Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Przez kilka godzin prawie wszystkie sługi Rias trenowały pod jej okiem. Tylko brunet nie bierze udział w treningu. Zresztą da sobie radę bez niego. Issei w tym czasie siedział sobie pod drzewem. Nie przejmował się niczym. Swoją Panią miał gdzieś tak samo jej sługi. W sumie, można byłoby się czegoś dowiedzieć o nich. A znał pewną osobę, która bez problemu dowie się, co trzeba. Zniknął w czerwonym ogniu. Po chwili był na jakieś górze. Przed nim stał chłopak, na oko w jego wieku.


- Vali


Vali odwrócił się, chłopak miał jasne srebrne włosy i niebieskie oczy. Chłopak miał na sobie ciemnozieloną koszulę z dekoltem w serek i wysokiej jakości czarną skórzaną kurtką. Nosi także burgundowe dżinsy ze srebrnym łańcuchem opadającym na nich i czarne skórzane spodnie z trzema opaskami otaczającymi prawą łydkę ioraz czarne buty z czarnymi sprzączkami.


- Issei Hyõdõ. Mój przeciwnik, chcesz już walczyć?


- Poczekaj biały jeszcze trochę. Oboje chcemy się, mierzyć z kimś potężnym. Teraz potrzebuje informacji o Rias Gremory i jej sługach.


- Niech ci będzie. Za dwie godziny wróć tutaj. Tylko pamiętaj Azazel i Lucyfer są moi.


- A weź se ich. Ja mam innych wrogów. Za dwie godziny jestem.


Cesarz Czerwonego Smoka wrócił, skąd przyszedł. Wiedział, że Vali dotrzyma słowa. Byli do siebie podobni. Gdyby połączyli siły, rządziliby trzema nacjami bez problemu. Jednak żaden tego nie chce, gardzą tymi słabeuszami. Brunet spokojnie poszedł spać. W końcu nic lepszego do roboty nie miał. Dwie godziny później dostał teczkę od białego, po czym zaczął ją przeglądać.


-"Co cię ta cycata diablica, zaczęła interesować?"


-"Nie ufam diabłom, a siostrze Lucyfera zwłaszcza. Daj skończyć czytać to."


Bursztynowooki wrócił do czytania. W ciągu pięciu minut dowiedział się wystarczająco dużo rzeczy. Chłopak spokojnie wstał i ruszył w stronę Rias i jej sług. Gdy był już przed nimi zobaczył jak rycerze walczą ze sobą. Na pierwszy rzut oka było widać, że Kiba jest szybszy, jednak gorzej idzie mu szermierka. Hyõdõ popatrzył na resztę, ci też trenowali ciężko. Zaczęło robić mu się ich żal. Myślą, że coś osiągną, a prawda jest taka, że najwyżej będą wszyscy diabłami średniej klasy. Wzrokiem zaczął szukać ich Panią. Dziewczyna siedziała w atalce. Issei zaczął iść w jej stronę. Po chwili usiadł obok Rias i zobaczył, że szykuje strategie.


-Riser Phenex jest twoim narzeczonym. Dziwny zbieg okoliczności musisz go pokonać, żeby być wolna. A ja chcę go zabić, za to, co zrobił. Raz grzecznie zapytam. Riser Phenex zabił moją mamę czy ktoś inny? A dowiem się tego w swoim czasie. Chyba nie chcesz mieć tyle osób na sumieniu. Jeśli je masz.


- Mam sumienie. Teraz jesteś moim sługa i powiem ci, tylko tyle. Nie wiadomo kto miał cię zabić.


- Nawet śmierci warta nie jesteś.


Issei wstał i gdzieś poszedł. Chłopak był wkurzony. Nie potrzebnie został sługą. Chętnie by zabił, szkarłatnowłosą, jednak nie jest warta śmierci z jego ręki. Kilka minut później znalazł się nad jakąś rzeczką. Spokojnie wziął kilka kamyczków i zaczął puszczać kaczki. Niestety nie miał długo spokoju. Jakieś siedem minut później przyszła szkarłatnowłosa. Dziewczyna spokojnie stanęła obok niego.


- Przepraszam za kłamstwo. Po prostu nie mogę za kurczaka wyjść.


- To nie trzeba było się zgadzać.


- Rodzice mi go wybrali! - W głosie dziewczyny było słychać gniew i żal. - Bo diabłów czystej krwi jest mało, plus ich nieśmiertelność i moc zniszczenia dałyby silne dzieci.


- Woda święcona i już by nie żyło. Na każdego jest sposób, tylko trzeba go znaleźć.


- Czasami jest potrzebna pomoc tak jak w moim przypadku. Ty mi pomożesz. A ja dowiem się, kto miał cię zabić.


- O nie księżniczko, jedna szansa była. Teraz radź sobie sama. W pięć dni dam radę, żeby zostać diabłem wysokiej klasy.


- Nie będę się prosić. Damy sobie radę, a i nie pokazuj mi się na oczy.


- Bardzo chętnie.


Cesarz Czerwonego Smoka wrócił do swojego domu. Nie będzie się, bawić. Od jutra zaczyna starać się o to, żeby był diabłem wysokiej klasy. Nikt nim nie będzie rządził. Brunet ściągnął górna część garderoby. Po czym podszedł do szafy. Wziął, jakąś koszulkę, która ubrał. Chłopak przeniósł, się do kuchni. Był głodny, więc zabrał się za robienie obiadu. Co on by teraz zrobił, gdyby nie ciocia? Pewnie tylko śmieciowe jedzenie, a firma by dawno upadła. Półtorej godziny później, robił już przy samochodzie. Nie Nissanie tylko przy Dodge challenger. Auto kupił jakiś miesiąc temu, jednak dopiero dziś mógł zacząć przy nim robić. Nigdy nie lubił jeździć seryjnymi samochodami. Od kiedy nauczył się robić przy samochodach. Znajomy jego ojca był właścicielem sieci warsztatów samochodowych, więc miał gdzie się tego fachu nauczyć. Dobrze pamiętał pierwszy dzień praktyk. To był jeden z bardziej szczęśliwych dni jego życia, od śmierci jego matki. Po kilku godzinach skończył pracę. Jak zwykle chciał wypróbować, jak teraz samochód jeździ. Bez problemu wyjechał z garażu i zaczął jechać za miasto. Przez kilka godzin niczym się nie przejmował. Po prostu zajmował, się tym, co lubił. Od jutra będzie miał dużo na głowie. W pięć dni chce ze sługi stać się panem. Jednej rzeczy jest pewny.  Nie będzie sługą Rias lub innego diabła. Około 23 wrócił do domu. Jego modyfikacje przyniosły lepszy efekt niż myślał. Z auta wylądował prosto w łóżku. Myślał, że będzie miał, już spokój jednak się mylił. W jego pokoju pojawił się sam władca piekieł. Lucyfer zapalił światło i usiadł na fotelu.


- Pięć sekund. - Issei usiadł na łóżku. - A jak nie, wywalę sam, albo po białego pójdę.


- Nie podoba mi się, jak traktujesz moją siostrę. Mam gdzieś kim jesteś. Jeszcze jedna taka sytuacja, a ze mną będziesz miał wtedy problemy.


- Nie strasz mnie. Nawet ci to nie wychodzi. Jestem na równi z bogami. A ty pod nimi. Co powiesz, że masz moc zniszczenia? Szybciej głowę ci odetnę niż ty ją użyjesz. A i sługą twojej siostry długo już nie będę. Żegnam.


Szkarłatnowłosy popatrzył na bruneta. Hyõdõ popatrzył w oczy władcy piekieł. Nie bał się, mógł nawet teraz walczyć. Bardzo dobrze wiedział, że wygra. Może walka trochę zajmie jednak da radę.


- Odważny jesteś. Mało kto jest gotowy walczyć ze mną na śmierć i życie. A teraz posłuchaj, figura króla za pomoc w jednej sprawie.


- Słucham propozycji?


- Jeśli moja siostra będzie przegrywać, pomożesz jej wygrać walkę.


- Niech ci będzie.

-----------------------------------------------------------

Sorry za błędy.

Dziś był dobry dzień dla mnie. To dla was rozdział!

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro