Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝒞𝑜𝓊𝓇𝒶𝑔𝑒 𝒽𝒶𝓈 𝒾𝓉𝓈 𝓁𝒾𝓂𝒾𝓉𝓈

Minęło już kilka dni. Devika dalej jest jakby w śpiączce, nie reaguje na nic. Boje się, że jednak to, co powiedział pan Rhys, to nie była prawda.
A odtrutki nie znaleziono. No niestety... może Device uda się coś wymyślić, jednak mam nowe umiejętności, co jest plusem tego, ze jestem teraz wampirem. Mogę lewitować, ale przez krótki czas, czytać w myślach, kontrolować umysły, hipnotyzować i samoistnie się regenerować.
Siedziałem przy Device i myślałem, jak mam jej powiedzieć prawdę o tym, że jestem wampirem, ponieważ, jak to powiedział Han Solo: „Kobieta zawsze cię rozgryzie. Zawsze".
Byłem na dobre zatopiony w swoich myślach, gdy nagle usłyszałem znajomy głos mówiący:
- Poe? Co... co się stało? Czemu jestem w szpitalu?
Podniosłem głowę. To była Devika. W końcu, obudziła się.
Z oczu poleciały mi łzy radości.
- Devika! Ty żyjesz! Tak się martwiłem! - krzyknąłem i objąłem ją, ale delikatnie, by nie przerwać przewodów od kroplówki i systemu podtrzymywania życia.
- Cieszę się, ze tu jesteś. - uśmiechnęła się i tez odwzajemniła uścisk.
Ten jedyny raz, nie miała swojego kaptura, jednak nie rozpoznałem jej twarzy.
Po chwili, do sali wszedł doktor Rhys.
- O, wstałaś! - powiedział - Ten tutaj delikwent bardzo się o ciebie martwił.
Poczułem, ze się rumienie.
- Nie aż tak, he he... - odpowiedziałem.
- Jak nie? - oburzył się pan Rhys - Mogłeś siedzieć całą noc tutaj, tylko po to, by ją pilnować!
Po tych słowach, mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Naprawdę? Aww, nie wiedziałam, ze aż tak tobie na mnie zależy. - powiedziała Devika.
- No... fakt, zależy mi na tobie. - powiedziałem i się zarumieniłem jeszcze bardziej.
- Dobrze, dość tego słodzenia. - uciął lekarz - Jak się czujesz, mała?
- Troszkę mi słabo, ale chodzić dam radę. - wyznała i próbowała wstać z łóżka szpitalnego.
- Jak dasz radę chodzić, to jesteś wolna. - wzruszył ramionami doktor  - A i jeszcze jedno! Wiesz może, dlaczego twoja krew ma nietypowy kolor?
- Co? Jak to, nietypowy kolor? - zdziwiła się Devika.
- Czekaj, pokaże ci, muszę tylko pójść po fiolkę... - i lekarz wyszedł z sali.
Od razu po jego wyjściu, posmutniałem.
- Poe, co cię gryzie? - spytała i podeszła do mnie. - Możesz mi powiedzieć...
- Ja... cóż... szczerze mówiąc, wolałbym nie... - zacząłem. - Nie wiem, jak zareagujesz...
- Chodzi o tą sprawę z nietypową barwą mojej krwi? - zapytała.
- Nie... - odparłem i w oczach zebrały mi się łzy.
- Nie wiem o co chodzi, ale współczuje ci. - powiedziała i mnie przytuliła.
Po chwili, wrócił pan Rhys.
- Oto fiolka z twoją krwią. - powiedział i przekazał jej fiolkę.
- Przecież to jest aryjski błękit! - zawołała z niedowierzaniem. - Taką barwę mają tylko esnecje życia! Więc... zamiast krwi mam w sobie... esencje życia?
- Na to wygląda. - powiedział lekarz. - Odepnę cie tylko od systemu monitorowania oznak życia i jesteś wolna. Przez kilka dni musisz przyjmować tylko kroplówkę. Wiec będziesz musiała tu jeszcze zostać.
Jak powiedział, tak tez zrobił.
Minęło kolejne kilka dni. Devika w końcu mogła wstać na własne nogi. Jednak dalej nie wiedziała, że jestem wampirem. Nie mam odwagi, by jej się do tego przyznać. W naturze, zawsze jestem odważny. Ale... teraz jakoś nie.
- Ucieknijmy stąd, jak najdalej się da. Mam dość bycia w tym cholernym miejscu. - wyznałem jej - Słyszałem, jak Hux zapewniał Kylo, że zabiją nas obydwu.
Devika się przestraszyła.
- Dobrze, ale jak chcesz pominąć wszystkich szturmowców? - spytała.
- Bo wiesz, Eh.. chyba jestem czuły na Moc. - skłamałem - Spójrz!
Użyłem sztuczki z lewitowaniem. Jednak starałem się, zeby to wyglądało, że używam Mocy.
- Wow! Fantastycznie! - ucieszyła się Devika.
- Poza tym, mam tez kilka nowych umiejętności, ale nic o nich nie powiem - powiedziałem tajemniczo.
- Niesamowicie! - uradowała się - No to w takim razie, uciekajmy.
Wybiegliśmy z centrum medycznego. Biegliśmy opustoszałymi korytarzami bazy Najwyższego Porządku.
- Wiem, gdzie jest hangar z myśliwcami TIE. - powiedziała - Więc będziemy mogli uciec.
Nagle, zauważyłem kilku szturmowców.
- Stój! - syknąłem i złapałem ją za rękę - Bo nas nakryją!
- To co robimy? - spytała.
- Spróbujmy nad nimi przefrunąć! - rzuciłem i zacząłem lewitować.
- Świetna myśl! - odparła i zaczęła używać Mocy, by się unieść.
Bezszelestnie przelecieliśmy nad szturmowcami i biegliśmy dalej.
Po jakiejś chwili, nie zauważyliśmy jednego ze szturmowców.
-Ja się tym zajmę! - krzyknąłem i podbiegłem do szturmowca i użyłem na nim hipnozy.
- Teraz, grzecznie zaprowadzisz nas do hangaru z myśliwcami TIE i nikomu o tym nie powiesz... Kiedy pstryknę palcami, zrobisz to co powiedziałem... - powiedziałem do niego.
- Jak ty to zrobiłeś?! - zdziwiła się Devika i podeszła bliżej.
- Em, No wiesz... sztuczka Jedi, he he... - skłamałem.
Dziewczyna zdjęła szturmowcowi kask i przyjrzała mu się.
- To nie wygląda na użycie sztuczki Jedi... - powiedziała po chwili namysłu.
Ja tylko nerwowo przełknąłem ślinę.
- Prędzej... jakiś trans.... albo hipnozę... dodała - Jedi, Sithowie i silni Mocą nie umieją hipnotyzować... I wydajesz mi się jakiś taki... ciutkę bledszy... może mi się tylko wydaje, ale.... wyjaśnisz mi to?
- Jestem pijącym krew potworem! - krzyknąłem i w oczach zebrały mi się łzy.
- Co?! Nie rozumiem... - zdziwiła się Devika.
Pokazałem jej tylko moje zęby. Moje kły były nieco dłuższe, wiec musiała już to zrozumieć.
- Co?! Jak to jest możliwe?! - spytała smutno - Kto cię zmienił w wampira?!
- Prawdobodobnie doktor Rugor... po torturach dał mi jakąś substancje, by złagodzić odczyn narkotyku. A tak naprawdę to była jakaś substancja mutagenna i teraz jestem wampirem... - wyznałem jej.
- Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej? - spytała i chciała mnie objąć.
- Proszę! Nie dotykaj mnie, jeszcze zrobię ci krzywdę... - odepchnąłem ją i po moich policzkach spłynęły łzy - Jestem odrażającym potworem, który pije ludzką krew...
Upadłem na kolana z bezsilności, z trudem powstrzymując łzy.
- Wcale nie jesteś.... - powiedziała skrytobójczyni i mnie objęła. - Po prostu... tak się czujesz.... I tak jesteś inny... Masz dobre serce, wiec nie jesteś potworem...
Czułem się podle. Zacząłem płakać.
- Rozumiem, że ci ciężko... - powiedziała - Tez byłoby mi się trudno przyznać do czegoś takiego... Naprawdę...
Zapadła cisza.
- Uciekamy stąd czy nie? - spytała po chwili. 
- Tak. - otarłem łzy i wstałem.
Pstryknąłem palcami i szturmowiec zaczął posłusznie prowadzić nas do hangaru z myśliwcami TIE.
Po chwili marszu, zauważyłem Hux'a. Pstryknąłem prędko palcami i szturmowiec poszedł w swoją stronę.
- Co teraz?! - Devika spytała przerażona - Zaraz nas znajdzie i będzie kazał zabić!
- Mam pomysł... ale zapewne ci się nie spodoba... - powiedziałem i posmutniałem.
- Jaki? - zapytała.
Westchnąłem ciężko.
- Będę musiał cię zahipnotyzować.... i grać jakbym przeszedł na jego stronę. - wytłumaczyłem prędko mój plan.
Devika zaczęła się zastanawiać.
- A umiesz zdjąć potem tą hipnozę? - zapytała smutno.
Pokiwałem głową, że tak. Dziewczyna ciężko westchnęła.
- Rób to, co uważasz za słuszne. Pamiętaj, że tobie ufam... - odpowiedziała po chwili.
- Spójrz mi w oczy, i się zrelaksuj, o niczym nie myśl. Przez chwile poczujesz, że tracisz nad sobą kontrole, a potem będziesz się czuła, jakbyś spała  - powiedziałem.
Devika zrobiła to, o co ja prosiłem. Zacząłem ją hipnotyzować. Było mi z tym naprawdę ciężko na sercu.
Po chwili, twarz Deviki nie miała już żadnego wyrazu. Straciła swoją wolę, była pod moją absolutną kontrolą.
„Dajesz, Dameron. Nie zawiodłeś jej wcześniej, to nie zawiedziesz jej tez tym razem."
Zacząłem prowadzić Devike korytarzem, z podłym uśmiechem na twarzy.
- Ooo! Proszę, proszę, Dameron. A ty co tu robisz? - spytał mnie Hux.
- Znalazłem tę sucz i przejąłem nad nią kontrole. Prowadzę ją do pokoju przesłuchań. - skłamałem i zabolało mnie to, jak ją nazwałem.
- Nosz kurczę, kto by się spodziewał? Najlepszy pilot w galaktyce jest tez najlepszym hipnotyzerem... - powiedział Hux.
- No, trzeba mieć jakąś pasje, żeby się nie zanudzić... - ponownie skłamałem.
- No dobra, idź. Zaraz przyjdę i się nią zajmę. - powiedział i przeszedł obok mnie.
Kiedy zauważyłem, że Hux skręcił za rogiem, zdjąłem z Deviki hipnozę.
- O mój... jakie to było dziwne uczucie... - powiedziała słabo i potrząsnęła głową. - Jakbym... nagle straciła nad sobą kontrole...
- Nie mamy czasu! - powiedziałem - Musimy uciekać!
- A no tak! Racja! - ożywiła się - Ruchy! Hangar jest zaraz za rogiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro