Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

🕸

Weekend spędziłem nad książkami, musiałem nadrobić sporo zaległości oraz w przyszłym tygodniu czekało mnie kilka sprawdzianów. Był środek kwietnia, na dworze coraz piękniej i cieplej, aż nie chciało się siedzieć w domu.
Nie kontaktowałem się z Jake'iem, narkotyki to nie mój świat.

Wieczorami odwiedzał mnie Frank, oglądaliśmy filmy, graliśmy w planszówki albo najzwyczajniej w świecie paliliśmy papierosy i rozmawialiśmy. Kochałem go, kochałem spędzać z nim czas, kochałem go całować. Po prostu było idealnie.

Jak zawsze w poniedziałek, szliśmy razem do szkoły. Znowu pomalowałem swoje oczy, to chyba będzie już moja rutyna.
Czerwone litery dalej ozdabiały moją szafkę, nie mogłem ich domyć. Było to przykre, ale musiałem się przyzwyczaić, nic z tym zrobić nie mogłem. Jedyne co, to mogłem obkleić jakimiś naklejkami, lub rysunkami, ale prędzej czy później ktoś znowu by coś napisał, więc nie było warto.

Pierwszą lekcją była literatura, ale zanim poszliśmy do klasy, wyszliśmy za szkołę, aby zapalić papierosy.
Siedzieliśmy opierając się plecami o mur, a nasze ramiona się stykały. Nie rozmawialiśmy, siedzieliśmy w przyjemnej ciszy.

—Zaraz dzwonek. —Powiedziałem wyrzucając niedopałek i wstałem, wyciągając do niego rękę.

—Nie chce mi się tam iść. —Jęknął.

—Już nie marudź, chodź. Masz wystarczająco nieobecności.

Lekcja jak zawsze była nudna, po prostu siedzieliśmy z Frankiem i nic nie robiliśmy. Próbowałem coś notować w zeszycie, ale byłem tak zmęczony, że po prostu przysypiałem. W pewnej chwili do klasy wszedł dyrektor i powiedział coś do nauczyciela oraz spojrzał się na nas.

—Frank, Gerard, chodźcie ze mną. —Powiedział, gdy nauczyciel mu przytaknął. Spojrzeliśmy po sobie i spakowaliśmy książki do plecaków, po czym wyszliśmy z klasy.

Szliśmy w napiętej ciszy do gabinetu, nie wiedząc o co chodzi. Przecież nie zrobiliśmy nic złego!

—Okej, więc... —Zaczął, gdy usiedliśmy na przeciwko niego. —Ostatnio dotarło do mnie pewne nagranie... —Szukał czegoś w komputerze, a ja czułem jak moje wnętrzności się ściskają. Frankowi chyba nie było lepiej, był widocznie spięty.

—J-jakie nagranie?

—Was. W szkolnej łazience, podczas... Sami zobaczcie. —Obrócił monitor w naszą stronę, a ja się przeraziłem.
Na monitorze był kurwa Frank robiący mi loda.

—Skąd pan to ma?! —Prawie krzyknąłem. Byłem przerażony oraz zażenowany tym, że ktoś to widział.

—Uspokój się. —Szepnął Frank.

—Nie ważne skąd mam. Akty seksualne w miejscach publicznych są niedopuszczalne, a zwłaszcza w szkolnej toalecie! —Uniósł się. —Muszę powiadomić waszych rodziców. —Czułem jak zbladłem. Jeśli moi rodzice to zobaczą, to nie dożyje następnego wschodu słońca.

—Nie, nie, nie! Błagam, tylko nie to! —Zerwałem się z miejsca i zacząłem histeryzować. —Oni nie mogą tego zobaczyć, są strasznymi homofobami, błagam. —Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.

—Przykro mi, Gerard, ale muszę. To jest niedopuszczalne. Trzeba było myśleć wcześniej. —Wstał i otworzył drzwi, pokazując, że mamy wyjść. Złapałem się za włosy, panikując. Mogłem się tylko domyślać, co ojciec mi zrobi jak to zobaczy, ale pewne było to, że już nie będzie dla mnie miejsca w domu.

—Gerard, spokojnie... —Powiedział Frank, gładząc mnie delikatnie po plecach.

—Jakie, kurwa, spokojnie! Wiesz co ojciec mi zrobi? Jeśli jakimś cudem mnie nie zabije, to na pewno wywali mnie z domu, Boże Frank, co my mieliśmy w głowach, dlaczego—

—Przestań. —Przerwał mi. —Nic ci nie zrobi, nie może, a nawet jeśli, to możesz zamieszkać u mnie, moja matka to zrozumie.

—Nie, Frank, nie chce niczego zgłaszać, nie chce być dla was ciężarem. —Powiedziałem i poszedłem do łazienki, zamykając się w jednej z kabin. Trzęsłem się ze strachu, a łzy spływały po moich policzkach. Tak kurewsko się bałem.

—Gerard, proszę cię... —Spokojny głos Franka rozbrzmiał w pomieszczeniu. —Wyjdź, przytul mnie, nie pozwolę mu cię skrzywdzić.

—Nawet nie wiesz co mówisz, to jest tyran, jak staniesz mu na drodze, to zmasakruje ciebie, a potem mnie. —Chlipnąłem.

—Chodź tu. —Powiedział, a ja wstałem z podłogi i odkluczyłem drzwi kabiny. Stał, opierając się o ścianę naprzeciwko. Również wyglądał na zmartwionego i wystraszonego. —Chodź. —Rozłożył ramiona, a ja się do niego przytuliłem i zacząłem mocniej płakać. —Już, spokojnie... —Głaskał mnie po włosach, a ja czułem jak powoli się uspokajam. —Już lepiej?

—Tak, ch-chyba tak. —Mruknąłem, ale dalej się od niego nie odsuwałem.

Siedząc pod gabinetem dyrektora, czekając na rodziców, czułem narastający znowu stres. Gdyby była jakaś skala stresu, to moja byłaby już dawno poza zasięgiem.
Widząc wkurzonego ojca, na końcu korytarzu, czułem jak kręci mi się w głowie, ale nic nie mówiłem ani nie ruszałem się.

—Gerard, cholera jasna! —Krzyknął, gdy już stał przy mnie. —Co żeś odjebał, że dyrektor nas wzywa?! Nigdy nie było z tobą problemów! —Dalej krzyczał, a ja skuliłem się bardziej w siedzeniu.

—Państwo Way? —Dyrektor uchylił drzwi i zaprosił ich do środka. Po chwili zjawiła się również matka Franka. Nie wyglądała na aż taką złą, bo cóż... Frank dosyć często bywał na dywaniku.

Następne chwile strasznie mi się dłużyły, słyszałem krzyki mojego ojca, a po chwili drzwi otworzyły się z hukiem. Takiego wściekłego go jeszcze nie widziałem.

—Idziemy do domu. —Powiedział spokojnie. Ale to była tylko cisza przed burzą. Wstałem szybko i ostatni raz spojrzałem na Franka.

—Coś ty sobie kurwa myślał! —Krzyczał ojciec, gdy byliśmy już w domu. —Seks oralny w szkolnej toalecie? To jeszcze bym zaakceptował, ale kurwa z facetem?! Frankiem?! —Poczerwieniał na twarzy, a matka siedziała w fotelu wystraszona.

—Ojcze, to nie tak...

—Zamknij się! Jesteś obrzydliwy, nie tak cię wychowywałem! —Krzyknął i uderzył mnie w twarz. Powtarzał swoje ruchy, a ja czułem jak upadłam i ciemnieje mi w oczach. Matka coś krzyczała, ale zagłuszał ją szum w moich uszach oraz krzyki ojca.

Gdy już skończył, to tylko splunął na mnie i odszedł. Nie wiem gdzie, ale drzwi frontowe zamknęły się z hukiem.

—Gerard, synku... —Matka przyklęknęła przy mnie, a mnie wszystko bolało. Głowa, brzuch, kończyny. Chyba miałem złamany nos.
Pomogła mi usiąść na kanapie i poszła po ręczniki i miskę z wodą.

—Wywali mnie z domu? —Powiedziałem cicho.

—Nie wiem, ale spróbuje go przekonać, aby pozwolił ci zostać. Coś ty sobie myślał? Dlaczego to zrobiłeś?

—Skąd miałem wiedzieć, że ktoś nas nagrywa?!

—Dlaczego w ogóle zrobiłeś to z Frankiem?! —Uniosła się.

—Bo go kocham! —Krzyknąłem, a ona spojrzała na mnie zszokowana. Łzy wymieszały się z krwią na moich policzkach, a ja ostatnimi siłami wstałem i wyszedłem z domu.

Poszedłem do Franka, bo gdzie by indziej.

Iero otworzył mi drzwi, a widząc mój stan, zasłonił zszokowany usta i szybko mnie do siebie przytulił, wchodząc do środka.

—Boże, Gerard... —Głos mu się załamał. —Chodź, trzeba to ogarnąć. —Zaprowadził mnie do łazienki i posadził na brzegu wanny, a ja zacząłem odczuwać mdłości.

—Przynajmniej jeszcze mnie nie wywalił z domu. —Próbowałem się uśmiechnąć, ale każdy ruch mnie bolał.

—Nos chyba nie jest złamany. —Mruknął i zaczął wycierać chusteczkami moją twarz. —Pamiętaj, że zawsze możesz zamieszkać u mnie.

—Jak twoja matka zareagowała?

—Wiedziała, że wole chłopaków, bardziej była zszokowana i zła tym, co zrobiliśmy... —Wyrzucił zakrwawione chusteczki do śmietnika i wziął zwykły ręcznik, namaczając go w wodzie. Chyba dużo było tej krwi.
Przetarł delikatnie moje usta i mnie pocałował, krótko i delikatnie.
—Dzisiaj śpisz u mnie.

🕸
***
Dramaaa

18.04.2020

[słów: 1150]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro