34. Aavatar
~Callum~
Świat wokół naszej trójki zawirował.
Dosłownie
Krzaki, trawa, niebo, woda, chmury, księżyc, gwiazdy...
Wszystko zaczęło wokół nas krążyć z zawrotną prędkością, aż stało się jedynie białą rzeczywistością wokół nas, a my stanęliśmy na białej jak ona podłodze.
- Co to...? - wydukałem
Postanowiłem, że się rozejrzę co i jak tu się dzieje. W tym celu oddaliłem się od Rayli i ojca.
Gdziekolwiek poszedłem była jedynie ta biała pustka.
Patrzę w lewo - biało,
patrzę w prawo - biało,
góra - biało, dół - biało...
- AAAAAAAAARGHH!!! - wydarłem się w nadziei że jeżeli w tej pustce jest ktoś poza naszą trójką to nas usłyszy.
Poczekałem dłuższą chwilę, ale nic się nie stało.
Zdjąłem plecak i torbę i wyjąłem z nich wszystko.
Księga elfów Nieba, mój szkicownik, ołówek, pusty bukłak, ubrania elfów oceanu...
I kostka
Przyłożyłem ją do ziemi, ale żadna runa się nie świeciła. Trudno, widać nie jest niczym niezwykłym.
Ale przy mnie też żadna się nie świeciła...
Wystawiłem kostkę przed siebie, i obróciłem się wokół siebie. Gdy obróciłem się o 180 stopni runa gwiazd zaczęła się bardzo nikle świecić.
Zebrałem rozrzucone rzeczy, i udałem się za kostką.
Runa świeciła coraz mocniej, a im dalej szedłem tym więcej run się dołączało.
Niebo, słońce, księżyc, ziemia i ocean.
Szedłem dalej, aż w oddali zamajaczył mi jakiś przedmiot.
~Rayla~
Świat wokół nas zawirował, i przeniósł całą naszą trójkę do białej pustki.
- Co to...? - zapytał i od nas odszedł prawdopodobnie się rozejrzeć. Ja zostałam w miejscu. W magicznej przestrzeni zdecydowanie lepiej poradzi sobie on niż ja.
Jestem dumna z jego osiągnięcia.
Jak byłam mała, to miałam kolegę w moim wieku z którym się bawiliśmy w magów. On zawsze się bawił że ma wszystkie moce świata i nazywał się Aavatarem.
Teraz takim Aavatarem jest Callum.
Rozmyślałam o tamtych czasach przez dłuższą chwilę, aż Ibis również ode mnie odszedł, w zupełnie inną stronę niż Callum. Ja w dalszym ciągu postanowiłam zostać w miejscu. Usiadłam na białym czymś i wyjęłam moje miecze oraz ostrzałkę. Zajęłam się tym czym w wolnym czasie zajmuje się porządny assasyn, czyli zaczęłam ostrzyć miecze. Dawno tego nie robiłam i bardzo im się to przydało.
Gdybym jeszcze jakiś czas ich nie ostrzyła to pewnie by chleba nie przekroiły.
Dłuższy czas tak ostrzyłam, aż uznałam je za gotowe i je schowałam.
Dlaczego oni nie wracają?
W momencie w którym o tym pomyślałam spory kawałek ode mnie zauważyłam Calluma idącego gdzieś z wyatawioną przed siebie ręką.
Poszłam za nim w kierunku gdzie szedł.
Szliśmy, szliśmy i szliśmy.
Nie podchodziłam zbyt blisko do niego, żeby go nie rozproszyć cokolwiek robił. Trzymałam się na odległość wzroku.
Zauważyłam, że w wystawionej ręce trzyma kostkę, przez to że coraz bardziej świeciła.
O nie...
~Ibis~
Callum odszedł od naszej trójki. Poczekałem chwilę, i zrobiłem to samo, tylko w inną stronę. Wiem jak działa to miejsce, bo tu miałem oddać ostatnią roślinę Claudii.
Gdy już byłem poza zasięgiem wzroku dzieciaków zamknąłem oczy, i wyobraziłem sobie że teleportuję się do dziewczyny.
Poczułem jakby mnie pies wymiętosił, i znalazłem się koło Claudii. Nie wyszło to perfekcyjnie, ale pierwszy i ostatni raz w życiu to robię.
No, może przedostatni....
- Masz ostatni kwiat?
- Tak - wyciągnąłem go z nogawki spodni. Tak jak wszystkie poprzednie roślinki ta również miała kontakt z Callumem. Zrobiłem to, gdy go niosłem bo mogłem nie mieć innej okazji. - Coś jeszcze mam zrobić?
- Nie przeszkadzaj
Dziewczyna zniknęła mi z oczu, a ja ruszyłem przed siebie.
~Callum~
Dotarłem do jakiś drzwi bez klamek ani zawiasów. Mogłem wokół nich przejść, i nic.
Po prostu były.
Chodziłem tak wokół nich. To od nich bije światło wszystkich run, więc musi być w nich coś specjalnego, magicznego...
Tymczasem tak nie jest...
Zwykłe drzwi bez żadnych zdobień, bez klamki ani zawiasów...
Chodziłem tak wokół nich, aż coś zobaczyłem czego wcześniej nie było. Z jednej strony drzwi pojawiły się trzy rośliny w jednolitych kolorach.
Przypatrywałem się im przez dłuższą chwilę. W jednej z nich rozpoznałem kwiatek który Ibis zerwał w splocie Nieba.
Przeszedłem z powrotem na drugą stronę drzwi i pojawiły się tam kolejne trzy kwiatki. Razem tworzyły niemal idealny krąg poza jednym, który był zbyt blisko drzwi.
Przesunąłem go
~Rayla~
Siedziałam patrząc na Calluma z bezpiecznej odległości chyba z godzinę. Głupio mi to przyznać, ale w międzyczasie mi się przysnęło.
Gdy się obudziłam Callum kucał przy drzwiach i coś robił.
Chwilę później coś się uniosło i zaczęło krążyć wokół drzwi.
Połączyłam fakty...
Zaczęłam biec w stronę męża.
Krok
Dziwne zachowanie Ibisa
Krok
Jego kwiat na pamiątkę o którym mówił mi Callum
Krok
Dziewczyna ze snu z którą rozmawiał Ibis
Krok
Rozmowa Calluma z Aaravosem
Krok
Kostka Aavarosa
Krok
Sama zdolność panowania nad arkanami Calluma
Krok
To miejsce...
Jeżeli się nie mylę, to Callum za chwilę uwolni potężnego maga, który za coś został uwięziony...
Biegnę dalej, jeszcze parę kroków.
Callum odwraca się w moją stronę.
Coś, czymkolwiek jest to wokół drzwi to wiruje coraz szybciej.
Wyciągam rękę
Drzwi wsysają Calluma razem z kwiatami.
Zostałam tu tylko ja...
~Callum~
Kwiaty wokół drzwi zaczęły wirować, a ja stałem i na nie patrzyłem.
Zobaczyłem biegnącą w moją stronę Raylę. Wyciągnęła w moją stronę rękę. Chciałem zrobić to samo, ale drzwi mnie wciągnęły. Dosłownie.
Znalazłem się po drugiej stronie. Wokół mnie nie było ni czego oprócz lustra.
W drzwiach naprzeciw tych które mnie tu wessały stał wysoki elf, którego już widziałem...
- Aaravos...
Zdjął kaptur
- Szybko mnie poznałeś - powiedział, po czym gestem zapalił ogień. - Opanowałeś sześć arkanów, tak?
- Umm... - zastanowiłem się czy to nie jest jakaś zagadka, ale co mogło być w tym zagadkowego - No tak...
- Sprawdźmy - wykonał kilka gestów i narysował kilka run, i wokół mnie pojawiło się sześć niskich ale grubych filarów każdy z inną runą.
Na pierwszym była runa ziemi, i była na nim sterta ziemi.
Na drugim była runa oceanu. Miał on wgłębienie w którym była wodą.
Na trzecim była runa gwiazd. Była tam mapa gwiazd.
Na czwartym była runa księżyca i księżycowy opal.
Na piątym była runa słońca i płonął na nim ogień.
Na ostatnim była runa nieba, i nie było na nim nic. Widocznie chodziło tylko o powietrze nad nim.
Patrzyłem tak na te filary i tylko zastanawiałem się o co temu magowi chodzi...
Nie zrób nic głupiego Callum
Błagam, nie zrób nic głupiego...
~Aaravos~
Sprawdzian ma być naszą walką, bo jak mówi pismo z czasu mojego uwięzienia "uwolni go równy jemu gdy mocy pozbawiony"
Poczekałem aż się trochę rozejrzy i zaatakowałem go Aspiro
- WALCZ! - wrzasnąłem
Chłopak odpowiedział mi kontrą tym samym zaklęciem, a runa nieba zaświeciła. Spojrzał na nią, ale tylko przelotnie, bo wyprowadziłem atak ziemią. Tak jak się spodziewałem kontra była taka sama, i kolejna runa zaświeciła.
Następnie zaatakowałem słońcem. Rozpaliłem podłogę i prowadziłem ogień w jego stronę.
Chłopak mnie wtedy zaskoczył.
Zamiast zneutralizować ogień arkanem ognia użył wody i zalał podłogę.
Tak czy inaczej runa zaświeciła, więc w moim mniemaniu nic się nie stało.
Następnym krokiem ku wolności było stworzenie mnóstwa iluzji mnie, z czego każda atakowała Calluma ogniem.
Zneutralizował pierwsze trzy, po czym wyprowadził kontrę ogniem spalając wszystkie iluzje.
Runy arkanów zaświeciły.
Ostatnie mają być gwiazdy.
- Tylko na tyle cię stać beztalencie? - spróbowałem go sprowokować, w czym za dziecka byłem dobry - tyle to potrafiłem jak byłem dwa razy młodszy od ciebie, co u gwiezdnych elfów daje niemal noworodka! - zobaczyłem jak się gotuje z gniewu, i mówiłem dalej - założę się, że to jedyne zaklęcia które potrafisz. Nikt cię nigdy nie uczył magii??
- Uczę się mniej niż rok!!! - przerwał mi wrzaskiem a ja go wysłuchałem - Dopiero jak ruszyłem by oddać Smoczego Księcia jego matce zacząłem się uczyć magii. W tym na początku tylko z kamieniem pierwotnym!!! Ojciec mnie zostawił jak byłem mały...
- Kim był twój ojciec? - Wtrąciłem bo to była moja szansa.
- Elfem magiem nieba
Zaśmiałem się sarkastycznie. Przede mną stał niski chłopiec. Ewidentnie człowiek.
- Że człowiek i elf... Razem? I mają dziecko??
- Tak
- Nie wierzę
- Musisz - powiedział, a ja znowu się roześmiałem, podszedłem do niego i uniosłem jego podbródek w moją stronę
- Ja - Nic - Nie - Muszę - wyraźnie wypowiedziałem każde słowo i znowu osiągnąłem zamierzony efekt. Chłopak się ode mnie odsunął i użył zaklęcia przeszłości gwiazd by pokazać mi swoją rodzinę.
- Widzisz? - powiedział ze łzami w oczach - Ja nie kłamię... Nigdy nie kłamię
~Callum~
Runy na wszystkich filarach zaświeciły.
Głupi, głupi, głupi - skarciłem się w myślach - dałeś się sprowokować jak dzieciaka.
Wokół nas pojawiła się wielokolorowa kapsuła.
- Widzisz, muszę Ci podziękować - powiedział Aaravos - Teraz ci jeszcze tylko odbiorę moc i będę wolny - spojrzałem na niego ze strachem i z moich oczu popłynęły łzy. Jak mogłem do tego dopuścić? - nie martw się, ty też będziesz wolny. Oboje będziemy - mag uśmiechnął się złowieszczo - tyle że ty prawdopodobnie martwy
Nie zdążyłem nic powiedzieć bo mag przyszedł do mnie i dotknął jednym kciukiem mojej klatki piersiowej, a drugim mojego czoła. Z jego ust i oczy wyleciały czerwone strumienie światła.
Dosłownie dwie sekundy później z moich ust i oczu również wyleciały tyle że błękitne strumienie.
Po chwili zaczęły świecić nasze całe ciała. Jego na czerwono i moje na niebiesko. Po chwili na moje ciało zaczął przechodzić kolor czerwony. Najpierw po tułowiu później po szyi aż zostało mi jedynie jedno oko.
Pomyślałem o wszystkim co stracę. O Ezie, o Robalu, o smacznym jedzonku...
O Rayli...
Moja miłość do niej okazała się silniejsza niż Aaravos, bo moje ciało odzyskało mój kolor, i zaczęło się zmaganie między nami dwoma. Jeżeli już i tak wyjdziesz ze swojego więzienia, to przynajmniej bez mocy.
Pomyślałem o naszym pierwszym pocałunku.
Zyskałem jego ręce.
O moim podziwie do tego jak Rayla pięknie walczy.
Ciało poniżej pasa.
O naszych wszystkich podróżach.
Cały tułów.
O mojej trosce o nią.
Wygrałem.
Całe ciało arcymaga zaświeciło na niebiesko, a ja poczułem przepływającą przeze mnie i zostającą w moim ciele jego moc. Poczułem się jakbym mógł zawładnąć światem, ale odrzuciłem tą myśl.
Nie, nie, nie!
Ja nie chcę być zły.
Oboje się od siebie odsunęliśmy, a ja padłem na ziemię.
- Jak... Jak... - Aaravos się jąkał siedząc na ziemi - Jak ty... Jak!?!!?
Podbiegł do mnie i uniósł mnie za kurtkę.
- Miłość... Jest silniejsza... Od ciebie - udało mi się wydukać, bo czułem się jakbym miał umrzeć.
Mag rzucił mną na podłogę.
Taki słaby...
W tym momencie drzwi przez które się tu dostałem rozsypały się w drzazgi.
Ostatnie co zobaczyłem to biegnąca do mnie Rayla.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro