Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44. Gra [2]

~Ezran~

- Ja myślę że szybciej byłoby zrobić punkty za murami i mieć je z głowy bo wszystkie punkty martwe są w środku. - powiedziała Ellis

- Racja. Czyli najpierw na zewnątrz.

Wstaliśmy i pobiegliśmy na zewnątrz. Ja z Robalem w rękach za nami Ava a wokół nas strażnicy.
Bycie królem jest męczące gdy ciągle chodzi z Tobą ktoś kogo zadaniem jest Cię chronić i każdy ruch twój i osób postronnych jest uważnie obserwowany.

Punkty zostały umiejscowione za rzeką dokładnie po dwóch różnych stronach zamku. Brama zamku wychodzi na wschód, a punkty są odpowiednio na północy i południu.

- Najpierw chodźmy może na północ. - zaproponowała Ellis 

- Ok

Za murami dalej biegliśmy żeby szybko wykonać wszystkie zadania i wrócić na teren zamku.

- Prawie nigdy tu nie byłem 

- Serio? Przecież mieszkasz tu od zawsze.

- Ale rzadko wychodziłem poza mury zamku bo nam dorośli nie pozwalali. A jak wymykaliśmy się z Callumem to szliśmy zawsze w ciekawsze miejsca niż na zamek.

- Smutne

- Mówi się trudno.

Szybko dobiegliśmy na miejsce gdzie czekali już ciocia Amaya i komandor Gren.

- O! Jesteście! - przetłumaczył Gren bardziej dla Ellis niż dla mnie - Wasze pierwsze zadanie polega na pojedynku szermierki. - powiedział bez słowa wstępu czy ostrzeżenia 

- Czy to nie jest niebezpieczne? - zapytałem. Bardziej dlatego że nigdy nie cwiczyłem szermierki niż z rzeczywistego strachu. Po wojnie nic nie jest już tak straszne jak kiedyś 

- Dostaniecie drewniane miecze- powiedział Gren na co się trochę rozluźniłem

- Uuu... Fajnie! - powiedziała Ellis

- Jaka będzie punktacja?

- Możecie dostać 10 punktów. Za czyste uderzenie dostajecie 5 punktów. Za każde oszustwo będzie jeden mniej. Gracie do 30 punktów, więc tyle dostaniecie wychodząc ale możecie zmęczyć się mniej lub bardziej. Nie przerywacie walki po trafieniu. My wam powiemy kiedy będzie koniec. Zwycięzca dostaje kilka ciastek z marmoladą - powiedział już sam z siebie Gren podczas gdy ciocia pokazała nam dotychczas schowaną za kamieniem tacę z mnóstwem moich ulubionych ciastek.

- Trafienia w ręce i poniżej pasa się nie liczą. My będziemy wam przeszkadzać w waszym pojedynku żebyście nie mieli zbyt łatwo.

- Czyli walczymy między sobą?

- Dokładnie - powiedział z nieco zbyt dużym entuzjazmem Gren

- Damy wam chwilę czasu na rozgrzewkę żebyście nie zrobili sobie żadnej krzywdy 

- Cały dzień biegamy po zamku, czy to nie wystarczy? - zapytała Ellis

- Absolunie nie - Gren delikatnie pacnął ją drewniakiem w głowę. - no już, jazda się rozgrzewać!
Odeszliśmy kawałek od cioci i komandora. Rozgrzewaliśmy się każdy po swojemu i we własnym tempie żeby każdy z nas rozgrzał się najlepiej jak może.

Po dziesięciu minutach wróciliśmy na miejsce w którym mieliśmy ze sobą konkurować.

- Nawet nie myśl że możesz ze mną wygrać - zaczepiła mnie Ellis

- I wzajemnie. Pokonam Cię tak że nawet Rayla byłaby pod wrażeniem.

- Jeśli Ci się uda - odpowiedziała i pobiegła kawałek do przodu. Zostawiłem Robala z Avą na pniu na którym siedziała przedtem ciocia i dogoniłem Ellis

Wokół miejsca gdzie będziemy konkurować zostały rozstawione worki z mąką tworząc zaskakująco duży obszar. Weszliśmy do środka i ustaliliśmy się na dwóch przeciwległych końcach dostępnego placu.

- GOTOWI!? - krzyknął Gren

- TAK!!

- START!!!!

Nie cackaliśmy się z Ellis. Od razu pobiegliśmy prosto na siebie. Zanim jednak do siebie dotarliśmy do siebie pod nasze nogi wysypały się szklane kulki i oboje się przewróciliśmy.

- MÓWIŁEM ŻE BĘDZIEMY PRZESZKADZAĆ! PATRZCIE NA OTOCZENIE - odwróciłem się w stronę głosu i chwilę później poczułem uderzenie w bark. To była Ellis która wykorzystała ten czas żeby zadać mi cios. Zamachnąłem się mieczem żeby jej oddać ale już odskoczyła w tył z gracją omijając kulki

***

~Ellis~

Mimo że nigdy nie ćwiczyłam szermierki nie miałam dużych problemów z pokonaniem Ezrana 

- Rayla byłyby dumna, tak? - zapytałam go 

- Przegrałem, ale następnym razem nie będziesz miała tak łatwo. 

Głównym powodem dla którego wygrałam była moja szybka reakcja. Wychowałam się chodząc po lesie, i utrudnione warunki są moim środowiskiem naturalnym. Ezran byłby ode mnie lepszy, ale tylko na płaskiej powierzchni.

Wzięliśmy punkty i moje ciastka.

- Gdzie jest następny punkt? - zapytałam

- To Ty masz mapę

- A, no tak!

Przyjrzeliśmy się mapie którą wyjęłam z torby, żeby sprawdzić gdzie dokładnie jest drugi żywy punkt.

Ezran wziął Robala na ręce i poszliśmy na około na drugą stronę.

Na miejscu zaznaczonym na mapie były dwa krzesła i tabliczka z jakimś napisem.

- Potrafisz czytać? - zapytałam 

- Tak, napisano tutaj "zaczekaj chwilę"

- Czyli mamy usiąść?

- Chyba tak

Rzeczywiście trochę irytujące jest jak siadasz na krześle a za tobą stoją strażnicy. 

- Ciasteczko? - zapytałam wystawiając w stronę Ezrana na co ten się rozchmurzył

- Jasne... EJ ROBAL!

Mały psotnik zjadł ciastko zanim Ezran zdążył wystawić po nie rękę czy zanim ja zareagowałam. Oboje zaczęliśmy się śmiać i dałam Ezranowi drugie ciastko którego tym razem Robal nie zjadł.
W pewnym momencie poczułam dziwne mrowienie a strażnicy wokół zaczęli się niespokojnie zachowywać jakby czegoś szukając. 

Jeden z nich podszedł do krzesła i dotknął go przenikając przez Ezrana. 

- Co się dzieje? - zapytałam zaniepokojona tymi sytuacjami

- Chwilowo jesteście niewidzialni, nieslyszalni i niewyczuwalni dla widzialnych osób. - powiedziała Rayla zza drzew w lesie na skraju polany - Chodźcie zanim strażnicy Was znajdą ja im wszystko wytłumaczę.

Jednocześnie wstaliśmy i poszliśmy w jej stronę. 

- Tam jest Callum, idźcie za nim.

Brat Ezrana stał dużo głębiej w lesie, a gdy nas zauważył odwrócił się i pobiegł jeszcze głębiej.
Pobiegliśmy za nim i trafiliśmy do starego opuszczonego domu.

Gdy weszliśmy wypuścił powietrze jakby do tej pory je wstrzymywał a ja znowu poczułam te mrowienie.

- Uff, już myślałem że nie dam rady - powiedział

~Rayla~

Poczułam mrowienie co znaczy że znowu stałam się widzialna. Siedziałam na krześle na którym wcześniej brat Calluma. Moje pojawienie się widocznie zdezorientowało strażników, ale szybko wyprostowali się zdecydowanie.

- Gdzie jest król? - zapytał jeden z nich

- Spokojnie... Nie ma się o co martwić... Bierze właśnie udział w grze.

- Musimy poprosić o dopuszczenie nas do niego. Naszym zaszczytnym zadaniem jest jego obrona.

- Nie mogę się niestety zgodzić - powiedziałam obrzydliwie grzeczną ludzką formułką. Wstałam z krzesła, wyjęłam miecze i stanęłam w postawie wyjściowej - Ale jeżeli Was to zadowoli jako obrona króla to możecie zmierzyć się ze mną.

~Callum~

- Jesteśmy w starym domu naszej mamy i mojego ojca - powiedziałem do Ezrana i Ellis żeby im wytłumaczyć dlaczego wybrałem akurat to miejsce - mam Ci do przekazania coś ode mnie i Rayli. 

- Dlaczego zabraliście nas od strażników? Ich zadaniem jest mnie chronić, to musiało ich urazić.

- Wolałbym to załatwić bardziej pokojowo, ale to co tutaj usłyszycie musi zostać między nami, jasne?

Między dzieciakami nastała chwila ciszy ale zgodnie przystali na mój warunek

- Więc sprawa wygląda prosto... Ja z Raylą właśnie wyruszamy odnaleźć Virrena i Claudię. Dałeś nam już zgodę, jesteśmy spakowani i mamy swoje ubrania więc możemy wyruszać.

- Przecież wszyscy zobaczą jak tak nagle znikniecie w połowie gry. Jak chcecie to zrobić?

- Magia... - powiedziałem dramatycznie a dzieciaki spojrzały na mnie dziwnie - Serio mówię... mamy magię! Rayla robi znaczne postępy i już potrafi korzystać z potrzebnych nam arkanów. Za chwilę tutaj przyjdzie i wtedy stworzymy swoje klony. Mój będzie miał dużo więcej zadań do wykonania żeby można kontynuować grę i żeby to wszystko wyglądało tak naturalnie jak zabranie Was tutaj, więc do końca gry Rayla będzie musiała mnie nieść na barana bo będę półprzytomny. Już to sprawdziliśmy więc jesteśmy z Raylą tego pewni i na to przygotowani. I tutaj wchodzi wasza rola. -- zwróciłem się do Ellis -- kiedy bedziesz wracać z Lujanne do domu to nasze klony pójdą z wami pod pretekstem odwiedzin u Lujanne. Zabiorą też one nasze rzeczy przygotowane przez służbę więc jak nam braknie czegoś to przyjdziemy po to na Przeklętą Calderę, która będzie naszym punktem wypadowym. Będziecie z Lujanne musiały jak najdłużej utrzymywać pozory że jesteśmy u Was. Jeżeli ktoś będzie chciał się z nami spotkać to możecie powiedzieć że poszliśmy odwiedzić Zyma do Iglicy, to powinno zniechęcić taką osobę...

- Mam pytanie - powiedziała Ellis przerywając mi w połowie zdania - przyjechałam tutaj z rodzicami i będę też z nimi wracać. To będzie jakiś problem?

- Chyba nie... Zadbaj tylko o to żeby nie zdradzić że są klonami, i żeby były już na Kalderze jak je z Raylą odwołamy. Sygnałem do tego będzie włożenie im palców do uszu. Ty za to Ez, będziesz musiał aż do wyjazdu pomagać moim kopiom unikać rozmów. Klony będą potrafiły mówić ale to będzie wymagało bardzo dużej koncentracji, więc mogę nie nadążyć z informacjami, dlatego wolałbym tego uniknąć...

Do domku weszła Rayla

- Szybko jesteś!

- Strażnicy nie chcieli ze mną walczyć, więc powiedzieli żebym wróciła do Was i zadbała o bezpieczeństwo Ezrana. 

- Przekazałem już najważniejsze informacje, więc za chwilę możemy ruszać.

- Długo was nie będzie?

- Nie wiem Ez, na pewno nie będziemy specjalnie przedłużać naszego pobytu poza domem.

- Jestem już w piątym miesiącu ciąży, więc za cztery miesiące nie będę mogła się już przemieszczać. Chcemy wszystko załatwić do tej pory, ale jeżeli nie zdążymy to będziemy musieli zatrzymać się tam gdzie będziemy do czasu aż urodzę. Najpóźniej wrócimy za siedem miesięcy. 

- Jeżeli do tej pory nas nie będzie to musisz uznać ze stało się najgorsze, dobrze Ez?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro