Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. Tak

~Rayla~

Obudziłam się szybciej niż Callum. Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Trzeba mu przyznać że nie był najbrzydszy. Ładnie posprzątany nawet według wysokich standardów elfów. Na stoliku nocnym tuż przy mojej lewej ręce stał wazon z trochę już zwiędłymi różami. Dlaczego ktoś te biedactwa zrywał? Mogły sobie nadal spokojnie rosnąć. Nie wnikam jednak w zwyczaje ludzi.

Obok wazonu leżała koperta z ozdobnego papieru. Było na niej napisane "dla Rayli" więc ją otworzyłam.

Od razu rozpoznałam obrazki Calluma. Nigdy bym ich nie pomyliła z niczym innym. Nikt ze znanych mi osób nawet w połowie nie dorównuje mu talentem. Połowa obrazków przedstawiała mnie, a druga połowa nie. Domyślam się że te beze mnie są stare, a te ze mną to są nowe lepsze wzorowane na tamtych. Najbardziej spodobał mi się obrazek przedstawiający mnie jako królową kwiatów, a dokładniej ujmując róż.

- Ładne? - zapytał mnie Callum. Nawet nie zauważyłam kiedy wstał i pojawił się zaraz za moim uchem. Najwidoczniej opanował już elfią sztukę bycia cicho. 

- Śliczne! Naprawdę masz talent

- Dla Ciebie. Zostaw sobie

- Lepiej żeby zostały tutaj. Jak ruszymy w drogę może im się coś stać, a wtedy byś zmarnował swoją pracę

- Czyli w końcu ruszamy na poszukiwania?

- Muszę uwolnić swoich bliskich, a wątpię że jak ktoś inny ruszy na tą wyprawę to będzie o mich pamiętać.

- W sumie racja... Ale musimy uzyskać zgodę Ezrana. A przynajmniej ja muszę jako od mojego króla.

- To później z nim porozmawiasz.

W tym momencie do komnaty wszedł Sorren.

- O, już wstaliście! Ezran zaprasza was na zebranie do Sali Tronowej

Spojrzeliśmy z Callumem na siebie porozumiewawczo.

- Tylko się przebierzemy - powiedział Callum, i tak też zrobiliśmy

~Callum~

Założyłem ubrania Sorrena a Rayla jakieś suknie które dostała od służek i tak ruszyliśmy do Sali Tronowej.

- Jak ja nie cierpię tych szmat - powiedziała z odrazą Rayla - Nie da się w tym chodzić, wolę moje stare ubrania

- Już są w naprawie po podróży. Moje zresztą też nie są najlepsze. - powiedziałem tak wskazując na ubrania które mam na sobie.

Rozmawialiśmy tak przez chwilę na temat ubioru aż weszliśmy do Sali.

- Callum! Rayla! - powiedział z radością Ezran gdy tylko przekroczyliśmy próg - Słyszałem że chcecie ze mną o czymś porozmawiać

- Co..? Skąd..? Jak...? - zacząłem się jąkać - Nikogo obok nie było jak rozmawialiśmy.
Na ramieniu Ezrana usiadł wróbelek i już wszystko było jasne

- Powiedzmy że mam swoje źródła informacji. - Wróbelek zaświrgotał i odfrunął. Kiedy macie zamiar wyruszyć? - Zapytał Ez

- Jak najszybciej - odpowiedziała mu Rayla - Jestem w ciąży ale nie sprawi to większych problemów.

- Musimy odnaleźć jej rodzinę - wtrąciłem - A ta jest uwięziona przez Virrena. Miałem się jeszcze ciebie spytać o zgodę... 

- Masz ode mnie zgodę. 

Oboje się na siebie przez chwilę patrzyliśmy w ciszy. W pewnym momencie Ezran się po prostu przytulił.

- Uważajcie na siebie. Innej rodziny nie mam.

Staliśmy tak w milczeniu. Gdy brat się już ode mnie odkleił z jego policzków płynęły łzy.

- Możecie wyruszyć kiedy tylko chcecie. Rozkażę służbie przygotować wszystko czego będziecie potrzebować.

- Dziękujemy - powiedziała Rayla po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.

~Rayla~

- Nie musieliście tak przedłużać rozmowy. - powiedziałam do Calluma jak tylko wyszliśmy z sali. Siedzieliśmy w niej w końcu całe przedpołudnie a oni wymienili tylko kilka zdań a resztę czasu się na siebie gapili

- Nie chciałem sprawiać mu przykrości wychodząc. 

- Dlaczego miałoby mu to sprawić przykrość? 

- Mógłby się poczuć odrzucony. 

- Dlaczego?

Przez chwilę panowała między nami cisza podczas której szliśmy w stronę naszej komnaty.

- Ahh, nie umiem tego wytłumaczyć.

- Czyli nie wiesz?

- Po prostu ciężko to ubrać w słowa.

- To nie ubieraj tego w słowa tylko powiedz jak myślisz.

- To nadal nic nie da! Nie umiem tego wytłumaczyć - Callum jak zwykle podczas mówienia gestykulował jak natchniony demonstrując swoją frustrację.

- To skąd wiesz jak mógłby się poczuć Ezran. Na jakiej podstawie to wnioskujesz?

- Po prostu tak czuję. Większość ludzi tak czuje. 

- Ale ty już nie jesteś człowiekiem.

- Na zewnątrz może nie ale w środku nadal czuję się jak człowiek.

- To znaczy nie magicznie?

- Ahh, chodzi mi o sposób myślenia, uczucia i inne takie. To się nie zmieniło.

Skończyłam dyskusję, bo nie wiedziałam sensu żeby ją dalej kontynuować. Zresztą i tak zabrakło mi argumentów.

~Callum~

Dotarliśmy do komnaty. Zacząłem pakować swoje rzeczy.

- Ty też się już pakuj kochanie.

- Dlaczego? Po co? Służba miała nam przygotować co potrzebne przecież.

- Jeżeli wyjdziemy jak wszyscy będą wiedzieć to wieści szybko rozejdą się po kraju a Virren znajdzie czas żeby się ukryć. Najlepiej będzie jak zaczekamy aż nasze ubrania będą gotowe, dopakujemy jedzenie i wyruszyły niezauważeni. 

- Przecież zauważą że nas nie ma. Wieści i tak się rozejdą.

- Pogadam jeszcze o tym z Ezranem żeby nas krył.

- Zgoda.

Przez dłuższą chwilę w pokoju panowała cisza zakłucana jedynie dźwiękami pakowania się mojego i Rayli.

Niespodziewanie rozleglo się pukanie do drzwi.

Jak za dotknięciem różdżki nasze rzeczy wylądowały w najdalszych i najmniej widocznych kątach pokoju.

- Proszę - powiedziała Rayla już udajaca że odkłada ze spokojem na szafkę nocną moje obrazki po ich przeglądaniu.

Ja natomiast wstawałem z łóżka z moją księgą zaklęć mając zamiar jak gdyby nigdy nic odłożyć ją na półkę.

Do pokoju wszedł służący pchając wózek z jedzeniem, a ja spojrzałem wymownie na niebo

- Późno już jest. Nawet nie zauważyłem jak to zleciało. Dziękuję, zapukam jak zjemy - powiedziałem do służącego odbierając od niego jedzenie, co zgodnie ze zwyczajem Katolis miało znaczyć że życzę sobie żeby wyszedł za drzwi dopóki nie zjem.

Obiad spędziliśmy w milczeniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro