Prolog
Miasto tonęło w deszczu. Wielkie krople wiosennej ulewy odbijały się od dachów i strużkami spływały po ulicach. Mimo tej typowo angielskiej pogody, przed bramkami prowadzącymi do Royal Albert Hall, zgromadziły się tłumy.
- Pojedynczo! - grzmieli strażnicy ubrani w odblaskowe kamizelki. Dziesiątki rozgorączkowanych ludzi napierały coraz mocniej na metalowe bramki tworzące swoisty labirynt.
Powoli zbliżała się godzina rozpoczęcia koncertu i emocje zaczęły sięgać zenitu. Wszyscy pragnęli zobaczyć i usłyszeć tylko jedną osobę.
~
Oślepiający blask wielkich, scenicznych świateł rozgrzewał scenę. Tłum, zgromadzony po drugiej stronie tonął w mroku. Nie była w stanie dostrzec choćby jednej sylwetki, za to setki fluorescencyjnych pałeczek uderzało w ten sam, dobrze jej znany rytm. Stała na ruchomej zapadni i czekała na znak, na pierwszy akord rozpoczynającej koncert piosenki. Gdy Takashi wydał ze swojej elektrycznej gitary pierwsze dźwięki, na hali rozległ się wrzask.
Wzięła głęboki wdech. Czekała na ten moment od lat. Zostawiła za sobą dobrze jej znany świat i rzuciła się w nurt nieznanej rzeki, tak rwącej i nieokiełznanej, jak to tylko było możliwe. Postawiła wszystko na jedną kartę, odcięła się od przeszłości i głęboko w sobie pochowała dawne demony.
Zapadnia ruszyła ku górze.
Z każdą sekundą jej puls przyspieszał coraz bardziej, w żyły wystrzeliła adrenalina. Nawet gdyby chciała, nie było już odwrotu. Czuła jednak że powinna być w tym właśnie miejscu, w tej konkretnej chwili. W jednej ręce trzymając metalowy mikrofon, drugą wystrzeliła wysoko ku górze. Zapadnia zrównała się ze sceną, więc wyszła na sam jej środek. Wrzask stłoczonych fanów zatrząsł budynkiem, a ona poczuła że żyje. Uśmiechając się szeroko wydała z siebie kolejny dźwięk. Słowa znanej piosenki popłynęły niczym nieskończony strumień.
__________________________
SŁOWO OD AUTORKI:
Witajcie w króciutkim prologu! Mam nadzieję że zachęcił Was do zostania ze mną na dłużej. Pierwszy rozdział już wkrótce!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro