylko z lodowatym, bezwolnym spojrzeniem odbezpieczył blaster i pociągnął za spust...
W tym momencie, zerwałam się z łóżka.
„Jeśli to miała być jakaś sugestia, to muszę ostrzec Poego, i to jak najszybciej..."
- Coś nie tak? - usłyszałam głos obok siebie.
Odwróciłam głowę. To był Poe. Leżał na łóżku, obok mnie.
- Oh, to ty... - zaczęłam i do oczu napłynęły mi łzy.
- Hej, nie płacz... - podszedł do mnie i mnie przytulił. - Co się stało?
- Po prostu miałam koszmar i tyle... - mruknęłam i wtuliłam się w jego tors.
- Opowiesz mi? - szepnął mi do ucha.
- Nie wiem, czy będziesz chciał w ogóle słuchać.... - zaczęłam niepewnie i odsunęłam się od niego.
Poe tylko spojrzał na mnie swoim przenikliwym spojrzeniem. Poczułam, ze zaczyna mi się robić nienaturalnie gorąco.
- Poe... co ty robisz? - zaczęłam i przełknęłam ślinę z trudem.
- Przekonuje cię. - powiedział krótko i nie przestawał na mnie patrzeć.
Zapadła dość niepewna cisza.
- No dobrze! - w końcu się poddałam i zarumieniłam nieznacznie - Powiem ci... Wiesz, umiesz przekonywać kobiety...
- To mój as w rękawie. - powiedział i puścił mi oczko.
- A więc tak... - westchnęłam - Znajdowałam się w kompletnej pustce, próżni, mroku. Byłam zakuta w łańcuchy i nie miałam żadnej broni przy sobie. Nagle, podeszli do mnie Kylo i Hux. Armitage spytał, gdzie teraz znajdę pomoc. Odparowałam mu, ze ty mnie uratujesz. Ren powiedział, żebym nie była taka pewna. Nagle zza jego pleców wyszedłeś właśnie ty, ale nie byłeś sobą. Wyglądałeś jakbyś był w jakimś transie albo jakby ktoś cię opętał. Bez woli podniosłeś swój blaster i przyłożyłeś do mojej skroni. Zaczęłam błagać, żebyś tego nie zrobił, ale chyba słowa Hux'a miały dla ciebie większe znaczenie, bo powiedział żebyś to zrobił i... i...
- I ja to zrobiłem. Zastrzeliłem cię, prawda? - spytał Poe smutno.
- Tak... - powiedziałam i zaczęłam płakać.
Rzuciłam się mu na szyje i wtuliłam w jego tors.
Poe tylko mnie przytulił i delikatnie gładził po głowie.
- Już, cicho. To nie byłem ja. - uspokajał mnie. - Nie zrobiłbym ci krzywdy.
- Poe... Ale ja się martwię... - podniosłam głowę - A jeśli to była jakaś sugestia? I coś tobie faktycznie się stanie, ze staniesz po ich stronie i mnie zostawisz?
- Nie zrobiłbym czegoś takiego, zwłaszcza tobie... - powiedział i położył rękę na moim policzku. - Bo... znaczysz dla mnie naprawdę wiele.
Zarumieniłam się nieznacznie w odpowiedzi.
- A właśnie! Wiesz, może mogłabyś mnie nauczyć jak używać mocy, skoro uważasz ze jestem na nią czuły? - spytał mnie.
- Najpierw muszę sprawdzić, czy faktycznie jesteś na nią czuły... - powiedziałam i delikatnie uniosłam rękę.
Zaczęłam używać mocy na Dameronie, jednak on na to nawet nie reagował. Po chwili, jakaś niewidoczna siła zepchnęła mnie z łóżka.
- Moja mocy! - krzyknął Poe i do mne podszedł - Wszystko dobrze?
-Z taką potęgą mocy to się jeszcze nie spotkałam.... - powiedziałam i usiadłam z lekkim trudem. - A źle wykorzystana, może służyć do niecnych czynów.
Dameron nieznacznie zbladł.
- Ale... - zaczął.
- Ze spokojem. - uspokoiłam go i wstałam - Nauczę cię wszystkiego co wiem o mocy. Zaczniemy od razu trening.
- Trening? - zdziwił się.
- Użytkownik mocy musi czuć w sobie harmonię i mieć formę, zarówno psychiczną, jak i fizyczną. - wytłumaczyłam mu prędko. - A tak jeszcze czysto hipotetycznie, jest tu może jakieś jeziorko?
Poe zastanowił się przez chwile.
- Tak! - ożywił się - Niedaleko stąd, w lesie.
- Doskonale. - ucieszyłam się - Zaczniemy trening od razu!
- A możemy to zrobić po śniadaniu? - spytał Dameron i położył swoją rękę na brzuch.
- Jasne. - zachichotałam nieznacznie - Tylko narazie wyjdź, muszę się ubrać.
- Oczywiście. - Poe do mnie mrugnął, posłusznie wyszedł i zamknął drzwi.
Po jakiejś chwili, pojawił się przede mną duch Mocy Anakina Skywalkera.
- Dasz radę go wyszkolić? -spytał mnie.
- Myśle ze tak... - powiedziałam niepewnie. - Znam go nie jeden dzień, da sobie radę.
- Szkolenie bywa ciężką pracą, i oczywiście uczeń nie zawsze się słucha.
- Mnie posłucha, czuje ze coś dla niego znaczę.... - powiedziała i położyłam rękę na sercu.
- W porządku, będę ci służył radą, jeśli będzie taka potrzeba.
- Oczywiście. - odparłam.
Duch Anakina zniknął.
Ubrałam się prędko i zeszłam szybko na dół do kuchni, gdzie czekał już na mnie Poe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro