Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Urodzinki ^-^

**16 czerwca - dwa dni później**

~Elowas~

Dzisiaj wstałem jako pierwszy.

Ojciec Claudii wczoraj, gdy zbieraliśmy drewno do rozpalenia ogniska powiedział mi, że dzisiaj dziewczyna ma urodziny. Dlatego wcześniej wstałem.

Urodziny to wielki dzień. Raz na rok. Tylko raz!

Wyszedłem do lasu. Nie mam bladego pojęcia jak urodziny świętują ludzie, ale mogę zrobić jej prezent po elficku.

Zebrałem dużo najróżniejszych kwiatów. Wyrywałem razem z ziemią. Gdy zebrałem kwiaty wróciłem do obozowiska.

Stawiałem korzenie kwiatów blisko Claudii, a one się zakopywały.

Jeden z wielu dowodów na to, że rośliny żyją...

Gdy ostatni kwiat był w ziemi stwierdziłem, że Claudia wygląda w nich jak królowa.

Teraz przyszła pora na jedzenie. Zobaczyłem bobra, i poprosiłem go, żeby zrobił urodzinowy stół dla trzech osób.

Taki stół wyróżnia się tym, że jest wyjątkowo ładny a po skończeniu obchodów urodzin bobry które taki stół robią zabierają go z powrotem do siebie i budują z nich swoje tamy.

Ja w czasie w którym bobry budowały zabrałem się za jedzenie. Wszystkie składniki na szczęście mam, więc zrobiłem ciasto.

Nie wyszło mi smaczne, więc stworzyłem iluzję, która dawała wrażenie że jedzenie jest dobre.

Jedyne zaklęcie, które umiem.

Nauczyłem się go gdy pierwszy raz zrobiłem niedobre jedzenie.

Chwilę po tym jak skończyłem bobry przyniosły stół.

Postawiłem na nim jedzenie i dodatkowo przyozdobiłem go jeszcze liściami.

Gdy wszystko było gotowe obudziłem pana Virrena i oboje czekaliśmy na to, aż się obudzi nasza księżniczka.

~Claudia~

Obudziłam się otoczona kwiatami. Wszystkie były piękne.
Te najmniejsze były tuż przy mnie, a większe były ode mnie dalej.

Wstałam i zobaczyłam pięknie zastawiony stół.

Zobaczyłam stół?

Skąd w środku lasu stół??

Przy stole siedzieli mój tata i Elowas.

- Wow, skąd to wzięliście? - Zapytałam szczerze ciekawa

- Poprosiłem bobry. Taka Xadyjska tradycja stołu urodzinowego. - powiedział chlopak jakby to była najzwykejsza rzecz na świecie.

- POPROSIŁEŚ BOBRY?!

- Tak, ale trzeba być blisko rzeki żeby się zgodziły, a tak się składa że jedna płynie kawałek stąd.

Nawet nie zadawałam dalszych pytań bo i tak niczego nie zrozumiem.

Usiadłam na moim miejscu. Było ono wyżej niż inne i było to nawet fajne.

Na stole stały ciastka.

Spróbowałam jednego.

Było przepyszne!

Chciałabym umieć określić jego smak, ale było tak pyszne, że słowa typu słodki, gorzki czy jakiekolwiek inne byłyby najzwyczajniej w świecie obrazą.

- Omm, mniamm... - Powiedziałam z pełnymi ustami, no bo kogo w środku lasu obchodzą maniery.

- Sam robiłem - Elowas był z tego ewidentnie zadowolony

- Nie najgorsze - powiedział tata

- Nie najgorsze??? Boskie! Niebo w gębie, tato!!! - wykrzyczałam, a chłopak zakrztusił się ciastkiem, i niemal nie udusił. W sumie nawet śmiesznie to wyglądało.

Ciastka były tak pyszne, że szybko zniknęły ze stołu.

- Claudio, mam dla ciebie prezent - powiedział tata, i wyjął coś z torby. Wręczył mi mały pakunek

- Nic lepszego nie noszę ze sobą wszędzie gdzie się wybiorę. To co jest w tym pakunku jest dla mnie bardzo ważne. Dbaj o to, dobrze?

- Tak, tato

Otworzyłam prezent. W środku był niewielki album. Były na nim kartki z podobiznami naszej rodziny zrobione za pomocą Czarnej Magii.

Na pierwszych była cała rodzina. Kobieta która na nich była to chyba była nasza mama, ale nie jestem pewna, bo już jej nie pamiętam.

Później byliśmy tylko ja, Sorren i tata.

Na ostatnich dwóch byłam tylko ja z tatą.

Po policzku spłynęła mi łza.

Tak samo jak odejście mamy bolało mnie odejście Sorrena. To mój brat, a mama kazała nam trzymać się razem. Wybrałam tatę. A mogłam pójść z nim...

- Dziękuję tato... Jest... Super...

Przytuliłam ojca i wstałam. Było już po południu, a czas ucieka.

- Musicie iść - powiedział mi Aaravos do ucha.

~Virren~

Obudził mnie chłopiec. Wstałem i zobaczyłem stół.

- O co chodzi? - zapytałem

- Urodziny Claudii proszę pana.

Ledwo wstałem więc to chyba zrozumiałe, że na początku nie pamiętałem o urodzinach córki.

Wstałem i usiadłem przy stole.

Wyjąłem z torby mackę kałmarnicy i dwie kartki papieru. Zmiażdżyłem mackę i poczułem przepływającą przeze mnie magię. Cudowne uczucie czuć tą moc.

- Ęnzibodop zrówts

Na pierwszej kartce pojawił się portret mnie i Claudii obok siebie. Na drugiej kartce pojawiła się podobizna Claudii pomagającej mi wstać.

Włożyłem obie kartki do albumu i podeszłem do drzewa.

Odłamałem jedną niewielką gałąź.

- Einawokapo

Z gałęzi zrobił się płaski materiał który owinął się wokół albumu.
Schowałem pakunek do torby, i zaczekałem, aż Claudia się obudzi.

- Wow, skąd to wzięliście? - Zapytała gdy tylko się obudziła wskazując na stół.

- Poprosiłem bobry. Taka Xadyjska tradycja stołu urodzinowego. - powiedział chlopak jakby to była najzwykejsza rzecz na świecie.

- POPROSIŁEŚ BOBRY?! - zapytała moja córka

- Tak, ale trzeba być blisko rzeki żeby się zgodziły, a tak się składa że jedna płynie kawałek stąd.

Claudia usiadła i wzięła jedno ciastko ze stołu i go spróbowała. Zrobiłem to samo.

- Omm, mniamm... - Powiedziała z pełnymi ustami

- Sam robiłem - Elowas był z tego ewidentnie zadowolony

- Nie najgorsze - powiedziałem, mimo że uważałem że jest nadzwyczaj smaczne.

- Nie najgorsze??? Boskie! Niebo w gębie, tato!!! - krzyknęła na mnie Claudia, a Elowas się niemal nie udławił

Ciastka były tak pyszne, że szybko zniknęły ze stołu.

- Claudio, mam dla ciebie prezent - powiedziałem. Wyjąłem z torby prezent i wręczyłem go Claudii - Nic lepszego nie noszę ze sobą wszędzie gdzie się wybiorę. To co jest w tym pakunku jest dla mnie bardzo ważne. Dbaj o to, dobrze?

- Tak, tato

Rozpakowała podarek, i przejrzała zdjęcia. W pewnym momencie spłynęła jej po policzku łza.

- Dziękuję tato... Jest... Super... - po chwili się znowu odezwała - Musimy iść

Zebraliśmy rzeczy i poszliśmy. Gdy się na chwilę odwróciłem zobaczyłem bobry na i obok stołu.

Czyli chłopak nie kłamał.

Zobaczyłem Aaravosa. Chodził jak zwykle wokół Claudii i coś do niej mówił, ale jako że nie mówił do mnie to go nie słyszałem.

Okropnie mnie to za każdym razem denerwuje.

Spojrzał na mnie i zrobił gest grania na nosie, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.

Jestem dumny z mojej córki i jej postępów w Czarnej Magii, ale ten elf mnie denerwuje. To moje starania doprowadziły do tego,że ma szanse się wydostać z więzienia nie jej.

Odwróciłem głowę, i szedłem dalej.

~Aaravos~

Doprowadziłem Virrena do Claudii i wróciłem myślami do swojego więzienia. Wstałem z łóżka do którego się kładę gdy wychodzę myślami do tamtej dwójki.

Wyszedłem z sypialni i poszedłem do biblioteki w której miałem każdą książkę jaką tylko chciałem.

Trzeba przyznać że całkiem wygodnie mi się tu mieszka, ale to nie zmienia faktu, że to jest moje więzienie.

Wziąłem książkę o gwiazdach którą czytałem wiele razy, ale bardzo ją lubię.

Wyszedłem do ogrodu.

Mówiłem że moim więzieniem jest cały osobny wymiar.

Jestem tu sam. Zaraz za moim pałacem kończy się świat. Nie ma tam niczego. Nie ma ani powietrza, ani gwiazd ani niczego.

To jest strasznie dołujące.

Usiadłem na ławce i zabrałem się za czytanie. Przeczytałem niemal całą książkę, gdy ją zamknąłem i wróciłem do biblioteki odłożyć książkę.

Następnie udałem się do sypialni i położyłem w łóżku.

Powędrowałem myślami do Claudii. Miałem nadzieję, że będą już w drodze, ale się myliłem.

- Musicie iść - powiedziałem jej

- Musimy iść - powtórzyła dziewczyna

Zebrali swoje rzeczy i ruszyli w drogę.

W drodze poczułem Camulma, jeżeli dobrze zapamiętałem jego imię.

Wróciłem do swojej komnaty, żeby móc z nim rozmawiać.

- Witaj Camulmie

- Jestem Callum, ale nieważne.

- Co byś chciał mi powiedzieć?

- Wiem, że znasz Virrena, prawda?

- Tak

- Możesz mu przekazać życzenia ode mnie i Ezrana dla Claudii? Sam bym to zrobił, ale oni nie słyszą co do nich mówię.

- W zamian musisz coś dla mnie zrobić.

- Zależy co takiego?

- Pośpiesz się

- Że co?

- To co słyszysz. Możesz już iść.

Chłopak wyszedł z mojego otoczenia, albo może z mojej świadomości. Ciężko powiedzieć.

Wróciłem myślami do Claudii.

- Pozdrowienia od Calluma i Ezrana. Ten pierwszy był w mojej świadomości. Ma silną aurę. Kazałem mu się spieszyć. - chodziłem jak zwykle wokół dziewczyny mimo, że mnie nie widzi.

Widzi mnie za to Virren.
Odwróciłem się do niego i zagrałem na nosie, po czym wróciłem do swojego monologu.

- Zaraz po splocie który chłopak teraz odwiedzi zostanie mu już tylko jeden. Tam Ibis ma zdobyć igłę kaktusa. Gdy już będziesz wszystko miała powiem ci co dalej. Żegnam...

Wróciłem do mojego więzienia.

~Rayla~

Callum cały dzień chodzi z głową w chmurach. Martwi mnie to.

- Ostrożnie - powiedziałam, gdy po raz czwarty dzisiaj odciągnęłam go na bok chwilę przed tym, jak wszedł na drzewo.

Obróciłam go twarzą w swoją stronę, i potrząsnęłam nim.

- Co jest Callum? Dobrze się czujesz?

- Co? Czemu pytasz?

- Cztery razy dzisiaj prawie wszedłeś w drzewo...

- Co? Serio? Nie zauważyłem...

- Powiesz mi co się dzieje?

Callum wzdechnął

- Claudia ma dzisiaj urodziny i zastanawiam się w jaki sposób mogę złożyć życzenia...

- Ona nas próbowała zabić!

- Ty mnie też! Chcesz w ten sposób oceniać ludzi?

Zrobiło mi się głupio, bo Callum miał rację.

- Znam ją od kiedy byłem małym chłopcem. Kiedyś mi się nawet podobała... - zrobiłam się zazdrosna.

- Ehh, wymyśliłeś coś?

- Tak w sumie to tak, Aaaale nie spodoba ci się to...

- Mów

- Tak więc pamiętasz jak stworzyłem połączenie z księżycem? Mógłbym dostać się do tamtego tunelu i tak złożyć jej życzenia.

Nie podoba mi się ta opcja.

Zawsze jest ryzyko, że nie uda mu się wrócić. Z drugiej strony był tam już dwa razy, i nic mu nie jest.

- Zgoda. Ale ma Ci nic nie być jasne?!

- Dobra, dobra... Gdzie tam, tfu...

Callum położył się na ziemi z głową opartą na moich kolanach.

~Callum~

Dostanie się w głąb mojego umysłu nie zajęło mi wiele czasu. Nie było to trudne.

Wokół mnie jak zwykle było wszędzie czarno.

Wyobraziłem sobie korytarz z drzwiami tak, jak to robiłem ostatnio.

Pierwsze drzwi tak jak ostatnio należały do Rayli.

Szedłem korytarzem. Dotarłem do drzwi Ezrana, i je otworzyłem.

Ezran siedział przy biurku ojca i rysował coś na kartce.

Zobaczyłem, że jest to podobizna Claudii. Patrzyłem jak ją rysuje. Jak wrócę do Katolis muszę dać mu kilka lekcji rysowania.

- Wszystkiego najlepszego Claudia - powiedział jak skończył

Zamknąłem jego drzwi.

Znalazłem drzwi Claudii i je otworzyłem.

- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ode mnie i Ezrana - powiedziałem, ale ona wogóle nie zareagowała.

Przyjrzałem się jej otoczeniu. Byli tam Virren i jakiś elf. Chyba Księżycowy, bo jego ubrania były w tym samym kolorze co Rayli i Runaana

Zamknąłem drzwi.

Miałem już wracać, gdy przypomniałem sobie jak Janai mówiła mi o Aaravosie i Virrenie

Przypomniałem sobie też jak ostatnio otworzyłem jego drzwi i z nim rozmawiałem.

Poszedłem więc dalej.

Otworzyłem jego drzwi.

Spał.

Stałem tam chwilę i już miałem iść, gdy się obudził.

- Witaj Camulmie

- Jestem Callum, ale nieważne. - nie chciałem być nieuprzejmy żeby spełnił moją prośbę

- Co byś chciał mi powiedzieć?

- Wiem, że znasz Virrena, prawda?

- Tak

- Możesz mu przekazać życzenia ode mnie i Ezrana dla Claudii? Sam bym to zrobił, ale oni nie słyszą co do nich mówię.

- W zamian musisz coś dla mnie zrobić. - spodziewałem się tego

- Zależy co takiego?

- Pośpiesz się - tego się nie spodziewałem. Mam szybciej mówić czy jak?

- Że co?

- To co słyszysz. Możesz już iść.
Posłuchałem i zamknąłem drzwi.

*****

Otworzyłem oczy i opowiedziałem co się zdarzyło w mojej głowie poza tym, co kazał mi zrobić Aaravos.

- Tak po prostu się zgodził spełnić twoją prośbę?

- Tak - skłamałem.

Był już wieczór, więc położyliśmy się spać.

~Ezran~

Obudziłem się bardzo późno.

Wczoraj miałem pracowity dzień, więc poprosiłem służbę żeby mnie nie budzić. Zwłaszcza że dzisiaj mam wolną sobotę.

Wstałem i usiadłem do biurka taty, które teraz jest moje.

Wyjąłem z szuflady kartkę i ołówek.

Dzisiaj są urodziny Claudii, więc jedyne co chciałem narysować to właśnie ona.

- Wszystkiego najlepszego Claudia - powiedziałem jak skończyłem. Miałem wrażenie że mnie słyszy. Na stopę nadepnął mi Robal. - Tak, wiem że mnie nie słyszy.

- Też za nią tęsknię, ale jej nie ma. - powiedział,

- Co powiesz na jelly tarty na poprawę chumoru? - Zapytałem

- O, tak.

Wziąłem go na ręce i poszliśmy do piekarza dobrze nam znanym przejściem.

- Dzień dobry. - przywitałem się z piekarzem, z którym się w końcu zaprzyjaźniłem.

- Witaj królu Ezranie

- Mów mi po prostu Ezran - powtórzyłem chyba po raz setny.

- Wasza wysokość wybaczy. Przygotowałem jelly tarty o nowym smaku. Chce król spróbować jako pierwszy?

Pomyślałem że to dobry pomysł żeby uczcić urodziny Claudii więc się zgodziłem. Wziąłem całą pełną tacę ciastek i wróciłem do mojego przejścia.

Ciastka były zamiast z nadzieniem czerwonym z nadzieniem fioletowym, i były naprawdę dobre.

Robal natomiast po zjedzeniu zrobił się cały czerwony

- Wolę czerwone. Wrócimy do piekarza?

- Może jutro zgoda?

Robal zmienił kolor z powrotem na żółty, a ja oficjalnie wyszedłem z komnaty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro