𝒦𝑒𝑒𝓅𝒾𝓃𝑔 𝓉𝒽𝑒 𝒷𝒶𝓁𝒶𝓃𝒸𝑒
Devika pov.:
Postanowiłam opanować emocje i na zimno przeanalizować, gdzie mógłby być Poe. Jakiś hangar? Nie, to nie miałoby sensu. Pokój przesłuchań? Prawdopodobnie, nigdzie indziej nie mógłby błagać o pomoc. Chyba że.... nie, przecież to absurd. Nie mogłoby być możliwe to, ze Kylo jakimś cudem zaciągnął by go do swojego pokoju. Poe stawiałby niewyobrażalny opór.
Gdy tak siedziałam i rozmyślałam, nie usłyszałam jakiegoś uderzenia o drzwi. Uderzenie się powtórzyło, tym razem je usłyszałam. Odkluczyłam drzwi i do mojego pokoju wleciał holo-rekorder Kylo.
- O co chodzi? - powiedziałam.
Nagle pokazał mi hologram i zamarłam. Na tym hologramie, był nikt inny, jak skrępowany przez Rena Poe!
- Tik tak, Devika. Nie masz dużo czasu. Twój ukochany niedługo będzie nasz... czyli mój i Hux'a.... Jeśli chcesz go jeszcze zobaczyć, masz przyjść i sama go odzyskać... - powiedział Kylo, na tym hologramie.
Poczułam, jak w oczach zbierają mi się łzy.
- Trzeba działać! - powiedziałam i założyłam swój kaptur. Na wszelki wpadek, wzięłam tez jeden z moich sztyletów. Poszłam prędko.
Kilka minut później, byłam pod pokojem Rena. Zza drzwi można było usłyszeć ciche lub stłumione pojękiwanie Poego. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Biedny, nie dość ze tyle wycierpiał wcześniej, to teraz jeszcze zadają mu ból. Usłyszałam zgrzyt zamka. Odsunęłam się w bok. Z pokoju wyszedł Hux i poprawiał sobie kołnierzyk. Skierował się w głębie korytarza, nawet mnie nie zauważając. Udało mi się ukradkiem wślizgnąć do pokoju Rena. Schowałam się w ciemnym kącie i obserwowałam, co się dzieje.
Kylo odkleił z twarzy Poego taśmę.
- Daj mi wolność, ty diable wcielony! - ryknął w furii Poe.
- Diable? Phi, to co się tu działo to tylko gra wstępna do.... - tu Kylo urwał i się zaśmiał.
- Ratunku! On chce mnie zgwałcić!
„O nie nie! Nie pozwolę mu na to!"
Wyjęłam mój sztylet i zaczęłam się zbliżać do Kylo, na ziemi, by mnie nie zauważył. Bezgłośnie wstałam i wzięłam zamach. Nagle wbijam mu sztylet w ramie i.... pada jak martwy.
- Devika?! - spytał Poe zdziwiony.
- Tak, to ja. - powiedziałam i wyjęłam mój sztylet z ramienia Rena. - Dość gadania, uwolnię cię i uciekamy stąd, zanim on się skapnie.
Podeszłam do Poego i przecięłam wszystkie łańcuchy.
- Skąd wiedziałaś, że coś mi się dzieje? - spytał Dameron.
- No nie wiem... poczułam jakieś takie ukłucie w sercu i usłyszałam twoje błaganie o pomoc. - odpowiedziałam mu prędko
- Ale ja nie błagałem o pomoc, tylko pomyślałem o tobie i ze nie chce tu być... - powiedział.
Zdziwiło mnie to.
- Czy moglibyśmy być połączeni w mocy?
- Ja nie jestem czuły na moc, aczkolwiek w nią wierzę.
- Ja jestem czuła, ale nie za bardzo. Dobrze, a tak zmieniając temat... masz tu swój jakiś pokój?
- Nie sądzę. Przecież oni nienawidzą mnie jak psa. - powiedział
- To może przez te kilka dni zostaniesz u mnie? Znajdę sobie jakiś materac, stary koc i poduszkę i będzie okej. - zaproponowałam.
- O nie nie, nie będę robić kłopotu, mogę spać na ziemi. I tak spiąć na tej koszetce co miałem w swojej celi, tylko odgniotłem sobie plecy. - powiedział i się zarumienił.
- Nie. Należy ci się w końcu dobry odpoczynek. - zaprzeczyłam.
- Eh, No dobrze. - westchnął bezradnie.
Szliśmy opustoszałym korytarzem bazy Najwyższego Porządku w kompletnej ciszy. W końcu, dotarliśmy do mojego tymczasowego pokoju.
- Przepraszam bardzo za bałagan. - powiedziałam i odruchowo zakluczylam drzwi.
Poe dziwnie na mnie spojrzał.
- Oj, No tak.... - bąknęłam i odkluczylam drzwi. - Przepraszam, ale zawsze mam taki odruch.
- Nie szkodzi. -odparł i się uśmiechnął. Usiedliśmy i oboje zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o jego życiu, a on o moim.
Jak tak dalej pójdzie, to się w nim zakocham i będzie problem. Bo nie chce być w związku, to by mi tylko przeszkadzało. Poza tym, i tak chyba za dużo o nim wiem, a on za dużo wie o mnie.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Zdziwiona wstałam i je otworzyłam. Dameron stanął za mną.
- Doktor Rugor? - spytałam zbita z tropu. - A co pan tu robi?
- Przyszedłem zobaczyć, jak miewa się nasz pacjent, Dameron. - powiedział oschle.
Wyczuwałam, ze było z nim coś nie tak. Stałam się bardzo podejrzliwa.
- No cóż, myśle ze coraz lepiej. - powiedział Poe i wzruszył ramionami.
- Chciałem ci coś dać, Deviko. - pan Rugor skierował nagle swój wzrok na mnie. Wyjął z kieszeni małe pudełeczko i mi je dał. Z wielką niepewnością, otworzyłam je. W środku był mały wisiorek w kształcie serduszka.
- Oh, dziękuje panu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- A co robi ten guzik? - spytał zaciekawiony Poe i wskazał na malutki, czerwony guziczek z boku wisiorka.
- Nie wiem... mogę zobaczyć... - powiedziałam i go nacisnęłam.
Na tym wisiorku ukazały się małe otworki i zaczął z nich wylatywać jakiś gaz.
- Co to za gaz?! - krzyknęłam.
- Tak jakos od niego mi się... dziwnie... w głowie.... kręci... - powiedział Poe słabo.
- Mi.. tez.... - powiedziałam równie słabo i upadłam.
Po chwili, usłyszałam huk. Prawdopodobnie wtedy upadł Poe. Dalej, nic nie pamiętałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro