Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. W głąb serca i umysłu

~Callum~

Otworzyłem oczy. Otaczała mnie ciemność. Oświetlała go jedynie jedna wiązka światła.

"Gdzie ja jestem?"

Wstałem i rozejrzałem się.

"Znowu tutaj? Co ja tu robię?"

Otaczała mnie ta sama pustka co po użyciu czarnej magii. Z tym wyjątkiem że tym razem niczego wokół nie było.

"Zaraz, zaraz... Jak ostatnio tu byłem to stworzyłem połączenie z arkanami nieba! Może tym razem uda mi się stworzyć z arkanami Księżyca!? Jak mi tłumaczyła to Lujanne? Pozory są prawdą rzeczywistości?"

Zacząłem się rozglądać. Tym razem nikogo, ani niczego nie widziałem...

"Jak to mam zrobić?! Wyobrazić sobie...?"

Postanowiłem iść na przód. Wyszedłem poza światło. Dosyć długo szedłem i nadal niczego nie widziałem...

- Aargh!!!

Tupnąłem nogą i krzyknąłem wyrzucając z siebie kipiącą złość.
I wtedy zobaczyłem światło.

Maleńki punkcik światła. Zacząłem biec, ale mimo to w ogóle się do światełka nie zbliżałem.

"Co jest?"

Spróbowałem jeszcze raz z identycznym efektem

"A może sobie wyobrażę że to jest bliżej? Ostatnio król Harrow powiedział mi że to tylko mój sen..."

Zamknąłem oczy i pomyślałem, że źródło światła jest na wyciągnięcie ręki.

Otworzyłem oczy.

Udało się!

Przede mną był długi tunel po którego obu bokach było mnóstwo drzwi. Podszedłem do pierwszych. Było na nich napisane imię.

"Rayla"

Otworzyłem je.

Zobaczyłem Raylę, a obok niej samego siebie. Leżałem na dnie dołu, a ona próbowała mnie obudzić.

Chciałem jej coś odpowiedzieć, ale uznałem, że jeszcze nie mogę się zbudzić. Jeszcze jest za wcześnie. Muszę zrozumieć sekret...

Następne drzwi też miały imiona, i kolejne po nich również.

"Ezran, Ibis, Amaya, Sorren, Klaudia..."

Doszedłem do drzwi Virrena i je otworzyłem...

Zobaczyłem mężczyznę w bieli.

Leżał na ziemi.

To był on.

Potem podeszła do niego dziewczyna.

"Claudia"

- Pij tato

Podała Virrenowi coś do ust, a on zaczął pić.

"Czyli on jednak żyje."

W Claudii coś zwróciło moją uwagę... Połowa jej włosów była całkiem biała.

"Czyli on nie przeżył. Ona go wskrzesiła. Musiało tak być..."

Zamknąłem drzwi Virrena i poszedłem dalej. Większość imion to były imiona zupełnie mi nieznane.

"Aaravos"

Callum stanąłem przy jego drzwiach. Wachałem się czy je otworzyć czy zostawić je w spokoju.

Otworzyłem...

Zobaczyłem Aaravosa.

Zdejmował właśnie z półki książkę, ale kiedy otworzyłem drzwi, to jakby się zawachał.

- Kim jesteś? Czuję cię.

Serce zaczęło mi bić zdecydowanie szybciej.

- Nic ci nie mogę zrobić. Powiedz kim jesteś. Na pewno nie tym całym biednym Virrenem. On jest zbyt słaby. Ale u ciebie czuję moc. Moc i potencjał!

Dziwnie się czułem będąc chwalonym przez osobę która została mi opisana jako jeden z najpotężniejszych magów na świecie.

- Jestem Callum. A ty Aaravos prawda?

- Czyli słyszałeś o mnie. A powiedz... Co o mnie mówią?

Nie odpowiedziałem. Czułem że nie mogę mu bardziej zaufać. Już zbyt wiele wyjawiłem mówiąc mu swoje imię.

Zamknałem drzwi.

Poszedłem dalej. Zaszedłem już tak daleko że zaczęły mi się pojawiać imiona osób, które nie żyją.

"Sarai"

To imię było przekreślone tak, jak innych osób martwych. Spróbowałem otworzyć drzwi mamy, ale były zamknięte. Z oczu popłynęły mi łzy.

"Czyli ona na prawdę odeszła"

Poszedłem do następnych drzwi.

"Harrow"

Jednak coś z tymi drzwiami było nie tak jak z resztą. Jego imię nie było przekreślone do końca.

Nacisnąłem klamkę.

Za drzwiami nie było ojca. Był natomiast ptak, który należał do niego należał.

"To nie ma sensu"

Zamknąłem drzwi i poszedłem dalej. Następne drzwi.

"Runaan, Tiadrin, Lain"

Te drzwi również były przekreślone tylko w połowie.

Otworzyłem jedne z nich należące do Runaana.

W środku było mnóstwo monet. Wszystkie przedstawiały czyjeś podobizny pełne strachu w oczach. Byli tam również Runaan i rodzice Rayli.

"Virren! To on im to zrobił! Oni żyli. Tylko z pozoru byli martwi. Królowi pewnie zrobił coś podobnego. Zamknął jego duszę w ciele ptaka! Potwór!"

Miałem wrażenie że już powolo rozumiem sekret księżyca. To dlatego w jego śnie był jedynie tunel pełen drzwi.

Poszedłem dalej.

"Callum"

To ja! Znalazłem swoje własne drzwi!

Ale coś mi się w nich nie podobało.

Na moim imieniu zaczynała się pojawiać linia. Skreśliła już literę "C"

"Ja umieram... Zbyt długo tu jestem"

Otworzyłem drzwi.

Zobaczył siebie przy którym leżała kostka. Świeciły dwie runy.

"Udało się! Naprawdę mi się udało! Teraz muszę tam wrócić"

Tylko jak? Ostatnio wystarczyło że otworzyłem oczy. To przyszło samo. Teraz jestem w zupełnie innych okolicznościach. Umieram.

Nie.

Nie mogę umrzeć. Muszę żyć!

"Dla Rayli..."

Zacząłem wracać skąd przyszedłem. Powrót korytarzem zajął mi dużo mniej czasu niż ostatnio.

Wyszedłem z niego.

"Muszę wrócić tam skąd przyszedłem."

Wracałem biegiem. Tym razem nie miałem problemu z odejściem od korytarza. W końcu już zrozumiałem sekret.

Biegłem tak długo że przestałem widzieć tunel, ale nigdzie nie mogłem dostrzec wiązki światła, więc biegłem dalej.

Znalazłem ją, ale była już bardzo cienka. Położyłem się pod nią i zamknąłem oczy.

~Rayla~

Siedziałam przy Callumie całą noc, ale on się nie budził. W dodatku jego oddech słabł. Był coraz płytszy.

Umierał...

Rano Calluma znowu obejrzał medyk. Raczej nie świecił entuzjazmem.

- I jak?! Mówił pan że z tego wyjdzie! - niemal wykrzyczałam swój żal na medyka, po czym siadłam i zaczęła płakać - Pan mówił...

- Jest gorzej niż myślałem, ale Callum nadal ma szansę to przeżyć. Tymczasem trzeba go przełożyć do prawdziwego łóżka. Tutaj ma zbyt twardo i zimno.
Rayla wstała.

- SORREN!!!

Wydarłam się tak, że z pewnością usłyszało mnie pół lasu. Po chwili Sorren był już przy mnie i medyku.

- On z tego wyjdzie? - Sorrenowi już nie było tak do śmiechu jak poprzedniego dnia.

Callum był blady a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.

- Szanse na to coraz bardziej zanikają, ale nadal są. - Medykowi ledwo przeszło to przez gardło.

- Po ataku tamtego czerwonego smoka też miałem już nigdy nie wstać, ale Klaudia mnie uleczyła czarną magią. - Sorren spochmurniał - Ale Klaudii tu nie ma.

- Tyle że tu czarna magia nic by nie pomogła. - Medyk przejechał ręką po czole chłopaka - Tu nie chodzi o ciało Calluma. Tu chodzi o jego duszę. To wygląda jakby po prostu odłączył się od ciała, i nie mógł do niego wrócić.

- Wczoraj zaczęła świecić kolejna runa na kostce. Stworzył kolejne połączenie. Tym razem z księżycem. - Powiedziałam popierając swoje słowa przyłożeniem kostki do chłopaka.

Było tak jak mówiłam. Świeciły dwie runy.

- Tym bardziej musimy mieć nadzieję że Callumowi uda się do nas wrócić. My możemy zadbać tylko o jego ciało. O duszę on musi zadbać sam.

Razem z Sorrenem delikatnie wzięliśmy Calluma i przełozyliśmy go na prowizoryczne nosze.

Musimy przenieść jego ciało do wozów Ezrana które zostały przy drodze. Czekała nas co najmniej godzina drogi.

Ciało Calluma było lekkie i zimne.

Doszliśmy do drogi. Przełożyliśmy chłopaka na siano leżące w wozie specjalnie do spania na nim. Położyłam się obok niego.

- Będę tu nad nim czuwać. - Powiedziałam do Sorrena.

Odgarnęłam włosy które zasłaniały mu twarz, i spojrzałam na niego. Twarz miał bladą, a usta sine.

"On umiera"

Chwyciłam go za dłoń i pocałowałam w policzek.

- Kocham Cię Callumie. Nie opuszczaj mnie. Nie pozwalam Ci!

Pocałowałam go jeszcze raz tylko w usta, i położyłam się obok niego w dalszym ciągu trzymając go za dłoń.

- R-rayla...?

Odwróciłam się gwałtownie natychmiast siadąjac.

- Callum?

-J-ja żyję?

Zaczełam się śmiać. Obudził go mój pocałunek!

- Tak, żyjesz głuptasie! A ja jestem przy tobie. - W dalszym ciągu trzymałam go za rękę. - Szukałeś mnie, poszedłeś głęboko w las, i zrobiłeś sobie krzywdę. Ale już jestem. Co chciałeś mi powiedzieć?

- Ja, ja...

Callum tego nie pamiętał.

- Nieistotne, ważne że żyjesz! Jedziemy do miasta. Tam położysz się w prawdziwym łóżku. Chcesz coś zjeść? Nie jadłeś od dwóch dni.

Byłam niesamowicie szczęśliwa. Całą noc byłam przy nim i mówiłam cokolwiek do niego.

Opisywałam mijane drzewa, ludzi których widzę, rozgwieżdżone nocne niebo...

Mówiłam, a on słuchał, ale nic nie mówił. Nie miał sił. Ale słuchał i cieszył go mój głos. Jego Rayli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro