18
🕸
Minęło kilka tygodni, siniaki zaczęły znikać i cudem nowe się nie pojawiły. Ojcu nie spodobał się mój nowy wygląd, matce zresztą też, ale nie obchodziło mnie to. Był piątek wieczór, siedziałem nad książkami, aż usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc kto to, odebrałem.
—Gerard? Możesz wyjść? —Głos Franka rozbrzmiał w słuchawce.
—Teraz? —Zapytałem. Za oknem powoli zaczynało się ściemniać, więc wątpię aby ktoś mnie wypuścił z domu.
—No dawaj, chodź, znalazłem fajną miejscówkę.
—No dobra.
—Okej, jestem pod twoim domem, z lewej strony za skrzynkami. —Rozłączył się, a ja przebrałem się szybko w bardziej wyjściowe ciuchy i cicho zszedłem na dół, łapiąc kurtkę oraz buty. Nie chciałem hałasować, więc po prostu ubrałem je na dworze.
—Hej. —Powiedziałem podchodząc do niego.
—Cześć. —Pocałował mnie. Złapał mnie za rękę, splatając nasze palce i zaczął prowadzić. —Znalazłem taki zajebisty opuszczony budynek. Wziąłem ze sobą farbę w spray'u, wiec będzie zajebiście. —Pokazał torbę, którą miał zawieszoną przez ramie.
—Wiesz, że to wandalizm?
—Kogo to interesuje? Liczy się dobra zabawa.
—Racja. —Zaśmiałem się. Po dłuższym spacerze byliśmy wreszcie na miejscu. Był to opuszczony budynek, z odpadającym tynkiem ze ścian, przy jakiejś drodze. Spojrzałem na białą powierzchnie ściany i wziąłem z torby kilka puszek, próbując coś namalować.
—Czekaj. —Frank mnie zatrzymał i podał maseczkę. —Cholerstwo śmierdzi.
—Dzięki. —Założyłem ją i zacząłem coś malować. Wbrew pozorom nie było to łatwe zadanie, ale coś udało mi się stworzyć. Frank stał tuż obok mnie i rysował ogromnego chuja. —Widać co ci w głowie siedzi. —Powiedziałem z dezaprobatą.
—A żebyś wiedział. —Zaśmiał się i zaczął dalej coś rysować. Gdy byłem już zmęczony, to odłożyłem puszki i zapaliłem papierosa. Miałem dłonie ubrudzone w tej farbie i wszędzie unosił się ich zapach, ale przyjemnie mi się siedziało. Frank po chwili do mnie dołączył i siedząc w ciszy, patrzyliśmy w gwiazdy.
W pewnym momencie zostaliśmy oślepieni przez światła samochodu, które jechało z naprzeciwka.
—Cholera, psy, spierdalamy! —Powiedział Frank i szybko się podniósł, biorąc mnie za rękę i zaczęliśmy biec przed siebie.
—Stójcie! —Krzyczeli za nami, ale my biegliśmy dalej, czując jak pieką mnie płuca, a nogi zaczynają boleć. Obróciłem się za siebie, biegli za nami, więc próbując wymusić w swoich nogach szybszy bieg, skręciłem w jakiś lasek obok nas, ciągnąc za sobą Franka.
—W te krzaki. —Powiedziałem i pociągnąłem go za sobą i biegliśmy dalej, a gałęzie raniły nasze twarze.
Śmialiśmy się i oglądaliśmy za siebie, już za nami nie biegli.
—Chyba ich zgubiliśmy. —Zwolniliśmy tempa i opadliśmy zmęczeni na ziemie, dysząc i się śmiejąc.
—W co ty mnie wplątałeś. —Powiedziałem obracając się w jego stronę.
—Przynajmniej było śmiesznie.
—Bo im uciekliśmy, gdyby nas złapali, to by był gnój. —Przysunąłem się do niego i spojrzałem na jego delikatnie rozcięty policzek. —Będziesz miał pamiątkę.
—Ty wcale lepiej nie wyglądasz. —Usiadł i wyjął papierosa, odpalając go po chwili.
—Przepraszam? Ja zawsze wyglądam świetnie. —Zrobiłem to samo i moje płuca po chwili wypełnił dym nikotynowy.
—Nie powiedziałem, że wyglądasz źle. Tylko, że też jesteś cały podrapany.
—Świetnie, tylko tego mi brakowało. —Jęknąłem niezadowolony.
—I tak jesteś piękny. —Pocałował mnie krótko w usta, uśmiechając się. —Powinnismy już wracać. —Spojrzałem na zegarek i o cholera... Była za dwadzieścia dwunasta w nocy.
—Kurwa będę miał przesrane. —Wstałem i poszedłem chyba w stronę wyjścia.
Gdy byliśmy przed moim domem, szybko pożegnałem się z Frankiem i wszedłem do domu, najciszej jak tylko umiałem.
Jakież jednak było moje zdziwienie, gdy w salonie widziałem zapalone światło. Po cichu podszedłem do wejścia, a oczy wszystkich momentalnie zwróciły się w moją stronę.
—Gerard, synku, gdzieś ty był... —Matka podeszła do mnie i mnie przytuliła. —Co ci się stało? —Złapała moją twarz w dłonie.
—Nic, nic... Dlaczego nie śpicie? Jest późno. —Przeleciałem wszystkich wzrokiem, zatrzymując się na Lindsey, skulonej na fotelu. —Co ona tu robi?
—Gerard, musimy pogadać. —Powiedział ojciec. —Usiądź.
—Ja mu powiem. —Powiedziała blondynka, a w jej oczach zauważyłem łzy.
—O co chodzi?
—Gerard, jestem w ciąży. —Z wypowiedzeniem tych słów, poczułem jakby moje serce się zatrzymało. Cholera, jakby wszystko się zatrzymało! Lindsey jest w ciąży? Będę ojcem? Kurwa, ja mam dziewiętnaście lat! Całe życie przed sobą, ja... Ja sobie nie poradzę z tym.
—Pierdolisz sobie ze mnie. —Powiedziałem.
—Język. —Upomniał mnie ojciec.
—Oh, naprawdę ciebie kurwa obchodzi to, jak się wyrażam? A to że będę już ojcem, nie? Gratuluje. —Uniosłem się i wstałem, chodząc po pokoju.
—Urodzę je. —Powiedziała.
—Wiem. Nie pozwoliłbym ci usunąć. —Mruknąłem i podszedłem do niej, kucając przy niej. —Wszystko będzie dobrze, pomogę wam.
—Gerard, chcemy żebyście wzięli ślub. —Powiedziała matka.
—Co?! Nie ma mowy, nie będę się żenić.
—Nieślubne dziecko, to hańba dla nas wszystkich! —Krzyknął ojciec.
—Nie będę się żenić, nie ma nawet takiej opcji! Mogę się zajmować dzieckiem, ale to wszystko! —Krzyknąłem i podszedłem do niego.
—To nie jest temat do dyskutowania!
—Nie będziesz wiecznie ustawiać moim życiem!
—Póki mieszkasz pod moim dachem, będę!
—W takim razie się wyprowadzam! —Krzyknąłem i poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem plecak i zacząłem pakować najważniejsze rzeczy, bieliznę, ciuchy na zmianę, pieniądze i takie tam. Mam nadzieje, że Frank pozwoli mi przenocować u niego kilka dni.
—Gerard, kochanie. —Matka przyszła do mnie, próbując mnie zatrzymać.
—Nie! Mam dosyć tego, że on wiecznie wpieprza się w moje życie, chce żebym był idealny! Nie chce być taki jak on.
—Proszę, Przemyśl to...
—Już przemyślałem. Wyprowadzam się. —Zszedłem na dół i ubrałem kurtkę oraz glany, po czym wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Miałem dosyć tego cyrku.
Zapukałem w drzwi domostwa Iero i po chwili w wejściu pojawił się zdenerwowany chłopak, ale widząc mnie, jego twarz od razu nabrała łagodnego wyrazu.
—Gerard? Wszystko okej? —Zaprosił mnie do środka, a ja wszystko mu pokrótce wytłumaczyłem.
🕸
***
Więcej dram XD
Hm, zastanawiam się czy zrobić tą książkę jako taką długą, czy nie 🤔 zobaczymy jak będzie z pomysłami
22.04.2020
[słów: 951]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro