Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Ból i cud

~Rayla~

Zatrzymaliśmy się na postój. Wspiełam się na drzewo. Potrzebowałam ustronnego miejsca do wyciszenia się.

Co on sobie myśli? Że może tak po prostu sobie ryzykować? Przecież on jest człowiekiem. To może być dla niego niebezpieczne. Co innego gdyby się z tym urodził...

Naprawdę się martwię...

~Callum~

Chodziłem po całej okolicy szukając Rayli. Nikt jej nie widział. Ani Ez, ani Janai, ani Sorren, a koniecznie chciałem z nią porozmawiać.

Poszedłem zobaczyć w lesie.

Nawet nie zauważyłem jak się oddaliłem od obozu. Cały czas robiło się coraz bardziej ciemno.

Nie mogłem już prawie niczego zobaczyć, a Rayli ani śladu.

Wchodziłem głupi coraz głębiej w las. Usłyszałem za sobą szelest, i szybko się obróciłem. Teraz już się naprawdę bałem.

- Kimkolwiek albo czymkolwiek jesteś nie podchodź. Władam magią, i umiem się obronić. - Mówiłem głośno coraz bardziej się cofając.

Nagle to coś wyskoczyło zza krzaków.

- Aaa...!!!

Wystraszyłem się, i z przerażenia cofnąłem się, i potknąłem o korzeń.

Na moje nieszczęście za nim był niewielki ale głęboki dół, na tyle szeroki żebym mógł do niego wpaść.

Spadając uderzyłem w coś głową i straciłem przytomność.

~Rayla~

Był już ranek. Pora było ruszać. Wszyscy byli gotowi, więc ruszylismy. Dręczyło mnie jakieś dziwne uczucie, że o czymś zapomniałam, ale przecież mam tylko dwa miecze, w dodatku o nich nie zapomniała.

Pomyślałam, że może zapytam Calluma.

Przeszłam przez całą kolumnę, ale nigdzie go nie było.

- Ez, widziałeś Calluma? -zapytałam chłopca już nieco zdenerwowana.

- Nie. Ostatnio widziałem go wczoraj. Pytał gdzie jesteś. Chciał z tobą o czymś porozmawiać.

- Ale mnie nie znalazł. - To było to uczucie. Zapomniałam o swoim chłopaku. - Pewnie się zgubił w lesie. Jak mnie szukał. Rozkaż postój. Trzeba go znaleźć.

Słońce było już wysoko, kiedy wszyscy nadal szukali Calluma.

- Chyba już wiem gdzie jest. -Ezran wyglądał na zmartwionego - Niedźwiedź mi powiedział że go niechcący wczoraj w nocy wystraszył, bo chciał go ostrzec żeby się nie cofał, i Callum spadł do niewielkiego dołu.

- Zrobił sobie coś?

- Od kiedy spadł się nie poruszył. Niedźwiedź nas zaprowadzi.

Dojście do miejsca wskazanego przez niedźwiedzia zajęło nam pół godziny.

Czułam się okropnie. Postanowiłam, że więcej nie będę się tak chowała przed nikim. A jeżeli Callumowi stało się coś poważnego?

Byliśmy na miejscu. Dół był zbyt wąski żeby ktoś tam zszedł, a Callum zajmował cały jego spód.

- Jak my go mamy niby wyciągnąć? - Zapytał Sorren - Jest zbyt wąsko. Nikt tam nie wejdzie!

- Niestety moja magia tutaj nic nie pomoże. Callum musi się ocknąć żebyśmy mieli możliwość go wydostać... - Powiedział Ibis.
Ale on tam leżał nieruchomo, a nikt nie mógł do niego zejść.

Jedyną oznaką życia był oddech.

"myśl Rayla myśl... Co by wymyślił Callum?"

- Mam pomysł! Wbiję moje miecze w bok dołu, i użyję ich jako stopni żeby się do niego dostać.

- A co potem? Obudzisz go magicznym pocałunkiem? - Sorren się zaczął śmiać.

- Spróbuję go obudzić. Jak się nie uda to wrócę i będziemy razem myśleć dalej.

Zrobiłam tak, jak powiedziałam. Wbiłam pierwszy miecz tak daleko jak sięgałam, i stanęłam na nim. Zawisłam na kolanach, wbiła kolejny miecz i na niego zeszłam. Mimo że byłam już dość głęboko nadal nie dosięgałam do Calluma.

- Za głęboko tu! - Krzyknęłam - wracam na górę!

Wejście zabrało mi zdecydowanie mniej czasu.

- Potrzeba jeszcze przynajmniej dwóch mieczy. - Sorren, generał Amayo, dajcie mi swoje.

- Aleee... - Zaczął Sorren

- Nie ma żadnych ale! Tu chodzi o życie Calluma, nie o moje widzimisie! - nie kryła oburzenia - Dasz mi go po dobroci, albo zabiorę ci go siłą.

- Dobra, dobra. Nie ma co się tak denerwować...

Wzięłam oba miecze i znowu zeszłam do Calluma.

- Callum, tu Rayla. Obudź się.- potrzasnęłam delikatnie go za ramię tak, żeby nic mu nie zrobić

- Proszę, błagam cię!

Callum nie reagował. Nic się nie zmieniło. Sprobowałam jeszcze kilka razy. Z oczu ciekły mi łzy.

Po wielu nieudanych próbach wróciła na górę. Słońce było już coraz niżej i powoli zaczynało się robić ciemno.

- Nie mogę go obudzić. Trzeba go wyciągnąć stamtąd. - Powiedziałam wycierając ręką lecące po policzkach łzy.

- A jak masz zamiar to zrobić? - Sorren w dalszym ciągu był pesymistycznie nastawiony do całej akcji ratunkowej.

- Wezmę liny. Zejdę na dół i przełożę je pod Callumem, po czym wy go wciągniecie ostrożnie na górę.

- Tylko nie wiem czy mamy liny. - Powiedziała Janai

Zaczęły się poszukiwania lin. Ostatecznie jacyś ludzie znaleźli cztery liny wystarczająco długie i grube, aby sięgnąć dna i z powrotem i utrzymać Calluma.

Wzięłam pierwszą i przełożyłam pod chłopakiem, potem wróciłam, wzieła drugą, potem trzecią i czwartą, aż wszystkie liny były przełożone pod Callumem i gotowe do wciągania.

- Ja będę asekurowała głowę. Wciągajcie powoli tak, żeby mu się nic nie stało.

Ludzie i elfy zaczęli wciągać liny. Na górze już stały dwie osoby gotowe, żeby zdjąć Calluma z lin i przełożyć na ziemię.

Byli mniej więcej w połowie wyciągania, gdy chłopak zaczął ruszać głową i robić bolesne grymasy.

- Wciągajcie trochę szybciej! Musi coś go boleć! - Krzyknęłam do osób trzymających liny, po czym ściszyła głos i zaczęłam mówić do Calluma - Słyszysz mnie misiu? Spokojnie, jestem tu przy tobie. Spadłeś do wąwozu, bo wystraszyłeś się niedźwiedzia jak mnie szukałeś i potknąłeś się o korzeń. Ale już jestem przy tobie. Spokojnie.

Po chwili Callum był już na powierzchni. Położono go na przygotowywanym cały dzień przez osoby które nie miały co robić fragmencie ziemi wyścielanym materiałami.

Callum nadal robił dziwne miny, a do tego zaczął mamrotać. Oglądał go już medyk.

- I jak? Wydobrzeje?

- Wydaje mi się że tak. Złamał tylko rękę, nogę i jedno żebro. Ale to się nastawi i się zrośnie. Martwię się tylko o głowę. Mocno oberwała w trakcie upadku. Może to mieć różne konsekwencje. Mógł stracić pamięć częściowo lub całkowicie, albo mógł stracić pewne wyuczone zdolności. Nie dowiemy się póki się nie obudzi.

Rayla zaczęłam płakać.

- To moja wina. Gdybym się nie chowała to by go tutaj nigdy nie było.

- Nie możesz się obwiniać za wszystko co się stało. Niektóre sytuacje musiały się zdarzyć, i tyle.

Medyk odszedł. Wyciagnęłam rękę, i poprawiłam Callumowi włosy. Patrzyłam na jego twarz przez łzy, i w tym momencie coś mi się rzuciło w oczy.

Torba Calluma świeciła. Wyciągnęłam z niej kostkę, i przyłożyłam do Calluma.

"Nie, to zbyt oczywiste. To nie może być..."

Na kostce świeciły dwie runy. Nieba i księżyca.

"Pewnie to dlatego że ja trzymam tą kostkę, i ona czuje jednocześnie jego i moją energię"

Położyłam kostkę przy Callumie i odeszłam kawałek. Nadal świeciły dwie runy.

"Widocznie jak spadł to coś w nim się poruszylo. A może to jest ta zmiana o której mówił medyk? Może coś w jego głowie wskoczyło na inne miejsce? A może coś w jego wspomnieniach blokowało magię księżyca, a teraz o tym zapomniał i to stworzyło kolejne połączenie? Nie dowiemy się dopóki się nie obudzi..."

Nadal się obwiniałam za upadek Calluma, ale teraz już nieco mniej. Któraś cząstka mnie mówiła że powinnam nawet się cieszyć, ale nie mogłabym tak.

Całą noc czuwałam przy Callumie. Musiałam... Nie mogłabym inaczej...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro