Rozdział 13 Mistrz Saberthooth
Czerwonowłosy zamknął za sobą drzwi łazienki i zjechał po nich czując jak trudno mu oddychać. Widział ten duet tylko raz. Ten jeden pieprzony raz, ale to wystarczyło by jego organizm kolejny raz rwał się do ucieczki. Już nawet nie przed wzrokiem tej dwójki, a ich Mistrza. Nie musiał na niego spoglądać by wyczuwać te jego chorą chciwość. Te samą obrzydliwą chciwość jaką zawsze obdarowuje go były członek rady.
Odrobinę się uspokajając wstał z ziemi i na trzęsących nogach podszedł do umywalki włączając wodę i opłukując sobie twarz. Popatrzył w lustro widząc tylko chudą przerażoną twarz, której oczy jarzyły się jak dwa czerwone punkciki. Gildia w której jest także wyczuła tą okropną aurę, bo pierwszy raz widział jak cała grupa staje za nim murem jakby chciała odgrodzić go od tej przerażającej rzeczywistości. Jak to zabawnie brzmi "Gildia w której jest".
Tak naprawdę mógłby wypaść teraz z toalety, złapać Tsuki i wiać, gdzie pieprz rośnie zostawiając Fairy Tail, ale z niewiadomych dla niego powodów nie potrafił tego zrobić.
Może to ze względu na Mayę, bo znają się od dawna.
Może to ze względu na Laxusa, bo mają identyczną magię i mimo jego przerażającego stylu bycia nawet go lubi.
Może to ze względu na Loke'go, który jest duchem Heartfili i gdyby odszedł już więcej by się nie zobaczyli? Co on chrzani.. Akurat Lew zawsze się pojawia jak pieprzona mara i czasami odnosił wrażenie, że ma na niego jakiś czujnik.
Może to ze względu na Yoru? Tak możliwe. Nie mógł by zostawić dziewczyny, kiedy ta traktuje go jak brata. To by był dla niej zbyt wielki cios i nawet on mimo swojego przerażenia nie potrafiłby jej zostawić.
Wiedząc, że nie może w toalecie spędzić całego życia oblał twarz jeszcze raz zimną wodą i ruszył z powrotem do wyjścia rzucając ostatni raz tęsknie spojrzeniem na okno. Zaraz zaczyna się walka Lucy. Powinien iść jej kibicować z resztą. Zwłaszcza, że pierwsze zawody nie wyszły im za dobrze i nawet było mu żal Graya. Złapał za klamkę naciskając ją chcąc wyjść na zewnątrz i cała nadzieja z niego wyparowała, kiedy za drzwiami zastał mistrza wcześniej wspomnianej gildii rozmawiającego ze swoją córką. Cóż za nie fart.
Wiedząc, że musi się jak najszybciej ulotnić minął rozmawiającą dwójkę. Znaczy to może miała być rozmowa, ale oboje sobie po prostu co jakiś czas odburkiwali. Jeśli takie więzi ma się z rodzicami dziękował sobie w duchu, że był wychowywany przez smoczyce.
— Chłopcze! — Mimo, że nie chciał jego ciało momentalnie zesztywniało, a prawa noga zatrzymała się w powietrzu. Przełykając nerwowo ślinę obrócił powoli głowę widząc stojącą dwójkę wyraźnie na niego patrzącą. On był sam, a ich dwoje. Nawet nikt tędy nie przechodził, bo wszyscy byli już na stadionie — to ty jesteś tym zabójcą smoków z udawaną amnezją. Mam rację?
— Nie wiem o czym Pan mówi — Chciał zabrzmieć jak najbardziej naturalnie, jednak jego głos łamał się przy każdym wypowiadanym słowie — a teraz przepraszam śpieszę się na walkę przyjaciółki.
Zdążył się tylko odwrócić robiąc krok do przodu, a przed jego nosem przeleciał miecz wbijając się w pobliską ścianę. Yota zamiauczał przerażony nie spodziewając się tak ciepłego przyjęcia z ich strony.
— To on ojcze. Tamten człowiek wyraźnie mówił, że chłopak miał kocie obycie.
Ile by dał by teraz pojawił się tutaj ktokolwiek nawet Natsu. Patrząc w ich stronę obmyślał jakiś plan by stąd zniknąć. Powrót do łazienki nie wchodził w grę, a jeśli spróbuje uciekać to ta kobieta wbije mu jakąś dzidę w tyłek.
— O Taidana tutaj jesteś — Słysząc głos Laxusa nie wiedział czy ma skakać z radości, czy po prostu dziękować losowi za taki zbieg okoliczności. — Mira nas tutaj po ciebie wysłała, bo..
Dreyar w towarzystwie Gaajela nagle urwał widząc miecz wbity przy twarzy czerwonowłosego, który nerwowo ogladał się do tyłu. Obaj smoczy zabójcy zrobili to samo widząc napakowanego mężczyznę i drobniejszą kobietę, którzy nie wyglądali na za bardzo zdziwionych widokiem nowych osób. Redfox zacisnął wargi doskonale rozpoznając mistrza Sabertooth oraz jego córkę by zaraz z powrotem wrócić spojrzeniem na bladego Taidanę, który był bliski płaczu jak nie wymiotów. Albo jednego i drugiego.
— Co tutaj się dzieje do jasnej cholery? — Pierwszy z szoku wyrwał się wnuk Mistrza z czerwonowłosego spoglądając na Jiemme oraz Orlando — z tego, co wiem nie walczymy poza areną.
Mówiąc to tak samo jak Gaajel stanął przed chudym smoczym zabójcą wyraźnie odgradzając go od dwójki napastników. Taidana dalej nie potrafił się ruszyć z miejsca mając wrażenie, że gdy tylko zrobi krok to jego ciało przestanie go słuchać i gruchnie z hukiem na posadzkę. Jedyną nadzieją dla niego było to, że Zabójcy Smoków szybko przegonią stąd problemową dwójkę.
— Macie bardzo cenny nabytek w swojej drużynie — Mężczyzna oblizał spiechrznięte wargi, a po plecach Yoty przeszedł dreszcz. Obrzydliwość! — i nie zdajecie sobie z tego nawet sprawy.
W tej chwili czerwonowłosy mógłby przysiąc, że gdyby nie fakt, iż walki poza areną są zakazane to spokojnie Mistrz szablozębnych zostałby wgnieciony w kamienną posadzkę.
__________
Walka Lucy jak i Flare posuwała się drastycznie do przodu, a reszta gildii siedziała w swojej części areny starając się wesprzeć towarzyszkę. Yoru wiele razy się skrzywiła widząc jak blondynka jest szmacona na środku stadionu i miała ochotę sprać tamto babsko po mordzie. Czasami żałowała, że Mistrz nie wybrał jej na zawody.
— Widział ktoś w ogóle Taidanę? — Maya rozglądała się po ludziach w poszukiwaniu czerwonowłosej czupryny, która jakiś czas temu jeszcze tutaj była. Ale była pewna, że od tego czasu minął conajmniej kwadrans.
— Poszedł do łazienki — Happy skrzywił się, gdy Heartfilla oberwała starając myśleć pozytywnie. W końcu to Lucy. Ona jak Natsu. Zawsze daje radę.
— I co tam jest bagno Krokusowskie i go wciągnęło czy jak? — Czarnowłosa słysząc zirytowany głos Queen uniosła wzrok z areny na brązowowłosą. Kobieta odkąd zeszli z prezentacji gildii była bardzo wyczulona jak Yota sam gdzieś wychodził.
— Czyżbym wyczuwał kolejne wibrację tylę teraz badboyówę przyciągają życiowe ciapy? — Khairi zachichotał, ale wystarczyło jedno zabójcze spojrzenie Mayi by Exceed zamarł nerwowo ukrywając się za Tsuki.
— Mistrzu pójdę po niego — Starszy Dreyar uniósł wzrok z areny na kobietę, która przepychała się już przez ludzi z gildii chcąc iść do wyjścia. Nie zrobiła zbyt wiele kroków, gdy zobaczyła po schodach wchodzących chłopców w towarzystwie wcześniej wspomnianego smoczego zabójcy.
Laxus z Gaajelem szli za nim wyraźnie czymś poruszeni, zaś Taidana był przed nimi z przodu wyraźnie bledszy, ale nie mogła zobaczyć jego oczu, bo wpatrywał się cały czas w podłogę. Aż tak była skupiona na walce, że nie zauważyła braku swoich towarzyszy z grupy? Chłopcy podeszli do niej, a zirytowana dziewczyna uniosła brew.
— Gdzie wy żeście się szlajali? Walka Lucy trwa już od dziesięciu minut.
Dreyar prychnął zniesmaczony przechodząc przez ludzi chcąc usiąść przy swoim dziadku, zaś Redfox planując podejść do Levy poklepał po przyjacielsku czerwonowłosego po plecach ruszając zaraz w swoją stronę.
— Ja... Ja zaciąłem się w łazience..
W gildii zapadła pierw cisza i zaraz tą częścią areny wstrząsnął śmiech, który ściągnął zainteresowanie widowni. Chłopak nie dodając nic więcej ruszył do barierki zaciskając na niej dłonie. Mógł oszukiwać ludzi, gildię, ale nią ją. Widziała jego spojrzenie jak to mówił i doskonale rozpoznawała drżenie głosu. I nie tylko ona to zauważyła, bo Yoru z Dragneelem także popatrzyli na niego kątem oka.
— To były naprawdę chwile grozy.
Reszta chichotała, a czerwonowłosy wymuszenie się uśmiechnął. Wiedziała, że potem będzie musiała przycisnąć resztę chłopców. Nagle twarz Taidany sie zmieniła i zdziwiony uniósł obie brwi.
— Co tam się dzieje ?
Gildia przestała się śmiać i zaczęli patrzeć za chłopakiem. Lucy była dosłownie rzucana po arenie niczym worek ziemniaków. Przecież to było niemożliwe. Heartfilla chwile wcześniej walczyła zażarcie. Nie mogła tak po prostu nagle opaść z sił.
Poniewierka trwała jeszcze dobrych parę minut dopóki Natsu nie wkroczył do akcji rozrywając włosy Flare ratując przy tym Asukę, zaś blondynka mogła z powrotem walczyć. Przyzwała blizniaki i czerwonowłosy uniósł zdziwiony kolejny raz brew widząc drugą wersję kobiety w samym ręczniku.
— Najlepsze widoki pod słońcem!
— Taniec rozgrzanego ciała!
— Ty i Natsu chyba jesteście jedynymi facetami, którzy nie piszczą na widok Lucy w ręczniku — Yota spojrzał w jej stronę wyraznie zdezorientowany. A co ma zachowywać się jak ci w okolicy? On jest zażenowany bardziej niż magini gwiezdnych duchów — Taidana... Jesteś czerwony..
— Bo mi wstyd. Tyle nie wiem za kogo.. Za nią czy za nich..
Queen prawie się roześmiała, ale to co wydarzyło się parę chwil później jednak popsuło jej i tak spaczony dzisiaj humor. Blondynka na arenie zdecydowała się użyć uranometrii, jednak wydarzyło się coś, co zablokowało jej magię. Na arenie przeszedł zszokowany szum w czym widać było obruszenie nie tylko gildii, ale chyba bardziej zdziwiło chłopaka jak reszta ludzi na arenie wybuchła głośnym śmiechem.
— Co to za zaklęcie nie wypał!
— Teraz Raven Tail ma osiemnaście punktów, a Fairy Tail zero!
Smoczy zabójca spojrzał w dół na leżącą Lucy i podchodzącego do niej Natsu. Nawet stąd dzięki wyczulonemu słuchowi jego uszy uchwyciły jej płacz. Nie był tego świadom, ale zacisnął zdenerwowany barierkę.
— DRODZY PAŃSTWO CZAS OGŁOSIĆ KOLEJNĄ WALKĘ! — Ludzie przestali się śmiać, a reszta uniosła głowę na tabelę wyników — JAKO, ŻE FAIRY TAIL PRZEGRAŁO PIERWSZĄ WALKĘ DAMY IM SZANSE NA REWANŻ!
Rewanż?! Maya poruszyła się zainteresowana. Czyżby teraz Fairy Tail B mogło walczyć z Raven Tail? Wyrwie tej rudej pizdzie wszystkie kłaki, a potem ustroi nimi cały Krokus.
— NASTĘPNA WALKA POMIĘDZY FAIRY TAIL A, A RAVEN TAIL — Kolejny raz oni?! Dlaczego?! Czyżby ktoś zauważył krętactwo?! — TAIDANA YOTA KONTRA OBRA!
Cholera wie, kto miał bardziej zszokowaną minę. Nastu, któremu szansa ubicia kogokolwiek z tamtej gildii za Lucy uciekła z przed nosa, Maya mająca nadzieję na walkę czy Yota, który zdawał sobie teraz doskonale kto rozproszył magię dziewczyny i teraz on ma się z tym teraz zmierzyć.
Miał ochotę rozpłynąć się. Zniknąć z areny jak najdalej stąd, ale wystarczyło jedno spojrzenie zapłakanych oczu Lucy by uniósł głowę patrząc prosto w stronę Obry. Zacisnął kolejny raz mocniej dłonie na barierce pierwszy raz czując w sobie, coś innego niż strach.
— MACIE PIĘĆ MINUT NA PRZYGOTOWANIE SIĘ DO WALKI!
Jiemma siedzący kawałek dalej rozsiadł się wygodnej na ławce usmiechając zainteresowany. Ta walka może wnieść wiele i z chęcia zobaczy jak ten chuchrowaty dzieciak radzi sobie na arenie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro