41. Tak
~Rayla~
Obudziłam się szybciej niż Callum. Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Trzeba mu przyznać że nie był najbrzydszy. Ładnie posprzątany nawet według wysokich standardów elfów. Na stoliku nocnym tuż przy mojej lewej ręce stał wazon z trochę już zwiędłymi różami. Dlaczego ktoś te biedactwa zrywał? Mogły sobie nadal spokojnie rosnąć. Nie wnikam jednak w zwyczaje ludzi.
Obok wazonu leżała koperta z ozdobnego papieru. Było na niej napisane "dla Rayli" więc ją otworzyłam.
Od razu rozpoznałam obrazki Calluma. Nigdy bym ich nie pomyliła z niczym innym. Nikt ze znanych mi osób nawet w połowie nie dorównuje mu talentem. Połowa obrazków przedstawiała mnie, a druga połowa nie. Domyślam się że te beze mnie są stare, a te ze mną to są nowe lepsze wzorowane na tamtych. Najbardziej spodobał mi się obrazek przedstawiający mnie jako królową kwiatów, a dokładniej ujmując róż.
- Ładne? - zapytał mnie Callum. Nawet nie zauważyłam kiedy wstał i pojawił się zaraz za moim uchem. Najwidoczniej opanował już elfią sztukę bycia cicho.
- Śliczne! Naprawdę masz talent
- Dla Ciebie. Zostaw sobie
- Lepiej żeby zostały tutaj. Jak ruszymy w drogę może im się coś stać, a wtedy byś zmarnował swoją pracę
- Czyli w końcu ruszamy na poszukiwania?
- Muszę uwolnić swoich bliskich, a wątpię że jak ktoś inny ruszy na tą wyprawę to będzie o mich pamiętać.
- W sumie racja... Ale musimy uzyskać zgodę Ezrana. A przynajmniej ja muszę jako od mojego króla.
- To później z nim porozmawiasz.
W tym momencie do komnaty wszedł Sorren.
- O, już wstaliście! Ezran zaprasza was na zebranie do Sali Tronowej
Spojrzeliśmy z Callumem na siebie porozumiewawczo.
- Tylko się przebierzemy - powiedział Callum, i tak też zrobiliśmy
~Callum~
Założyłem ubrania Sorrena a Rayla jakieś suknie które dostała od służek i tak ruszyliśmy do Sali Tronowej.
- Jak ja nie cierpię tych szmat - powiedziała z odrazą Rayla - Nie da się w tym chodzić, wolę moje stare ubrania
- Już są w naprawie po podróży. Moje zresztą też nie są najlepsze. - powiedziałem tak wskazując na ubrania które mam na sobie.
Rozmawialiśmy tak przez chwilę na temat ubioru aż weszliśmy do Sali.
- Callum! Rayla! - powiedział z radością Ezran gdy tylko przekroczyliśmy próg - Słyszałem że chcecie ze mną o czymś porozmawiać
- Co..? Skąd..? Jak...? - zacząłem się jąkać - Nikogo obok nie było jak rozmawialiśmy.
Na ramieniu Ezrana usiadł wróbelek i już wszystko było jasne
- Powiedzmy że mam swoje źródła informacji. - Wróbelek zaświrgotał i odfrunął. Kiedy macie zamiar wyruszyć? - Zapytał Ez
- Jak najszybciej - odpowiedziała mu Rayla - Jestem w ciąży ale nie sprawi to większych problemów.
- Musimy odnaleźć jej rodzinę - wtrąciłem - A ta jest uwięziona przez Virrena. Miałem się jeszcze ciebie spytać o zgodę...
- Masz ode mnie zgodę.
Oboje się na siebie przez chwilę patrzyliśmy w ciszy. W pewnym momencie Ezran się po prostu przytulił.
- Uważajcie na siebie. Innej rodziny nie mam.
Staliśmy tak w milczeniu. Gdy brat się już ode mnie odkleił z jego policzków płynęły łzy.
- Możecie wyruszyć kiedy tylko chcecie. Rozkażę służbie przygotować wszystko czego będziecie potrzebować.
- Dziękujemy - powiedziała Rayla po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.
~Rayla~
- Nie musieliście tak przedłużać rozmowy. - powiedziałam do Calluma jak tylko wyszliśmy z sali. Siedzieliśmy w niej w końcu całe przedpołudnie a oni wymienili tylko kilka zdań a resztę czasu się na siebie gapili
- Nie chciałem sprawiać mu przykrości wychodząc.
- Dlaczego miałoby mu to sprawić przykrość?
- Mógłby się poczuć odrzucony.
- Dlaczego?
Przez chwilę panowała między nami cisza podczas której szliśmy w stronę naszej komnaty.
- Ahh, nie umiem tego wytłumaczyć.
- Czyli nie wiesz?
- Po prostu ciężko to ubrać w słowa.
- To nie ubieraj tego w słowa tylko powiedz jak myślisz.
- To nadal nic nie da! Nie umiem tego wytłumaczyć - Callum jak zwykle podczas mówienia gestykulował jak natchniony demonstrując swoją frustrację.
- To skąd wiesz jak mógłby się poczuć Ezran. Na jakiej podstawie to wnioskujesz?
- Po prostu tak czuję. Większość ludzi tak czuje.
- Ale ty już nie jesteś człowiekiem.
- Na zewnątrz może nie ale w środku nadal czuję się jak człowiek.
- To znaczy nie magicznie?
- Ahh, chodzi mi o sposób myślenia, uczucia i inne takie. To się nie zmieniło.
Skończyłam dyskusję, bo nie wiedziałam sensu żeby ją dalej kontynuować. Zresztą i tak zabrakło mi argumentów.
~Callum~
Dotarliśmy do komnaty. Zacząłem pakować swoje rzeczy.
- Ty też się już pakuj kochanie.
- Dlaczego? Po co? Służba miała nam przygotować co potrzebne przecież.
- Jeżeli wyjdziemy jak wszyscy będą wiedzieć to wieści szybko rozejdą się po kraju a Virren znajdzie czas żeby się ukryć. Najlepiej będzie jak zaczekamy aż nasze ubrania będą gotowe, dopakujemy jedzenie i wyruszyły niezauważeni.
- Przecież zauważą że nas nie ma. Wieści i tak się rozejdą.
- Pogadam jeszcze o tym z Ezranem żeby nas krył.
- Zgoda.
Przez dłuższą chwilę w pokoju panowała cisza zakłucana jedynie dźwiękami pakowania się mojego i Rayli.
Niespodziewanie rozleglo się pukanie do drzwi.
Jak za dotknięciem różdżki nasze rzeczy wylądowały w najdalszych i najmniej widocznych kątach pokoju.
- Proszę - powiedziała Rayla już udajaca że odkłada ze spokojem na szafkę nocną moje obrazki po ich przeglądaniu.
Ja natomiast wstawałem z łóżka z moją księgą zaklęć mając zamiar jak gdyby nigdy nic odłożyć ją na półkę.
Do pokoju wszedł służący pchając wózek z jedzeniem, a ja spojrzałem wymownie na niebo
- Późno już jest. Nawet nie zauważyłem jak to zleciało. Dziękuję, zapukam jak zjemy - powiedziałem do służącego odbierając od niego jedzenie, co zgodnie ze zwyczajem Katolis miało znaczyć że życzę sobie żeby wyszedł za drzwi dopóki nie zjem.
Obiad spędziliśmy w milczeniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro