Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

🕸

Siedziałem godzinę już i szukałem dobrego mieszkania dla mnie w Nowym Jorku. Takie żeby nie było zbyt drogie, było umieszczone w dobrej okolicy i żebym nie miał za daleko do uczelni. Wysłałem kilka moich prac i czekałem na informacje, czy się dostałem. Mam nadzieje, że się dostanę.

—Gerard, może zrobisz sobie chwile przerwy? —Matka przyszła do mnie z kubkiem kawy i talerzem kanapek, które położyła na biurku.

—Nie, nie, muszę znaleźć dobre mieszkanie, żebym w sierpniu już mógł tam zamieszkać.

—W sierpniu? —Spojrzała na mnie zdziwiona.

—Tak. Chce znaleźć prace, jakoś się tam zadomowić.

—Co z Frankiem?

—Nie wiem... —Spojrzałem na nią znad ekranu. —Naprawdę nie wiem, nie odpowiedział mi, czy chce ze mną mieszkać.

—Daj mu czas.

—Dałem mu dużo czasu. Zostały mu dwa tygodnie. —Powiedziałem i kliknąłem w jedną ofertę. —Zobacz, to wyglada fajnie. —Obróciłem urządzenie w stronę kobiety, a ona się przyjrzała.

—Jest trochę drogie, ale-

—Każde jest drogie. To jest jedno z tańszych. —Przerwałem jej.

—Musiałbyś je obejrzeć na żywo.

—Racja... —Zamknąłem laptopa i odłożyłem go na stolik, po czym usiadłem przy biurku i zacząłem jeść. —Dziękuje.

Od razu jak kobieta wyszła z pokoju, wyrzuciłem wszystko do kosza. Nie powinno się marnować jedzenia, ale ja na prawdę nie mogę jeść. Ostatnio strasznie przytyłem i muszę schudnąć. Wziąłem laptopa z szafki i włączyłem jakiś serial, pijąc kawę.

Gdy dochodziła godzina piąta po południu, postanowiłem wyjść się przejść, może wskoczę do Brendona? Tak, dawno u niego nie byłem.

Ubrałem na siebie czarne szorty oraz bluzkę Slipknot i wyszedłem z domu. Dzisiaj był trochę chłodniejszy dzień, ale i tak było bardzo przyjemnie.

—Hej. —Dallon podszedł do mnie i się przywitał.  —Gdzie pędzisz?

—Do Brendona, idziesz ze mną?

—W sumie mogę. —Szliśmy w ciszy, takiej dosyć przyjemnej. Pod domem Brendona byliśmy po dwudziestu minutach. Zadzwoniłem dzwonkiem i po chwili pojawił się w nich Urie, w kąpielówkach i z butelką piwa.

—Cześć. —Wpuścił nas do środka. —Napijecie się czegoś? Piwo może być?

—Może być. —Powiedziałem i zdjąłem buty, po czym poszliśmy z brunetem do kuchni.

—Co właściwie was tu sprowadza?

—Spotkałem Gerarda po drodze, a akurat nie mam co robić, wiec stwierdziłem, że pójdę z nim do ciebie. —Powiedział Dallon, a ja przytaknąłem.

—Mam nadzieje, że nie przeszkodziliśmy?

—Nie, nie, skądże. Rodziców nie ma i nudzi mi się trochę. —Poszliśmy na podwórko, nad basen i usiedliśmy na leżakach, rozmawiając.

Siedzieliśmy może z godzinę, wypiliśmy trochę więcej, a ja stwierdziłem, że wskoczę do basenu, bo dlaczego nie? Zdjąłem z siebie ubrania i zostałem w samej bieliźnie i już po chwili pluskałem się w wodzie.

—Ogólnie to taka sprawa. —Wspiąłem się na koło, które gdzieś pływało. —W sierpniu się wyprowadzam do Nowego Jorku i nie wiem, czy Frank chce ze mną jechać.

—Zapytaj się go.

—Pytałem się, ale się zastanawia. Nie chce być w związku na odległość, nie wiem czy będzie chciał tam studiować.

—No to zadzwonię do niego i niech tu przyjdzie, pogadacie. —Powiedział Brendon i mimo moich sprzeciwów, zadzwonił do niego.
Ochlapałem Dallona wodą, a on spojrzał na mnie zły. Ochlapałem go kolejny raz, a on coś warknął i korzystając z chwili jego nieuwagi, wciągnąłem go do wody.

—Głupi jesteś?! —Krzyknął na mnie a ja się zaśmiałem. Teraz to on mnie ochlapał i zaczęliśmy „bitwe" na wodę, którą przerwał nam Frank.
Przywitał się z nami i usiadł na jednym z leżaków i go ochlapałem.

—Gerard, cholera jasna, nie mam nic na zmianę.

—Zawsze możesz się rozebrać. —Powiedziałem, poruszając brwiami.

—Ile wypiłeś?

—Nie dużo.

—Gerard... —Jęknął zrezygnowany.

—Może dwa piwa. —Wyszedłem z basenu i usiadłem na jego krawędzi, zabierając jakiś ręcznik, który leżał nieopodal. —Musimy pogadać. —Wstałem i poszedłem do środka, a on za mną.

—Co się stało? —Oparł się o framugę drzwi i skrzyżował ręce na piersi.

—Niedługo wyprowadzam się do Nowego Jorku.

—Dlaczego tak wcześnie? Masz jeszcze ponad miesiąc, przyjęli cię?

—Nie przerywaj mi. —Mruknąłem. —Jeszcze nie wiem, ale po prostu chce tam mieszkać i chciałem się zapytać, czy wyjedziesz ze mną?

—Gerard, wiesz, że to trudna decyzja.

—Wiem, właśnie wiem! Dla mnie też to trudna decyzja, ale nie chce tu mieszkać. —Złapałem go za rękę.

—Jak będziemy opłacać mieszkanie? —Pogłaskał kciukiem wierzch mojej dłoni.

—Moja matka nam pomoże, ja znajdę prace. Damy sobie radę.

—Muszę się zastanowić.

—Masz dwa tygodnie, później się wyprowadzam. Nawet jeśli zostaniesz tutaj, to będziesz mógł przyjechać w każdej chwili i w każdej chwili się wprowadzić, czy cokolwiek.

—Dziękuje. —Pocałował mnie.

🕸
***
Prawie zjebalam całe ff, ale na szczęście mądra Oliwia się zjarała i przypomniała sobie jak to szło XDD

7.05.2020

[słów: 747]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro