Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

52. Zaczęło się...

Rotlea

Na szczyt iglicy weszły dwie osoby.

- Szykuj się - powiedział do mnie jak zawsze opanowany Melereon sięgając powoli po swoją broń

Sekundy wydawały się ciągnąć w nieskończoność kiedy białowłosa nastolatka z berłem w dłoni i stary facet w białej koszuli robili ostatnie kroki na szczyt Iglicy.

- Kim jesteście i czego stąd chcecie? - zapytał Melereon z bojowym spokojem

- Szukamy czegoś - powiedziała nastolatka - Możecie oddać nam to po dobroci, albo weźmiemy to siłą

Ustawiłam się w bojowej pozycji czekając na atak. Czas wlókł się w nieskończoność. Czułam jak serce mi bije w piersi jakby chciało wyskoczyć.

- Czego szukacie? - zapytał Melereon nie dając po sobie poznać żeby się chociaż trochę denerwował

- Pewnego smoka 

- Nigdy wam go nie oddamy! - krzyknęłam nie mogąc już się opanować.

Mimo że minęło ledwo kilka sekund czułam się jakby to było całe pół godziny.

- Macie trzy sekundy żeby opuścić Burzową Iglicę - powiedział Melereon - Po tym czasie użyjemy siły...

Dziewczyna zaśmiała się szczerym nieudawanym śmiechem i poczułam jak się coś we mnie gotuje...

- Trzy...

Tak znieważyć wysoko postawionego elfiego Assasyna? Będąc jedynie człowiekiem? Korzystającym z czarnej magii?

- Dwa...

- Uspokój się Claudio... - powiedział dziadek w piżamie okrutnie niezadowolonym głosem 

- Tak ojcze - odpowiedziała mu nastolatka w ułamku sekundy zmieniając nastrój z wesołego na okrutnie poważny

- Jeden...

Nastolatka narysowała niesamowicie szybko dosyć skomplikowaną runę berłem.

Ja z Melereonem pobiegliśmy prosto na dwójkę wrogich ludzi.

Kula ognia uderzyła w bok Iglicy powodując głośny hałas. Iglica natomiast będąc otoczoną potężnymi zaklęciami obronnymi nawet się nie zatrzęsła.

Zaatakowałam nastolatkę mieczem, ale ten się od niej odbił nie robiąc jej krzywdy.

- Atakujcie dowoli, nic mi wasze ostrza nie zrobią - powiedziała spokojnie bez mrugnięcia okiem ruszając do przodu zostawiając nas skołowanych za sobą.

Byłam pewna, że prawidłowo wyprowadziłam cios. Musiała być otoczona zapięciem ochronnym podobnym do tego, co broni iglicę.

Z nieba prosto na Claudię spadł potężny piorun, a zaraz za nim z zlecieli Rayla i Callum

Callum

Zmieniłem ręce z powrotem na człowiecze i najszybciej jak potrafiłem narysowałem szereg run które należały do skomplikowanego zaklęcia, które znalazłem dzisiaj w jednej książce.

- staturalem - powiedziałem i złożyłem ręce jak do modlitwy

- Teraz, atakujcie ich! - krzyknęła Rayla wyciągając miecze i sama biegnąc do ataku

- Lea! Szybciej! - krzyknąłem do elfki która stała dalej osłupiała

Claudia próbowała narysować runę, ale nie mogła i ledwo zdążyła na czas zasłonić się berłem.

Niewiele jej to jednak dało, bo ostre jak brzytwa miecze Rayli przecięły berło na pół raniąc ją przy tym boleśnie w ramie.

Claudia upadła na kolana z przerażeniem w oczach a Rayla się zawachała.

Widziałem w jej oczach że nie potrafiła zabić Claudii. Nadal było to dla niej zbyt trudne zadanie.

W ułamku sekundy Melereon pobiegł do klęczącej Claudii i jednym ruchem miecza bez żadnych skrupułów odciął jej głowę.

Virrena za to równie prosto i skutecznie zabiła Rotlea. Szybko bez żadnego wysiłku bez ani chwili zawachania.

Zakończyłem zaklęcie i podeszłem przyjrzeć się zwłokom.

- Coś mi w tym wszystkim nie gra - pomyślałem na głos

- Po prostu byli słabi - skomentowała Lea zza mojego ucha

- Weźcie zwłoki i idźcie je spalić - powiedział Melereon do Strażników, którzy dopiero teraz wybiegli z Iglicy

Rayla dalej stała nad zwłokami Claudii. Znowu nie udało się jej wypełnić misji.

Rayla

- Dlaczego jej nie zabiłaś? - zapytał Melereon - Mogliśmy to przypłacić życie

- Była bezbronna...

- Zagrażała Księciu

- Ale bez magii nie miała jak się bronić, nie miała żadnych szans! Nie mogłam tak po prostu...

- Widocznie dalej nie nadajesz się na Assasyna

"To nie tak" chciałam powiedzieć ale w gardle stanęła mi wielka gula nie pozwalająca mi wydusićżadnego słowa.

Nie byłam przygotowana na zabicie kogoś zupełnie bezbronnego. To miała być równa walka, a nie zwykłe morderstwo. Niczym bym się od nich wtedy nie różniła.

Następnym razem mi się uda...

Rotlea

Wszystko wydarzyło się za szybko. Ile czasu minęło? Dziesięć sekund? Dwadzieścia?

W tak krótkim czasie zdążył się tutaj pojawić wróg, porozmawiać z nami, pojawił się Callum, rzucił zaklęcie i razem z Melereonem zabiliśmy intruzów.

Mimo wszystko czułam że nie zrobiłam wszystkiego tak jak należy. Gdy mój atak nie podziałał poczułam się bezbronna. Nie wiedziałam co robić. Nie byłam przygotowana na taką sytuację.

Nawet kiedy mogłam już normalnie walczyć nie potrafiłam szybko wrócić do siebie. Dopiero gdy Callum krzyknął bezpośrednio do mnie to wyrwałam się z szoku.

Podeszłam do Calluma

- Dlaczego krzyknąłeś do mnie Lea?

- Zapytaj później, teraz jestem zajęty.

Callum

Oglądałem w dłoniach berło które zostało przecięte przez miecze Rayli. Nie powinno mu się raczej nic stać. To w końcu to najpotężniejszy artefakt słonecznych elfów.

Mam wrażenie że nawet coś o nim dzisiaj czytałem. Musiałem głupi pominąć informacje o nim i uznać je za niepotrzebne.

Lea coś do mnie mówiła ale nawet jej nie słuchałem odpowiadając cokolwiek automatycznie żeby ją zbyć.

Może Astoria będzie coś wiedziała więcej na ten temat niż ja kiedy tutaj przyleci.

Oczywiście o ile będę mógł jej zaufać...

Jakby czytając mi w myślach na Iglicy wylądowała elfo-niebna elfka uruchamiając strażników którzy wystawili z jej stronę swoje miecze.

- Spokojnie wszyscy - powiedziałem wstając z zimnej ziemi - Opuśćcie broń

Podszedłem do Astorii pewnym krokiem jak mag do maga.

- Nie miałaś być dopiero za dwa dni?

- Poczułam że to byłoby za długo i zamiast iść na piechotę to poleciałam.

- Pozwolisz że sprawdzę twoje intencje? 

- Oczywiście, rób co uważasz za stosowne

Assasyni się nieco uspokoili, a ja narysowałem kilka niezbyt skomplikowanych run których się dzisiaj nauczyłem.

- intentio - powiedziałem i poczułem całym ciałem ciepło i spokój.

- Możemy jej zaufać - powiedziałem na głos przerywając zaklęcie.

Opowiedziałem elfce o tym co się przed chwilą wydarzyło i podzieliłem się z nią moimi wątpliwościami pokazując jej berło.

- Co o tym sądzisz?

- Rzeczywiście. Zgodnie z tym co czytałam i słyszałam od słonecznych elfów to berło jest niemal niezniszczalne, a napewno nie zwykłymi mieczami księżycowych elfów. 

- To by znaczyło że to nie byli prawdziwi Claudia i Virren 

- Prawdziwa walka dopiero się zacznie, albo już gdzieś trwa

- TO JESZCZE NIE KONIEC! - krzyknąłem tak żeby wszyscy będący na Iglicy mogli mnie usłyszeć - ZACHOWAJCIE CZUJNOŚĆ!
_____________________
Troszkę krótszy rozdział, ale za to pełny wydarzeń
Pamiętaj o ☆☆☆ i komentarzach ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro