Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Trening

~Rayla~

Lujanne i Callum już odpoczęli, i poszli na śniadanie.

Ja je przygotowałam, bo nikt nie miał ochoty na jedzenie z robaków smakujących dobrze tylko za sprawą iluzji.

Podobno mam talent do gotowania, i cokolwiek przygotowuję zawsze wychodzi smaczne.

Ibis jadł razem z wszystkimi. Zachowywał się z powrotem tak, jak na początku podróży.

- A nie mówiłem - powiedział Callum - jesteśmy na miejscu i od razu się uspokoił.

- Wybacz - też się trochę uspokoiłam, chociaż widziałam co się działo po drodze - miałeś rację. Ale obiecaj mi że nie będziesz robił jego poleceń, jeżeli wydadzą ci się dziwne.

Chłopak się zgodził.

~Callum~

Jedliśmy rozmawiając i dużo się śmiejąc. Tylko Lujanne była cicho.

Przypatrywała mi się przez co czułem się nieco niezręcznie, ale nie ma co się dziwić.

Zdecydowanie zmieniłem się od naszego ostatniego spotkania. Opanowałem trzy arkany, i robię się coraz potężniejszy. Już jestem podobno silniejszy od niej.

- Callumie - odezwała się - Dzisiaj będziesz miał lekcję ze mną, nie z Ibisem.

- Ale ja jestem jego nauczycielem. - zaprotestował mag

- Owszem, ale twoje kompetencje nie wychodzą poza arkany nieba, więc zostań przy nich. Ja jestem księżycowym elfem, dlatego to ja będę uczyć dzisiaj Calluma.

- Wybacz, ale to jest logiczne - wstawiłem się za czarodziejką

- A więc postanowione - Lujanne wstała od stołu - wieczorem chcę cię widzieć nad jeziorem

Czarodziejka odwróciła się i odeszła.

Do wieczora było jeszcze mnóstwo czasu, więc postanowiliśmy z Raylą cały dzień spędzić ze sobą.

Najpierw Rayla uczyła mnie wspinaczki na drzewa, ale słabo sobie z tym radziłem.

Zdecydowanie lepiej było mi na ziemi podczas gdy Rayla w trzech susach znajdowała się na czubku, i skakała niezauważona z drzewa na drzewo.

Przypomniałem sobie jak kiedyś udawałem Drzewnego Elfa, i aż sie uśmiechnąłem.

Totalnie się do tego nie nadawałem.

Usiadłem znudzony na brzegu skarpy i po raz kolejny zacząłem rysować Raylę.

Narysowałem ją w bojowej pozie, z jej mieczami w rękach a za nią siebie, którego broniła.

Zawsze tak było, poza pierwszym naszym spotkaniem, kiedy była gotowa mnie zabić.

Ale to było nieporozumienie, a Rayla udowodniła że jest dobra prawie tracąc rękę.

- Ale to jest piękne Callumie - nachyliła się i obejrzała uważnie moją pracę.

Mam wrodzony talent do rysowania, więc zawsze wszyscy tak samo reagują na moje prace

- zupełnie jakbym patrzyła na swoje odbicie.

Rayla odsunęła się kawałek i stanęła w pozycji w której została narysowana.

Rzeczywiście wyglądała niemal identycznie.

Usiadła obok mie i patrzyliśmy razem na horyzont. Słońce powoli zachodziło, a jego miejsce zajmował księżyc.

Było tutaj pięknie. Niebo znowu nabrało tej samej barwy co wtedy, gdy razem siedzieli na iglicy, a tym razem słyszeli do tego wokół świergot ptaków.

Chwyciłem elfkę w talii i pocałowałem ją w policzek.

- Co powiesz na lot nad jezioro?

- Jasne! Tylko błagam cię - nie wrzuć mnie do wody.

Zaczęliśmy się oboje śmiać.

Rayla nienawidziła wody, a nawet wręcz się jej bała.

Wypowiedziałem zaklęcie, i moje ręce zastąpiły skrzydła. Rayla się we mnie wtuliła i polecieliśmy.

Zawsze oboje odczuwaliśmy przyjemność z bycia w górze tak blisko siebie razem.

Dotarliśmy na miejsce. Lujanne już na mnie czekała. Wylądowaliśmy obok niej.

~Rayla~

- Ja was opuszczę - powiedziałam puszczając szyję Calluma

- Nie - powiedziała czarodziejka - powinnaś zostać.

Kiwnęłam głową w geście zgody.

- Niedawno był tutaj twój brat, i mówił, że opanowałeś dwa arkany. - powiedziała Lujanne do Calluma - Widzę jednak że od czasu gdy się rozstaliście poczyniłeś znaczące postępy. Opowiedz mi proszę o tym.

Callum opowiedział o tworzeniu obu połączeń. Szczegółowo opisał to, co zobaczył w swojej głowie.

- To tyle. Nie rozumiem jednak w czym to ma pomóc w opanowaniu magii księżyca - powiedział na koniec.

- Tobie w niczym, ale ja wiem już czego potrzebujesz. Chcę, abyś specjalnie wszedł do tamtego korytarza. Zostaniesz tutaj z Raylą. W razie czego ona pomoże Ci wyjść z tego stanu. Ja natomiast pójdę sobie, a twoim zadaniem będzie mi powiedzieć co robiłam.

- Co? Wiesz jak ja się o niego martwiłam jak ostatnio tam był?! A teraz każesz mu specjalnie tam się dostać?! - oburzyłam się

- Spokojnie - powiedział Callum - będę to miał pod kontrolą.

Chwilę się wymienialiśmy argumentami, aż w końcu zmiękłam i się zgodziłam.

- Zgoda. Ale ma ci nic się nie stać, bo inaczej ci coś zrobię.

Callum położył się na moich kolanach i zamknął oczy.

~Callum~

Skupiłem się mocno, aż w końcu mi się udało dostać do swojego umysłu.

Byłem w tej czerni. W niematerialnej pustce.

Miałem znaleźć tunel. Zamknąłem oczy i go sobie wyobraziłem.

Udało się.

Było zdecydowanie łatwiej niż to sobie wyobrażałem.

Pierwsze drzwi tak jak ostatnio były Rayli.

Nic dziwnego - w końcu ją kocham.

Poszedłem dalej.

"Sorren, Ezran, Ellis..."

"Virren"

To była szansa, aby dowiedzieć się gdzie on jest.

Otworzyłem drzwi.

Virren siedział na polanie w jakimś lesie. Obok niego była Claudia.

Oboje jedli.

Nie było wokół nich żadnego charakterystycznego punktu po którym mógłbym poznać gdzie oni są. Równie dobrze mogli być w Katolis, jak i w lesie niedaleko Iglicy, więc zamknąłem drzwi i poszedłem dalej.

Po chwili doszedłem do Lujanne.

Otworzyłem jej drzwi.

Siedziała na krześle przy biurku i coś pisała. Spojrzałem na kartkę.

Były na niej imiona. - Bloem, Slipret i Aewana

Patrzyłem na czarodziejkę jeszcze chwilę.

Na dole kartki napisała:

"Znajdź ich"

Czarodziejka wstała i wyszła z pomieszczenia. Kierowała się w stronę jeziora.

Zamknąłem drzwi i poszedłem dalej.

Skoro nie znałem Aavarosa, a znalazłem jego drzwi po tym jak poznałem jego imię, to powinno mi się udać znaleźć tamte postacie.

Szedłem kawałek aż znalazłem pierwszą z wymienionych osób.

Slipret

Otworzyłem drzwi. Był za nimi elf słońca. Siedział w kręgu ognia i medytował, ale ten ogień był dziwny, bo był niebieski.

Zamknąłem drzwi i poszedłem dalej.

Bloem.

Za drzwiami był elf jakiego nigdy nie widziałem. Był brązowy, a jedyne co miał na sobie to przepaska na biodrach.

Siedział w jakiejś jaskini, w której było mnóstwo kamieni szlachtnych.

Ten elf również medytował. Nie było w tym nic ciekawego.

Poszedłem dalej...

Ostatnia była Aewana.

To była kobieta. Miała niebieską skórę, a jej ciało pokrywały gwiazdy.

Była na szczycie wysokiej wieży i patrzyła w niebo. Przypominała mi nieco Aavarosa.

Zamknąłem drzwi.

Nie miałem problemu z powrotem.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem Raylę. Pocałowała mnie zanim zdążyłem się wogóle zorientować co się dzieje.

Podeszła do nas Lujanne.

- I jak?

Opowiedziałem Czarodziejce o tym, co zobaczyłem.

- Doskonale. Czy wiesz kim są tamte osoby?

Potrzebowałem zastanowić się chwilę. Każdy z tych elfów był innej rasy, a dwaj z nich medytowali...

- Strażnicy reszty splotów.

- Doskonale. Strażnicy spotów tych arkanów, które zostały ci do opanowania. - Lujanne wręczyła mi mapę. - znajdź ich, a oni ci pomogą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro