9. Książka
~Callum~
Tydzień później nasza niewielka drużyna dotarła do Miasta Elfów Nieba. Nie było ono chronione tak, jak miasto Księżycowych elfów.
Tylko księżycowe elfy się ukrywały, jak większość istot połączonych z arkanami księżyca.
Biblioteka była ogromna. Księgi dotyczące zaawansowanych zaklęć były na najwyższych półkach, bo większość z nich była związana z lataniem.
- Nauczyłem się latać właśnie po to, aby sięgać wyższych półek - Ibis wyraźnie był z siebie dumny - Zawsze byłem największym molem książkowym wśród rówieśników.
Ibis poprowadził nas na dział dla średniozaawansowanych.
- Wybierz sobie książkę. Będzie Ci ona służyć do końca twojej nauki ze mną.
Przejrzałem się książkom. Niektóre zawierały szczegółowy opis jednego zaklęcia a inne były zbiorami zaklęć, jednak każda była raczej na jeden określony temat.
- Mogę szukać wśród wszystkich działów?
- Książka ma tobie służyć, co znaczy, że musisz wybrać taką która najlepiej spełnia twoje oczekiwania.
- Uznam to za tak
Przechodziłem po kolei koło kolejnych działów.
Zaklęcia podstawowe, zaklęcia średniej klasy, zaklęcia wymagające...
Były tam również działy związane z innymi arkanami, ale na nich książek było niewiele.
W końcu jedna książka przykuła moją uwagę.
"Gwiazdy, Księżyc, Niebo, Ziemia, Ocean, Słońce"
To były wszystkie arkany magii pierwotnej. Otworzyłem książkę na spisie treści. Każde źródło miało ogólny opis oraz cały szereg zaklęć.
- Wybrałem!
Ta książka może mi pomóc opanować to co zamierzam w mniej drastyczny sposób, niż przez niebezpieczne zbliżenie się do śmierci.
Ibis spojrzał na książkę w moich rękach.
- Śmiały wybór, którego nie śmiem kwestionować. Masz wielki potencjał, i ta książka może Ci się przydać. Jednak nikt nigdy nie korzystał z tej książki. Została tu przyniesiona dawno temu. Nie wiadomo nawet przez kogo. Może nie być dokładna a nawet niebezpieczna.
- Zaryzykuję. Jest jedyna w swoim rodzaju.
Zabraliśmy książkę ze sobą i wyszliśmy.
- A ty wziąłeś jakąś książkę Ibisie? - Zapytała Rayla
- Tak. "Medycyna nieba". Przy was może się przydać.
Cała nasza trójka wybuchła niepochamowanym śmiechem.
- Powinieneś zabrać jeszcze "Naukę chodzenia" dla Calluma - powiedziała Rayla ledwo łapiąc oddech ze śmiechu.
- I "Jak działają płuca" dla Rayli. - Dodałem widząc jak się dusi.
- Teraz to żałuję tylko że nie wziąłem "Jak powstrzymać łzy śmiechu"
Żart Ibisa zakończył wybuchy śmiechu.
- Wybaczcie. Mam specyficzne poczucie chumoru...
- Chyba jak każdy - Powiedziałem chcąc pocieszyć maga, bo wiem jak to jest spalić żart...
Rozmawialiśmy co jakiś czas się śmiejąc. Kierowaliśmy się w stronę Katolis a właściwie to w stronę księżycowego splotu.
Bardzo chciałem się spotkać z Lujanne. Gdy byliśmy w szpitalu Ezran dał mi pióro Fifi.
Uznałem, że powinno tam wrócić żeby mogła się odrodzić.
Poza tym Lujanne może mi pokazać nieco magii księżyca.
Zanim jednak dorzemy do Katolis to czega nas ponowna konfrontacja z Sol Regemem i przejście drogą światła.
Tym razem możemy pokonać tą drogę w jeden dzień nad nią lecąc, a smoka może tam nie być.
Byłem dobrej myśli. Martwił mnie tylko jeden fakt.
- Rayla?
- Tak?
- Pamiętasz jaki to był dzień kiedy użyłem czarnej magii?
Rayla musiała się chwilę zastanowić.
- Tak, chyba tak. Księżyc był wtedy w nowiu.
Było tak jak myślałem.
- Dlaczego pytasz?
- Jak będziemy przechodzić przez tamto miejsce to księżyc pierwszy raz od tamtej pory znowu będzie w nowiu. Prawda?
- Tak.
- Boję się. Boję się, że użycie czarnej magii może dać się wtedy we znaki.
- Cokolwiek się będzie działo - Rayla położyła rękę na jego ramieniu - ja będę przy tobie.
Zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Pamiętaj, że zawsze jestem obok, żeby cię wspierać. Zawsze możesz na mnie liczyć. Nawet jeżeli rzeczywiście coś się będzie działo ja tam będę. Będę przy tobie siedziała dokładnie tak jak siedziałam wtedy i jak wtedy co wpadłeś do dołu. Nie masz się czego obawiać.
Rayla przysunęła się i pocałowała mnie, po czym się na chwilę odsunęła
- Zawsze będę przy tobie.
Przysunęliśmy się do siebie i jeszcze raz pocałowaliśmy.
- Dziękuję. Mam szczęście że mam Ciebie.
Ruszyliśmy dalej.
Robiło się już ciemno. Zatrzymaliśmy się na noc.
Usiadłem przy drzewie, i pomyślałem że przydałoby się jakieś zaklęcie rozjaśniające.
Otworzyłem książkę i przeskoczył do działu księżyca.
Nie musiałem długo szukać. Narysował runę znajdującą się w książce.
- Lux - dłonie zaczęły mi świecić i przejrzałem im się uważnie.
- Niesamowite - Ibis nie krył zdziwienia - ciekawe, i przydatne.
Teraz mogłem dowoli przeglądać książkę.
Siedziałem tak do połowy nocy, kiedy Rayla wstała.
- Idź już spać. Będziesz rano zmęczony. - Powiedziała - Przy okazji zimno mi. Znalazłeś może jakieś zaklęcia rozgrzewające?
- Taaaak.. Ale przy dziale słońca, więc nie mogę go użyć.
- Dobra. W każdym razie kładź się już bo cię potem rano nie dobudzę.
- Ale mogę cię ogrzać sobą. W sensie, no... Ten.
Rayla zrozumiała i zrobiła bez słowa trochę miejsca pod kocem. Położyłem się obok niej i spaliśmy tak już do rana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro