37. Callum
Rozdział dedykuję Dragonprice12 która ma dzisiaj urodziny i Gabiowieczka która ma urodziny jutro.
A przede wszystkim dedykuję go naszemu kochanemu Callumowi (uznajcie to za rozdział specjalny :D)
_____________________
~Ezran~
- Może pan tu podejść? - zwróciłem się do medyka - Coś zauważyłem...
Medyk podszedł do łóżka na którym leżał Callum. Wskazałem na jego głowę.
- Chyba mu coś tu rośnie. Może to jakiś guz?
Medyk dotknął wskazanego miejsca coraz szerzej otwierając oczy. Zbadał też drugą stronę głowy. Na chwilę zasłonił mi brata sobą i nie widziałem co robi wiec spojrzałem na Raylę. Patrzyła w tą stronę zaciekawiona. Na głowie nie miała już bandaza i widziałem jej ranę. Podobno nie jest głęboka, ale na pewno jest duża.
Medyk odwrócił się
- Podejdź królu. - odsłonił włosy Calluma - Czy to...
- Niemożliwe - powiedziałem
Uszy Calluma się wydłużyły i zrobiły spiczaste.
- Myślę że chłopak zamienia się w elfa. Nie wiem dlaczego ani jakim cudem ale wszystko na to wskazuje. Nie wiem jak to też przebiegnie ani czy twój brat przeżyje.
- Możemy coś zrobić?
- Nawet jeżeli to nie wiem co.
~Rayla~
Patrzyłam na łóżko Calluma i medyka przy nim się kręcącego.
Medyk odwrócił się
- Podejdź królu. - odsłonił włosy Calluma tak że ja też widziałam co się dzieje - Czy to...
- To chyba niemożliwe? - zapytał Ez
Uszy Calluma się wydłużyły i zrobiły spiczaste.
- Myślę że chłopak zamienia się w elfa. - powiedział medyk - Nie wiem dlaczego ani jakim cudem ale wszystko na to wskazuje. Nie wiem jak to przebiegnie ani czy twój brat przeżyje.
- Możemy coś zrobić?
- Nawet jeżeli to nie wiem co...
- Może pójść do Aaravosa? -wspomniałam i zapadła niezręczna cisza, a Ez i medyk patrzyli na siebie porozumiewawczo - Coś się stało? - zapytałam zmartwiona
- Aaravaos nam uciekł. - Powiedział Ez - Przypuszczamy że ktoś mu pomógł, bo zamki są w stanie nienaruszonym
- Kiedy to było?
- Dzień po tym jak was znaleźliśmy
- TRZEBA GO ZNALEŹĆ!! - krzyknęłam aż mi się zakręciło w głowie a oczy zaszła mgiełka
- Pozwól że najpierw ci opatrzę z powrotem głowę, bo nie wyglądasz najlepiej. - powiedział medyk i podszedł z bandażem, a ja sobie uświadomiłam że mam zdjęty bandaż - Nie powinnaś jeszcze przez tydzień wstawać z łóżka. Masz wstrząs mózgu.
- Callumowi nic nie będzie?
- Zrobię co się da.
~Callum~
Obudziłem się na podłodze otoczony z wszystkich stron bielą. Nie jestem pewien ile spałem ani co się tak właściwie stało. Pamiętam że walczyłem magicznie z Aaravosem i chyba wygrałem. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Aaravos mówił coś o odbieraniu mi mocy i o tym że umrę.
Czy to znaczy że jestem martwy? Tak wygląda życie po śmierci?
Pamiętam jak mag mnie chwycił i z jego oczu i ust wyleciały strumienie światła. Pamiętam o czym myślałem starając się nie dopuścić do odebrania mi magii.
Myślałem głównie o mojej miłości do Rayli. Nie chcę jej stracić.
Co musi czuć jeżeli rzeczywiście umarłem? Nie mogę pozwolić na to żeby była smutna!
Pamiętam też uczucie że mogę władać światem po tym jak chyba wygrałem i jak zaraz potem osunąłem się na ziemię.
- Jak... Jak... - pamiętam jak Aaravos się jąkał siedząc na ziemi - Jak ty... Jak!?!!?
Potem podbiegł do mnie i uniósł mnie za kurtkę.
- Miłość... Jest silniejsza... Od ciebie - udało mi się wtedy wydukać, bo czułem się jakbym miał umrzeć. I chyba rzeczywiście umarłem.
Mag rzucił wtedy mną na podłogę.
W tym momencie drzwi przez które się tam dostałem rozsypały się w drzazgi.
Ostatnie co zobaczyłem przed 'chyba śmiercią' to biegnąca do mnie Rayla.
Spróbowałem wstać z otaczającej mnie bieli, ale nie mogłem. Jestem słaby. Zbyt słaby.
Teraz zauważyłem krew wokół mnie, chociaż nie przypominam sobie żebym został zraniony w trakcie walki.
Chyba że zostałem zraniony wewnętrznie?
Ale nawet jeżeli, to czy po śmierci nie powinienem być silny i tańczyć z jakimiś stworkami w niebie po tym jak skończyłem przyziemne, nudne życie tam na dole?
Nie, nie mogłem umrzeć.
W chwili gdy o tym pomyślałem zagoiła się jedna z ran na mojej ręce, więc uznałem to za prawdę.
Czyli żyję, a tu jest moja dusza skoro myśli ją leczą.
Czyli jeżeli wyleczę duszę to wrócę do życia? - Kolejna ranka się zagoiła.
Długo myślałem o sobie i swoim życiu.
O mojej miłości do Rayli, stosunku do ludzi i magicznych stworzeń, o magii, Zymie, Ezranie, moich podróżach, o moich uczynkach...
W końcu została mi ostatnia rana. Była dość duża, i nie wiem o co może z nią chodzić.
Wstałem z bieli bez większego problemu, bo była na ręce.
Ruszyłem przed siebie.
Mimo że wyleczyłem rany to moja dusza ma nogi jak z waty. Ledwo stawiam krok za krokiem.
Ale idę.
Biało...
Biało...
Biało...
I jeszcze więcej białego
- Au!
Wpadłem na coś co chyba jest ścianą. Pierwszy raz będąc w takiej pustce wpadłem na ścianę!
Albo jest ona przezroczysta, albo magiczna bo wogóle nie widać jak łączy się z podłogą. Ale jeżeli jest tu ściana, to może jest też stąd wyjście?!
Ruszyłem wzdłuż ściany. Nogi coraz bardziej wracały do swojego odpowiedniego stanu i w końcu przemieszczanie się przestało być dla mnie jakimkolwiek problemem.
Szedłem i szedłem i niczego nie znalazłem. Może poszedłem w złą stronę? Może nie idę w kierunku drzwi?
A może ich nie ma...?
Usiadłem oparty o ścianę bo się trochę zmęczyłem.
Pomyślałem że chciałbym coś do jedzenia i picia i jak na komendę pojawiła się przede mną taca zapełniona jedzeniem i kubek wody.
Wow! No po prostu wow!
Ciekawe czy mógłbym dostać czyste ubrania? Nie, nie ciekawe. Ja po prostu chcę czyste ubrania!
Przede mną pojawił się równo poskładany stosik ubrań. Wszystkie elfie, ale nie będę wybrzydzać na wybryki białej pustki.
Ubrałem na siebie ubrania troszkę podobne do ubrań Rayli. W tych samych kolorach i podobnego kroju tyle że męskiego.
Chcę się zobaczyć w lustrze.
Przede mną pojawiło się piękne zdobione i przede wszystkim wielkie lustro.
Ubrania leżą na mnie dobrze. Jak na mnie szyte, bo pewnie pustka wie jaki mam rozmiar...
W moje oczy rzucił się jeden drobny fakt. A właściwie dwa fakty.
Mam rogi.
I elfie uszy.
Wyglądam zupełnie jak księżycowy elf.
Czy moja dusza zawsze tak wyglądała? Czy to właśnie pozwalało mi korzystać z magii? Ale czy wtedy nie byłbym elfem nieba jak mój biologiczny ojciec?
A może to moja miłość do Rayli i wygrana walka z Aaravosem ukształtowały moją duszę?
Aaravosowi zabrałem jego magię a Rayla którą kocham tą magię we mnie ukształtowała.
Jakkolwiek by nie było to ja jestem elfem.
Ostatnia rana się zagoiła a ja zapadłem się pod ziemię.
~Medyk~
Całe dnie siedzę zarówno przy Rayli jak i Callumie. Tak jak Rayla leżała spokojnie i jedyne do wyleczenia ma rany na ciele, tak Callum nie ma żadnych ran na ciele.
Nie ma też gorączki ani niczego. Jedynym znakiem że żyje jest oddech i bicie serca.
- Chcę się przejść po zamku - powiedziała znudzona całym dniem elfia dziewczyna. Dzisiaj rano się przebudziła i już chce chodzić.
- Poprosiłem Sorrena żeby przygotował Ci wóz na siano tak żebyś mogła nim jeździć.
- Ktoś coś mówił o wozie na siano? - W tym momencie do komnaty wpadł Sorren.
- Gdzie on jest? - Zapytałem
- O tu - powiedział chłopak wciągając do pokoju wóz.
Zmienił go niesamowicie. W środku całe dno i brzegi okrywa koc zasłaniając deski a na dnie leżą poduszki. Z tyłu wozu przybita została deska i do niej zostały przywiązane poduszki. Domyślam się że to ma być oparcie.
- Jedziesz na przejażdżkę po zamku?
- Tak! - krzyknęła elfka.
Sorren do niej podszedł i wziął delikatnie na ręce i posadził w wózku.
Wyjechali z komnaty i zostałem sam. Z Callumem oczywiście.
Nie wiem czy to ma związek z wyjściem Rayli czy nie ale chłopak zaczął się wiercić. A właściwie wiercić i wstrzymywać oddech zaciskając mocno usta.
Trwało to jakieś pół minuty. Pół okropnie długiej minuty kiedy nie wiedziałem czy mam zrobić sztuczne oddychanie, czy wołać Sorrena żeby wracali czy rzucić się z okna bo jestem beznadziejnym medykiem.
Callum otworzył oczy i usta i siadł na łóżku głęboko oddychając. Po chwili się rozejrzał.
- Gdzie ja jestem?
~Callum~
Zapadłem się pod ziemię. Dosłownie ziemia usunęła mi się spod nóg i spadłem w dół.
Prosto do wody w czarnej pustce.
Zamknąłem oczy i usta i zacząłem płynąć w górę.
Do Rayli, Ezrana...
Do życia...
Wypłynąłem na powierzchnię.
Otworzyłem oczy i usta nabierając powietrza. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie że nie jestem już w żadnej pustce tylko w realnym świecie i się rozejrzałem.
Wszystko wyglądało znajomo, ale nie umiałem tego z niczym skojarzyć.
- Gdzie ja jestem?
- W domu książę Callumie. - powiedział mężczyzna kłaniając mi się.
- Co? W senie w Katolis?
- Tak.
- A ty to...?
- Medyk królestwa Katolis.
- A gdzie jest Rayla? - zapytałem zmartwiony że może jej tu nie być. W końcu nie ma jej w komnacie.
- Przed chwilą pojechała na spacer po zamku.
- Można ją zawołać?
________________________
Sto lat Callumie, Dragonprice12 i Gabiowieczka. Łapcie ode mnie drzewne pozdrowienia ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro