46. Wioska
~Callum~
Obudziłem się siedząc pod drzewem obok Rayli. Słońce było już wysoko, więc ją obudziłem.
- Rayla, wstawaj...
Obudziła się od razu jakby wcale nie spała a jedynie nad czymś rozmyślała.
- Możemy ruszać dalej? - zapytała nawet nie odwracając się w moją stronę
- A śniadanie? Zaraz chyba umrę z głodu
- Masz, zjedz - podała mi jakiś owoc - Jest bardzo syty, najesz się aż do obiadu
- Skoro tak mówisz...
Szybko zjadłem owoc i wstałem gotowy do dalszej drogi. Mimo wszystko jednak dalej byłem zmęczony po całym dniu i nocy podtrzymywania klonów. Szczerze to nawet nie spałem bo musiałem je trzymać aż do wyjazdu Ellis i Lujanne. Na szczęście czarodziejka przejęła mój obowiązek tworząc nasze iluzje, gdy odwołałem klony przy ich wyjściu do toalety.
- Dalej jesteś zmęczony? - zapytała Rayla prawdopodobnie widząc jak się wlokę za nią
- No... Tak jakby...? Może troszkę...
- To jesteś czy nie?
- No jestem...
- To dlaczego nie mówisz? Wskakuj na barana, czas jest dla nas cenny.
Zrobiłem jak powiedziała i pobiegliśmy szybko w stronę naszego celu.
Mimo że teraz jestem elfem, to zawsze Rayla będzie ode mnie w tym lepsza. Nigdy nie dorównam jej wytrzymałością ani szybkością, i nawet nie będę próbował. Ja jestem lepszym czarodziejem, a ona lepszą wojowniczką i to naturalne.
Swoją drogą czuję się nieswojo w walce. Mimo że perwszy trening z Raylą wyszedł mi zaskakująco dobrze, to to nie jest to, co chcę robić.
- Będziesz na siłach użyć zaklęcia jak dotrzemy na miejsce? - zapytała Rayla
- Dam radę, chociaż wolałbym sobie trochę odpocząć
- Możemy zrobić tak, że jak dotrzemy na miejsce to zostaniemy tam na nocleg, a jutro rano będziemy szukać Virrena i Claudii
- To jest dobry pomysł
Rayla wytrąciła mnie z moich zosmyślań więc chwilę mi zajęło przypomninie sobie o czym myślałam. Doszedłem do wniosku że po prostu chciałem zrezygnować z treningów z Raylą. Pawdopodobnie gdy przyszłoby co do czego, to nie byłbym w stanie nic zrobić. Za bardzo mnie to stresuje.
Może to dziwne, ale bezpieczniej będzie gdy nie będę potrafił walczyć mieczem zostawiając to Rayli.
Ja jestem magiem, a ona wojowniczką, i niech tak zostanie.
- Wiesz co, Callum? Zazdroszczę Ci... - powiedziała Rayla jakby wiedziała o czym myślę - Od kiedy jesteś elfem jesteś ode mnie lepszy nie tylko w magii, ale też jesteś coraz lepszy w walce
- Nie chcę walczyć
- Dlaczego?
- Nie czuję się w tym pewnie. Mam wrażenie że gdyby na prawdę byłoby mi to potrzebne to nie dałbym rady. Wolę liczyć na Ciebie
- Nie możesz rezygnować z rozwijania talentu!
- To nie jest mój talent! Moim talentem jest magia, a to że ciało elfa dało mi większe możliwości bojowe to tylko dodatkowa funkcja...
- Jak zwykle wszystko komplikujesz... Możesz walczyć ale wolisz liczyć na mnie... Wiesz jakie to jest samolubne? A jak Ci się coś przez to stanie?
- Do tej pory zawsze mnie broniłaś. Dlaczego uważasz że to źle?
- Nie zawsze będę w stanie Cię ochronić!
- Jeżeli nie dasz rady to dalej mam magię! Potrafię się nią posługiwać równie sprawnie co Ty mieczami!
- Ale dlaczego...? - odpuściła i zapytała już spokojnie
- Źle się czuję w czasie walki. Nie chcę tego robić. Ja powinienem być czarodziejem a Ty wojowniczką. Tak było zawsze, i tak powinno zostać...
- Kocham Cię... Nic Ci się przez twoje widzimisię nie stanie?
- Obiecuję że nic mi nie będzie
Zatrzymaliśmy się już upodnóża góry.
- Nie chcesz sobie odpocząć? - zapytałem - Daj mi się zdrzemnąć godzinkę to sam dam radę wejść na górę
- Dobra, ale tylko godzinkę
~Rayla~
Callum zasnął od razu gdy tylko się położył. Też chciałabym się zdrzemnąć ale jesteśmy już w miejscu gdzie cały czas któreś z nas powinno pełnić wartę.
Po naszej rozmowie część mnie znowu zaczęła się cieszyć, ale druga część stała się jeszcze bardziej przygnębiona.
Ja dalej będę wojowniczką a on czarodziejem! Dalej będzie tak jak dawniej! Nie muszę się martwić że moje umiejętności zejdą na drugi plan. Dalej będę mogła się wykazać!
Ale jeżeli Callum będzie musiał się zmierzyć z wojownikiem, ale jego duma nie pozwoli mu walczyć z nim mieczem, to będzie w niebezpieczeństwie. Nie zawsze zdąży na czas sobie przypomnieć odpowiednie zaklęcie, narysować runę i wypowiedzieć słowo w pradrakonicznym. Zwłaszcza jeżeli to będzie atak z zaskoczenia. Wtedy bez umiejętności walki wręcz sobie niemal na pewno nie da rady.
Bez względu na wszystko muszę być przy nim żeby być w stanie go obronić.
Mimo wszystko muszę dbać o jego bezpieczeństwo tak jak o małego Calluma-człowieka prawie rok temu w drodze na Iglicę.
Postanowiłam że zadbam o następny posiłek i poszłam po niego do lasu.
Doszłam niedaleko niewielkiej wioski ludzi, do której wolałabym nie wchodzić, więc zwróciłam pod osłoną krzaków.
Zrobiłam ledwo kilka kroków kiedy usłyszałam przerażający krzyk.
Zostawiłam całe jedzenie które zebrałam pod drzewem i pobiegłam jak strzała do źródła krzyku mimo wszystko starając się być niezauważona.
W miejscu do którego mnie krzyk zaprowadził zobaczyłam coś przerażającego.
- Gdzie oni są?!
- J-ja n-nie w-w-wiem - jąkał się przerażony człowiek trzymany przez jednego z potworów biorących udział w Bitwie pod Iglicą.
- Masz ostatnią szansę. Gdzie oni są pytam?!
- J-ja n-nie w-w-wiem na p-pewn-no, a-ale chyb-ba p-p-poj-jechali n-na p-p-przek-klętą C-cald-derę. B-błagam oszczędź m-mnie!
Ludzie chowali się w domach przy zamkniętych oknach, a mnie doslownie oświeciło o co chodzi.
Potwory zostały stworzone przy pomocy berła słonecznych elfów, które na wojnie trzymała Claudia. Logiczne więc jest że są one pod kontrolą jej lub Virrena.
Skoro Callum jest księciem arcymagiem, to Virren musiał uznać jego i mnie za zagrożenie które musi wyeliminować.
W tym celu przemienił niewinnych niczemu ludzi w swoje sługi i kazał im wyciągnąć informacje o tym gdzie jesteśmy.
- Zabić ich - powiedział potwór skręcając kark biedakowi którego trzymał - nie ma zostać żaden świadek
Teraz pozostaje pytanie czy jeżeli im się pokażę i od razu ich zabiję ratując przy tym całą wioskę ludzi to czy Virren i Claudia dowiedzą się gdzie naprawdę jesteśmy, czy potwory muszą przekazać im informacje bezpośrednio?
Rzeź się zaczęła.
Potwory rozdzieliły się i każdy wchodził do innego domu żeby zamordować jego mieszkańców.
Zdecydowałam się na ryzyko.
Albo my ich znajdziemy, albo oni nas znajdą. Musimy być w każdej chwili przygotowani na atak pomyślałam.
Nie zdążę sama uratować całej wioski przed wszystkimi potworami.
- BROŃCIE SIĘ PRZED NIMI TAK DŁUGO JAK TO MOŻLIWE - krzyknęłam tak głośno jak to tylko możliwe i pobiegłam na pierwszego potwora.
To że się wcale nie bronił tylko potwierdziło moje przkonanie że potworami są zwykli ludzie nie mający nigdy z wojskiem ani z walką nic wspólnego.
Zabijałam potwora i biegłam do następnego. Mimo to w kilku przypadkach potwory były szybsze ode mnie i spotykałam już martwą rodzinę lub z ostatnią żywą osobę.
Gdy skończyłam moje miecze były całe w krwi, a serce w kawałkach.
Mimo że jestem byłym Assasynem, i brałam udział w wojnie, to nie byłam gotowa na śmierć tylu niewinnych osób.
Nikt kto dzisiaj znalazł się w wiosce nie zasługiwał na śmierć ale mimo to ją poniósł.
Dobrze zrobiłam ratując osoby, które mają jeszcze okazję normalnie żyć, więc dlaczego moje serce ściska żal?
- Nie jesteście już tutaj bezpieczni! - krzyknęłam z głównego placu wioski - Nigdzie nie jesteście! Nie zawsze na miejscu będzie elf taki jak ja który Was obroni!
- To co mamy robić?! - krzyknęła z okna kobieta przytulając płaczące dzieci sama ze łzami w oczach
- Nie mogę Was do niczego zmusić, ale możecie pomóc pokonać człowieka który za tym wszystkim stoi. - starałam się brzmieć jak najbardziej dyplomatycznie jak na ludzkie standardy - kto uważa że jest w stanie niech idzie ostrzec ludzi w pobliskich wioskach. Roznieście wieść żeby strzec się maga lub czarodziejki ze złotym berłem! Im więcej ludzi nie pozwoli dać się zmienić w potwory, tym większe są szanse że ich pokonamy!
Usłyszałam jak między domami ludzie rozmawiają ze sobą na temat moich słów. Ci co mieszkali dalej w czasie mojej przemowy wyszli na plac główny tworząc wokół mnie okrąg, żeby mnie lpiej słyszeć.
- I pochowajcie zabitych - dodałam - nie wszystkich zdążyłam uratować...
- Kim Ty jesteś? - spytał wieśniak - dlaczego mamy Ci zaufać.
- Jestem Rayla, księżycowy elf, były Assasyn który nigdy nie zabił człowieka. Dziewczyna księcia Calluma, córka strażników smoczej straży. Brałam udział w oddaniu Smoczego Księcia królowej by zatrzymać wojnę nazych ras i zaprowadzić na świecie spokój. Od tamtej pory podróżuję żeby nasze rasy były bezpieczne i żyły ze sobą w pokoju.
Skończyłam mówić i od razu wskoczyłam na najbliższy dach biegnąc w stronę Calluma.
Jasna cholera...
Zostawiłam go samego...
___________________
Chciałabym tylko przypomnieć o profilu na instagramie @thedragonprincepoland . Już nie jedyny, ale pierwszy taki profil na polskim instagramie, w dodatku prowadzony przeze mnie.
Nie podpuszczam ani nic, ale założę się że nikt nawet nie sprawdzi :) :) :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro