24. Szok
~Callum~
Obudziłem się z głową opartą jednocześnie o szafę i ścianę. Chyba był jeszcze ten sam dzień co wtedy jak zasnąłem, a przede mną stał stół z jedzeniem. Był na nim chleb, masło szynka, pokrojony pomidor i szklanka herbaty. Uznałem że bogato jak na szpital, i zabrałem się do jedzenia.
Byłem naprawdę bardzo głodny, więc szybko pochłonąłem zawartość tacy, i wyszedłem na korytarz. Podeszła do mnie ta sama pielęgniarka, która poprzedniego dnia zajęła się Raylą.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytała po migowemu.
- Potrzebuję na stronę.
- Oczywiście. Do końca korytarza i w lewo - uśmiechnęła się i weszła do Rayli.
Szybko załatwiłem co potrzebowałem i wszedłem do pokoju akurat gdy elfka odsłaniała okno.
Patrzyłem tak na nią. Nie chciałem przeszkadzać jej w pracy. Poprawiła Rayli jeszcze opatrunek i odwróciła się w moją stronę.
- Niestety trochę tutaj zostaniecie, więc pozwoliłam sobie poszukać ubrań dla ciebie i dziewczyny. Są w szafie. Są tam również rzeczy, które były przy tobie.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że zasnąłem z torbą na ramieniu, a rano jej na nim nie było.
Podziękowałem, i pielęgniarka wyszła.
Podszedłem do szafy i ją otworzyłem. Ubrania zupełnie nie przypominały tych moich, przez co czułem się w nich nieswojo.
O dziwo wedle opinii pielęgniarki pasowały idealnie.
Na mój nowy ubiór składały się błękitne a nawet powiedziałbym morskie spodnie. Okropnie luźne. Wkłada się je do butów z których zwisają dziwnie się zawijając. Żeby nie spadły zakłada się na nie gruby pas z klamrą. Koszula jest również błękitna, tylko dużo jaśniejsza. Z przodu nie jest zeszyta, więc dwie jej połowy zakłada się na siebie, i wsuwa do pasa od spodni, który ma to trzymać. Rękawy do łokcia są wygodne. Nie za ciasne, nie za luźne, a potem materiał rozszerza się tworząc idealną ozdobę...
Dla dziewczyn...
Do tego co zostawiła mi pielęgniarka zostawiłem swoje buty, szalik oraz torbę, którą przewiesiłem przez ramię.
Ostatecznie nie wyglądałem najgorzej, ale Rayla ma gorzej. Nie chcę być osobą która będzie musiała zmusić ją do przebrania w sukienkę...
Dlaczego trzeba będzie ją zmusić? Bo wszyscy tutaj tak chodzą, a nam zależy na byciu incognito, żeby łatwiej znaleźć Virrena.
W końcu jak każdy będzie wiedział gdzie jesteśmy, to będzie mu łatwiej uciec prawda?
Ustaliliśmy to z Ibisem na statku.
Niestety bez udziału Rayli...
Przebrany wyszedłem ze szpitala na spacer zaraz po tym, gdy miejsce obok Rayli zastąpił Ibis.
~Ibis~
Zejście ze statku z Raylą zabrało chłopakowi mniej czasu niż mi samo wyjście z kajuty.
Szukałem szpitala przez dobre pół godziny. Gdy dotarłem dowiedziałem się za pośrednictwem chłopca tłumaczącego język migowy, że para jest w pokoju.
Callum już zdążył zasnąć.
Podszedłem do niego, i zdjąłem mu z ramienia torbę. Chłopak pierwszy raz od wyłowienia Rayli spokojnie spał.
Wyszedłem na korytarz.
- Czy mogę prosić o skompletowanie ubrań dla naszej trójki? - za pośrednictwem tłumacza uzyskałem zgodę.
Chwilę później ubierałem się w ubrania Elfów oceanu.
Interesujące... Kto by pomyślał, że w tym wieku Ibis będzie podróżował na drugi koniec świata i bawił się w przebieranki...
Spojrzałem jeszcze raz na Calluma i ponownie wyszedłem do pielęgniarki. Niosła tacę z jedzeniem dla mnie i człowieka.
Wyręczyłem ją i wszedłem do pokoju. Zjadłem swoje i zostawiłem tacę. Z jedzeniem Calluma.
Dopiero teraz zauważyłem, że ten szpital również jest pusty tak, jak ten od księżycowych Elfów, a pielęgniarka może poświęcić całą swoją uwagę jedynym pacjentom.
Wyszedłem na krótki spacer.
Gdy wróciłem chłopiec był już ubrany i najedzony. Zamieniłem go w opiece nad Raylą, a ten wyszedł na spacer. Siedziałem godzinę i już niemal zasypiałem gdy usłyszałem chrypliwy głos.
- Callum...
Głos należał oczywiście do Rayli.
- Wyszedł na spacer. - akurat koło sali przechodził chłopiec-tłumacz - biegnij po pielęgniarkę.
Kazałem dziewczynie leżeć.
Chwilę potem do sali weszła pielęgniarka, a chłopiec wybiegał z budynku. Domyślam się, że po Calluma.
Opuściłem salę i siadłem w poczekalni. Pół godziny później do budynku wpadł zadyszany człowiek.
~Rayla~
Ze stanu nieświadomości wyrwało mnie poprawianie opatrunku na nodze.
Słyszałam ciche rozmowy w pokoju w którym się znajdowałam. Zbyt ciche. A może tylko mi się wydawało?
Nie podobał mi się brak ręki Calluma na mojej dłoni.
Poczułam się lepiej po odpoczynku, i miałam chęć rozmowy z kimś. Zaczęłam się skupiać na tym, co chciałam zrobić.
Jedno słowo, no dalej.
Wystarczy jedno głupie słowo...
Musiałam co chwilę dać sobie chwilę wytchnienia, by móc próbować dalej. To był wielki wysiłek, ale się nie poddawałam.
- Callum...
Udało mi się, chociaż mój głos zabrzmiał chrypliwie.
- Wyszedł na spacer. - usłyszałam głos Ibisa - biegnij po pielęgniarkę. - krzyknął do kogoś.
Udało mi się uchylić oczy, a Ibis kazał mi leżeć. Nie musiał. Nie chciałam nadwyrężać sił.
Po chwili do sali weszła pielęgniarka, a Ibis wyszedł. Nic nie mówiąc wzięła mnie pod ramiona, i posadziła opartą o ścianę.
Byłam jej za to wdzięczna. Na moje kolana postawiła tacę z jedzeniem, i zaczęła mnie karmić. Z każdym przeżutym i połkniętym kęsem miałam coraz więcej sił. Pielęgniarka uśmiechała się do mnie.
Po chwili przestała mnie karmić, ale taca była jeszcze w połowie zapełniona jedzeniem. Zaczęłam sama jeść. I sprawiało mi to radość.
Gdy zjadłam do budynku wpadł zadyszany Callum.
- Rayla! Ty, ty... Ty wstałaś! - podbiegł do mnie, a na zauważyłam w jego oczach łzy.
Przytulił mnie wstrząsany płaczem i śmiechem.
Odwzajemniłam jego uscisk
- Kocham Cię. Nigdy więcej mi tak nie rób. - powiedział - Błagam.
- Zgoda.
Pielęgniarka patrzyła na nas.
Zaczęła gestykulować, a jakiś mały chłopiec zaczął to tłumaczyć. To dlatego pielęgniarka nic nie mówiła do mnie. Była niema.
Gdy usłyszałam z ust chłopca co ma nam do przekazania pielęgniarka opadła mi szczęka, a Callum zemdlał.
~Callum~
Poszedłem na miasto. Uznałem że potrzebuję nieco rozciągnąć nogi, i może kupić coś dla Rayli.
Najpierw musiałem zdobyć tutejsze pieniądze. Zapytałem o to elfy siedzące na fontannie.
- Jak potrzebujesz pieniędzy, to zgłoś się do pracy, ale najlepsze co możesz zrobić to handel wymienny. Skąd wogóle żeś się urwał, że tego nie wiesz?
- Emm, nie wiem tak w sumie...
- Dobra, dobra nieistotne.
Przejrzałem torbę w poszukiwaniu czegoś na handel wymienny. Kwiat z Katolis, pieniądze z Katolis, książka z Katolis... Mam nadzieję że coś z tego się przyjmie.
Wszedłem do cukierni. Pachniało tam nieziemsko. Chyba nawet lepiej niż w piekarni u księżycowych Elfów. S
pojrzałem na ladę z ciastami, i aż zaparło mi dech w piersi. Wszystko wyglądało niebiańsko.
- Przepraszam, czy mogę prosić o ciasto to tutaj? - wskazałem na niewielki kawałek ciasta chyba czekoladowego z białą posypką.
Elf zaczął wciągać, ale zanim to zrobił przerwałem mu na chwilę
- Tylko czy przyjmie pan coś z tych rzeczy na wymianę? - wysypałem wszystko co mogłem oddać na ladę, a elf się zaśmiał.
- Widzę żeś podróżnik, co? - przytaknąłem - Zostaw sobie te rzeczy. Jeszcze ci się przydadzą, a opowiedz mi jakąś dobrą historię.
Zastanowiłem się chwilę i zacząłem opowiadać o historii z Krakenem. Trochę zmieniłem wersję na taką, w której to Ibis obezwładnia potwora, a ja jedynie skaczę do wody. Piekarz co jakiś czas potakiwał, lub wyrażał zdumienie.
- Nie jestem pewien co do twojej historii. Nie brzmi zbyt prawdziwie, ale była niemniej ciekawa. - piekarz podał mi kawałek ciasta - Córka by mnie chyba zabiła za nieciekawą historię na dobranoc.
Podziękowałem i wyszedłem z budynku. Usiadłem na fontannie, i zjadłem ciasto.
Było jeszcze lepsze niż sobie wyobrażałem. Gdy oblizywałem palce podszedł do mnie elfi chłopiec.
- Pan Callum, tak?
- Umm, tak to ja. - poznałem że jest to chłopiec, który miał tłumaczyć co mówi pielęgniarka.
- Pani Rayla się obudziła.
Zerwałem się na nogi, i pobiegłem ile sił w nogach nie czekając na chłopca. Pięć minut później już się z nią witałem.
Wstrząsał mną jednocześnie płacz, śmiech i zadyszka po biegu.
Byłem wniebowzięty, że się obudziła, i ma już na tyle sił by mnie przytulić i rozmawiać.
Pielęgniarka na nas patrzyła, a gdy doszedł elfi chłopiec zaczęła wymachiwać rękami.
- Pani Rayla jest... - chłopak ledwo wymawiał słowa - Jest w ciąży... - przetłumaczył elf.
Zobaczyłem jak Rayli opadła szczęka, i chyba straciłem przytomność.
Chwilę później zostałem ocucony, i usiadłem na krześle, ale nadal nie wierzę w to, co usłyszałem.
JA MAM BYĆ OJCEM?
Ledwo skończyłem 15 lat!
Ledwo wszedłem w wiek męski!
Nawet nie jesteśmy małżeństwem!
Wśród ludzi to dziecko będzie bękartem!!! W dodatku pół człowiekiem pół elfem! Nie mamy z czego go utrzymać! A nasza podróż!? Mamy czekać aż dziecko się urodzi czy kontynuować podróż?!
- Ile trwa elfia ciąża? - zadałem najsensowniejsze pytań jakie mogłem.
- 12 miesięcy. - powiedział elf-tłumacz
Znowu mi się zrobiło przed oczami ciemno, ale zachowałem przytomność.
- A w którym jest Rayla?
- Pierwszym.
- Nie martw się Callumie, będę mogła iść. Do 9 miesiąca wszystko będzie dobrze.
- W to wątpię. - wtrącił chłopak tłumaczący pielęgniarkę - Twoja noga jest złamana. Dwa tygodnie musisz leżeć i kolejne dwa na powrót do formy po unieruchomieniu. W tym czasie oboje możecie tu zostać.
Do pokoju wszedł Ibis.
- A ja?
- Pokój na górze - machnęła pielęgniarka od niechcenia.
Elfi chłopiec wysunął spod łóżka Rayli mniejsze na którym miałem spać ja i się położyłem.
~Rayla~
Wiadomość była dla mnie szokująca, ale nie mniej jestem poniekąd szczęśliwa. Zostanę matką! A ojcem dziecka ma być Callum!
On przeżył to mocniej. Zemdlał, a potem zadawał pytania.
- Ile trwa elfia ciąża?
- 12 miesięcy. - powiedział elf-tłumacz
Znowu się zachwiał ale nie stracił przytomności.
- A w którym jest Rayla?
- Pierwszym.
- Nie martw się Callumie, - powiedziałam - będę mogła iść. Do 9 miesiąca wszystko będzie dobrze.
- W to wątpię. - wtrącił chłopak tłumaczący pielęgniarkę - Twoja noga jest złamana. Dwa tygodnie musisz leżeć i kolejne dwa na powrót do formy po unieruchomieniu. W tym czasie oboje możecie tu zostać.
Tym razem to ja doznałam szoku. Złamana noga!? Nigdy nic nie złamałam! Poza tym jak? Spadłam do morza. O co mogłam uderzyć?
Do pokoju wszedł Ibis.
- A ja?
- Pokój na górze
Elfi chłopiec wysunął dostawkę spod mojego łóżka i Callum się położył, a wszyscy wyszli.
- Nie cieszysz się? - zapytałam - Będziemy mieli wspólne dziecko!
- Jak je utrzymamy?
- Jesteśmy w Xadii. Tu wszystko jest inne niż wśród ludzi.
- Ale ja jestem człowiekiem...
- Władającym magią. Jesteś wyjątkowy. Nasza społeczność cię bez problemu przyjmie.
- Ja... Ja się muszę z tym przespać.
Zrobiło mi się przykro, ale rozumiem, że to szok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro