25. Czytaj Książke Nie Tytuł
~Callum~
Nie umiałem zasnąć. Byłem zmęczony, ale muszę sobie wszystko poukładać.
Leżałem w łóżku czekając, aż Rayla zaśnie, po czym po cichu wziąłem swoją torbę, wyszedłem z budynku i poleciałem na dach.
Wyjąłem szkicownik i zacząłem rysować.
Nie rysowałem niczego konkretnego, ale tak jakoś wyszło, że moja głowa kreowała portret mnie i Rayli z dzieckiem.
Zamknąłem szkicownik.
Cieszę się, że będę ojcem. Ale nigdy nie myślałem że to będzie tak wcześnie. Zawsze wyobrażałem sobie, że znajdę kobietę którą pokocham, oświadczę się jej, weźmiemy ślub, następnie zamieszkamy razem i dopiero wtedy zaczniemy myśleć o dziecku.
I co z tego wyszło?
Spotkałem elfkę która próbowała mnie zabić, wyruszyliśmy w drogę do Xadii, odnieśliśmy smoka do jego matki, wyruszyliśmy na wspólną misję, w całym tym czasie bardzo się do siebie zbliżyliśmy, oboje niemal nie zginęliśmy, nasza misja jak już się okazało jest śmiertelnie niebezpieczna, a Rayla jest w ciąży! W dodatku to ja mam być ojcem!
Dziecko które się urodzi będzie bękartem, pół człowiekiem pół elfem. Jego rodzice jak znać życie nie będą mogli usiedzieć na dupie w jednym miejscu, więc nie znajdzie przyjaciół. Będzie najprawdopodobniej zagubione, a jeżeli któreś z nas zginie to do tego dołączy ból po stracie którego nikomu absolutnie nie życzę.
Dlaczego jego rodzice nie będą mogli usiedzieć na dupie?
Dlatego że zostali nieświadomie wplątani w coś więcej niż odniesienie jaja do jego matki. Teraz gonimy groźnego czarnoksiężnika który jest w zmowie z jeszcze groźniejszym elfem.
Nie wiadomo jak to się potoczy.
Czy nie trzeba będzie później łapać kogoś innego, czy ktoś nie będzie chciał się na nas zemścić...
Nie chcę robić tego mojemu dziecku...
Przez najbliższy miesiąc nie możemy ruszyć w dalszą podróż. Wtedy Rayla będzie w drugim miesiącu ciąży. Powiedziała, że do 9 miesiąca będzie mogła podróżować, więc zostanie nam 7 miesięcy na złapanie Virrena.
Domyślam się, po dziewiątym miesiącu dziecko będzie na tyle duże, że Rayla będzie zmuszona leżeć.
A jeżeli nie zdążymy? Już trzy miesiące szukaliśmy i do niczego nie doszliśmy...
A jeżeli Virren uwolni Aavarosa i ten się skupi na nas?
Boję się...
Zacząłem płakać. Pozwalałem łzom płynąć. Łzy są oczyszczające.
Doszedłem do wniosku co powinienem zrobić, i nie będę zwlekać. Przynajmniej nie długo
***Miesiąc później***
~Rayla~
Właśnie kończy się moja historia z pobytem w szpitalu, i jestem już w drugim miesiącu ciąży.
Callum się już oswoił z tą informacją i założyłam się z nim, że to będzie dziewczynka.
Opuszczając szpital cieszyłam się jak nigdy, że nie będę musiała do niego wracać. Callum znalazł sobie przez ten miesiąc tymczasową pracę u stolarza któremu pomagał swoim artystycznym duchem.
Zebrał już całkiem ładną sumkę i wynajął nam niewielki domek na jeszcze tydzień.
Poszłam z nim w kierunku fontanny stojącej w centrum miasta. Dziwnie się czułam w ubraniach które muszę nosić, ale zaczynam się do nich przyzwyczajać.
Na sobie mam ciasne getry w kolorze morza, sukienkę z przodu krótką z tyłu długą w kolorze jaśniejszym niż getry, ale nadal morskim. Rękawy są z koła, przez co są naprawdę ładne. Buty zostawiłam te, co miałam do tej pory tak jak Callum.
Chowam w nich moje miecze, które bez problemu się tam mieszczą. Lepiej, żeby nie rzucały się w oczy.
Totalnie to nie w stylu wojowniczki, ale jestem zmuszona to przeboleć.
Dotarliśmy do fontanny. Callum spojrzał na mnie i złapał za ręce.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - pocałowałam go w policzek. On puścił moją rękę i sięgnął do do torby.
- Raylo, czy wyjdziesz za mnie? - założył na moją szyję naszyjnik z muszelek - Sam go robiłem.
- Na miłość królowej... Tak!
Callum chwycił mnie w pasie, podniósł i zakręcił się wokół własnej osi. Potem odstawił mnie na ziemię i się pocałowaliśmy.
Elfy na ulicy zaczęły klaskać, co jest naszą tradycją przy oświadczynach. Wtedy zaczynają się w całym mieście przygotowania do ślubu.
- Właśnie zafundowałeś nam szybką ceremonię z udziałem całego miasta głupku. - szturchnęłam go delikatnie w ramię.
- Nie mów, że nie chcesz...
Poszliśmy w stronę domku gdzie czekał już na nas Ibis. Zrobił jedzenie którym pachniało wszędzie wokół. Zanim jednak zjedliśmy poszłam obejrzeć dom w którym jeszcze ani razu nie byłam.
Miał trzy piętra. Na parterze była kuchnia, łazienka, przedpokój i salon. Na drugim piętrze były cztery pokoje do spania. Na strychu był no... Strych po prostu.
Zeszłam na dół na śniadanie.
***Cztery dni później***
~Callum~
Ubierałem się właśnie w tradycyjny ślubny ubiór elfów.
Był cały biały. Biała koszula, białe spodnie i białe buty oraz białe futro. No, i to czego nie chciałem najbardziej.
- CALLUM!
No bo tego czego nie chcę to nie zakładam, nie?
- GDZIE DO CHOLERY JEST TWÓJ WIENIEC?!
Wydzierał się na mnie Ibis.
- No już, już... Po co te nerwy...
Bardzo niechętnie wziąłem (o zgrozo) wianek z różowych kwiatów jakich nigdy wcześniej nigdzie nie widziałem i stanąłem w drzwiach.
Ceremonia nad morzem odbywa się dosłownie nad morzem. A nawet w nim.
W wodzie na głębokości pasa zamontowane zostało kwieciste serce przed którym był podest. Ale nie dla mnie ani Rayli, tylko dla maga odprawiającego ceremonię.
Zaczęła się muzyka. Wiedziałem, że to moja chwila i wyszedłem na zewnątrz. Muszę wejść do wody i stanąć przed podestem.
- Syn ludzkiej Królowej Sarai, Mag władający czterema arkanami, Człowiek Callum!
Krzyknął prowadzący gdy tylko dotarłem do podestu i obróciłem się w stronę publiczności, czyli całego miasta. Zgodnie z tradycją wszyscy ubrani byli w kolory morza.
Zapomniałem napisać, że nad morzem są dwa specjalne domki, w których do ceremonii szykują się Pan i Panna młoda.
Wtedy z domku wyszła Rayla wyglądając jeszcze piękniej niż zwykle.
~Rayla~
Musiałam na siebie włożyć tradycyjne ubrania.
Biała suknia z długim delikatnym trenem, białe pantofle oraz wieniec na głowę.
Do tego w ręku bukiet kwiatów.
Żal...
Ale trzeba...
Zaczęła się muzyka, co oznacza że właśnie wyszedł Callum.
- Syn ludzkiej Królowej Sarai, Mag władający czterema arkanami, Człowiek Callum!
Niestety każdy wiedział, że Callum jest człowiekiem, bo nie miał rogów, ale o dziwo wszyscy go mimo to szanowali. A nawet lubili.
Wyszłam z mojego domku.
~Callum~
Gdy szła w moją stronę wyglądała jak anioł.
W nieskazitelnie białej sukni, w białych butach, z jej idealną sylwetką, białymi włosami oraz tymi wszystkimi kwiatami...
Gdy weszła do wody tren od jej sukni się na niej unosił.
Podeszła do mnie i chwyciłem ją za dłonie, które podnieśliśmy na wysokość prowadzącego ceremonię Carla
- Czy ty, Callumie, przysięgasz Rayli miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że jej nie odpuścisz aż do śmierci?
- Tak, przysięgam
- Czy ty, Raylo, przysięgasz Callumowi miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że go nie odpuścisz aż do śmierci?
- Tak, przysięgam.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały i oboje się uśmiechnęliśmy. Tak jej pięknie w uśmiechu.
Carl wziął białą wstęgę i zawinął wokół naszych splecionych dłoni, po czym zawiązał supeł.
- Jeden węzeł za waszą przeszłość. Sposób w jaki się poznaliście i trudy jakie przeżyliście by tu dojść.
Końce zawinął drugi raz, i zawinął drugi supeł.
- Drugi węzeł za waszą teraźniejszość. Za wasze obecne uczucie, za to że stoicie tu przy mnie.
Końce ponownie owinął wokół naszych dłoni, i ponownie zawiązał supeł
- Trzeci i ostatni węzeł za waszą przyszłość. Za wytrwałość we wzajemnej miłości, za wasze przyszłe dzieci oraz za wiarę w lepsze jutro.
Mag puścił nasze dłonie i zaczął mówić nieznane mi słowa w języku pradrakonicznym.
- Hoc quoque mortuo nodum tecum vestrum
Węzły, a konkretnie wstążka zawiązana na naszych dłoniach rozplątała się, pękła na dwie części i obie zawiązały się na naszych nadgarstkach.
- Te opaski towarzyszyć wam będą do czasu gdy jedno z was nie opuści tego świata. Teraz możecie się pocałować.
~Rayla~
Chwyciliśmy się za dłonie, które podnieśliśmy na wysokość Carla.
- Czy ty, Callumie, przysięgasz Rayli miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że jej nie odpuścisz aż do śmierci?
- Tak, przysięgam
- Czy ty, Raylo, przysięgasz Callumowi miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że go nie odpuścisz aż do śmierci?
- Tak, przysięgam.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały i oboje się uśmiechnęliśmy.
Carl wziął białą wstęgę i zawinął wokół naszych splecionych dłoni, po czym zawiązał supeł.
- Jeden węzeł za waszą przeszłość. Sposób w jaki się poznaliście i trudy jakie przeżyliście by tu dojść.
Końce zawinął drugi raz, i zawinął drugi supeł.
- Drugi węzeł za waszą teraźniejszość. Za wasze obecne uczucie, za to że stoicie tu przy mnie.
Końce ponownie owinął wokół naszych dłoni, i ponownie zawiązał supeł
- Trzeci i ostatni węzeł za waszą przyszłość. Za wytrwałość we wzajemnej miłości, za wasze przyszłe dzieci oraz za wiarę w lepsze jutro.
Mag puścił nasze dłonie i zaczął mówić doskonale znane mi słowa w języku pradrakonicznym.
- Hoc quoque mortuo nodum tecum vestrum
Znaczy to dosłownie "niech ten węzeł towarzyszy wam do śmierci chociażby jednego z was."
Węzły, a konkretnie wstążka zawiązana na naszych dłoniach rozplątała się, pękła na dwie części i obie zawiązały się na naszych nadgarstkach.
- Te opaski towarzyszyć wam będą do czasu gdy jedno z was nie opuści tego świata. Teraz możecie się pocałować.
Na ten moment oboje czekaliśmy. Nasze wargi się do siebie zbliżyły. Całując go skupiałam się głównie na tym, żeby nie zapomnieć oddychać.
~Callum~
Pocałunek był nieziemski.
Ludzie mówią, że najlepiej pamięta się pierwszy pocałunek, ale dla mnie o wiele ważniejszy do końca życia będzie ten.
Ten pocałunek przy którym staliśmy się mężem i żoną.
Ten, przy którym pokazaliśmy, że będziemy razem do końca życia...
Gdy nasze usta znowu się od siebie odłączyły miałem wrażenie, że straciłem cząstkę siebie.
- Czas na wesele! - krzyknął ktoś na co elfy wzięły mnie i Raylę, i pociągnęły do miasta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro