Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Ogień

~Rayla~

Gdy tylko Callum wyszedł postanowiłam zastosować się do rady Aewany i się przespać. W środku dnia nie było to takie proste. Wierciłam się na łóżku chyba przez pół godziny zanim udało mi się zasnąć.

*****

Jestem w lesie. Śpię na drzewie. Normalnie nie śpię na drzewach, więc musiało się coś stać.

 Wstaję z gałęzi, i widzę Calluma na gałęzi obok. Śpi w najlepsze, więc go zostawiam w spokoju.

Schodzę z drzewa i idę kawałek w las.

Wszystko wygląda tak dziwnie...

...znajomo...

Zupełnie jakbym już kiedyś tu była. Widzę ledwo widoczną ścieżkę, która mi się z czymś kojarzy.

Widzę drzewa i choinki, które mi się z czymś kojarzą.

Widzę krzaki jagód, które mi się z czymś kojarzą.

Czuję wiatr, który mi się z czymś kojarzy.

Idę dalej przed siebie. Przede mną majaczy sylwetka ledwo widoczna w ciemności nocy na tle lasu.

Ma rogi, więc musi to być elf. Nie ma możliwości, żeby to był Virren lub Claudia.

Postać nigdzie dalej nie idzie, więc podchodzę bliżej, i kucam w krzaku.

Gdy się odwraca w moją stronę widzę jego twarz.

Przewracam się z wrażenia, ale on mnie nawet nie słyszy. Nie wspominając już o mówieniu.

W tym momencie dociera do mnie co tu się dzieje.

Jestem w śnie, który jest wspomnieniem.

Wspomnieniem czegoś co powinnam była wiedzieć, ale nie wiedziałam.

Czy wtedy była pełnia?

Chyba tak...

Czy teraz jest pełnia?

Na pewno tak.

To musi być noc, której razem z Callumem uciekliśmy od Ibisa.

Do czarodzieja ktoś podchodzi. Zakapturzona postać. Kaptur jest częścią długiego czarnego płaszcza i ma fioletowe akcenty.

Z czymś mi się to kojarzy. Tylko z kim?

Postaci zaczynają rozmowę, co wnioskuję tylko z ruchu warg, bo niczego nie słyszę.
W pewnym momencie zakapturzona osoba sięga po coś do swojej torby zdejmując przy tym kaptur.

To jest Claudia!

Ibis nie mówił nam wszystkiego!

Claudia nalewa do miski wody, i rzuca jakieś zaklęcie. W misce pojawiają się sylwetki osób.

Rodzina Ibisa...

Czyli nie zdradził nas ot, tak sobie...

Chronił rodzinę...

Ibis idzie w swoją stronę a Claudia w swoją. Idę za Claudią. W pewnym momencie się odwraca, a przez moje niematerialne ciało przelatuje strzałka, która trafia ją w ramię.

Zaraz po tym Claudia zasypia.

Podchodzi do niej elfi chłopiec i bierze ją na ręce.

W tym momencie się budzę.

*****

Słońce już zachodziło, gdy wstałam z łóżka i wyszłam z komnaty. 

Akurat zobaczyłam Calluma który wlatywał na górę, a za nim jeszcze ktoś. Nie musiałam mu się przyglądać, żeby wiedzieć że to Ibis.

Teraz mi się zrobiło głupio, że od niego uciekliśmy. We śnie widziałam coś, co musiało się zdarzyć. Jestem tego więcej niż pewna.

~Ibis~

Rayla chyba zaakceptowała, że wróciłem. To dobrze, bo mam do dokończenia misję. Tylko potrzebna mi jakaś wiarygodna ściema...

~Callum~

Ibis, mój ojciec do nas wrócił. Cieszę się że Rayla nie ma nic do tego, ale musimy się teraz oboje mieć na baczności. 

Został nam ostatni splot.

Wyruszamy jutro...

***Tydzień później***

~Callum~

Po tygodniu drogi dotarliśmy w końcu do splotu. Nie można tego z niczym innym pomylić. Jest to miasto na pustyni, otoczone tą samą ochroną co oaza. Wszystko stoi w ogniu, ale nie spala się.

Jak ktoś mi powie, że to nie tu to chyba go uznam za wariata... 

Podszedł do nas mag wyglądający całkiem podobnie do innych elfów słońca, poza jego szatą. 

Długa suknia, bo inaczej tego nie można nazwać zupełnie do niego nie pasowała.

- Jestem Slipret. Dostałem wiadomość od Lujanne, z prośbą o nauczanie cię magii słońca. - Powiedział - Zgoda.

Ucieszyłem się. 

- Dziękuję 

Wtedy mag mnie zaatakował.

- To twoja pierwsza lekcja - bardziej wywrzeszczał niż powiedział - Przeżyj

Zrobiłem unik, który był jednak zbyt wolny i poparzył moje ramię.

Przez jakiś czas robiłem jedynie uniki, bo szczerze to nie bardzo wiedziałem co innego mogę robić. 

Rayla chciała mi pomóc, ale mag zabronił, więc jedynie krzyczała mi jakieś swoje rady. Niby fajnie, ale nie umiem robić salt, gwiazd i piruetów...

Zauważyłem, że Slipret po każdej sekwencji ruchów nową zaczyna od zamaszystego ciosu ognia z prawej, ale ta wiedza na niewiele mi się może przydać. 

Wyjąłem z torby bukłak, i oblałem maga wodą. Nawet nie byłem swiadom tego, że to coś da...

- Sprytnie... Mokre się nie pali - powiedział, po czym podszedł do płonącego jak wszystko inne krzaka, i cała woda którą go oblałem wyparowała - Ale mokre może wyschnąć!

Znowu zaatakował, a ja nadal robiłem jedynie uniki. Robiłem się coraz wolniejszy zmęczenia, więc tworzyłem mury z ziemi które mnie chroniły.

Zrobiłem sobie szybki ziemiany namiot, żeby chwilę pomyśleć. Zrobiłem przegląd moich umiejętności. 

Niebo odpada, bo podsycę ogień jak na ognisku. 

Wody już nie mam. 

Księżyc to tylko niewidzialność i iluzje a gwiazdy to wspomnienia. 

Niewidzialność to tylko podczas pełni więc teraz w środku dnia przy nowiu jej nie użyję. 

Ziemia całkiem dobrze izoluje ogień, więc została mi tylko ona.

Wyszedłem z imrowizowanego namiotu i zlokalizowałem przeciwnika.

Zbudowałem wokół niego namiot podobny do tego, z którego wyszedłem.

- Brawo. Masz mnie. Koniec. - mag się poddał

Wypuściłem go.

- CO TO ZA POJ***NA LEKCJA??!

- Jej celem było żebyś dowiedział się jak powstrzymać ogień. Zalałeś go wodą i otoczyłeś ziemią. Oba te przypadki odebrały mu dostęp do tlenu.

- DLATEGO MNIE CHCIAŁEŚ ZABIĆ??!

- To również było celowe, bo musiałeś się przekonać jaki ogień jest niebezpieczny. Może być przydatny by zrobić herbatę czy ogrzać się zimą, ale niekontrolowany jest śmiertelnie niebezpieczny.

Metody nauczania tego maga nie były bezpieczne, ale skuteczne. Rzeczywiście sam doszedłem do tych wniosków. 

- Ta wiedza powinna Ci wystarczyć by opanować ogień. Proszę opuść splot.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro