Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝒜𝒻𝓇𝒶𝒾𝒹 𝑜𝒻 𝓎𝑜𝓊𝓇 𝑜𝓌𝓃 𝒻𝑒𝒶𝓇

Zasnąłem. Miałem dość tego całego bólu, który zadał mi Hux. W końcu, co za dużo to i nawet rankor nie zje.
Nagle zauważyłem mojego ojca. Nie wiem, czy to była prawda, czy tez nie. Ponownie, otaczała nas tylko ciemność.
- T.. Tata? - spytałem niepewnie ze łzami w oczach.
- Synu?! To ty! - odparł mój ojciec.
Rzuciłem mu się w ramiona.
- Aleś ty wyrósł. - powiedział i rozczochrał mi włosy. - Wdałeś się w ojca,  nie powiem ze nie. Dobrze, to teraz nie jest ważne. Widziałem co ci zrobili, synu. Nie mogę dalej w to uwierzyć.
- To był już czwarty raz - powiedziałem i poprawiłem lekko włosy. - Jednak ten był najgorszy.
- Rozumiem. - powiedział Kes zasmucony.
- Nie chce być sam, tato. Brakuje mi was, i to strasznie. - wyznałem.
- Mogę się domyślić. - powiedział mi i położył mi rękę na ramieniu. - Nigdy cię nie zostawiliśmy, synu.
- Jak to?! - zdziwiłem się.
- Patrzyliśmy na to, co robisz. Jak pniesz się po szczeblach swojej kariery. Jestem z ciebie taki dumny. Nie pomyślałbym, ze mój syn będzie najlepszym pilotem w całej galaktyce.
- Wow... miło mi to słyszeć, tato. - odparłem i wytarłem łzy. Przytuliłem go i w końcu poczułem się bezpiecznie.
Nagle jednak sen się zmienił.  Stał przede mną Hux.
- Chodź, pora na kolejne tortury - powiedział wyciągając nóż zza pazuchy i śmiejąc się strasznie.
- Nigdy! - ryknąłem ze strachem.
- Jeśli nie... to czeka cię egzekucja! -krzyknął. - I nie zgadniesz kto ja wykona!
- Kto niby?! - krzyknąłem.
Nagle zmieniła się sceneria. Widziałem, jak Rey, Rose, Finn i Leia umierają. Czułem się winny za ich smierć. Nie zdążyłem ich uratować.
Nagle usłyszałem hałas i gwałtownie się obudziłem.
- Mówiłam ze wrócę! - powiedziała Devika i uśmiechnęła się. - Przyszedł ze mną doktor Rugor, z detoksykacji.
- Okej, dobrze... - powiedziałem niepewnie i usiadłem na pryczy.
Doktor trzymał w rękach pełno strzykawek i buteleczek z substancjami.
Wzdrygnąłem się lekko, przypomniały mi się tortury, które zadał mi Hux. Nie ufałem temu doktorowi. Odruchowo zabrałem rękę za siebie. Nie mogłem znieść kolejnych igieł.
- Nie bój się, Ja staram się tylko tobie pomóc. - uspokoił mnie lekarz . - Daj mi swoją rękę.
Posłusznie więc dałem mu swoją rękę. Obejrzał ja pobieżnie i zaczął szukać żył, by wkuć igłę.
- Wiesz może, jaki narkotyk dostałeś podczas przesłuchiwania? - spytał mnie doktor. - O reszcie powiedziała mi Devika.
- Chyba heroinę... taką mocno skoncentrowaną.... - powiedziałem i poczułem ze zaczyna mnie boleć głowa.
- Yhm... - powiedział lekarz i wziął buteleczkę z jakąś substancją. - Dzięki temu powinieneś poczuć się lepiej.
- A co to jest? - spytałem.
- Taki jakby lek, który postara się wytępić narkotyk który otrzymałeś. - powiedział doktor Rugor z lekkim uśmiechem.
Zaczął powoli zbliżać strzykawkę do mojej ręki. Nagle zacząłem się trząść i zabrałem rękę, nie wiem dlaczego.
- Hej, spokojnie, nic ci nie zrobię. - powiedział lekarz i z jego twarzy znikł uśmiech- Chce ci tylko pomóc.
Czułem jakieś nowe, nieznane mi uczucie. Ze... jak się człowiek czegoś boi, obawia... to się chyba nazywa strach. Nigdy go nie czułem, bo nie miałem się czego bać. Nawet kiedy byłem mały, nie bałem się niczego. Tylko po śmierci mamy bałem się jednego potwora.... czyli śmierci. Śmierć według mnie jest potworem, bo zabiera twoje ukochane osoby. Mi zabrał matkę, i ojca. I prawie Leię oraz zapewne moją Tracy.
Po chwili, Devika położyła mi na ramieniu rękę.
- Poe... nie bój się... jestem przy tobie, będę cię chronić...- powiedziała i spojrzała mi w oczy. - Nic złego ci się nie stanie. Nie chcesz juz chyba czuć bólu, prawda?
- Nie chce... - powiedziałem - Ale ja... się... boje...
- Strzykawek? - spytał mnie doktor.
- Niezupełnie... - powiedziałem - Tylko śmierci... i trochę bólu....
- Nie musisz się bać... - powiedziała Devika - Jestem przy tobie, nie pozwolę by stała ci się krzywda.
- Dobrze - westchnąłem i wystawiłem rękę.
Devika się do mnie przytuliła, i powtarzała mi cicho do ucha, ze nie pozwoli żeby stała mi się krzywda.
Po chwili poczułem lekkie ukłucie, i jak jakaś substancja dostaje mi się do żył.
- I po bólu. - powiedział doktor Rugor. - Za jakieś kilkanaście minut, ta heroina która otrzymałeś w torturach, powinna stać się niegroźna, bo jej odczyn się zneutralizuje.
- Dziękuje... - powiedziałem - I panu, i tobie, Deviko....
- Nie masz za co. - szepnęła mi do ucha i wstała.
- To przecież moja praca by ratować innych. - powiedział doktor Rugor i uśmiechnął się - Dobrze, myśle ze zostawię was samych. A, i zanim pójdę! To lekarstwo może sprawić ze będziesz troszkę senny. Żegnam was.
Doktor Rugor ukłonił się nisko i wyszedł.
- Muszę też lecieć. - powiedziała Devika. - Pewnie mnie już szukają na mostku.
Pomachała mi i wybiegła z celi.
Poczułem, ze jestem faktycznie troszkę senny. Postanowiłem, ze się prześpię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro