31. Wyrzuty
~Rayla~
Gdy weszłam do komnaty Callum leżał na łóżku. Chyba spał. Zdjęłam buty i wsunęłam się pod koc obok niego.
- Wiem kim jestem - powiedział cicho, niemalże szeptem
- To chyba fajnie...? - zapytałam niepewnie
- Chyba tak - odpowiedział na moje pytanie z nieprzekonującym mnie smutkiem.
- Co się stało Callumie? - pociągnęłam go za ramię tak, żeby odwrócił się w moją stronę a on usiadł.
Przeczytał mi list, który dostał od Bloema, po czym wręczył mi kartonik na którym był miniaturowy portret jego rodziny. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak było w liście.
- Oh, Callum... Tak mi przykro... - z jego oczu popłynęły łzy, przez co zrobiło mi się głupio.
Przysunęłam się bliżej i go przytuliłam, a on odwzajemnił ten gest. Dokładnie tak samo jak wtedy, gdy Claudia powiedziała mu, że król umarł.
- Wszystko się ułoży. Zobaczysz - zapewniłam bardziej siebie niż jego. - Kiedyś jeszcze będziemy się z tego śmiać...
Sama nie wiem, jak bym się zachowała w takiej sytuacji. Czy bym płakała? Czy byłabym zła na siebie lub jego? Czy byłoby mi przykro...?
- Muszę się iść przejść - Callum wstał i wyszedł z komnaty na zewnątrz. Nie zatrzymywałam go. Potrzebuje spokoju żeby to sobie przetrawić...
~Callum~
Wyszedłem z komnaty. Nie potrzeba mi współczucia, które dawała mi Rayla. Było to miłe, ale nie tego teraz potrzebuję. Nie jest mi przykro. Nie dlatego płakałem.
Zachowałem
się
okropnie.
Oboje się okropnie zachowaliśmy...
Poszedłem na skraj góry, która swoją drogą była na szczycie płaska jak Burzowa Iglica, i rozwinąłem skrzydła.
Obleciałem górę na której znajdował się splot, ale nie znalazłem tego, czego szukałem. Nie ma w tym nic dziwnego...
Poleciałem więc w stronę skąd razem z Raylą przybyliśmy.
"Pomoże Ci to zrozumieć siebie"
Słowa Bloema nieustannie krążyły mi po głowie, ale nie dlatego, że mag się nie mylił.
Wręcz przeciwnie.
Nadal nurtuje mnie jedno pytanie...
Dlaczego?
Dlaczego nikt wcześniej mi o tym nie powiedział?
Dlaczego tyle lat wszyscy to przede mną ukrywali?
Dlaczego
nikt
mi
nie
powiedział
kim
jestem?
Czy wszyscy do tej pory uważali mnie za małe, głupie dziecko? Nikt mi nie ufał? Czy naprawdę wszyscy bali się powierzyć mi sekret, bo go wszystkim wydam?
Czy może bali się, że to zaburzy mój światopogląd? Że będę czuł się inny niż rówieśnicy, gorszy...
Niechciany...
W drugim przypadku totalnie nikt by się ani trochę nie pomylił. Czuję się inny, gorszy i niechciany. Mój światopogląd budowany cegła po cegle przez całe moje życie już jakiś czas temu spłonął doszczętnie, a teraz jeszcze do tego runął jak dom po uderzeniu pioruna.
Nadal jednak nie rozumiem dlaczego?
Właśnie dlatego lecę, bo muszę poznać odpowiedź...
Po niecałych 15 minutach zauważyłem na drodze sylwetkę. Sylwetkę elfa, którego szukałem.
Sylwetkę elfa który znajdował moje życie...
Wylądowałem przed nim i schowałem skrzydła. Patrzyłem na niego, a on patrzył na mnie. Wyraźnie czułem napięcie.
"On już wie, że przeczytałem list" pomyślałem.
Nadal patrzyłem na niego w milczeniu, a po moich policzkach płynęły łzy.
- Dlaczego? - zapytałem ledwie słyszalnym szeptem - Dlaczego sam mi nie powiedziałeś? - Dodałem po chwili już głośniej - Dlaczego zostawiłeś mnie i matkę?
- Przepraszam - powiedział Ibis takim samym szeptem co ja wcześniej - Bałem się...
~Ibis~
Byłem już naprawdę niedaleko splotu, gdy zobaczyłem lecącą sylwetkę. W pierwszym momencie pomyślałem o Callumie, i chciałem się schować.
Zaraz jednak odrzuciłem ten pomysł. Skoro Callum leciał w tą stronę znaczy że dotarł już do splotu. A to znaczy z kolei że nie wraca tu bez powodu. Albo zgubił coś po drodze, co jest do niego mało prawdopodobne, albo...
Przeczytał list...
Zostałem na drodze. W końcu o to mu chodziło.
Patrzyłem na niego, a on patrzył na mnie. Wyraźnie czułem napięcie.
Wylądował miękko zaraz przede mną. Patrzył na mnie w milczeniu, a po jego policzkach płynęły łzy.
Naprawdę przeczytał list. Nie mogło być inaczej. Poczułem się okropnie...
- Dlaczego? - zapytał ledwie słyszalnym szeptem - Dlaczego sam mi nie powiedziałeś? - Dodał po chwili już głośniej - Dlaczego zostawiłeś mnie i matkę?
- Przepraszam - powiedziałem, a właściwie szepnąłem, bo głos odmówił mi posłuszeństwa - Bałem się...
Taka była prawda. Jak by Callum zareagował, gdybym powiedział mu tak po prostu, że jestem jego ojcem? Uwierzyłby mi? Powiedziałby "O, super! Hejka tato!"?
Uznałby mnie za wariata, a w dobrym wypadku tylko wziąłby to za kiepski żart...
Bałem się że mi nie uwierzy. A na tym mi nie zależało.
- Musiałem was zostawić - starałem się brzmieć pewnie, ale głos mi drżał - Nie urodziłeś się taki jak inni. Nie jesteś ani człowiekiem, ani elfem. Nie zaakceptowaliby cię. U elfów już zwłaszcza... Wyglądasz jak człowiek. Z Sarai uznaliśmy, że wrócę do Xadii, a ty będziesz myślał że ojciec cię opuścił...
- Dlaczego nie zamieszkaliście w Xadii na jakimś odludziu?
- Bo twoja matka nie przeszłaby przez granicę. Nie pozwolonoby jej...
- To jak ja przeszedłem?
- Po pierwsze - miałeś szczęście. Po drugie - miałeś Raylę. Po trzecie - Avizandum nie żyje... Wtedy nie było żadnych szans na wejście człowieka do Xadii. Żadnych. Chyba że jakimś cudownym przypadkiem przy wielkim szczęściu. Jednak nawet przy nim król by się szybko zorientował i zabił twoją matkę. A przy tym mnie.
- To dlatego umiałem stworzyć połączenie? Jednak urodziłem się z tym? - Po jego policzkach spłynęły kolejne łzy - Wcale nie jestem tym kim myślałem? Nie jestem człowiekiem z magią? Jestem niechcianym mieszańcem?
~Callum~
Wysłuchałem 'ojca' i przełknąłem wielką gulę w gardle. Ale to cholernie boli... Jestem... Nikim szczególnym... Niechcianym mieszańcem z nieślubnego związku człowieka z elfem. Bękartem, którego ojciec zostawił żeby było mu łatwiej.
- To dlatego umiałem stworzyć połączenie? Jednak urodziłem się z tym? - przełknąłem kolejną gulę, a po policzkach spłynęły kolejne łzy. Kapały na ziemię a ja już przez nie i słońce które świeciło mi prosto w oczy już nic nie widziałem- Wcale nie jestem tym kim myślałem? Nie jestem człowiekiem z magią? Jestem niechcianym mieszańcem?
Przypomniałem sobie całe moje i tak niełatwe dzieciństwo. Jak pytałem mamy kim jest mój ojciec, a ona starannie udzielała wymijających odpowiedzi. Zawsze była dla wszystkich dobra.
Dla niej w przeciwieństwie do Virrena każde życie było równie ważne. Dlatego że jej własne dziecko było w połowie elfem.
Przypomniałem sobie wszystko, czego wymagano od przybranego Księcia...
Walka na miecze, która nie była w naturze podniebnych elfów.
Jazda konna, podczas gdy elfy na niczym takim nie jeździły.
Maniery, które były wśród elfów nieba wyjątkiem, czego się przekonałem w ich splocie.
Wyglądam jak człowiek, ale umiejętności mam niewątpliwie elfickie nie człowiecze.
- To dlatego przed bitwą kazałeś nam uciekać? Już wtedy wiedziałeś że jestem twoim synem, i mimo że wiedzałeś, że to nie ma sensu chciałeś żebym przeżył...
- Tak. Spostrzegawczość masz po matce...
Patrzyłem na niego przez łzy. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Mam się cieszyć że nie jestem sam na tym świecie?
A może ma mi być przykro że byłem przez całe życie niczego nieświadomy...
Zamiast tego padłem na kolana i zakryłem oczy dłońmi. Łzy popłynęły jak gdyby w moim ciele było całe wiadro wody do wylania.
Poczułem ramię czarodzieja, który najwyraźniej chciał mnie pocieszyć. Nie zaprotestowałem. Bo po co? Nie zmienię tego co się stało. Mogę tylko to zaakceptować.
Nawet nie wiem w którym momencie tak zasnąłem
~Ibis~
Chłopak padł ze szlochem na kolana. Nie byłem pewien co powinienem zrobić, więc uklękłem przy nim i niepewnie go przytuliłem, ale nie zaprotestował.
Co ja zrobiłem...
Dopiero teraz w pełni do mnie doszło czego chce ode mnie tamta dziewczyna. Mam zaszkodzić własnemu synowi. Jeżeli go nie zabić...
Nie mogę mu jednak powiedzieć. To by było zbyt wiele. Zbyt wiele ma wrażeń jak narazie.
W pewnym momencie szloch ucichł. Chłopak zwyczajnie zasnął. Nie dziwię mu się.
Wziąłem go na ręce. Niezwykle lekki nastolatek.
I tak miałem w planach dzisiaj dotrzeć do splotu, więc go zaniosłem. Zaraz u podnóża góry położyłem chłopaka na ziemi i nim potrząsnąłem.
- Na górę musisz polecieć. Nie wniosę cię
Przetarł oczy i rozpostarł skrzydła. Po chwili oboje byliśmy na szczycie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro