45. Łzy
~Rayla~
Usiedliśmy na ziemi po turecku. Wzięłam głęboki wdech, wystawiłam rękę przed siebie i równo z Callumem zaczęłam rysować skomplikowaną pełną zawijasów runę.
- interrogantem discissa - powiedziałam i obok pojawiła się moja dokładna kopia, a Callum usiadł na ziemi rysując jeszcze kilka innych run.
- Dam radę... - powiedział jak skończył dysząc już ciężko - muszę się tylko skupić
Zobaczyłam jak po jego czole spłynęła pierwsza kropla potu.
- Wracajcie już z klonami do strażników - powiedziałam
- Jak macie zamiar znaleźć Virrena i Claudię? - zapytała jeszcze Ellis
- Mamy kilka pomocnych zaklęć. - zbyłam ją chcąc zaoszczędzić jak najwięcej czasu
- Jeszcze jedno... - powiedział Callum - Dbaj o tatę... Znaczy o Pipa... Ez...
Narysowałam dwie runy, wzięłam głęboki wdech który jest podstawą do obu zaklęć i stałam się niewidzialna. Gdy już się tak stało klony razem z dziećmi poszli w stronę polany. Zobaczyłam tylko jak wymieniają punktowe koraliki żeby to wyglądało jak rzeczywista nagroda za wykonane zadanie.
Wzięłam Calluma na barana i wybiegłam z domku.
Naszym pierwszym celem jest najwyższa Góra w Katolis.
Gdyby nie pierwsze zaklęcie, czyli zaklęcie pomagające wstrzymać nawet na cały dzień oddech, to nie dalibyśmy rady przebiec niezauważeni między strażnikami.
Drugie zaklęcie natomiast było kluczowe. Pozwala ono całkowicie wymazać obecność siebie i wybranych w myślach osób na tyle długo ile potrafi się wstrzymać powietrze.
Jako księżycowy elf to zaklęcie jako czerpiące z arkanum księżyca wychodzi mi jako jedno z niewielu lepiej niż Callumowi, bo potrafię nim ukryć nie tylko przed wzrokiem ludzi i prostych elfów, ale też magów takich jak ja czy Callum.
Niejednokrotnie to testowaliśmy jeszcze przed ucieczką z Katolis.
Gdy ja rzucałam na siebie zaklęcie, to Callum przy pomocy zaklęcia słońca wyostrzającego wzrok nie mógł mnie zobaczyć, natomiast ja go już mogłam.
Raz poprosiliśmy Janai żeby nas sprawdziła jako urodzony słoneczny elf, i wynik był ten sam, więc co do tego mamy stu procentową pewność.
Poczułam jak głowa Calluma bezwładnie opada na moje ramię, co oznaczało że musiał się bardziej skupić na rozmowie klona.
Gdyby nie przejął on ode mnie roli jego podtrzymywania, to moglibyśmy teraz oboje iść o własnych siłach, ale zajęłoby nam to dużo więcej cennego czasu.
Normalne zaklęcia nie czerpią energii z czarodzieja który je rzucił, ale do zrobienia własnego klona jest ta energia niezbędna. Dochodzące do tego jeszcze wymagane skupienie i podtrzymywanie nieswojego klona oraz używanie nimi zaklęć, które są na grze niezbędne żebyśmy dla innych ludzi wyglądali naturalnie sprawiają, że jest to obciążenie którego normalny człowiek, ani nawet urodzony elf by nie uniósł.
Zrobiło mi się głupio że jedyne co w tym momencie mogę zrobić to ukryć naszą obecność i nieść Calluma.
Poza tym zrobiłam się zazdrosna.
Nie dość, że jest największym arcymagiem który przewyższył nawet Aaravosa, to od kiedy został elfem to dorównał mi nawet w walce mieczem. Nie mam żadnego pomysłu jak mogę to wyrównać. Callum jest po prostu...
Zbyt wspaniały...
To niemożliwe żeby być tak wszechstronnie utalentowanym...
Po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza, do której po chwili dołączyły kolejne.
"Dlaczego placzesz?"
W mojej głowie niespodziewanie pojawił się głos Runaana mówiący do maleńkiej mnie, gdy przewróciłam się rozdzierając kolano.
"Wszystko będzie dobrze. Ale nie płacz... Assasyni nie płaczą. A ty jesteś Assasynem"
Dlaczego musiałam sobie o nim przypomnieć właśnie teraz?
Właśnie wtedy kiedy wolałabym o tym zapomnieć.
Już tak dawno nie słyszałam w głowie tej świdrującej mózg myśli...
Przyspieszyłam próbując uciec od swojego najgłębiej zakorzenionego wspomnienia. Wspomnienia które w tamtym momencie ukształtowało całe moje życie.
"Jeśli chcesz być silniejsza to nie możesz płakać. Jeszcze niejeden raz upadniesz i niejeden raz zranisz się w kolano"
WYJDŹ Z MOJEJ GŁOWY!
Krzyknęłam w myślach żeby uwolnić się od wspomnienia.
NIE CHCĘ CIĘ SŁYSZEĆ! JUŻ NIE JESTEM ZABÓJCĄ! JESTEM RAYLA I MAM TO GDZIEŚ ŻE ASSASYNI NIE PŁACZĄ!
"Kiedyś będziesz wiedziała jak się nie przewrócić nawet jeżeli się już potkniesz, ale to nie przyjdzie samo..."
- Przestań - szepnęłam już na głos i zatrzymałam się, a po moich policzkach płynęły strumyki łez.
"Narazie zawsze kiedy upadniesz wstań, podnieś głowę do góry i nie płacz"
Położyłam Calluma pod drzewem. Nawet nie zauważyłam jak długo biegłam. Słońce zaczęło się już powoli chować za choryzont. W tym tempie jutro po południu dotrzemy na docelową górę, więc równie dobrze możemy sobie teraz odpocząć.
Usiadłam obok Calluma i ze łzami w oczach zasnęłam zmęczona całodniowym biegiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro