ROZDZIAŁ 1
Od nowego etapu życia Isseia Hyōdō minęło już 12 lat. Dziś osiemnastoletni brunet niechętnie wstał. Od razu poszedł do łazienki. Zimną wodą przemył twarz, po czym popatrzył w lustro. Kto by pomyślał, że minęło już tyle czasu. Dwanaście lat od śmierci matki. Trzy lata od śmierci ojca. Jedno zginęło tylko po to, żeby on żył. A drugie, żeby nic mu nie zabrakło. Na szczęście została mu jego ciocia i wspólnik.
Niechętnie szybko się ogarnął, po czym ubrał swój nowy mundurek szkolny,
chłopców Akademii Kuoh, który składa się z blezera czarnego koloru, nad białą koszulą z długimi rękawami i czarnymi pasemkami z czarną wstążką na kołnierzu, pasującymi czarnymi spodniami i brązowymi butami. Po ubraniu się wziął swoją teczkę i wyszedł z domu. Pod domem stał czarny Nissan GTR. Brunet otworzył drzwi od strony kierowcy, teczkę rzucił na boczne siedzenie, po czym sam wsiadł. Zapiał pasy, odpalił silnik i ruszył do szkoły. Jakieś dziesięć minut później był już około dwustu metrów od szkoły. Zaparkował samochód na strzeżonym parkingu i ruszył w kierunku akademii. Chwilę później już był na jej terenie, szedł do głównego budynku. Po drodze usłyszał " łapać tych zboczeńców", parę sekund później jakiś dwóch chłopaków przebiegło mu drogę, a za nimi kilka dziewczyn. Issei już wiedział, że nie będzie tutaj spokoju. Jakieś siedem minut później był już przed swoją klasą. Oparty o ścianę czekał na nauczyciela. Dopiero po dziesięciu minutach po dzwonku przeszedł nauczyciel. Wychowawca Isseia okazał się wysokim mężczyzną, który ma około dwudziestu kilku lat, ze średnią budową, czarnymi włosami, złotymi grzywami i czarną kozią bródką. Od razu weszli do sali. Brunet rozglądał się po klasie. Nikt nie zwrócił jego uwagi. Prosto z mostu powiedział, jak się nazywa, po czym poszedł do wolnego czasu i usiadł. Pierwsza była historia. Bursztynowooki zanudził się na niej na śmierć. Jego ciocia już dawno opowiedziała mu całą historię świata. Sześć godzin później lekcje się skończyły. Prawie cała klasa wyszła. Został tylko nauczyciel i brunet.
- Issei, a ty nie idziesz do domu?
- Najpierw chce wiedzieć jedną rzecz. - Issei wstał i podszedł do mężczyzny. - Jak bardzo Azazel, gubernator generalny Upadłych Aniołów boi się posiadaczy boskich darów?
- Bać się? Nie boję się, po prostu jestem ciekawy tych boskich darów i je badam. W ogóle skąd wiesz, kim ja jestem?
- Każdy ma swoją tajemnicę. Chcesz wiedzieć? To dam ci podpowiedź. Według was nie żyje od dwunastu lat.
Hyōdō wyszedł z sali. Bardzo go ciekawiło, co teraz Azazel zrobi. Niech przypomną sobie o takich jak on. Po kilku minutach wyszedł z budynku. Dokładnie w tym momencie usłyszał burczenie w brzuchu. Wyjął portfel, sprawdził ile ma pieniędzy. Niestety będzie musiał iść do banku po parę groszy. Parę sekund później był już w swoim samochodzie. Odpalił silnik i ruszył. Siedem minut później był już w centrum miasta. Spokojnie szedł do banku. W pewnym momencie zobaczył jak jakiś mężczyzna, wyrywa dziewczynie torebkę i biegnie w jego kierunku. W ostatniej chwili złapał mężczyznę za kaptur, po czym kopnął w plecy. Złodziej wylądował na ziemi. Brunet wziął torebkę i zaczął iść w kierunku właścicielki. Po chwili był przy niej. Trudno było określić jej wzrost. Nie była ani wysoka, ani niska. Raczej wpisywała się w przeciętną wysokość. Szkarłatne, gładkie włosy opadały jej na ramiona, sięgając aż do kolan. Boczne grzywki obejmowały jej twarz i krótka bujna grzywka, opadająca na jedno oko kontrastowała z ich zielono-niebieską barwą oraz brzoskwiniową cerą. Jej strój nie rzucał się w oczy. Miała czarną spódniczkę do kolan i tego samego koloru skórzaną kurtkę, spod której widoczna była biała koszula. Oddał torebkę i poszedł dalej. Miał lepsze rzeczy do roboty niż gadać z jakąś dziewczyną. Po paru minutach wypłacił pieniądze i poszedł coś zjeść. Dwie godziny później był już w swoim domu. Zadzwonił dźwięk telefonu. Odebrał połączenie i dał na głośno mówiący.
- Cześć ciociu, co chcesz?
- Jak tam powrót do starego domu i jak szkoła?
- Nie ma na co narzekać. Moim wychowawca jest Azazel.
- Ten stary zboczeniec?! Takich ludzi w szkole zatrudniają.... Czekaj to teren Gremory co on tutaj robi.
- Nie interesuje mnie to. Nawet sam Bóg mógłby być moim nauczycielem. A jak tam w Tokio?
- A nawet dobrze. Choć, bywało ciekawiej. Dobra, ja kończę pogadamy kiedy indziej. Nie zrób jakieś głupoty.
Hyōdō rozłączył się. Ściągnął z siebie blezera i poszedł trenować. Jak zwykle zaczął od rozgrzewki. Pompki, brzuszki i bieganie. Później wszedł do swojego boskiego daru. Gdzie stworzył sale treningowa i przeciwników. Trening skończył dopiero wieczorem. Gdy wszedł do salonu, zobaczył Azazela.
- Już wiem, kim jesteś. Issei Hyōdō pół diabeł z nisko klasowej rodziny diabłów.
- Nie radzę ci obrażać mojej rodziny. Gdybym chciał byłbym diabłem wysokiej klasy. Tylko po co mają wiedzieć o moim istnieniu?
- O Cesarzu Czerwonego Smoka nacje powinny wiedzieć. Idziesz ze mną. Lucyfer i Michał muszą o tobie wiedzieć.
- Zapomnij, nawet siłą mnie nie weźmiesz.
- Nie bądź pewny. - Upadły Anioł wstał, a z jego pleców, wyrosło dwanaście czarnych skrzydeł. - To może jednak po dobroci?
- Będą cię zbierać z podłogi.
Na lewej ręce bruneta pojawiła się czerwona rękawica z zielonym klejnotem i 6 złotymi kolcami, które manifestują się na ramieniu. Upadły usłyszał "Boost". Dziesięć sekund później znów to usłyszał. Czyli dzieciak nie miał zamiaru dać się tak łatwo. Pewnie będzie musiał się tłumaczyć ze niszczeń jakie zaraz nastąpią.
Brunet nagle zniknął w ogniu. Azazel znalazł się w jakimś lesie. Chwilę później pojawił się jego przeciwnik. Miał prawa rękę w kieszeni. Czyli uważał go za nie godnego przeciwnika. Issei podniósł lewą rękę przed siebie. Przed pięścią pojawiła się czerwona kula niedużej wielkości. Brunet po chwili walnął kule. W stronę upadłego zaczął lecieć pocisk. Szybko stworzył dwa magiczne kręgi. Po chwili nastąpiło uderzenie. Ku zdziwieniu czarnowłosego jego kręgi nie wytrzymały, a on dostał. Poleciał kilkaset metrów do tyłu i wbił się w górę na głębokość około metra. Issei spokojnie pojawił się przed przeciwnikiem.
- Żałosne. Jestem Cesarzem Czerwonego Smoka, mam moc Boga. Myślisz, że taki ktoś jak ty może mnie pokonać? Gdyby nie wasza głupota, nie wiedziałbym do tej pory kim jestem. Teraz wyślijcie kogoś silniejszego niż ostatnio. Diabła wysokiej klasy lub jeszcze kogoś silniejszego. A i powiedz Lucyferowi, że jeśli przyślę siostrę, to jej więcej nie zobaczy żywej.
Hyōdō wrócił do swojego domu. Spokojnie usiadł przed laptopem i zaczął pracować. Może jego ciocia prowadzi jego firmę, którą dostał po ojcu, jednak to on jest właścicielem i musi wiedzieć co się dzieje. Gdzieś około dwudziestej drugiej skończył pracę i poszedł spać.
-----------------------------------------------------------
Sorry za błędy.
Zaskoczyli cię mnie. Tylko chyba 5 osób chciało to opo. A było ponad 30 wyświetleń i równe 14 gwiazdek.
Do następnej środy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro