Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. "Drugie Oblicze"

Był wykończony. Trzy godziny płytkiego snu, tuż po przebudzeniu objawiły się silnym bólem głowy. Usiadł i przetarł twarz dłońmi. Spojrzał na leżącą obok teczkę z danymi "Miony" i stęknął. Było w tym coś nierealnego. Miał wrażenie że wciąż śpi, a gdy w końcu obudzi się na dobre, wszystko okaże się być tylko senną marą. Niestety, teczka była nazbyt realna, tak samo jak wczorajszy szok którego doznał, gdy w śpiewającej mugolce rozpoznał Hermionę Granger. 

Ogarnęła go złość. Czy jego szef zrobił to specjalnie? Nathan Carter zapewne wcześniej spotkał się z byłą Gryfonką, w sprawie przydzielenia jej magicznej ochrony. Draco podejrzewał więc, że Carter dzięki prasowym doniesieniom i wspomnieniom dziewczyny, postanowił oddelegować do niej właśnie jego. Czy to nie zabawne? Były Ślizgon, Śmierciożerca, będzie musiał chronić mugolską gwiazdę muzyki. Co więcej, gwiazdę ukrywającą swoją prawdziwą tożsamość. Była to kolejna kwestia niepozwalająca Draconowi zasnąć poprzedniej nocy. Dlaczego przyjaciółka Harry'ego Potter'a, bohaterka wojenna i czarownica o ponadprzeciętnej inteligencji zniknęła z magicznego świata? Co stało za tą decyzją? Arystokrata był przekonany, że Granger robi karierę w Hogwarcie, bądź szpitalu Świętego Munga. Nigdy nie śledził prasowych nowinek dotyczących "Wielkiej Trójki", ale był pewny że gdyby w Proroku znalazł się artykuł donoszący o karierze Granger na mugolskiej scenie rozrywkowej, ta informacja prędzej czy później by do niego dotarła. Wyglądało więc na to, że kasztanowłosa nigdy nie pozwoliła magicznej społeczności na dowiedzenie się o jej dalszych losach. 

Na rozważaniu podobnych kwestii upłynęła mu prawie cała noc. Jednego był pewny, Hermiona Granger, mimo wszystko, była mu obojętna. Skoro zniknęła, widocznie miała ku temu powód. Nigdy nie pałali do siebie ani przyjaźnią, ani nienawiścią, więc praca z nią nie powinna być katorgą, chociaż... W przeszłości wydarzyły się rzeczy, o których wolałby zapomnieć. To właśnie z powodu tej przeszłości nie potrafił spojrzeć w oczy Potter'owi i Weasley'owi. Jeśli Granger zacznie się na nim wyżywać, nie zostanie mu nic innego jak zrezygnować, co byłoby równoznaczne z utratą pracy w Ministerstwie, bezrobociem i ostatecznym upadkiem jego rodziny. Wiedział, że co by się nie wydarzyło, musi zacisnąć zęby i robić swoje. Dopóki szef nie okaże mu swojej łaski i pozwoli wrócić na dawne, znienawidzone stanowisko. 

Westchnął, wstał z łóżka i po chwili zniknął za drzwiami prowadzącymi do łazienki. Była szósta rano, więc cały dwór tonął w porannej ciszy. Miał nadzieję że uda mu się wyjść z domu niezauważonym. Nie miał pojęcia, czy wczoraj jego rodzice w mugolskiej gwieździe estrady rozpoznali Hermionę Granger. Nic na to nie wskazywało, jeśli jednak było inaczej, dobrze to ukrywali. Wyszedł z łazienki i ubrał się pospiesznie. O ósmej miał stawić się w dzielnicy Kensington. Do samego domu musiał dotrzeć w całkowicie niemagiczny sposób, więc postanowił wyjść już teraz, inaczej przez poranne korki z pewnością się spóźni i co gorsza, będzie musiał o tym wspomnieć w raporcie. Jeszcze raz spojrzał na adres Hermiony i wyszedł z domu. Dopiero za bramą teleportował się przed Dziurawy Kocioł. 

*

Pub na Ulicy Pokątnej był swego rodzaju bramą do mugolskiego świata. Stojący za barem stary Tom, kiwnął głową na widok wchodzącego Dracona. Nie zapytał go jednak o to, dokąd się wybiera i czy by się czegoś nie napił. Kiwnięcie łysą głową było jedyną uprzejmością na jaką Draco mógł liczyć i wcale mu to nie przeszkadzało. W pubie nie było nikogo, więc spokojnie wyszedł na mugolską stronę Londynu. W przeciwieństwie do opustoszałej ulicy Pokątnej, Charing Cross Road tonęła w ludziach. Zmierzający do pracy czy szkoły mugole, nie zwrócili najmniejszej uwagi na dołączającego do tłumu blondyna. Draco ruszył pewnym krokiem w stronę postoju taksówek. Już miał wchodzić do czarnego samochodu, gdy zauważył kobietę w zaawansowanej ciąży, która machała rozpaczliwie na odjeżdżające taksówki. Zawahał się przez moment i zaklął pod nosem. 

- Proszę pani! - zawołał. Kobieta spojrzała na niego z zaskoczeniem. - Tutaj jest wolne - wskazał na uchylone przez siebie drzwi samochodu. 

- Bardzo panu dziękuję! - mugolka uśmiechnęła się do chłopaka z wyrazem szczerej wdzięczności na twarzy. 

Gdy przez kolejne pół godziny Draco czekał na jakikolwiek samochód, zaczął zastanawiać się nad kupnem własnego. Oczywiście, najpierw musiałby zrobić mugolskie prawo jazdy, albo je magicznie sfałszować co groziło więzieniem i skutecznie go zniechęcało do tego typu rozwiązań, jednak wizja sterczenia na wietrze przez kolejnych kilka miesięcy nie była dla niego zbyt zachęcająca. Po niemal godzinie w końcu wsiadł do taksówki. Co gorsza, trasę którą powinni pokonać w pół godziny, przez narastające korki przejechali w niemal pięćdziesiąt minut. Pośpiesznie zapłacił taksówkarzowi i wyszedł przed bramę prowadzącą do willi Hermiony. Schował do kieszeni resztę mugolskich pieniędzy, które poprzedniego dnia wymienił w Banku Gringotta i nacisnął dzwonek. Ku jego zdziwieniu na spotkanie wyszedł mu wysoki mężczyzna w czarnym garniturze i ciemnych okularach. Był dobrze zbudowany, a jego krótkie, brązowe włosy były najeżone niczym kolce. 

- Słucham - bąknął groźnie brunet. Draco był pewny, że spoza czarnych okularów mężczyzna taksuje go wzrokiem z góry na dół.

- Nazywam się Draco Malfoy, jestem nowym ochroniarzem... Miony - odparł blondyn. Nie był pewny czy powinien posługiwać się jej prawdziwymi danymi. W końcu w papierach które mu dano figurowała jako "Miona". 

- Dokumenty - rzucił sucho mężczyzna. 

Draco wyciągnął z kieszeni płaszcza coś na wzór mugolskiego dowodu osobistego, który dostali wszyscy pracownicy Ministerstwa Magii. Dokument był zaczarowany, więc dla mugoli był to zwykły dowód tożsamości. Po minucie oczekiwania w końcu mężczyzna otworzył bramę. 

- Emmett Whitmore - brunet wyciągnął w kierunku Dracona wielką dłoń. 

- Draco Malfoy - blondyn odwzajemnił uścisk. 

- Wchodź śmiało, nie musisz pukać. Miona zapewne już nie śpi, ale kto ją tam wie, straszny z niej śpioch -zażartował Emmett zamknąwszy za chłopakiem bramę. Draco był pod wrażeniem zmiany jaka zaszła w mężczyźnie. Jeszcze przed chwilą wyglądał na takiego, co nie zawahałby się go zastrzelić, gdyby tylko nieproszony przekroczył próg posiadłości. Teraz jednak żartował i uśmiechał się szeroko,  przez co wyglądał jak niegroźny, przyjazny niedźwiedź. Draco w odpowiedzi jedynie kiwnął głową i ruszył w kierunku domu, chociaż nazwanie tego zwykłym domem było niedomówieniem. Biała willa, zbudowana na planie kwadratu, wyłaniała się zza wysokich, liściastych drzew które skutecznie chroniły ją przed oczami wścibskich ludzi. Wysokie kolumny przy wejściu, sprawiały że dom w jakiś sposób przypominał grecką świątynię. Idąc za radą Emmetta nie zapukał, tylko od razu chwycił za klamkę i powoli wszedł do środka. Ledwo zamknął za dobą drzwi, gdy nagle rozległ się jazgot. Draco zesztywniał. Z marmurowych schodów zbiegał mały, puchaty piesek, który biegnąc robił przy tym niesamowity hałas. Pies, gabarytami bardziej przypominający włochatą piłkę, podbiegł do Dracona i ujadał prawie zdzierając sobie przy tym gardełko. Zwierzak od czasu do czasu doskakiwał do nogawek chłopaka, jednak ten zachował spokój. Wiedział że gdyby do uciszenia czworonoga użył różdżki, albo co gorsza, własnego buta, już mógłby wracać do domu. Pies nie dawał za wygraną. Blondyn był pewny że stojący na zewnątrz Emmet ma niezły ubaw. Zapewne dlatego kazał mu nie pukać. Draco zawczasu usłyszałby psa i poczekał aż ktoś otworzy mu drzwi. Teraz jednak, czując że powoli traci cierpliwość, sięgnął po różdżkę. 

- Cisza! - głośny rozkaz rozszedł się po holu. Pies momentalnie zamilkł, lecz wciąż łypał na Dracona nieufnie. Blondyn spojrzał na schody. Po stopniach schodziła piękna dziewczyna, a raczej młoda kobieta, ubrana w satynową koszulkę nocną sięgającą do połowy uda, oraz jedwabny szlafrok. Kasztanowe, gładkie włosy spływały falami na biały komplet. 

Draco wziął głębszy wdech. Nie sądził że Hermiona Granger przywita go w takim właśnie stroju. Musiał przyznać że nic nie zostało po tamtej zakutanej po szyję nastolatce z Hogwartu. Jedyne co rozpoznał, to blask brązowych oczu. Szatynka nie wyglądała na zmieszaną. Z twarzy nie schodził jej lekki uśmiech i gdy podeszła do Dracona, wpierw wzięła na ręce psa, który szykował się do kolejnego ataku na intruza. 

- Draco Malfoy - powiedziała Hermiona patrząc blondynowi prosto w twarz. - Kto by pomyślał, że znów się spotkamy. 

Blondyn nagle oprzytomniał. Zamrugał, odkaszlnął i schował różdżkę z powrotem do kieszeni. 

- Tak, kto by pomyślał - odparł po chwili i spojrzał na psa którego dziewczyna trzymała w objęciach. Pomeranian zaczął powarkiwać. 

- Przepraszam cię za niego - odezwała się Hermiona spojrzawszy na pieska z czułością. - To mój mały obrońca. Zapewne Emmett kazał ci nie pukać. Robi ten żart wszystkim - dodała wzdychając. - Później zamienię z nim słowo. Wejdź proszę, zdejmij płaszcz. 

Dziewczyna zaprosiła go gestem dłoni w głąb domu. 

- Tutaj jest salon - powiedziała, gdy po chwili weszli do ogromnego pokoju. Przez kolejne kilkanaście minut dziewczyna oprowadzała go po parterze. Draco zauważył że ani w salonie, ani w kuchni, ani na ścianach w przedpokojach nie wisiały żadne zdjęcia jej przyjaciół z czasów Hogwartu. Cały dom urządzony był w stylu Shabby Chic, więc wydawał się jeszcze przestronniejszy dzięki jasnym meblom, kryształowym dodatkom i zwiewnym zasłonom. Tuż obok nóg Hermiony dreptał pies, który nie spuszczał z Dracona wzroku. Blondyn przeczuwał, że to właśnie ten puchaty szczur stanie się jego największą zmorą. 

- Poznaj Charlotte - powiedziała Hermiona, gdy razem weszli do sypialni na piętrze. Kobieta stojącą przy wielkim łożu właśnie kończyła ścielenie i gdy zauważyła gościa uśmiechnęła się serdecznie. 

- Charlotta Clarke, pomoc domowa - przedstawiła się podając Draconowi dłoń. Miała około trzydziestu pięciu lat, sięgające ramion rude włosy i niebieskie oczy. Nosiła schludny, czarno biały uniform pokojówki, a na jej widok pies od razu zaczął machać ogonem. 

- Draco Malfoy - chłopak ucałował dłoń kobiety i odsunął się o krok. 

- Idę... Idę przygotować śniadanie - wydukała Charlotte zaskoczona gestem chłopaka. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. 

- To jest mój pokój - zaczęła ignorując milczenie Dracona. - Obok znajdują się jeszcze dwie sypialnie. Każdy z pokoi ma własną łazienkę. Na górze też są trzy pokoje i strych. Dom ma piwnicę, jest tutaj także sauna, mały basen, siłownia i mini studio nagrań, służy mi i zespołowi do ćwiczeń. Obok willi stoi garaż na dwa samochody, oraz domek Emmetta - zaczęła wyliczać i otworzyła drzwi do garderoby, która sama miała rozmiar sporego pokoju. - Rozejrzyj się, ja w tym czasie się przebiorę. 

Draco kiwnął głową i wyszedł z sypialni zamykając za sobą drzwi. Ku swej rozpaczy zauważył że na korytarz wyszedł także pies dziewczyny. 

- Lepiej siedź cicho, włochaty demonie - syknął, lecz piesek jakby tylko na to czekał. Zaczął ujadać w niebo głosy, znów podbiegając do blondyna z zamiarem zatopienia zębów w jego kostkach. Z pokoju wybiegła Hermiona w samej koszulce. Chwyciła psa i po chwili zniknęła za drzwiami sypialni. Draco westchnął. Zaczął szczerze wątpić czy ta robota okaże się być lepsza, od siedzenia perzy biurku w odmętach Ministerstwa. Starał się o tym nie myśleć, o tym jak bardzo go nie szanowano, jak bardzo nim pogardzano i gdzie koniec końców skończył. 

"W willi Hermiony Granger", westchnął. Budynek był olbrzymi. Pokoje duże i luksusowe, urządzone w tym samym stylu co salon i sypialnia. Draco zapisywał w swoim notatniku wszystkie ważne informacje, począwszy od tego z której strony znajdują się okna. Starał się nie używać magii, wiedział że od teraz coraz częściej będzie przebywać w towarzystwie mugoli. Różdżka była więc ostatecznością. Gdy znów znalazł się w salonie usłyszał pukanie do drzwi wejściowych. Charlotte wybiegając z kuchni, znajdującej się za jadalnią, chwyciła za klamkę bez sprawdzenia kto puka. 

- Wstała? 

Draco usłyszał męski głos. Schował notatnik do kieszeni i wyszedł na korytarz. 

- Dzisiaj przyszedł ten nowy ochroniarz, musiała - zaśmiała się pokojówka i odsunęła od drzwi, tak by gość mógł przejść przez próg. 

- Ach tak, Vincent coś wspominał. 

W holu stanął wysoki mężczyzna, o wschodnich rysach. Ubrany w czarne spodnie i kremowy golf prezentował się bardzo elegancko. W końcu zauważył stojącego nieopodal Dracona i uśmiechnął się wyciągnąwszy dłoń. 

- To zapewne ty. Takashi Aizawa - powiedział i cofnął rękę. 

- Draco Malfoy. 

- Jestem gitarzystą Miony. 

- Jej gitarzystą? - zdziwił się blondyn. - Myślałem że stanowicie zespół.

Takashi się zaśmiał. 

- Ona tak mówi, ale faktem jest że to Miona gra pierwsze skrzypce, ja i pozostali robimy tylko za tło. Ale nie myśl że nam to przeszkadza. 

- Pozostali, czyli? - zapytał Draco i sięgnął po swój notatnik. Brunet uniósł pytająco brew, lecz w żaden sposób tego nie skomentował. 

- Cyryl jest perkusistą, a na basie gra Edwin. Czasem będą tu wpadać, ale zazwyczaj nasze próby odbywają się w głównym studiu wytwórni. Niedawno ruszyła nasza trasa koncertowa, za dwa dni wyjeżdżamy do Edynburga - odparł. 

"No tak", pomyślał Draco. "Przecież teraz wszędzie będę musiał się za nią wlec". 

- Kawy, Herbaty? - zapytała Charlotte z uśmiechem. 

- Kawy - odparł brunet i nagle zadarł głowę, gdy usłyszał swoje imię. 

- Takashi! - Hermiona schodziła po schodach w towarzystwie psa. Ubrana w zwiewną, beżową sukienkę, otoczona bielą i marmurami wyglądała na prawdziwą boginię. - Myślałam że zobaczę cię dopiero pojutrze. 

Podchodząc do mężczyzny Hermiona objęła go czule. W jej uścisku Draco dostrzegł coś, co wykraczało poza relacje między członkami zespołu. 

- Po wczorajszym koncercie zostawiłem Bentona w twoim wozie. Emmet powiedział że wstawił go do studia. 

- Och, nie zauważyłam! Przyniosę ci go. Charlotte, zaproponowałaś Takashiemu kawy? 

- Oczywiście - odparła kobieta. 

- Idź się napij, zaraz wrócę - powiedziała Hermiona puszczając bruneta i nagle zwróciła się do Dracona. 

- Byłeś już w studiu? 

Blondyn pokręcił głową przecząco. 

- To chodź. 

Po chwil oboje szli korytarzem, znajdującym się obok schodów. 

- Benton? - zapytał Draco przerywając ciszę. Hermiona odwróciła się w jego stronę. 

- Harley Benton, produkują gitary elektryczne. 

Gdy zeszli piętro niżej, Draco sądził że znajdą się w piwnicy, jednak ku jego zdziwieniu zamiast pieca i pomieszczenia wypełnionego kurzem, jego oczom ukazało się nowoczesne studio nagrań. 

- Piwnica jest pod nami - odezwała się Hermiona, jakby wyczytała to pytanie z miny chłopaka. - Naprzeciwko studia znajduje się siłownia, basen i sauna. Możesz z nich korzystać jeśli chcesz. 

- Korzystać? Niby kiedy... 

- Wieczorami? - wzruszyła ramionami Hermiona. - Zamieszkasz tutaj od jutra, więc po powrocie z trasy będziesz miał na to czas - dodała. 

- Zamieszkasz? - zdziwił się Draco. - Myślałem że... Nieważne - odparł w końcu. Nie chciał wyjść na durnia. Podejrzewał że ta praca będzie czasochłonna, jednak myślał że wystarczy jeśli będzie chronił ją w dzień. Miał zamiar wracać do domu każdej nocy. Miał ochotę udusić Carter'a za niepowiadomienie go o tak istotnym szczególe. Oczami wyobraźni widział uśmieszek swojego szefa, który mówi coś w stylu "Ale o co ci chodzi Malfoy, chyba mi nie powiesz, że masz za dużo pracy". Cały Nathan. 

Z zamyślenia wyrwał go głos dziewczyny. 

- Po co ci ten notes? 

Draco spojrzał na nią zaskoczony, jednak po chwili odparł spokojnie. 

- Zapisuję w nim wszystkie ważne rzeczy, które mogą mi się przydać. Plan domu, imiona i nazwiska ludzi, twoje... znaki znaki szczególne.... - dodał zmieszany. 

- Moje znaki szczególne? - odparła zaskoczona szatynka. 

- Masz charakterystyczny pieprzyk koło ust i kilka nad lewą brwią. Są płaskie i jasne, ale tworzą coś na kształt łuku - nagle do niego dotarł sens tych słów. Musiało to brzmieć tak, jakby się jej przyglądał, ba, jakby chłonął ją wzrokiem od samego wejścia. 

Hermiona zachichotała. 

- Masz dobry wzrok. 

- Nie przeczę - odparł, po czym znów się odezwał chcąc zmienić temat. - Jak mam cię nazywać? 

Kasztanowłosa przez chwilę milczała. 

- Jak chcesz - odparła i chwyciła za stojącą obok gitarę. - Miona, Hermiona... Ale Hermioną nie nazywaj mnie przy obcych. Po imieniu mów mi  tylko przy członkach zespołu, Vincencie, to nasz agent, albo przy Charlottcie lub Emmecie. W każdym innym przypadku i miejscu jestem po prostu Mioną - dodała, a Draco w jej głosie wyczuł pewien smutek. 

- No dobrze, Granger, to chyba wszystko... - zaczął, lecz nagle przerwał mu jej ostry ton. 

- Słuchaj, Malfoy - zaczęła, a rysy jej twarzy nagle stężały. W mgnieniu oka łagodność i uśmiech które towarzyszyły jej od rana zniknęły. Na ich miejsce wstąpiła złość i rosnący gniew. - Możesz nazywać mnie Mioną, możesz nazywać mnie Hermioną, ale nigdy, nigdy nie mów do mnie Granger!

Zapanowała cisza. Coś zawisło w powietrzu i powoli osiadało na znajdujących się dookoła instrumentach, meblach, nich samych. Po raz pierwszy Draco zobaczył ją nie przez pryzmat telewizora, czy drogich ubrań. Widział jej twarz i dostrzegł wzrok w którym ukryte za fasadą z białego marmuru, kryły się pokłady nieprzeniknionego cierpienia. Była piękna, bogata, kochana. Była gwiazdą, a mimo to coś ją unieszczęśliwiało. Poczuł że nie chce o to pytać, ani nawet o tym myśleć. Czuł że ma to coś wspólnego z jego własną przeszłością, od której tak desperacko pragnął się uwolnić. 

Hermiona bez słowa minęła Dracona, lecz nagle zatrzymała się słysząc warczenie. Pies, który przez cały czas za nimi szedł i tym razem nie zamierzał dać spokoju chłopakowi. 

- Och, Drakuś, chodź już - powiedziała Hermiona, lecz pies ani drgnął. Dracona sparaliżowało. 

- Nazwałaś psa... Drakuś? 

Na chwilę znowu zapanowała cisza, po czym usta Hermiony rozszerzyły się w uśmiechu. 

- Żebyś widział swoją minę! - zaśmiała się kładąc gitarę na pobliski fotel. - Nie, nie skrzywdziłabym tak psa. Ma na imię Kuleczka. Kuleczka, do nogi! - pies od razu podbiegł do swojej właścicielki która wzięła go na ręce. 

- Więc to suczka - stwierdził Draco. 

- Nie, pies - odparła Hermiona. 

- Nazwałaś psa Kuleczką? - znów zdziwił się blondyn. 

- Masz jakieś obiekcje? - zapytała Hermiona marszcząc brwi. 

- Żadnych - odparł Draco. 

- Dla ciebie to Pan Kuleczka - dodała Hermiona i wzięła gitarę jedną ręką. - Chodźmy, Takashi czeka. 

Gdy odwróciła się do wyjścia, Draco zauważył jak Pan Kuleczka znów szczerzy w jego stronę śnieżnobiałe zęby. 

*

Wrócił do domu późnym wieczorem. Czuł się kompletnie wydrylowany. Gdy popołudniu opuścił dom Hermiony Granger, czuł że najpierw musi zahaczyć o mieszkanie Blaise'a. Zabini nie krył zdziwienia. Tak jak i Draco poprzedniego dnia przeżył niemały szok, dowiedziawszy się że sławna "Miona", to znajoma z Hogwartu. I to TA KONKRETNA znajoma. Po dwóch drinkach i czterech papierosach blondyn wyszedł z domu mulata i teleportował się przed bramę Malfoy Manor. W salonie ojciec znów siedział przed telewizorem. Lucjusz ledwo spojrzał w stronę Dracona, gdy ten przechodził przez salon. Narcyza przyjęła wiadomość o tymczasowej przeprowadzce syna ze spokojem, lecz niewątpliwie targały nią wątpliwości. Powstrzymała się jednak od komentarzy, które i tak nic by nie zmieniły. Draco rzucił się na łóżko w ubraniu. Postanowił spakować się jutro. Czuł, że czeka go niemałe wyzwanie. 

*

Willa tonęła w mroku nocy. Hermiona leżała pośrodku wielkiego łoża i spoglądała na jaśniejący w oddali księżyc. Było w nim coś nostalgicznego. Westchnęła. Od lat nikt jej tak nie nazwał. W sposobie w jaki on wymówił jej nazwisko, kryło się wszystko to, przed czym uciekała, cała jej przeszłość. Wszystko od czego odcięła się grubą kreską i o czym, jak jej się wydawało, zapomniała. 

Wzięła głębszy wdech. 

Nie po to harowała jak wół i dawała z siebie wszystko, by teraz jedno wypowiedziane słowo mogło zwalić ją z nóg. Nieważne że pochodziło z jego ust, z ust człowieka który tak jak jej dawne życie, należał do przeszłości. Otarła samotną łzę spływającą po policzku. Jego obecność nie będzie miała na nią żadnego wpływu. Przecież w końcu to ona była tutaj szczęściarą. 

Spojrzała na śpiącego obok psa. Dotknęła puszystej sierści zwierzęcia i wtuliła twarz w miękkie futerko. 

- Kocham cię , Kuleczko - wyszeptała. 

Pies w odpowiedzi cicho westchnął przez sen.




_________________________________________________________

SŁOWO OD AUTORKI:

Kochani, witam w drugim rozdziale! Akcja powoli idzie do przodu, jednak od kolejnego rozdziału ruszamy nieco z kopyta. Gwiazdą tej części niewątpliwie został Pan Kuleczka! Mam nadzieję że go pokochaliście, tak jak ja, gdyż jeszcze nie raz zajdzie Draconowi za skórę :D  Dziękuję za głosy i komentarze, buziaki! :* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro